Jestem kochanką!

napisał/a: FuckingBob 2007-04-24 14:04
kropelka napisal(a):3 lata temu poznałam faceta.... nie ukrywał, że jest żonaty, a ja że nie zakocham się w nim. Niestety (a może stety) stało się inaczej.... Zakochałam się bardzo, do końca, beznadziejnie.... Nie walczyłam o jego uczucia, ale on odwzajemnił moje.... # lata pełne ulonych chwil, słów, pieszczot, kłamstw, ukrywania się i starań o to by wyjechać by móc być razem....
Udało się!!! Znalazł się odpowiedni wyjazd i już, już... i będziemy razem... Nie będziemy, bo 2 dni temu okazało się, że jego żona ma raka... a on jest porządnym facetem, a porządni faceci nie zastawiają żon w potrzebie....
A ja się pytam co w takiej sytuacji mają robić Kochanki????? Te zawsze drugie, choć często tak bardzo kochane jak ja.... co?
Żony przejdą zabiegi (wiem, że czesto bardzo bolesne) i w większości przypadków wyzdrowieją, zapiszą się do Amazonek i będą podziwiane przez rodzinę i znajomych, że takie silne. Mąż zbierze laury, za to był i wspierał, że wytrwał.... choć (to wie tylko on) przez cały czas myślał o Kochance (kobiecie, którą kocha), która.... no właśnie co??? Ma zapaść się pod ziemie???? Żyć normalnie???? Tylko jak???? Co robić do cholery???? Jak żyć????

pierdol sie z innym
napisał/a: FuckingBob 2007-04-24 14:06
kropelko ja nie mam żony mogę cie wziąść na żone do ruchani w cipe
napisał/a: malaczarna20 2007-04-24 15:52
Serduszko, chcesz przez to powiedziec ze jestes zona mezczynzy ktory kocha inna?? :(
Bardzo mi przykro :/
Potrafisz z nim zyc, wiedzac ze w sercu trzyma inna kobiete?? Ja bym nie potrafiła :/
napisał/a: domi 2007-04-24 20:56
Droga Kropelko!

Co prawda nie mamy stażu 3 lat, tylko równy roczek, ale zastanawiam się, czy nie spotykamy się z tym samym facetem (żart). Od początku wiedziałam że jest żonaty i że jej nigdy nie zostawi. Ona jest chora na raka (co za analogia). Miał to być mały romans, romans z facetem o wieeeeele starszym ode mnie... ale życie weryfikuje i takie plany! Staliśmy się nierozłączni. Zakochałam się i .... choć myślałam, że jest to niemożliwe - nie tylko ja. Dopóki życie w kłamstwie dotyczyło tylko nas, sprawa była prosta - wystarczyła jedna decyzja i sprawy by nie było.

Ale .... jestem w 6-tym miesiącu ciąży! Będziemy mieli mała Amelkę! A podobno z medycznego punktu widzenia było to niemożliwe - cuda się jednak zdarzają! i na całe szczeście Zmieniło to jednak cała sytuację. Wiedziałąm, że jeżeli to dotrze do jego żony, może to zrujnować jego życie przede wszystkim zawodowe. Znam ją, kiedyś nawet piłyśmy razem kawę On pracuje tutaj, ona mieszka 300 km stąd. On nidgy z nią nie rozmawia przy mnie choć obecnie razem mieszkamy. On jeździ "na północ" a nie do domu (bo twierdzi że jego dom jest tutaj)2-3 razy w miesiącu na 1-2 dni.

Kiedy dowiedziałam się o dziecku, chciałam odejść, bo tak byłoby najprościej... dla niego i wydawało mi się że dla nas też. My jesteśmy dorośli i możemy żyć w kłamstwie- bo to nasza decyzja, ale nie może to dotyczyc małej. Nie pozwolił mi odejść i to wcale nie chodzi o odpowiedzialność i obowiązek. Zapytał się wtedy, czy gdyby nie mała "fasolka" w moim brzuchu nadal bylibyśmy razem. Teraz zastanawiam się czyja go bardziej kocham, czy on mnie. Zdecydował się prowadzić podwójne życie, mieszkamy razem, zaczynamy tworzyć rodzinę. Kiedyś bomba wybuchnie i wtedy będę walczyć o niego. Ani jednej chwili spędzonej z nim nie zamieniłabym na żadne skarby świata!!!! Walczyłam już chyba z połową kuli ziemskiej - z rodziną (a teraz, kiedy będzie dziecko, to już w ogóle nie bylo mi łatwo),z przyjaciółmi, którzy sie pytają, że skoro tak mnie kocha, to dlaczego jej nie zostawi? Zycie nie jest czarne albo białe - czasami są inne powody, nie uczucia, które na cos nam nie pozwalają i dyktują w ten sposób nasze życie. Czasami mam nadzieję, czasami on wspomina że to się zmieni, ale za jakiś czas, czasami wiem, że zawsze będę tą drugą...

Jestem najszcześliwsza na świecie, bo mam to, na co każdy zasługuje: mężczyznę, którego kocham ponad wszystko na świecie i który wiem, że nie potrafi beze mnie tak samo żyć i ... bedziemy mieli nasze wspólne maleństwo, którego już się nie możemy doczekać.

Przepłakane noce, zapuchnięte wielokrotnie oczy, snucie się po domu - to wszystko nic, jeżeli mogę czuć jego zapach przy sobie i zasypiać słysząc jego oddech. I nawet nauczyłam się prasować

Kropelko!!! Życzę Tobie abyś nie zwątpiła w Wasze uczucie - kochaj i walcz o to. Bądź tak szczęśliwa jak my i znajdź sposób na siebie w tej całej sytuacji. Bo może nigdy więcej się Tobie coś takiego nie przytrafić.

Trzymaj też, proszę, kciuki, aby nieżyczliwi ludzie,których niestety nie brakuje, nie popsuli tego, co udało się nam (i mam nadzieję Wam) zbudować. Aby nikt w ten sposób nie skrzywdził mojego dziecka, bo ono jest teraz najważniejsze i zawsze już tak będzie.

MY - TE DRUGIE, jeśli będzie trzeba będziemy walczyć i jakoś damy sobie radę - ale Mała na to nie zasługuje i mam nadzieję,że on nigdy nie będzie musiał wybierać pomiędzy Małą a resztą świata!

Głowa do góry! Uwierz mi że warto! Znajdź w sobie tylko siłę, bo wierzę że ją masz, skoro trwa to 3 lata...
napisał/a: kaja10 2007-04-25 11:30
kropelko, znajdz sobie innego faceta. Nie rozbijaj rodziny!!! Ja naprawdę wiem co mówię...
napisał/a: malaczarna20 2007-04-25 14:41
kaja napisal(a)::D


co innego luźny związek, a co innego rozbic małżeństwo. Nikt mnie nie przekona, że to tylko żona jest winna!!! Zresztą jest takie powiedzenie-jak suka nie da, to pies nie weźmie... Niech to da Wam, drogie panie do myślenia!


Mam 20 lat tylko nie rozumiem pytania?
Rozmawiamy tu o uczuciach, a jak dobrze wiem dojrzalosc emocionalna nie wynika z ilosci ukonczonych lat, jesli ty teraz bedziesz mnie oceniac przez pryzmat mojego "młodego" wieku to wlasnie pokazujesz jaka ty jestes niedojrzala.
napisał/a: Grba 2007-04-25 14:46
malaczarna20 napisal(a):Takie zycie!!!! Dlaczego ona nie moze myslec o sobie i swoim szczesciu tylko o szczesciu jakiejs baby??
To ona zle trafiła ze ma faceta ktory ja zdradza, a moze to jest jej wina bo nie potrafi mu dac szczescia i radosci w zwiazku!!!
Taka jest prawda - gdyby mezczyna z ktorym masz romans był zaspokojony i zadowolony ze swojego zwiazku z zona w 100% nie pchał by sie w jakies inne!

Ja co prawda nie rozbilam malzenstwa ale 6 letni zwiazek mojego obecanego chclopaka - nie zaluje :)



Drażni mnie gadanie "trafiła na faceta"... Nie chciałaby - nie byłaby z takim od początku... Zadawanie się z żonatym (albo pozostającym w związku) facetem - choćby i na zasadzie tylko na chwilę - to k***stwo i głupota. O ile pierwszego nie trzeba tłumaczyć, to drugie: głupotą jest programować sobie cierpienie.
Pobędziesz trochę w jakimś związku, to dowiesz się co to partnerstwo - pojęcie widać obce tobie - kobiecie o pretensjach nastolatki: "a moze to jest jej wina bo nie potrafi mu dac szczescia i radosci w zwiazku!!!". Od kiedy życie jest konkursem pt.: "kto facetowi da więcej szcześcia i radości"? Życie z drugą osobą nie jest pasmem nieprzerwanej radości i szczęscia. A jeżeli ktoś tylko tego oczekuje od życia, to życzę mu powodzenia, bo będzie mu niezmiernie potrzebne.
Rodzina, to coś więcej niż realizacja potrzeb mężczyzny (albo kobiety), nawet mężczyzny i kobiety. Rodzina to przede wszystkim bezpieczeństwo (również dla dzieci), zaufanie, gwarancja, że jeżeli zacznie dziać się coś złego lub choćby czegoś w związku brakować, to przede wszystkim dowie się o tym mąż/żona, a nie osoba z zewnątrz obcy facet albo obca kobieta (potencjalna zdobycz). Kobieta/mężczyzna, który swoje problemy rozwiązuje przez nawiązanie romansu - to raczej sposób na życie, a nie konkretne problemy.
Mężczyzna, który okłamał i zdradził kobietę (również w drugą stronę - kłamiąca i zdradzająca kobieta), może zrobić to ponownie - dla mnie taki człowiek nie istnieje i lepiej trzymać się od takiego z daleka, chyba że lubi się niespodzianki... Za parę miesięcy/lat dowiesz się, że ma inną kobietę, stworzy inną rodzinę, bo nie "dawałaś mu szczęścia i radości", bo chore, albo ząbkujące dziecko płakało całą noc i dzień, bo miałaś na głowie pracę, dom, tysiąc innych spraw i zero udziału w codziennym życiu faceta, bo chciał być szczęśliwy, a obowiązki domowe i odpowiedzialność za dzieci i rodzinę nie była wystarczającą radością. A jego nowa kobieta powie jak ty dzisiaj: "Dlaczego mam nie myslec o sobie i swoim szczesciu tylko o szczesciu jakiejs baby???" A ja powiem przewrotnie - dziewczyna, która myśli o swoim szczęściu właśnie dlatego myśli o tej innej, żeby za dłuższą lub krótszą chwilę nie być w sytuacji tej innej, albo nie zmienić się w stróża pilnującego faceta (i tak go nie upilnuje!).
Wątpię, by człowiek niedojrzały mimo 20, 30, 40, 50 - tki na karku był w stanie być "wystarczająco radosny i szczęśliwy" w zwyczajnym, codziennym życiu. Dużo napatrzyłam się na takie związki, gdzie jedno lub obywdoje byli poszukiwaczami szczęścia... i dalej szukają w kolejnym związku... Znajdą???
napisał/a: malaczarna20 2007-04-25 14:54
kaja napisal(a):kropelko, znajdz sobie innego faceta. Nie rozbijaj rodziny!!! Ja naprawdę wiem co mówię...


Rodziny?? Haha brzmi smiesznie, co rozumiesz przez slowo rodzina??
Bo dla mnie rodzina to: miłość, szczerość, wspolne rozmowy, zaufanie, mozliwosc bezgranicznego oddania sie drugiej osobie, to wspolnie spedzony czas, i bycie z ta osoba na dobre i na złe!!!

Czy mezczynza który zdradza swoja zone, mysli o innej, w sercu trzyma "tą drugą" ktory myslac o wolnym czasie, planuje spedzenie dnia z kochanką, czy tak naprawde nalezy do swojej zony? czy on uwaza siebie i swoja zone za rodzine?? Mysle ze zdecydowanie NIE!!!

A to ze przed oltarzem kiedys przysiegli sie kochac, to moge odpowiedziec na to tylko tym ze nic nie trwa wiecznie a slub był zwykla pomylką.
napisał/a: malaczarna20 2007-04-25 15:01
Do Grba:

Jestem bardzo długo w zwiazku i wiem co to znaczy!!! I nie mam myslenia nastolatki, jednak po Tobie widze ze spogladzasz na ludzi i ich zwiazki bardzo pesymistycznie. Ty naogladałas sie zwiazków dosc nieszczesliwych a w moim otoczeniu wiekszosc zwiazków jest wspaniala gdzie ludzie potrafia sie kochac, bo walcza o swoje uczucia!!
I mylisz sie moja droga piszac ze zycie nie jest konkursem, JEST bo zyjemu w dzisiejszych czasach własnie w swicie gdzie o wszytsko trzeba rywalizowac, zdobywac, wygrywac. Niestety taka machina bytu!!!
napisał/a: malpo 2007-04-25 15:15
:) jak świat-światem , kobieta-kobietą, itd. itp....nie się nie zmienia, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
napisał/a: malaczarna20 2007-04-25 15:28
Exactly ;)

Kobiety zdradzane - beda tepic tutaj wszytskie kochanki.
A kochanki bedą bronic swoich racji... I koniec.
napisał/a: malpo 2007-04-25 15:28
grarzyna napisal(a):Zapomnieć? chyba nigdy nie kochałaś!!! też jestem tą drugą-i ja kocham i On- ja jestem mężatką On jest żonaty. To KTOŚ, COŚ- na co czekałam całe życie nie wiedząc o tym - że TAK może być!!! Jestem osobą w wieku średnim? wiem już trochę na temat życia, wiem też, że z różnych powodów zostaniemy w swoich związkach- ale warto dla miłości BYĆ!!Dzieli nas ogromna odległość- 600 km- ale jakimś cudem zdarza nam się BYĆ z sobą!! rzadko, nawet bardzo ale...dla tej jednej nocy... pozdrawiam wszystkie- te drugie!

Przesadzacie jestem 1 byłam 2....i z każdego można się wyleczyć nawet po 5 letnim związku na odległość ....."partyzantka" wcześniej czy później znudzi się :) czasem rozum i rozsądek mają więcej do powiedzenia ........miłość za każdą i za wszelką cenę ??? nie wiem .....jak przetestuje :) to się z Wami podzielę ;)
Nie chcę osądzać....nikogo jednak każdy najlepiej uczy się na własnych błędach, tylko należy pamietać, że kryzysy w każdym związku zdarzają się....