Żona ma romans, ja wiem ona nie

napisał/a: orion2 2009-10-15 19:39
witam wszystkich,
bardzo zainteresował mnie wątek VanDorth'a http://forum.we-dwoje.pl/topics31/zdrada-ale-widziana-oczyma-osob-zdradzajacych-vt14019.htm , chciałem się dowiedzieć jakie sa odczucia osób które zdradzają, co czują, jak myślą, jaki mają stosunek do swoich partnerów, co myślą o nich i o przyszłości, jak sobie radzą z tak pokrętnym życiem itp., ponieważ mam od niedawna podobna sytuację tylko, że ja stoję jakby po drugiej stronie barykady, To ja jestem tym którego żona ma romans z ta róznicą, że ona nie podejrzewa mnie o taka wiedze. Chciałem poznać jej sposób myślenia, zrozumieć co się z nią teraz dzieje, czy ma wyrzuty sumienia, czy jest jej wszystko jedno, chciałem dowiedziec się jak tacy zdradzający funkcjonują.

Ile ja bym dał za to żeby ten trzeci z mojego związku tak to przemyślał jak VanDorth i zakończył ten romas z moją żoną.

Przeczytałem wszyskie posty wiele razy, bardzo dużo jest tu na forum mądrych ludzi którzy oceniajac sytuacje z boku umieja trafnie zanalizować problem i udzielić bardzo trafnych odpowiedzi i dać materiał do przemyśleń, umieją poradzić, naprowadzić na właściwą drogę.
Smutne to, że wszystkie trafne porady i pomoc wynikają z własnych przeżyć, doświadczeń ale co zrobic, kto najlepiej zrozumie drugiego z takim problemem jak nie ten co sam tego doświadczył ?

Szczególne uznanie i szacun dla sorrow, BeatrixKiddo, jesienna, majka 83 za posty, które są strzałem w dziesiątkę i bardzo przemawiające i dajacę dużo do myślenia i skłaniające do dokonania dobrego wyboru i obrania właściwej drogi. Dzieki, że jesteście.
Wogóle wszyscy tu piszący trafnie podpowiadają co robić, jak żyć, jak poukładac sobie życie, jak ratować związek, jak wyjść z błędnego koła i jak wogóle to przeżyć.

Może i mnie coś poradziecie ?

Jak już pisałem to żona ma romans o którym się dowiedziałem i trzymam tą informacje na razie tylko dla siebie. Zapytacie: dlaczego ?, sam nie wiem, nóż wbity w plecy, jestem chyba jeszcze w szoku.

Co się wtedy czuje ? chyba wszyscy wiecie,nie ma co pisać, wystapiły u mnie standardowe zachowania,ratowanie związku, wyznanie żonie, że dostrzegło się w sobie swoje zaniedbanie w stosunku do niej, że wiele się zrozumiało, zmieniłem się o 180 st., stałem się nagle idealnym mężem takim jakim powinienem być od zawsze i takim jakim mnie żona zawsze chciała. Sami zresztą wiecie jak to jest, jak ktoś się dowie, że jest zdradzany. Nawet podjąłem cichą rywalizacje z tym trzecim myślac, że ją wygram i żona wybierze jednak mnie a nie jego, przekona się, że jednak może być lepiej w naszym związku i zakończy ten romans. Ale nic z tego, wiecie jak taka osoba jest w tym momencie zaślepiona, otumaniona czy zauroczona, nic do niej nie dociera, nic nie dostrzega, nic jej się nie chce robić, wszystko poszło w odstawkę co związane z domem i ze mną. Nawet nie ma czasu albo nie chce porozmawiać choć wie, że zrozumiałem swoje błędy i staram się naprawić nasz związek, widzi moje zmniany i pozytywne dziełania, mówi o tym na głos, ale co z tego ? Straciłem nadzieję, że w ten sposób uda mi się coś zrobić, chyba źle to sobie wymyśliłem żeby odzyskać żone.

Nie będę pisał o oznakach romansu, wszystko co było powiedziane na tym forum jest prawdą, właśnie doświadzyłem tego i doświadczam - smsy, niewypuszczanie telefony z ręki, wyciszone dzwonki, nowe ciuchy, nowe perfumy, wyjścia "do pracy", wyjścia z domu żeby załatwić jakąś nagłą sprawę itd.itd. ale to wszystko ku Waszej wiadomości nie są to moje wymysły i podejrzenia, to fakty udokumentowane na 100%. Zdrada też jest, a co najgorsze i najtrudniejsze to to, że nie chodzi wyłącznie o sam sex ale jest to podbudowane uczuciem, on stał się dla niej przyjacielem, powiernikiem, osobą która wysłucha, której można się zwierzyć ze wszystkiego, z którą można porozmawiać o wszystkim, jest to dla mnie mur nie do przebicia.

Wiem, powiecie: trzeba porozmawiać, trzeba wyjaśnić sobie tą sprawę, nie ma co trwać w takim chorym związku,ok, sam doszedłem już do takiego wniosku, że tylko rozmowa może coś wyjaśnić i pchnać nas na jakieś inne tory obojętnie w którą stronę niż ta obecna sytuacja i chory związek. Tylko jak to zrobić ? Jestem w takim stanie, że nie potrafię jej na razie powiedzieć prosto w oczy o mojej wiedzy, nie przejdzie mi to przez gardło.
Czuję ogromny ból, mam tak skrajne emocje, że tak jak pisał sorrow, mam kilkanascie scenariuszy na zemstę,
mam takie extrema i tak pomieszane w głowie, że już sam momentami nie wiem czy chcę z nią być czy nie,
już tak zgłupiałem, że nie wiem czy ją jeszcze kocham czy już nie. Raz wydaje mi się, że byłbym w stanie wybaczyć i być z nią, a drugi raz, że jest to juz całkowicie niemożliwe, taka hustawka emocjonalna.
Rozmowa musi być, to pewne ale... nie wiem jak to powiedzieć, jak sie zachować, płakać ?, wykrzyczeć to ?, powiedzieć co wiem i zamilknać ?, obrazić sie ?, nie odzywac się ?, przytulić ją ?, robić wyrzuty jej jak mnie skrzywdziła, nie wiem.
Jeszcze dodam, ze staż małżeński to 20 lat, my mamy po czterdziestce, męcze się z tą wiedzą już 1,5 m-ca.
Sorry jeżeli coś jest napisane bez składu i z błędami ale to emocje nie pozwalają pisać o tym tak na chłodno.
Macie jakieś pomysły ? co i jak mam to wszystko sobie poukładać, jak sobie z tym wszystkim poradzić.
Poradźcie coś.
napisał/a: sorrow 2009-10-15 22:25
Cześć orion... fajny nick i avatar :). Na początek kilka standardowych pytań? Macie dzieci? Jeśli tak to w jakim wieku? Skąd bierze się twoje 100% pewności co do zdrady? Jak było między wami przed zdradą? Gdybyś mógł coś o tym napisać, to łatwiej by było się wczuć w sytuację.

A poza tym to masz jedną dość rzadką cechę, która z pewnością ci się teraz przyda. Mimo ogromnych emocji, bólu i poczucia bezsensu wszystkiego pewna niewielka część ciebie potrafi zanalizować sytuację. To właśnie ona napisała na forum... tak mi się wydaje. Ta "część" przydaje się też bardzo do samokontroli, a także do zmniejszania bólu... możesz z czasem stanąć jakby obok i patrzeć na własne cierpienia nie czując tego tak bardzo. Chyba zamieszałem, ale takie mam wrażenie.
napisał/a: dgw 2009-10-15 23:59
sorrow, dobra analiza, na tym etapie wiele osób ma podobne przemyślenia z tym że, na forum trafiają później.

orion,
Jak pewnie wiele osób na tym forum zdecydowałbym, ani minuty więcej. Koniec dla związku obok, a to co się wydarzy później to niestety loteria.

Kobieta skomplikowaną osobowością jest. Kobieta zadurzona, to nawet nie pytaj. Żaden argument, powtórzę żaden racjonalny powód do chwili zimnego kubła na głowę nie przemówi. Co może być takim zimnym prysznicem ?
napisał/a: majka 83 2009-10-16 00:06
" O mały robaczku,czarna perło owalna dlaczego udajesz przede mną niezywego..."
Wiesz Orion przypominasz trochę robaczka z prozy Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, nieruchomiejesz, myśląc ,że unikniesz....tego co najgorsze, to odwlekanie to taka postawa obronna.
Niestety" niewiedzą" niewiele osiągnąłeś, romans żony kwitnie w najlepsze, a ty męczysz się z tym bardzo.., ale żeby rozmawiać, musisz być na to wewnętrznie gotowy,przwidzieć każdy scenariusz.
Rozumiem cię, czytając posty na tym forum, doskonale zdajesz sobie sprawę, że w momencie " wpadki" rusza cała lawina pretensji, żalu, wzajemnych oskarżeń, wyrzutów sumienia lub ich braku..ale trwać w bezruchu też nie możesz, bo taki romans może trwać lata i nie wiadomo co Tobie w konsekwecji powie żona gdy zechce się kiedyś przyznać...
Żeby Tobie pomóc brak nam właśnie tego momentu " wpadki" bo wtedy można ocenić postawę Twojej żony...choć i z tego co piszesz na dzień dzisiejszy wyrażnie pochłonięta jest swoim romansem.
Nie lubię o tym mówić , ale jeżeli chcesz wiedzieć to mój mąż powiedział mi o tym spokojnie, był przygotowany do tej rozmowy, miał " dowody", myślę,że to ważne bo nawet jak widziałam własne maile, mówiłam,że to nie ja...musisz mieć niepodważalne dowody, inaczej żona zrobi z Ciebie paranoika i zazdrośnika.To taka moja sugestia na początek, zbieraj dowody a w między czasie po dostarczeniu przez Ciebie danych wraz z sorrow i resztą ekipy spokojnie zanalizujemy całą sytuację...wspólnymi siłami jakoś Ci pomożemy, nie martw się!
napisal(a):Szczególne uznanie i szacun dla sorrow, BeatrixKiddo, jesienna, majka 83 za posty

Dzięki!
napisał/a: VanDorth 2009-10-16 06:26
Witaj Orionie.
Wiesz, tak naprawdę, trudno jest określić, co takie osoby jak ja czują, brnąc w taki "związek".
Na początku, wydawało mi się, że przecież nie robię nic złego. Spotykam się z nią, jest miło, ona mnie z takim zaciekawieniem słucha, jej oczy pełne blasku wpatrują się we mnie... Pierwszy pocałunek. Hmm no przecież nic się takiego nie stało, drugi, dziesiąty, setny etc. Wciąż nie dostrzega się zagrożenia, no bo przecież, wracam do domu, rozmawiam z żoną jak gdyby nic się nie działo. Później sex... Zanim ochłoniesz po pierwszym, mijają dni i już jesteś po dwudziestym. Wciąż nie dostrzegasz nic złego. To wszystko zaczyna powoli przenosić się na relację z żoną. Przestajesz się z nią kochać, i tak naprawdę przestajesz być jej przyjacielem.
Nie ma dnia, nie ma godziny, aby człowiek nie myślał o tej drugiej... Do tego jeszcze zazdrość o jej męża. To on jest przy niej, to on na nią patrzy gdy jej oczy zapadają w sen.

Ale to wszystko jest złudzeniem. To jest jak przedstawienie w teatrze. Chcemy widzieć tylko scenę, a nie to co się dzieje za kulisami.
Zaczynam to rozumieć, tylko dzięki takim ludziom jak Wy. Ludziom którzy, potrafią spojrzeć na to wszystko z zewnątrz.
Niestety różowe okulary zauroczenia, wszystko barwią tym kolorem.

Szkoda, że jak to wszystko brało swój początek, nie było przy mnie, kogoś, kto by mnie strzelił w twarz i powiedział: chłopie co ty robisz do cholery.

Najgorsze jest to, że serce, wciąż szuka bicia Jej serca... Chociaż, wiele już zrozumiałem, nie jestem w stanie, tak z dnia na dzień się z tego otrząsnąć. Staram się i myślę, że po jakimś czasie, rozsądek wyłączy reaktor tych uczuć.

Sądzę, że Wy mi pomożecie.
napisał/a: majka 83 2009-10-16 07:37
Jesteś szczery do bólu VanDorth, to prawda, dopuki przedstawienie trwa, dopuki nikt o tym nie wie , nie ma się świadomości, że się kogoś krzywdzi, ale mieć z kimś romans a chcieć stworzyć z kimś związek, to istotna różnica...nigdy nie zamierzałam odchodzić od męża, i tu się różnimy.Miejmy nadzieję, że tak jest w przypadku żony Oriona.
Masz dużo szczęścia, że żona nic nie wie,nie musisz oglądać bolesnych skutków swojego zauroczenia,ale zapominać będziesz długo..długie miesiące,może i lata i to pod warunkiem ZEROWEGO kontaktu.
Duży szacunek dla Ciebie,że się trzymasz...mimo całego "zauroczenia" jesteś dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem.
napisał/a: Stranger 2009-10-16 09:31
Ale się rodzinna atmosfera w wątku zrobiła ;) Szkoda tylko że przedmiot rozmowy taki smutny...
Ale do rzeczy. orion zgadzam się przedmówcami, że Twoja umiejętność w miarę rozsądnej analizy sytuacji jest teraz Twoim sprzymierzeńcem. Wykorzystaj ją do tego, żeby zbadać sytuację i dowiedzieć się co tak naprawdę łączy Twoją żonę z tym mężczyzną. Czy to "tylko" potajemne spotkania z patrzeniem sobie w oczy, romantyczne kolacje i niewiele poza tym, czy to coś, co oboje traktują poważnie, snują jakieś plany i układają sobie wspólne życie. W tym pierwszym przypadku masz szansę coś osiągnąć, być może uświadomić żonie, że to był tylko błąd. W tym drugim może się okazać, że Twoje wysiłki są płonne.
Drugą ważną rzeczą jest to, że mimo jej zdrady Ty wciąż myślisz o niej w kategoriach kobiety, z którą chcesz być. To bardzo ważne z punktu widzenia Waszego ewentualnego, późniejszego, wspólnego życia.
Zgadzam się z majką, że długo tak nie pociągniesz. Poza tym im dłużej będzie to trwało, tym większe szanse dajesz żonie na to że zobaczy u Ciebie oznaki wątpliwości i podejrzeń, a w konsekwencji przyzna się stawiając się na miejscu tej dobrej, która pierwsza nazwała problem i chce go naprawiać (oby!). Proponuję Ci dobrze przygotować się do rozmowy. Jeśli faktycznie masz dowody, zgromadź je. A potem prowokuj. Oglądając wspólnie film w którym ktoś kogoś zdradza głośno krytykuj takie zachowanie. Opowiedz jej zmyśloną historię o jakimś koledze, który właśnie dowiedział się że jest zdradzany przez żonę. Stanowczo skrytykuj tę niewierną małżonkę podając rozsądne argumenty świadczące o nieodpowiedzialności takiego zachowania. Powiedz, że nie rozumiesz jak można dać się tak omamić spontanicznym uczuciom i jak bardzo krzywdzi się w ten sposób rodzinę takim chorym wybrykiem. A potem udaj zamyślenie co Ty byś na jego miejscu czuł i co byś zrobił. A na koniec uśmiechnij się szeroko kończąc rozmowę ciepłym pocałunkiem i stwierdzeniem, że tak bardzo ją kochasz, że jej byś wszystko wybaczył. A poza tym przecież Ciebie to nigdy nie spotka.
Jeśli jesteś choć trochę ważny dla swojej żony to takie przedstawienie powinno wzbudzić jej wyrzuty sumienia. Jeśli ruszy ją na tyle, że przyjdzie się sama przyznać, odpowiedz jej stanowczo i zdecydowanie "Wiem". Ale nie pokazuj od razu zgromadzonych dowodów. Poproś o szczerość, mówiąc że dasz jej szansę wyłącznie pod warunkiem, że już ani razu Cię nie okłamie, a potem zadaj kilka pytań i dysponując dowodami sprawdź czy powie Ci prawdę. Jeśli skłamie, udowodnij jej to.
Co potem, zależy od Ciebie. Jeśli będzie szczera i wykaże chęć naprawiania tego co popsuła, daj jej szansę, bo widzę, że jesteś do tego gotów. Jeśli będzie kręcić i kłamać, myślę że sam dojdziesz do wniosku, że to nie ma sensu. Ale to już Twoja decyzja.
Pamiętaj o jednym. Czas działa teraz na Twoją niekorzyść. Daj sobie go jeszcze tylko tyle ile potrzebujesz na zgromadzenie silnych dowodów. Dłużej nie czekaj, bo stracisz przewagę, która będzie Ci potrzebna do tego żeby ewentualną rozmowę przeprowadzić rzeczowo i w sposób przemyślany, a nie histerycznie i z masą niespodzianek.
I cokolwiek postanowisz daj znać. Jeśli będziesz nadal chciał z nią być czeka Cię długa i kręta droga. Ale o tym później ;)

powodzenia
napisał/a: yulya 2009-10-16 09:54
Witajcie,
Czytuję to forum od jakiegoś czasu (raz się wypowiedziałam w wątku VanDortha) i potwierdzam, potwierdzam - wiele mądrych postów można tu przeczytać, naprawdę, a przejrzałam już wiele forów i nie spotyka się tego tak często.
Wybaczcie, pewnie powinnam założyć nowy wątek, ale przeczytałam ostatnią wypowiedź majki i do tego właściwie chcę nawiązać..
Może nie jestem najodpowiedniejszą osobą do wypowiadania się tutaj, bo ja - byłam/jestem kochanką. Fizycznie to już przeszłość, uwikłanie psychiczne niestety trwa. On chciał odejść od rodziny, powiedział o wszystkim żonie, nie odszedł. Wiadomo, to dobrze, dwójka małych dzieci, 12-letni niezły w sumie związek. Nie miałam jakoś złudzeń, że porzucenie tego dla mnie byłoby dobrym wyjściem. Niestety okazał się na tyle słabym człowiekiem (i tu szacunek dla Ciebie VanDorth), że pomimo decyzji o pozostaniu z żoną - wciąż chce kontaktować się ze mną. Nie chcę tu analizować jego postępowania. Bo piszę ze swojego punktu widzenia. A mianowicie - fakt, nie zapomni się dopóki nie ma ZEROWEGO kontaktu. Pracujemy razem. Ja się czuję jak narkoman na odwyku, nie widzący możliwości wyzdrowienia. Bo żrodło nałogu wciąż w zasięgu ręki :(
Zmiana pracy, wiem, wiem... Mam czterdzieściparę lat, dobre stanowisko, w ciągu ostatnich kilkunastu lat przeszłam wiele firm, ta jest bardzo dobra z wielu względów, oprócz tego jednego (mogę tylko sama sobie podziękować za głupotę).

Pozdrawiam
napisał/a: arturo1 2009-10-16 10:01
Zyjemy w czasach w ktorych nacpanie i zgwalcenie 13latki jest postrzegane w skali szarosci, zyjemy w czasach w ktorych smrod smierdzacej zgnilizny moralnej i etycznej nie jest dla wielu czyms obrzydliwym. To czasy kiedy nawet zdrada ma odcienie szarosci. To czasy, w ktorych na czesc zdradzajacego, ktory w mglistych postanowieniach bez szczegolnego przekanania wraca laskawie na lono rodziny (pozdrowienia VanDorth) wyglaszane sa peany a jego czyn jest okreslany jako HEROICZNY... no witki opadaja !!!

orion dla mnie odkad pamietam jedna z wazniejszych zyciowych wartosci byl i jest honor, ktory z definicji jest – postawa, dla której charakterystyczne jest połączenie silnego poczucia własnej wartości z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne lub społeczne i czasami skłonnością do przesadnej reakcji na naruszenie tych zasad. zobowiazuje mnie do pojmowania zdrady - bez wzgledu na "bagaz" zwiazku jako cos ostatecznego, w jednym czarnym kolorze.

Co bym zrobil w Twojej sytuacji - poniewaz jestem z natury lekko zlosliwy, w rozmowie z zona podsunal bym jej pomysl (i naciskal do) odnowienia przysiegi malzenskiej (jestescie ze sporym stazem wiec idealna sprawa)... jej reakcja na cos takiego byla by bezcennym i koronnym dowodem na to, ze GAME OVER.
napisał/a: BOGINS 2009-10-16 10:43
Stranger bardzo dobrze wszystko opisał... podpisuje się pod tym! Tak więc Orion działaj i pisz co robisz, postaramy sie wspólnie jakoś ci pomóc... jak to mówią co dwie głowy to nie jedna :)
napisał/a: VanDorth 2009-10-16 12:45
Masz rację arturo. Zdrada to zdrada. I to jest fakt. I pisząc to wszystko nie spodziewam się zrozumienia ani współczucia. To ja nie zdałem egzaminu z bycia mężem, w pełnym tego słowa znaczeniu. I uwierz mi, daleko mi do tego, aby czuć się jak jakiś bohater. Czuje się raczej jak śmieć. Tylko co według Ciebie powinienem zrobić? Czasu nie cofnę.
I zdaje sobie sprawę, że przyjdzie mi jeszcze zapłacić za swój błąd.
napisał/a: Stranger 2009-10-16 13:50
VanDorth napisal(a):Tylko co według Ciebie powinienem zrobić?

Najczęściej zadawane pytanie przez osoby, które po akcie niewierności próbują połatać zniszczony związek. Pytanie niby zasadne, z jednym "ale". Nikt Ci na nie nie odpowie. Nikt nie weźmie na siebie odpowiedzialności za decyzję o Twoich dalszych czynach.

VanDorth napisal(a):Czasu nie cofnę.

Niby to takie oczywiste, nie? Prawda stara jak świat, albo jeszcze starsza. Tylko dlaczego w pewnych momentach straciła swoją ważność? Dlaczego nie pomyślałeś o tym po raz kolejny patrząc z fascynacją w oczy obcej kobiety?

VanDorth napisal(a):I zdaje sobie sprawę, że przyjdzie mi jeszcze zapłacić za swój błąd.

Oj przyjdzie... Mało tego, nie przyjdzie Ci zapłacić raz, będziesz za to płacił do końca życia...

pzd