Zdradzony, zdradzona - Z forum We-Dwoje.pl

Myślałam, że poczytam o histerycznych dziewczynach, które myślą, że jak on ogląda skrycie pornografię, to już zdrajca i łajdak. Zamiast tego były drapiące w gardle dramaty…
/ 24.08.2010 07:53

Myślałam, że poczytam o histerycznych dziewczynach, które myślą, że jak on ogląda skrycie pornografię, to już zdrajca i łajdak. Zamiast tego były drapiące w gardle dramaty…

O dziwo, w życiu wcale nie jest tak jak w serialach, że zawsze to on, cham i prostak, zdradza ją dla młodszej i seksualniejszej. Nasze forum naszpikowane jest historiami mężczyzn, którym kobiety przeszły w szpilkach po sercu, tłumacząc się, że „sama nie wiem dlaczego”. Te męskie zwierzenia bolą jeszcze bardziej, bo opowiadane są prostymi, zwykłymi słowami, bez naszej damskiej histeryczności, i zostawiają w głowie widok faceta, który płacze. Bo każdy powinien płakać, gdy zdepcze się mu miłość niewiernością.

Przebiegam oczami po wątku o zdradzie i jest mi coraz bardziej nieprzyjemnie, zupełnie jakby gdzieś w oddali paliła się lampka, że to się przecież wszystkim kiedyś musi przytrafić. Spróbować sobie to wyobrazić? Ogarniają człowieka mdłości, bo przecież mój partner by tego nie zrobił… chyba. A tu proszę, jest dziewczyna, która zdradziła po 6 miesiącach od ślubu. Ponoć się pogubiła i przytłoczyły ją obowiązki małżeńskie, a tego drugiego pokochała jakoś inaczej.

Jest ojciec, który dowiaduje się, że jego 12-letni syn… nie jest jego synem. Ot, żona miała akurat wtedy krótki, nic nie znaczący przecież romans. Zdarza się przecież. Jest też kobieta, która po siedmiu latach wspaniałego związku bez zastrzeżeń - jak twój czy mój - dowiaduje się, że on ma drugie życie, drugi komplet kluczy, drugi telefon, drugą kochankę. Kto by pomyślał.

„Zawsze będzie dla mnie niezrozumiałe, że jednym w moim przypadku numerkiem, zniszczono 10 letnie małżeństwo i relacje pomiędzy nami... Mój mąż już doszedł do tego, że a b s o l u t n i e nie było warto. Tylko dlaczego tak boleśnie się to na mnie odbiło? Póki nie zrozumiemy, że słowo, przysięga, to najważniejsze, co możemy dać drugiej osobie, to nie ma sensu się wiązać. Po zdradzie jest dramat, w moim przypadku dwustronny... I jeszcze się nie skończył! Bo z miesiąca na miesiąc wszystko się zmienia...”
Ill11


Albo był też na forum pewien mąż i ojciec, któremu po 6 latach związku żona nagle nie wróciła na noc domu. Niby pojechała na zakupy, wcześniej dała córeczce buzi na dobranoc a pojawiła się dopiero na drugi dzień. Okazało się, że ma romans, tak ni zowąd.

Bo to właśnie najbardziej uderza w tych relacjach - ludzie żyją z dnia na dzień myśląc, że u nas jest normalnie, nas nie dotyczą jakieś dramaty, o których ludzie wypisują w Internecie. A potem jeden dzień, jedna noc, jeden błąd albo wielkie objawienie, że zdrada trwa już miesiącami. I co wtedy zrobić ze sobą? Z miłością, która jeszcze przed chwilą przecież w nas była? Z przyszłością, która albo padła w gruzach, albo będzie już zawsze stała pod znakiem zapytania, czy to się nie powtórzy?

„Po okresie gniewu, łez przyszedł okres totalnego znieczulenia... Potraktowałam go, jak błogosławieństwo, bo w końcu dał chwilę przynajmniej pozornego ukojenia...Trwał dosyć długo, tak, że zaczęłam się niepokoić czy dalsza walka ma w ogóle sens...
Powoli jednak zaczął mijać, jak wybudzanie z narkozy, kiedy zaczynają do ciebie docierać wiadomości ze świata zewnętrznego... I znowu pojawił się ból, ale jakby mniejszy, słabszy, do zniesienia.
Z tej narkozy wybudziłam się jednak inna, twardsza, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że bardziej egoistyczna... ...dalej jednak nie wiem, choć minęło już tyle czasu, czy powinnam być w tym miejscu, gdzie jestem...”
Carpe diem


Bo też jak się żyje, po zdradzie? Pęka wiara w lojalność, w miłość, w nas samych, bo przecież zostaliśmy poniżeni, znieważeni, zignorowani. Trudno jest potem jeszcze w coś święcie uwierzyć, w kolejną miłość, w zapewnienia, że to się nie powtórzy. Życie z ideałami na śmietniku - ot, z kimś kiedyś będę, ale nie mam gwarancji, że on nie będzie spać na lewo i prawo, kłamać mi w żywe oczy, robić ze mnie głupca. I nie ma przecież jednego, jedynego człowieka, któremu moglibyśmy uwierzyć na pewno.

Z waszych opowieści wynika, że przysięgę małżeńską złamać bardzo łatwo, na pstryknięcie palcem. Że zdradę rzadko się wyczuwa na kołnierzyku, częściej trafia jak grom z jasnego nieba i odbiera mowę. Zostaje płacz i niedowierzanie.

Mnie w tym wszystkim przeraża jedno - nasza mizerność. Bo ja rozumiem, że głodny sięgnie po jabłko na cudzym drzewku, a wściekły rzuci talerzem o ścianę i wyzwie od najgorszych. Rozumiem, że kłamiemy dla wygody, że manipulujemy, żeby się łatwiej żyło, że bywamy złośliwi, ot tak, dla zasady. Ale jedna, jedyna rzecz ważna - miłość, którą przypieczętowaliśmy przysięgą, wspólnym życiem, szeptaniem do ucha - powinna być zawsze ważniejsza niż jakakolwiek zachcianka, chęć czy kaprys. Nie kochasz już tak bardzo? Nudzisz się? Coś jest nie tak? Przyjdź i mi powiedz, uczciwie, bo na to zasługuję.

To nie jest kwestia grzechu ani złamanej przysięgi, ani nawet dobra dzieci. To jest kwestia szacunku do człowieka, którego kochasz i którego możesz zniszczyć jednym dobrym seksem.

Redakcja poleca

REKLAMA