mój mąż mnie źle traktuje :(

napisał/a: anabella 2008-03-06 13:58
Czytam wnikliwie Wasze uwagi, wskazówki, porady. Dodają mi sił i pomagają zrozumieć całą sytuację, odnaleźć się w niej, dla tego kolejny raz dziękuję wszystkim. Jak wcześniej pisałam, spróbuje póki co metody "jak Kuba Bogu...", większość z Was się z nią zgadza, tak by dać związkowi ostatnią szansę. Poleconą książkę kupiłam, przeczytałam, analizuję ją teraz i staram się odnieść ją do naszej sytuacji. Macie rację, mam jedno życie - chcę więc zawalczyć o moje szczęście i zwyczajnie okaże się, czy jest nim mój mąż czy jednak nie. Chyba powoli dorastam do takiej perspektywy. Jak na razie rzeczywiście gdy nie podoba mi sie jego zachowanie krótko udzielam reprymendy, nie pozwalam na siebie fukać, pokrzykiwać. Jak uwaga nie skutkuje udzielam mu podobnej lekcji pokory i zostawiam go samego, sama wychodzę do innego pokoju, czy też załatwić "coś pilnego". Nie wiem czy to "uzdrawia" nasz związek ale ja chyba czuję sie z tym lepiej. Czuję sie silniejsza, on z kolei czuje sie zdezorientowany, ale potrafi już przemyśleć co właśnie zrobił nie tak i co zrobić by ugłaskać swoją teraz lekko rozdrażnioną żonę. Moje kochane internautki ja mam nadzieję, że uda sie w jakimś stopniu "wychować" moją upartą drugą połowę, ale patrzę dzięki wam na to trochę inaczej. Rozumiem, ze mam prawo też kształtować nasz związek, mam prawo nie zgadzać sie na złe traktowanie i czuć sie szczęśliwa gdy wszystko zaczyna robić sie w jaśniejszych barwach. Powiem jeszcze tylko tyle, że na razie małymi kroczkami idzie "ku lepszemu...". Cierpliwość bardzo mi sie przyda, ale jeżeli ma coś z tego być to chyba warto. Myślę, że gdybym nie widziała absolutnie żadnych efektów tej całej nowej taktyki wybrałabym samotność.
napisał/a: anabella 2008-04-22 09:54
Witajcie ponownie. Mój związek ciągle się chwieje jak na karuzeli raz góra raz dół. Wiem, że pewne rzeczy wymagają czasu, ale czy ja nadal chcę czekać na tę zmianę? A jeśli się tylko łudzę. Owszem kłócimy się mniej. Mniej tak dramatycznie jak wcześniej, bo metoda oko za oko okazała się niezwykle skuteczna, ale ciągle mój mąż znajduje najgłupsze powody do sprzeczek. Jeśli się nie kłóci to wegetuje obok mnie. Taka niema obecność też mnie drażni. Niby jest wszystko dobrze, ale mam wrażenie jakby moja obecność była mu obojętna. Zrobiłam nawet eksperyment przez trzy dni nie odzywałam się. Nie zauważył. A może faceci tak mają ,że wystarczą im tylko uczucia podstawowe, pierwotne...
napisał/a: kropka26 2008-04-22 10:51
A przed Waszym małżeństwem jak wyglądał Wasz związek ? Wydaje mi się ,że musiało się stać coś ,że on Cie ytak traktuje.. Może on ma jakieś kłopoty?
napisał/a: anabella 2008-10-30 23:52
Witajcie ponownie. Spory czas się nie odzywałam. Nasze małżeństwo dojrzewało w tym czasie. Oboje przeanalizowaliśmy wszystko. Już wiemy gdzie jest problem. Zaraz o tym powiem. Od kąd to sobie uświadomiliśmy nasze relacje też zaczęły zdrowieć. Nie opisałam wszystkiego wcześniej. Mieszkamy z synem u mo0jej babci na trzypokojowym mieszkaniu. Żyć nie umierać niby, tak ale babcia to despotka. Wszędzie się miesza, wszystko komentuje, nie uznaje czegoś takiego jak prywatność (bo to jej mieszkanie). Odkąd zaczęliśmy mieć swoje sprawy, nie dopuszczamy jej do nich miesza między nami, knuje i bywa wścibsko irytująca. Ktoś powie "no tak, ale to starsza osoba, pomaga przy dziecku itd". Tak ale z tym pomaganiem to też nie jest tak jak powinno być. Owszem nie raz to pomocna i niezawodna dłoń, ale zbyt często podważa moje decyzje, komentuje je przy synu, wiecznie robi na przekór, a w kłótniach twierdzi, że ona go wychowała. Bzdura! Jestem pracującą mamą, ale nie zaniedbuję obowiązków macierzyńskich. Wiecznie udziela nam docinków na równie błahe tematy. Jeśli ktoś oglądał "starsza pani musi zniknąć", uwierzcie, takie rzeczy dzieją się na prawdę. Znaleźliśmy rozwiązanie. Gdy sytuacja była już na tyle napięta kupiliśmy mieszkanie. Trwa jego remont, no ale teraz babcia przechodzi samą siebie, im bliżej końca tym jest zgryźliwsza. Mąż pracuje w firmie budowlanej, po pracy złapie w locie obiad i pędzi na mieszkanie by je jak najszybciej kończy i tak już od 2 miesięcy. Owszem relacje między nami są wspaniałe, ale z babcią tragiczne. Pokłóciłam się właśnie z nią bo uznała, że ona nie musi uważać na moje rzeczy, by mój syn ich nie niszczył, gdy jest pod jej opieką, że wcale nie potrzeba było remontu, który przed 2 laty mój mąż go zrobił w jej domu na nasz koszt i długo by wymieniać. Czuję się jak w klatce. Jak jeden problem się rozwiązał to w to miejsce tworzył się drugi. Zanim skończymy remont naszego mieszkania, to minie jeszcze jakiś czas, który musimy spędzić tu - z babcia. Jak go przetrwać nie wiem. Ona złośliwością zabija. Nie satysfakcjonuje mnie tłumaczenie, że czuje się samotna, to starsza osoba i nie chce być sama. JA to wszystko wiem, ale też chcę mieć szansę żyć wyłącznie dla rodziny, którą założyłam. Poczuć się jak pani domu, co tu dużo mówić, mam prawo do cieszenia się dobrymi relacjami z mężem, które z takim trudem odbudowałam i chcę w pełni decydować o swoim dziecku, a bardzo często babcia mi to uniemożliwia lub raczej próbuje, bo nauczyłam się walczyć o swoje. Chcę poznać wasz punkt widzenia, może radę , a może dobre słowo, może któraś z was coś podobnego przeszła? Odpiszcie proszę. Wasze rady i poglądy bardzo przydały się za pierwszym razem może i tym razem pomogą.
napisał/a: deedee86 2008-11-06 22:28
miałam to samoz moja babcia tylko ze ja mieszkalam z nia i moja mama u niej. powiem krutko wyprowadzka najlepsze rozwiazanie.Musisz tylko teraz wytrzymac a pozniej odetchniesz z ulga uwierz mi i niech nie bedzie Ci jej zal bo one berdzo dobrze wiedza co robia i tyle to jest ta data wszystko widza inaczej powodzenia pozdrawiam
napisał/a: grawitacja 2008-11-06 22:42
skoro on tak sobie pozwala po tak krotkim czasie to nie wierze ze bedzie lepiej.Malzenstwo polega na kompromisach a ludzie biora ze soba slub bo (w wiekszosci przypadkow) sie kochaja i chca dzielic razem radosci i smutki-wspolnie!! a nie ze on bedzie Cie ignorowal i walczyl, milczal... Co to ma byc? Oboz koncentracyjny, czy jak?! Przepraszam,ale nakrecaja mnie takie sprawy w zwiaku najwazniejszy jest szacunek, jesli tego nie ma wali sie powoli wszystko. Ktos polecil Ci ksiazke, sam tytl mowi mi ze bedzie dobra. Nie pozwol sobie!! A milczenie z Twojej strony nic nie da tylko bedziecie tak sobie milczec w nieskonczonosc, az on zacznie sie czepiac ze nic nie mowisz.. Nie pozwol sobe, Trzymam kciuki!
napisał/a: edys 2011-01-15 20:20
witaj, ja mam taki sam problem jak piszecie ,czy możesz podać mi pełen tytuł książki i autora będę wdzięczna.
Pozdrawiam
napisał/a: Seta 2011-01-25 20:46
Wg mnie brak Ci asertywności - boisz się wyrazić swoją opinię, mówić "nie", a kiedy trzeba - wydrzeć się jak na kobietę przystało.
Facet Cię zdominował po prostu.