Co Ze Mną Jest????

napisał/a: JULKA84 2007-06-27 15:58
Do Lonely- bardzo cie podziwiam i jednoczesnie współczuje Jestes bardzo wrazliwym mezczyzna ktoremu faktycznie brakuje bliskosci! Twoja zona to naprawde beznadziejna kobieta. Szkoda ze tak sie marnujesz w tym zwiazku. Nie zebym postawila na niej "kreske",ale naprawde jest oschła (co Ty wiesz najlepiej) ale moze faktycznie potrzebna jest jej pomoc tylko ona o tym nie wie, (moze niechce wiedziec) nie zdaje sobie sprawy z tego ze Ty jako mezczyzna- potrzebujesz czułosci, delikatnosci ogólnie potzrebujesz JEJ-Kobiety (po to chyba sie z nia zeniles) Naprawde szkoda ze wczesniej nie zdazyles poznac jej potrzeb a własciwie BRAKu jej potrzeb! Pozdrawiam i Trzymaj sie!!! Jestes OK!
napisał/a: Ankaaaa 2007-06-27 21:33
no wiecie co, pierwszy raz spotykam sie z takim problemem u mezczyzny.szczerze mowiac naprawde wydaje mi sie wyjatkowy,ja bym marzyla o kims tak oddanym.ale mysle, ze lonely ma racje piszac, ze to nie jest w zasadzie niczyja wina,nawet zony.po prostu zle ze nie chce nic z tym zrobic.ale to jest niedopasowanie charakterow.temperamentow.tak mysle, moze ona ma jakies naprawde traumatyczne przezycia w podswiadomosci z dziecintwa, bo taka niechec do seksu,wydaje mi sie byc troche "chorobowa":| moze to glupio brzmi,bo mozna nie miec duzej potrzeby seksualnej,ale jakas chyba zawsze sie ma?a jesli nie seskualna, to samo dotykanie przeciez jest cudowne!oznacza po protstu bliskosc i milosc.wiwc cos tu jest nie tak.brak mi porady.a co do wlasciwego tematu to mam dosc podobnie- kiedy bralam tabletki anty-poped mi zmalal do minimum.kiedy przestalam brac wszystko wrocilo do normy.powiedzmy jakies 4-5 dni w miesiacu naprawde mam ogromna potrzebe,a w pozostale dosc umiarkowanie az do momentu ze cale cialo mnie boli a dotyk drazni i kochac sie po prostu nie moge.mysle, ze to zalezy od cyklu kobiety,niektore chca sie kochac wiecej inne mniej i tyle. wazne zeby sie dobrac pod tym wzgledem no i oczywisie byc wiernym:)duzo zrozumienia zycze wszystkim parom!!
napisał/a: zdesperowana 2007-06-28 09:14
mam problem i nie wiem gdzie sie z tym zglosic,ja mam 25 l moj facte 23,ja jestem doswiadczona bardziej od niego,jestesmy ze soba rok ale nie wychodzi nam w seksie,tu chodzi o niego,on dobrze zaczyna gre wstepna rozpala mnie jednak jak rozkreca sie akcja to bardzo szybko mu opada czesto nawet jak jest we mnie,my uprawiamy seks w wielu pozycjach nie ma monotonii jednak nie wychodzi,uprawiamy tez sesks oralny ale nic.....jak sie uda to rzadkosc on nie moze poprostu sie spuścić,chcialabym mu pomoc ale nie wiem jak nigdy nie bylam w takiej sytuacji poradzcie mi prosze!!
napisał/a: lonely6 2007-06-28 11:13
zdesperowana napisal(a): bardzo szybko mu opada czesto nawet jak jest we mnie,(...) on nie moze poprostu sie spuścić,chcialabym mu pomoc ale nie wiem jak nigdy nie bylam w takiej sytuacji poradzcie mi prosze!!


Wiesz, w czym tkwi - Wasz - problem ?
W pogoni - za podnieceniem, za przyjemnością.

(Ty "starasz się", on chce "dobrze wypaść" - "spuścić się"
jak to określasz (tak, wiem, sorrki za cytacik))
Może...całkowicie zapomnijcie /oboje/ o tym, czy "mu staje", czy
jego wzwód będzie trwał jedynie 4 sekundy czy pół godziny...
Spieszycie się gdzieś, bierzecie udział w jakichś zawodach, w wyścigu
gdzie metą nazywa się orgazm/spuszczenie się?

Kochacie się, jesteście ze sobą, pieścicie i dotykacie.Jesteście ze sobą
i DLA SIEBIE. I to jest ważne.
Po prostu...wyłączcie myśli, poddajcie się chwili, NIE MYŚLCIE !
Czujecie radość z dotyku? ok - to najważniejsze, sprawiacie sobie przyjemność pieszczotami - super!
Niech steruje wami...natura, choć facet, Twój men niech trochę przystopuje swojego..."ogiera" - ma przecież i usta i dłonie, dotyk i oddech... I ma słowa, szepty, westchnienia...
/ i coś na marginesie - "udany seks" nie zawsze musi kończyć się orgazmem,
wytryskiem itp. - dotyczy to facetów ! Sex to chyba coś więcej niż proste, niekontrolowane reakcje ciał.../
Popróbujcie...bawić się, cieszyć waszą cielesnością, odkrywając coraz to nowe i nowe ...reakcje, odruchy, kolorystykę całej tej otoczki doznań.
Zaręczam Ci...Wam, że "niemyślenie" o pogoni za rozkoszą
da wam dużo więcej radości niż czyste, racjonalne szukanie własnego zadowolenia.
(pamiętam kiedyś "całowanie się" tak całą noc - tylko pocałunki, ust, twarzy, powiek, włosów, szyi - wiele, wiele godzin (od...23.00 do ...może 4-5 nad ranem ?) I to były TYLKO pocałunki. W zatraceniu, zapomnieniu...
Te godziny minęły nam jak kilka minut...
Innym razem nasze usta złączyły się na ledwo kilka minut - a nam zdawało się
że to było kilka godzin, może dni nawet...)

Sama zdziwisz się, że...wszystko wróci do normy a Twój facet będzie miał
normalne, prawidłowe reakcje...
Nie goń za rozkoszą za wszelka cenę i na siłę... Po prostu...poddaj się
przyjemności, radości, podnieceniu. Ciesz się partnerem, pozwól by on cieszył się Tobą.
Zapomnij się dla niego, przy nim, w jego ramionach... gdy on jest w Tobie...
napisał/a: magig11 2007-06-28 11:58
Hmmm???
Nie mogę wyjść z podziwu jaki Ty jesteś oddany swojej żonie. To jest dla mnie coś fantastycznego, to, jak piszesz nie o swoich zadowoleniach (chociaż to głównie o nich tu mówimy), ale o tym, jak bardzo chcesz robić dobrze swojej kobiecie, o tym, jak bardzo zależy Ci na DAWANIU jej szczęscia, rozkoszy. To niesamowite i fascynujace, że tyle z siebie chcesz jej dać i takie samo, ze ona nie chce tego przyjąć.
Moze się wymądrzam, ale zastanów się, może Ty jako człowiek, jako facet, w ogóle jej nie pociągasz, może lubi "na szybko" i wkurzają ją Twoje pieszczoty. Ja bardzo lubię i na pewno gdybyśmy się poznali dawałbys mi dużo fascynacji i frajdy z sexu, bo na samą myśl o tym co czytam, wodze fantazji dają o sobie znać i mam gęsią skórkę na plecach.
A przecież kilka dni temu pisałam, że nie chcę sexu, ze nie sprawia mi to przyjemności. Ale może tylko z moim mężem, może on robi coś takiego, co mnie denerwuje, co mnie odpycha, a nie podnieca? Boże, czy ten świat musi byc taki trudny? Czy ludzie naprawdę muszą przechodzić takie katorgi? Czy nie mogłoby być prościej - dopasować sie i życ długo i szczęsliwie?
Chwilami brak mi oddechu i jestem bardzo nieszczęśliwa, ze nie mogę dac mojemu mężowi tego, co by chciał, że nie mogę po prostu się kochać nie myśląc o tym kiedy skończy. To jest okropne. A "po" jest jeszcze gorzej, bo zastanawiam się dlaczego sie na to godzę, skoro nie chcę. Może się boję, że znajdzie "pocieszenie"...piękne, młode, dziko rozpalone? A ja zostanę sama. Boję sie samotności najbardziej w swiecie, bo stworzona jestem do "dawania" innym siebie.
napisał/a: jaania 2007-06-28 12:25
Gdy zaczelam czytac ten watek, zastanawialam sie jak to ze mna i moim zwiazkiem jest...
Jestesmy razem 5 i pol roku i w pierwszych latach bylo tak ze moj mezczyzna mowil : "z czym jak z czym ale ze sprawami lozkowymi to chyba nigdy nie bedziemy mieli problemow" :p
Bylismy nienasyceni, szaleni na swoim punkcie... Kiedy chialam aby mi nasmarowal balsamem plecki to nigdy sie na tym nie konczylo jakos dzialalism na siebie tak ostro jak tylko mozna...
Po pewnym czasie pojawily sie nowe problemy, wspolne mieszkanie non-stop noi to ze ja zostalam nagle "sama", bo wyprowadzilam sie do innego kraju. Musialam rzucic prace ktora lubialam i ktora dawala mi wiele satysfakcji, nagle spotkania z przyjaciolmi nie byly takie proste, rodzina zostala daleko, wszystko zaczelo sie walic...
Ale chyba nawet w tamtym okresie nasze zycie seksualne bylo calkiem udane, nie takie swietne jak kiedys ale nie bylo zle.
Rok temu zaczelam pracowac dla firmy w ktorej pracuja polacy i bardzo mnie to cieszylo...
Pracowalam od rana do wieczora czasem nawet 70h na tydzien co oczywiscie w domu sie odbijalo. Wszystko co powiedzialam w domu o mojej pracy wszystko czym sie cieszylam bylo zle odbierane, moj partner zaczol byc okropnie zazdrosny bo bylam jedna z 2-ch kobiet w firmie i dnie spedzalam w meskim gronie...
Caly ten stres i odbil sie na naszym zyciu takze w sypialni. Nie potrafilam sie na niego otworzyc i jesli juz to byl to sex z "obowiazku". Nie chcialam aby czul sie odrzucony wiec czesto sama "zaczynalam"...
Jesienia zakochalam sie w innym...
To byl dla mnie szok bo uwazam sie za osobe stala i nigdy nie podejrzewalabym siebie o to abym mogla zyc "drugim zyciem". A jednak, mam tego "drugiego"...
Przy jego pocalunkach wiruje mi caly swiat i czuje sie demonem sexu jak kiedys a nawet bardziej... Czuje sie z tym bardzo zle i probowalam to juz niejednokrotnie skonczyc ale nie potrafie, mimo iz widujemy sie bardzo zadko (z mojej winy), jest kims dla mnie bardzo waznym i nie chodzi tu o sprawy lozkowe...

Teraz moj partner jest bardzo chory i miesiac temu kiedy po operacji jaka przeszedl wyjechalismy na troszke za miasto to nie potrafilismy od siebie oderwac rak, bylo tak jak dawniej...
A jak odwiedzili nas rodzice to nagle wszystko wrocilo moj partner zachowywal sie tak jak nie lubie, robil wszystko to co mie w nim irytuje i jestem pewna ze robil to specjalnie... Jak dziecko...

W tym roku zaczelam zaznaczac kazdy dzien w ktorym dzialo sie cos w naszym pozyciu i jestem w szoku ze taka b. niska srednia nam wychodzi...
Ale to nie tylko ja, to takze stres jaki on ma zwiazany z praca...

A nawiazujac jeszcze do antykoncepcji to w styczniu przestalam brac pigulki, a taka antykoncepcje stosowalam przez 11 lat z polroczna przerwa i kilka razy z miesieczna bo tak zalecal lekarz. I dziwna sprawa, ale mysle ze moj apetyt na seks jest troszke wiekszy... Ale i w ciagu tych 6 miesiecy przybylo mi w ciagu pierwszych 3-ch 8kg (nic innego sie nei zmienilo w moim zyciu: aktywnosc ani dieta) ktore ciezko mi teraz zrzucic :(
Wiec radze mocno pilnowac wagi jesli ktos ma zamiar przestac stosowac tabletki.


lonely
Jestem zaskoczona ze wytrwales w takim zwiazku az tak dlugo. Mam nadzieje ze uda ci sie zaczac zycie na nowo.
Pozdrawiam
napisał/a: zoja 2007-06-29 07:38
jaania, podwójne życie nie jest rozwiązaniem. U mnie też z początku było cudownie, a później coraz gorzej. I wtedy zaczęłam spotykać się z innym. Ale nie można tak długo żyć, chyba że ktoś jest bardzo wyrafinowany. Mnie męczyło oszukiwanie, kłamanie, zdrada.
Ja myślę, że w moim przypadku odpowiedzialne jest podłoże psychologiczne. Przecież ten człowiek obok, to mój mąż, nie obcy, który mógłby mi zrobić krzywdę. A jednak czasami mam odrazę, tak straszną niechęć do sexu, która mnie przeraża.
Czy to jest mój obowiązek kochać się z mężem?
napisał/a: kasia19853 2007-06-29 10:15
OlciaB napisal(a):Hej dziewczyny, możecie mi pomóc? Jestem w związku od 5 lat, rok temu wzięliśmy ślub, mamy synka i całkiem dobrze nam się żyje. Mój problem polega na tym, że nie mam ochoty się kochać!!! :(
Wiadomo że mężczyźni to zawsze mają ochotę na seks, ale chyba na kobiety też przychodzi pora i same z siebie zaczepiają swoich facetów...????????
Ja jestem jakaś dziwna :confused: , bo nawet wole unikać takich sytuacji... żeby tylko się nie kochać.
Może za mało szczegółów napisałam, ale jak będą pytania to udzielę dodatkowych informacji.
Dziękuję za jakiekolwiek rady :D
----Zdegustowana----

Czesc
Mam 22 lata jestem w zwiazku od 2 miesiecy i prawde mowiac tez nie mam ochoty na sex co wydaje mi sie ze jest dziwne na poczatku zwiazku powinno sie miec ochote tym bardziej ze chlopak mnie pociaga jest bardzo kochany bylam juz w kilku zwiazkach i sytuacja byla ta sama przez co sie rozpadly:((
Probowalam juz prawie wszystkiego wymyslalam rozne momentu na sex miejsca ale to nic nie daje nawet ogladanie filmow co jest ze mna nie tak chyba potrzebuje pomocy
Pozdrawiam
napisał/a: lonely6 2007-06-29 10:19
magig11 napisal(a):Hmmm???
Nie mogę wyjść z podziwu jaki Ty jesteś oddany swojej żonie.


Magig - to chyba nie oddanie, bardziej... zwykła ludzka uczciwość, może dobroć względem innych./znajoma - mająca podobne problemy jak ja - ona z kolei ma męża prymitywa, potrafiącego ją uderzyć czy poniżać (nie chcę teraz się o tym więcej rozpisywać - to temat na długą długą opowieść...) ta znajoma dziwiła się (wiedząc jak między mną a żoną sie nie układa) - pytała nieraz : - jak to możliwe, że jestem tak miły, dobry i uczynny wzgl. swojej żony na codzień? Dziwiły ją moje miłe słowa, gesty, uprzejmość i to, że jednak o nią dbam...
Wg. mnie to...normalne. Dbałość o bliskich. To, że nam się nie układa, że w ogóle do siebie nie pasujemy nie znaczy wcale, że mam być niemiły i wredny względem niej.
Owszem, czasem i mnie ponoszą nerwy (jak chyba każdemu sie zdarzy), brzydko się do niej odniosę ale... jak już tak całkiem się zapomnę...
(nie jestem ideałem - nawet być nim być nie chcę, mam swoje wady i zalety...jak każdy z nas)

Owszem, uwielbiam sex..Ale co z tego?
Nie mam "obiektu" na który mógłbym przelewać swe seksualne pomysły, fantazje, gesty i słowa..
Jakie to ma znaczenie, że UWIELBIAM (chciałbym móc robić to bez końca...) pieścić, ssać i lizać kobiecą łechtaczkę?
/zresztą...to jedyna rzecz, "radość" z cielesności jaka sprawia jej jakąś-tam przyjemność...
(dlaczego piszę "jakąś-tam"? Bo...może to śmieszne, żałosne, dziwne - nawet nie wiem jak to nazwać...Moja żona nazywa to "poskręcaniem".
- "no dobra, poskręcało mnie, możesz iść spać...
- no co, przecież ci pozwoliłam się zapieścić (bo wiem jak to uwielbiasz...)"
Ona nie czuje , nie odczuwa nic NIC ze swojego ciała, obojętne są jej pieszczoty i dotyki bioder, ud, szyi, piersi (nawet sutków), pośladków czy łona...
/jedynie "czuje coś z łechtaczki"...więc jak ma ją radować sex?
I nie jest to chyba "moja wina" - bo... tak, próbowałem i łagodności i mocniejszych dotyków, i nastrojowo i ostrzej,i szybko i powoli, i tysięcy miejsc i pór dnia i nocy...

Niech powie mi jakiś facet jakby się poczuł którykolwiek z was gdybyście pieścili waszą kobietę pół nocy, kilka godzin, dawali jej wszelkie możliwe dotyki, muśnięcia, pieszczoty dłońmi, ustami, pieszczoty talii , pleców i bioder... Gdybyście wczuwali się w to wszystko najbardziej jak potraficie, dawali jej całego siebie, bez pytań bez zawstydzenia, odkrywali
całego siebie, wszelką wrażliwość w sobie...dla niej, dla jej ciała, dla jej zmysłów, dla niej tylko... A ona to wszystko przyjmowała w rozmarzeniu (takie były wasze odczucia, nawet mruczała z zadowolenia)
I gdybyście po tych kilku godzinach...usłyszeli nagle wypowiedziane bardzo zwyczajnie i na trzeźwo : -"no dobra, przestań już bo mnie to drażni. A właściwie drażniło już prawie od początku... Zgodziłam sie tylko dlatego, że tobie to chyba sprawiało przyjemność.
I chyba nie byłeś zły że udawałam jęczenie?"
....
Tak, można przeżyć takie... słowa, takie reakcje, widocznie można.
Ja to przeżyłem. Choć wszystko wołało NIEEE ! to ci się śniło, nie było tych słów, tamtej nocy...

jestem wciąż, jakoś...

Chcecie jeszcze coś usłyszeć?

Noc. Jedna, druga, kolejne noce.
- Chciałbym sie z tobą kochać, kochaj się ze mną (bo wcześniejsze dotyki, próby przysuwania się w łóżku itp. odrzucała - ciągłe słowa :- weź się, -daj spokój, -chyba ci bije" itp. albo -jesteś zboczony, - lecz się ...)
- daj mi spokój, idź lepiej spać. Ty ciągle tylko o jednym...
To idę pooglądać telewizję.
- to idź, tylko jak wrócisz to mnie nie dotykaj, aby mnie nie budź
(i to nie jej "przekora" - bo przy próbie np. objęcia, pieszczot itp. albo w nerwach wstawała i szła spać do drugiego pokoju, albo mnie odpychała albo kopnęła mówiąc "o moich odchyłach")
No i wychodziłem. (-czy nie próbowałem trochę na siłę ją zdobyć? Tak, może kilka razy. - z jakim skutkiem? - kończyło się na jej płaczu, że jestem zboczony, że próbowałem ją zgwałcić, zrobić krzywdę, że jej nie kocham itp.)
Ok.
Kolejna noc.
Ona przykryta w łóżku.
Znów retorycznie pytam, ot tak, "z nawyku"...
- nie chciałabyś się kochać, może bym cię popieścił?
Znów słyszę :.
- Weź się, pozwól mi spać.
Siedziałem bezmyślnie do rana w drugim pokoju,
grając w jakieś gry, oglądając coś w tv.
Tak bez myśli, bez żadnych odczuć... - byleby sen mnie zmorzył,
bym zapomniał, zasnął...
Kolejne noce i ona znów z kołdrą pod brodą,
pusto, głupio pytam o to samo i po raz kolejny wychodzę bez słów...
I tak mijają tydzień, dwa tygodnie...
Mechanicznie (ha, czyżbym zmienił się w robota?)
pytam i widzę ją z kołdrą pod sama szyją.

Wychodzę.
Oglądam jakiś film, mija godzina, dwie...
słyszę jakiś ruch i...wchodzi moja żona.
Staje w drzwiach, ubrana w ładną erotyczną bieliznę
a ja słyszę : - jak nie chcesz to nie.
Ja na ciebie czekałam a ty mnie nie chciałeś.

-Ale...ja nie wiedziałem, że ty...że...bo tyle razy do ciebie przychodziłem
a ty mnie odpychałaś...
- to trzeba było skorzystać dziś. Specjalnie dla ciebie się tak ubrałam
a ty mną wzgardziłeś...
To chodź, będziemy się kochać.
O nie, już za późno, miałeś okazję i jej nie wykorzystałeś...
- ale skąd ja miałem wiedzieć?, przecież mnie przez tyle dni odrzucałaś?
-Gdy już wszedłeś wcześniej do pokoju to ja już byłam w bieliźnie.
Ale myślałam, że się domyślisz...
- ale ty wyglądałaś tak samo, z kołdrą pod brodą, milczałaś...
- no i sam jesteś sobie winny...
Próbuję dojść do niej, przytulić, objąć, odpycha mnie,
ściąga (bardziej zrywa) w złości bieliznę.
- śpij sobie dzisiaj sam, w dużym pokoju słyszę.

nie wiem, nie pamiętam...
- może wtedy całkiem we mnie wszystko umarło, wszystko straciło sens, nie wiedziałem czy to świat zwariował czy tylko ja...

/dziś wiem, że to tylko...ona/

Być stworzonym do dawania.
czasem nie warto...choć chyba to właśnie byłoby najlepsze.
Chcieć tylko dawać siebie, przyjemność i rozkosz tej drugiej osobie zapominając o sobie.
I aby ta druga strona chciała i postępowała tak samo...

Co do seksu.
Śmieszą mnie te wszystkie wypowiedzi gdzie ludzie piszą :znudził mi sie sex - co robić?
poradźcie...
To zależy tylko od nas. Znudził się ...bo widocznie to my sami jesteśmy nudni i nieciekawi.
Cielesność tyle ma barw i uroków, tyle smaczków i zaowalowań, że...to tylko od nas (od obojga partnerów) zależy jaki ten sex będzie. Czy nieskończenie piękny czy pusty, rutynowy, nudny.

pozdrawiam wszystkich którzy potrafią odkrywać w cielesności wciąż nowe i nowe pokłady jego nieskończonych uroków...

magig11 napisal(a): - lonely zostań moim kochankiem

bardzo to miłe (, rozkoszne, słodkie) ale... jestem naprawdę zwyczajnym
facetem, (może tylko odrobinę wrażliwszym od innych), - skąd wiesz czy nie rozczarowałbym Cię ... już po pierwszej nocy? )
napisał/a: jaania 2007-06-29 10:38
lonely

Z opisu jaki przedstawiles o akcji z bielizna wydaje mi sie ze to byla jakas tam wypracowana i ulozona przez Twoja zone proba ponizenia Cie...

Przykro mi sie zrobilo jak czytalam co napisales...
Wydawalo mi sie ze nie ma takich kobiet...
A jednak...
napisał/a: JULKA84 2007-06-29 15:49
Jestem tego samego zdania co jaania. Ona sobie to wszystko zaplanowała, zebys zobaczył co tracisz, co probowałes "zdobyc" przez tyle nocy, zebys poczuł sie winny zeby Ci było zle... Niestety niektóre kobiety takie sa...
napisał/a: lonely6 2007-06-29 20:06
magig11 napisal(a):(...)moze są jakieś tabletki typu Viagra Women??

(...) wszystko byłoby cudownie, gdyby nie sex. Gdy przychodzi wieczór, Niunia śpi, to ja albo w momencie jestem baaaardzo zmęczona i muszę sie położyc, albo źle się czuję, bo ile razy można mówić, że sie nie ma ochoty. Stresuję się każdym nastepnym dniem, bo boję się, że będzie chciał się kochać.
To chore, a ja chcę się z tego wyleczyć, bo obydwoje jesteśmy nieszczęśliwi.

Tak, jest coś takiego (podobnie jak ...prezerwatywa dla kobiet - bodajże...femidom?)

VAMEA (lub pisane czasem błędnie Wamea) "(...) - stosowany regularnie podnosi poziom tlenku azotu we krwi, co umożliwia odczuwanie pełnej satysfakcji ze współżycia seksualnego, wzmaga libido
i zainteresowanie kontaktami intymnymi (w aptekach od stycznia 2005 r)" Poszukaj w necie - znajdziesz sporo informacji.
(kosztuje ok. 50 gr za 1 kaps. - opak. 180 kaps)

Ale Tobie chyba nie potrzeba leków. Jedynie... więcej, luzu, swobody...
Piszesz, ze "stresujesz się - bo będzie się chciał kochać"...
To nie myśl o tym, powiedz otwarcie partnerowi o tym, że ...obawiasz się, że on może chcieć a ty nie...Że boisz się niezrozumienia, wyrzutów, jego złości.
(nie musisz mu tego mówić wprost - może daj mu do zrozumienia zachowaniem, gestami, może w formie humorystycznej opowieści..."o kimś znajomym", że gdzieś słyszałaś, że przeczytałaś? Albo spróbuj coś wymyślić,
tak poddać mu tylko myśl, tylko zasugerować?
Albo zaproponuj mu...zabawę, grę w ...aseksualność. Twoją lub jego.
- żeby sprawdzić jak to jest "kilka dni bez seksu", albo, żeby to on wyczekiwał na Twój pierwszy ruch (ha, sprawdzi się - czy faktycznie sex nie jest dla niego najważniejszy - że nie wytrzyma, nie da rady, że pierwszy pęknie
- będzie Cię błagał o sex. Można mieć tysiące pomysłów. Uruchomcie wyobraźnię)
Sex...przecież sex to nie tylko sam stosunek.
A "kochanie się" nie zawsze musi kończyć się twoim orgazmem/jego wytryskiem.

magig... jesteś przecież wrażliwą, zmysłową kobietą...
Wierzę w Ciebie...