Życie po rozstaniu...

napisał/a: Darek1985 2008-12-22 22:38
Wybaczcie na jakiś czas znikam bo po poprostu to co zobaczyłem było dla mnie nokautem... pffff. Osoba która mówiła, ze chce singlowania dla samej siebie a ja jeszcze szukałem w nadziei taki numer robi. Że by ten gościu jeszcze był jakimś super. Dziwak a ja przez to czuje się dupkiem :/ Czuje, że fajne mi sie Świeta szykują :/

PS: Feel? Nigdy w życiu!

[ Dodano: 2008-12-23, 10:20 ]
Wczoraj tak pisałem bo byłem w totalnym szoku. Ale zrozumiałem. To Jej wybór. Tylko przykro się człowiekowi robi gdy się było z kimś 4 lata jeszcze się słyszy od tej osoby 4 miechy temu "Kocham Cię" a dziś się widzi tą osobę z kimś innym i opisuje tą sytuacje "będąc w bajce" i znać tą osobę dopiero od 4 dni i z Nim już być?!. Nie dość, że kobiet nie rozumiem to jeszcze tego świata. Ale najwidoczniej tak musi być. Napisałem, że dziwak. Przesadziłem. Nie oceniam ludzi po wyglądzie. Najwidoczniej ma to coś czego ja nie mam. Może dlatego, że sporo starszy? Po Politechnice? Trzymajcie się i też nie dajcie się "miłość bywa ślepa"

PS: Ktoś napisał, ze jak ta druga osoba sparza się w drugim związku to chce powrotu do pierwszego. Zgadza się. Widziałem to u wielu ludzi gdy słyszę "Moja była/y odzywa się do mnie. Bo właśnie zakończyła swój związek" Szkoda, że dopiero coś doceniamy gdy dostajemy za przeproszeniem po dupie. Wybaczcie takiego posta. Ale przeżywam to dlatego też bo dlatego związku poświęciłem nawet swój.... honor wybaczając pewną rzecz :/ A co w zamian dostałem? :(

[ Dodano: 2008-12-23, 10:25 ]
Zakk to prawda. Wyjście na miasto. Bardzo pomaga. Z reguły jestem "włóczęgą" lubię tak bez celu gdzieś chodzić. Ale rozmowy ze znajomymi czy przy piwku czy ogólnie bardzo pomagają. W sumie dzięki znajomym wczoraj się uspokoiłem bo zobaczyłem, że tak na prawde sam nie jestem
napisał/a: Lukasz111 2008-12-24 22:16
No i swieta. Teraz jak to wszystko sie juz wydarzylo kolejne swieta i wszystko wraca, dolina na max. Chyba juz tak bedzie zawsze.. Juz nawet ich nie lubie.
napisał/a: jqb1 2008-12-25 03:20
Dla mnie nie ma świąt dla mnie to kolejny zwykły szary dzień w którym mogłem spotkać się znią i złożyć życzenia, nabrać nadziei na parę godzin i dowiadując się o prawdzie stracić ją i dalej płakać po kątach...
napisał/a: Darek1985 2008-12-26 02:05
Dla mnie to była trudna Wigilia nawet bardzo trudna. Rany sie otworzyły po tym jak opowiedziała, że poznała tego chłopaka który jest taki sam jak Ona. W dodatku Mama jeszcze sie rozchorowała, że podwójnie załamałem się.
napisał/a: Darek1985 2008-12-26 02:09
A ja mam takie pytanie. Jako, że miałem niedawno rozmowę z EKS. Była kłótnia. Kłótnia poszła o to, że chciałem Jej udowodnić to, że nie istnieje jak miłość od pierwszego wejrzenia. W czym problem. Otóż ten ktoś do Niej napisał ogólnie z jakąś luźną uwagą o czymś na gronie i tak się rozwineła rozmowa. I w ciagu paru dni zrozumieli, że są stworzeni dla siebie. Ona 21 lat a On prawie 27. Jak mówi dziwne uczucie ale porozumiewają się bez słów, normalnie dopasowane połówki

I pytanie brzmi moje czy coś takiego istnieje jak dopasowanie połówke tkzw. kopii Naszych cech. Moim zdaniem nie istnieje. Może to też pisze z zazdrości ale szukanie idealnej połówki mija się z celem bo nie ma ideałów
napisał/a: Zakk 2008-12-26 13:06
myślę że istnieje coś takiego jak dobrze dopasowana "połówka". ale nie połówka idealna. Czasem trafiasz na kobietę z którą rozumiesz się bez słów i czujesz jakbyście znali się od zawsze. Może jeszcze znajomość z poprzedniego życia ? Ja właśnie miałem taki kontakt z moją byłą, często ona wyprzedzała moje myśli, a ja jej. Była między nami jakaś telepatia jednak byliśmy zupełnie różni od siebie i to chyba był klucz do tego, że byliśmy ze sobą tyle czasu. Klucz, który jak się okazuje, okazał się zgubny.

Tylko teraz pytanie czy to dobry układ wiązać się z kimś kto jest tak bardzo podobny do nas, że przypomina nam siebie? Podobno przeciwieństwa przyciągają się najlepiej...Bo życie to też fizyka...a w fizyce jednakowe bieguny się odpychają, a przeciwne się przyciągają. Przecież tak naprawdę nie chciałbym widzieć w drugiej osobie odbicia siebie, swojego charakteru, zachowań itp. To może być fajne na początku, takie zafascynowanie się tym że przecież ona jest taka sama jak ja, jak to możliwe!! Ale z czasem to zafascynowanie przechodzi, tak mi się wydaje. Ostatnio przez 3 miesiące spotykałem się z laską, u której na początku zafascynowało mnie właśnie to, że jest tak bardzo podobna do mnie... Też szukała wolności, kochała muzykę, lekko zamknięta w sobie, czasem chyba zbyt wiele myślała, imprezowa, lubiła zapić, paliła nawet więcej niż ja, czasem jakiś drag, miłośniczka motocykli (chociaż tylko z siedzienia pasażera). I po kilku tygodniach bycia z nią zdałem sobie sprawę że ja chcę kogoś kto mnie za rękę wyciągnie z tej imprezy, powie "nie pij tyle" czy " za dużo palisz". A ona taka nie była, przez to dałem sobie spokój...A na poczatku tak mi się podobało że jest do mnie taka podobna.
napisał/a: Darek1985 2008-12-28 00:15
Dokładnie Zakk to samo Jej tłumaczyłem ale Ona, że próbuję coś Jej udowodnić na siłe. A ja wyrażałem swoje zdanie. Ale tak było w moim związku tylko Ona miała rację moje zdanie zawsze sie nie liczyło. Apodyktyczka jak sama nawet siebie określiła. Mimo to z pokorą to znosiłem i nawet to pokochałem. Ale wracając do szukania takiej samej kopii siebie to dla mnie zwykłe zauroczenie a raczej zachwyt "Ach ta osoba myśli, ma zainteresowania tak samo jak ja" rozmawiałem ze znajomymi również o związkach czy by chcieli być z kimś co jest kopią siebie, bratnią duszę. Kategorycznie wszyscy mówili "Nie" byłoby to miłe ale na dłuzszą metę związek stałby się monotonny, stałby w miejscu. Ale póki co pogodziłem sie z tym. Zyczę Jej jak najlepiej. Nie zrywam kontaktu choć powinienem ale o dziwo sama do mnie pisuje. Ja wiem, że jest zagubiona i nie pewna sytuacji.
Równiez jestem zdania, że związek powinien być jak w fizyce dwa przeciwległe bieguny. My tacy byliśmy moim zdaniem doskonałe uzupełnienie jednej połówki perfekcjonistki a drugiej romantyka.

Ale jak już się odkochać posyłam link:
http://www.insomnia.pl/Po_rozstaniu_-t184523.html

W sumie to samo powinienem zrobic ale chyba masochista ze mnie. W końcu w enneagramie jestem 4w3 lub 4w5 ;)
napisał/a: Zakk 2008-12-28 01:05
Ok Darek... tylko tak właściwie po co Ty jej to wszystko tłumaczysz ? Po co wchodzisz z nią w takie tematy, produkujesz się itp skoro jak widzisz że ona narazie wie swoje lepiej.
Opowiem Ci jak wygląda mój punkt widzenia w tej sprawie, bo jest nieco podobna do mojej, a tu już sobie pewną koncepcję opracowałem.Może sie mylę i jestem daleki od jakiejś racji, ale przecież powiedzieć mogę.
Za bardzo do niej wracasz. Praktycznie w każdym poście do niej wracasz. Zgoda, ja trochę też. Tylko że ja nie mam żadnego kontaktu z moją byłą i to różni nasze sytuacje. Moim zdaniem ona pisze do Ciebie itp żeby zachować kontakt i relację jako takie koło ratunkowe, pozatym podnosi to jej pewność siebie że w razie wpadki... wiesz co. Ew zostanie taki "przyjaciel", do wysłuchania, pożalenia się, opowiedzenia o tym co ją gryzie w środku, co nie wyszło i co ją męczy. Tylko czy Ty chcesz być jej przyjacielem? Masz na to dość siły ? Jesteś masochistą ? Ja jestem , ale w pewnych granicach. Wiesz o co mi chodzi. Wydaje mi się że powinieneś zredukować Wasze kontakty do niezbędnego minimum, bo właściwie po co to ciągnąć ? Przecież zawsze to będzie dla Ciebie bolesne; czy dla niej? Nie wiem ale nie wydaje mi się. Więc po co się męczyć. Moje rozumowanie jest dość banalne; wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli odeszłaby po kilku tygodniach...ok, zrozumiałe. Nie znamy się, coś jej nie przypasowało, może zasugerowała się pozorami. W takiej sytuacji mógłbym dopuścić ewentualny powrót, bo właściwie "do niczego między nami nie doszło" i i tak zaczynamy od nowa. Ale jeżeli odchodzi po kilku latach, to niestety robi to świadomie, bo prawdopodobnie znała Cie na wylot. Do tego dochodzi jej świadomość jako kobiety już dorosłej i z bagażem doświadczenia w związku. Nie zrobiła tego przypadkiem, ale z jakimś wyrachowaniem. I dla mnie to już jest nieodwracalne. Bo może po takim powrocie przez jakiś czas byłoby ok, ukoiłoby to moje serce i nerwy, czułbym się spokojnie, pustka by się wypełniła. Ale zaraz potem wróciłby strach i wątpliwości...dlaczego to zrobiła i czy nie zrobi tego znów. Tak właściwie pewnie nigdy nie dowiedziałbym się od niej prawdy. Ja wiem że nie na długo bym się cieszył tym "spokojem". A że nie chcę oszukiwać siebie i żyć w strachu i niepewności, nie dałem jej szans na powrót kiedy zdecydowała że jednak chce wrócić. Jeszcze długo będzie bolało, ale wiem że tak bedzie lepiej dla mnie. A dla niej? Już mnie to nie obchodzi. Ona zrobiła pierwszy krok, zrobiła go świadomie, podjęła decyzje, niech z nią żyje.
Ja nie byłbym w stanie wrócić po takiej akcji do tego co było i udawać że nic się nie stało, bo taka krzywda boli długo i blizna może już nawet do końca życia pozostać. Ale to tylko ja i moje teorie.

szkoda że mieszkasz tak daleko, czuję że jakbyśmy usiedli do kielicha razem to długo byśmy nie wstali
Powodzenia i siły, mam nadzieję że nowy rok bedzie dla nas łaskawszy, bo ten dał (przynajmniej mnie) ostro w 4litery
napisał/a: ~gość 2008-12-28 11:53
Hejka!!! Od mojego rozstania minęło 5msc. niby szmat czasu.... szybko zleciało z Eks nie utrzymuje żadnego kontaktu null. W święta otrzymałem niespodziewanego smsa, w którym życzyła mi wszystkiego najlepszego i umiejętności wybaczania Moja męska duma czuje się urażona ale tak naprawdę nie życze byłej źle. Trzeba być człowiekiem w tych wymagających czasach. Co do zmian w moim życiu.... mam fazy depresji itp. ale coraz to rzadziej. Poznałem kilka dziewczyn przelotne znajomości, nic w sumie wielkiego z tego nie wyszło ale nic na siłę trzeba być czujnym. W pracy mam fajną koleżankę rok młodsza... szczerze powiem że bardzo mi się podoba, ma z nią niezły kontakt. Często żartujemy i prawdę mówiąc badamy się... typowa rozgrywka damsko-męska. Ona wie o mojej przeszłości, czuje że się jej podobam... ale mam pewną blokadę boję się stracić głowę

Myśle że tak dramatyczne doświadczenie jak zdrada i rozstanie z pewnością zmieni moje podejście do wielu spraw. Być może o kolejną miłość będę walczył każdego dnia, a nie tylko wtedy gdy jest już pozamiatane

Co do rzucania się w wir ludzi.... trzeba robić to na spokojnie... ja każdemu radzę zrobić spokojną refleksję nad swoim życiem... dać sobie czas... dużo czasu.

Pozdrawiam
napisał/a: Darek1985 2008-12-28 12:22
Zakk

Wracam do Niej w postach, wracam do Niej w zdjęciach, wracam do Niej w myslach oraz te powroty mnie zmuszają gdy wstaje rano - sny, ranki są najgorsze. Wstaje jak by bez żadnego celu. Kiedyś jak wstawałem zawsze nade mną słońce świeciło bo wiedziałem, że jest ktoś na kim moge polegać, ktos kto mnie Kocha a ja Ją. Ona była dla mnie ścieżką zycia. Pokazała jak życ, że zabawy i hulanki to nie jest prawdziwe życie. Poczatkowo było trudno się przyswoić do innego życia. Dlatego Ją na początku bolało, że i tak robiłem swoje. Do dziś pluje w brodę, że Ją rzuciłem na te 3 miesiące bo zachowywałem się jak dzieciak, który nie wytrzymał presji. Ale czekała na mnie z utesknieniem i zawsze miała nadzieje, że wrócę. I wróciłem. Przebaczyła od razu i tak się zaczynał związek w którym rodziła się miłość. Ehhhh gdybym wtedy już tak czuł do Niej jak dziś :( Po drugie w domu moim nie zawsze było wesoło. Dla mnie przebywanie u Niej i z Jej Rodzicami było odczuciem drugiego domu. Czasem czułem, że prawdziwego. Tam ład i porządek, Rodzice Jej mimo, że wcześniej się gryźliśmy to później rozmawialiśmy ze sobą jak przyjaciele a może jako i drudzy Rodzice. Może też za bardzo te otoczenie Kochałem niż Ją samą a po rozstaniu zauważyłem wiele. Wstaje i nie wiem co robić nie wiem jak za wszystko się zabrać. Stracony sens życia. Wiem, że jest szczęśliwa i nie zamierzam Jej to odbierać. Ale to boli gdy mając kogoś 4 lata słyszeć od Niej magiczne słowa "Kocham Cię" dziś czuje się jak w bajce z kims innym. To jest najdziwniejsze uczucie jakie odczułem w swoim życiu. To był Jej świadomy wybór bo się dusiła w związku. Chciała osobe która myśli jak Ona robi to samo co Ona. Próbowałem się na takiego zmienić i się udawało ale najwyraźniej za późno. Nie byłem aż tak super zaradny może dlatego, że zawsze mnie zjadał stres, że się wkurzy na coś. Ale to jest efekt z dzieciństwa gdy w domu było pijaństwo. Strach, że coś mi nie pójdzie i bedę obarczony odpowiedzialnością. Widziałem Ją jako przyszła Żona, matka moich dzieci. Ba zbieraliśmy rzeczy powoli do przyszłego domu. Były plany nawet wybraliśmy jakby co imiona dla Naszych dzieci. Chcieliśmy chłopca i dziewczynkę. Byłem gotowy do poświęceń. Moze nie robiłem wszystkiego idealnie bo trudno zmienić samego siebie od tak. Ale czułem się szczęśliwy i to bardzo. Ale to co kiedyś mówiłem. Samotność to moje drugie ja. Tylko wtedy mówiłem to z łatwością nie poznając co to miłość. Dziś samotność to dla mnie przekleństwo ale wiem, że długo minie czasu aby coś sie zmieniło w tej kwestii. Dla mnie Ona była darem od Boga. Może to był scenariusz aby ten związek zmienił mnie wewnątrz... najgorsze, że czuje, że to była ta połówka

No szkoda, że mieszkamy daleko bo bym z chęcia przy kielichu z Tobą pogadał


Ahhh bym zapomniał dobry cytat z Anthonego De Mello:
napisal(a):Przyjrzyj się teraz wszystkim swoim przywiązaniom. Do każdej osoby i do każdego przedmiotu, który przychodzi ci do głowy, powiedz: W gruncie rzeczy nie jestem wcale do ciebie przywiązany. Zwyczajnie łudziłem się wierząc, że bez ciebie nie będę mógł być szczęśliwy. Rób to uczciwie i dostrzeż zmiany zachodzące w tobie: Nie jestem wcale do ciebie przywiązany. Zwyczajnie oszukiwałem siebie samego, że bez ciebie nie osiągnę szczęścia


Czasem i mi sie wydaje, że to co we mnie siedzi to nie miłość a bardzo silne emocjonalne przywiązanie. Aczkolwiek w niektórych definicjach miłość indentyfikują z przywiązaniem. Ale jak tu pewna koleżanka z forum napisała BeatrixKiddo "Czym jest miłość jak nie przywiązaniem?"

[ Dodano: 2008-12-28, 16:18 ]
I chyba jeszcze najlepszym spsoobem na uwierzenie w siebie po tym wszystkim to wyznaczenie swoich celów na nowy rok. W końcu pójść na prawko, siłownia +treningi Judo, obrona dyplomu i opanowanie języków obcych do prefekcji to główne cele. Obym zapomniał co było w roku 2008. Szczególnie w drugiej połowie :(
napisał/a: Zakk 2008-12-30 00:24
Darek, mnie właśnie o to chodzi, że wciąż do tego wracamy i chyba to jest błąd, bo to jak gonienie swojego ogona. Niektórych rzeczy już nie da się zmienić i trzeba to przyjąć do wiadomości i nauczyć się z tym żyć... co często znaczy nauczyć się żyć od nowa...tak to sobie tłumaczę... a nie ciągle żyć wspomnieniami, tym jak było pieknie, wciąż niepotrzebnie wracać do tego. Co to zmienia i w czym pomaga? Tylko potęguje ból. Chcesz być jej przyjacielem; ok, krzyżyk na drogę. Ale jak można być przyjaciółmi, skoro jedna ze stron jest tak bardzo zraniona? Dla mnie to kosmos i niedorzeczność. Nie byłbym w stanie aż tak się zamęczać. Zresztą i tak wg mnie nie ma instytucji zwanej "przyjaźń między kobietą i mężczyzną"...tym bardziej w układzie, kiedy byli ze sobą, rozstali się i jedno z nich bardzo cierpi, ale próbuje za wszelką cenę być blisko.
Mnie pół roku już mija. Jest lepiej, zdecydowanie, ale wciaż sobie z tym nie radzę.
napisał/a: Darek1985 2008-12-31 13:32
Zakk masz rację. Skreślam grubą kręską przeszłość. Niech to zostanie miłym wspomnieniem. Wczoraj oficjalnie już na gronie czy NK dała zdjecia swojego "księcia" (Choć ja nie wiem z której strony On jest księciem) ale znajomi to widzieli. I wczoraj tyle miłych słów usłyszałem w stylu "Darek witamy Cię z powrotem znów jesteś sobą co kiedyś. Ona Cie tak owineła w palcu, że nie byłeś tym człowiekiem co kiedyś" fakt w związku zamknąłem się na ludzi. Strarsznie spoważniałem co myślałem, że jest plusem. Ale teraz czuję, że dążyłem do perfekcji aby Jej dogodzić aby Ona zauważyła mnie. Bo już nie akceptowała mnie jaki jestem czyli chłopaka wesołego, tryskającym humorem jak i robiącego małe psikusy. To Jej nie odpowiadało. Chciałą abym był jak robot który będzie słuchał Jej poleceń. Sama to zrozumiała, że tak dalej nie da się żyć bo po padne w depresje. Jestem osobą towarzyską ale zrobiłem dla Niej, że unikałem kontaktu z innymi. Teraz czuje się znów taki jaki byłem na pewno bardziej dojrzalszy niż przed związkiem. Ale teraz rozumiem, że bycie razem to nie dążenie do tego aby zaspokoic czyjeś pragnienia ale akceptacja samych siebie.

Życzę Wam na ten nowy rok 2009 wiele szczęścia. Na pewno Nam sie przyda ale tym bardziej odpowiednich partnerów/ek. I nie zmieniajmy swej tożsamości dla kogoś. Druga połówka powinna akceptować Nas jakim My jesteśmy oraz akceptujmy drugą połówkę jakim jest. Niech ten rok 2009 będzie o wiele lepszym od poprzedniego. Zdrowie Wasze