Zaliczyć trzecią bazę

Połykając zachłannie wszystkie amerykanizmy zaczynamy porównywać seks do baseballu i chyba dobrze to nie wróży…
/ 21.02.2012 07:08

Połykając zachłannie wszystkie amerykanizmy zaczynamy porównywać seks do baseballu i chyba dobrze to nie wróży…

Zaliczyć trzecią bazę

W popularnym wśród nastolatków amerykańskich systemie intymność można łatwo przełożyć na język sportowy. Zaliczenie pierwszej bazy z dziewczyną to kontakt usta w usta – pocałunek na szczęście wciąż bywa jeszcze najlepszym wstępem do miłości. Druga baza to dotykanie. Według Wikipedii, która bejsbolowe seks-metafory ma pięknie opisane, to wręcz „agresywna stymulacja między szyją a pasem, zwykle bez koszulki”. Polski nastolatek powiedziałby zapewne „macanko”, więc w sumie nie wiadomo co gorsze. Trzecia baza seksualnego atlety to ręczna lub oralna stymulacja genitaliów – po naszemu - czynności robione z laską czy lodem. Wreszcie, bieg do bazy domowej to strzał w dziesiątkę czyli pełna penetracja analna lub waginalna.

Bardzo to systemowe i przemyślane, a przesłanie narzuca się jasne – w pewnych środowiskach mężczyźni lubią mówić o seksie w kategoriach podboju. Jak daleko z nią zaszedłeś? Czy laska zaliczona? Wrażenie wywarte na kolegach sportowymi wyczynami wydaje się po fakcie ważniejsze niż impresja kobiety. Bo czy ktoś zapyta czy ona w ogóle miała orgazm? Wydaje się, że machizm jeszcze długo nie wyginie…

Ten szowinistyczny męski punkt widzenia może być oczywiście tylko wytworem medialnym, ponieważ z drugiej strony wielu mężczyzn zachowuje daleko idącą powściągliwość w mówieniu o swoim życiu intymnym. Każda kobieta będąca w związku zna to osłupienie, kiedy na ciekawskie pytanie o stopień zaangażowania jego kolegi i jego dziewczyny facet wzrusza ramionami. Oni o takich rzeczach nie gadają. A my? My zwykle dzielimy się między sobą szczegółowymi danymi co do częstotliwości, długości, twardości, przyjemności, a bardziej przyziemnie nawet i antykoncepcji czy damskich infekcji.

Czy kobiety mają jednak swoje bazy? Wątpliwe. W większości środowisk wciąż chyba jeszcze nie chcemy być postrzegane jako rozwiązłe z dwudziestoma partnerami na koncie. Bo to kojarzy się raczej z panienką lekkich obyczajów niż super-atletką. I tak więc podczas gdy oni biegną do bazy licząc na kolejny rekord czy trofeum my marzymy wciąż o romansie, a czasem i ołtarzu.

Redakcja poleca

REKLAMA