Instruktażowa lekcja seksu – część 1.

Praktyka czyni mistrza. Zdarza się jednak, że zarówno ona, jak i on, nie odczuwają satysfakcji ze współżycia seksualnego. Oboje chcieliby coś zmienić, jednak za bardzo nie wiedzą, od czego by tu zacząć.
/ 23.10.2009 23:08
Praktyka czyni mistrza. Zdarza się jednak, że zarówno ona, jak i on, nie odczuwają satysfakcji ze współżycia seksualnego. Oboje chcieliby coś zmienić, jednak za bardzo nie wiedzą, od czego by tu zacząć.

Przyzwyczaili się już do pozycji misjonarskiej i szybkiego seksu raz czy dwa razy w tygodniu w przyciemnionej sypialni. Do pewnej powtarzalności – dziś będzie tak jak w zeszłym tygodniu, dwa miesiące temu, i rok wcześniej. Czegoś jednak w związku brakuje. Zero dreszczyku. Zero przyśpieszonego bicia serca. Raczej obowiązek jak przyjemność. Czy tak powinno być?

Instruktażowa lekcja seksu – część 1.

Ciężko zmienić stare przyzwyczajenia i nawyki. I też trudniej niż w początkowym stadium znajomości po wielu latach bycia z kimś zaproponować coś nowego. Ot tak, z zaskoczenia, wskoczyć w erotyczne kostiumy i mistrzowsko wcielić się w rolę diablicy, stewardessy czy kuchareczki? To się sprawdza tylko w kinie. Człowiek bywa skrępowany, niepewny, onieśmielony. Zaakceptuje stopniowe zmiany, jednak często potrzebuje czasu oraz pewnych wskazówek i rad.

Skąd więc brać inspiracje i pomysły? Można z filmów. Pytanie: jakich? Podejść w wypożyczalni płyt dvd do półki z napisem „porno/erotyka” nie każdy się odważy. I tu z pomocą przychodzi… Michael Winterbottom! Tak, TEN Michael Winterbottom. Świetny brytyjski reżyser, znany z takich obrazów jak choćby „Aleja snajperów”, „Wonderland” czy „Genua. Włoskie lato”. Polecać jednak będziemy film, który ma wiele wspólnego z porno, ale… częściej znajduje się w dziale: dramat. Widzowie od miesięcy dyskutują, czy poza intensywnością przekazu i dosłownością pewnych scen ten obraz niesie ze sobą jakąś głęboką prawdę, jednak analizę filmu odłożymy na bok. Nas dziś interesuje erotyka, nic więcej!

Instruktażowa lekcja seksu – część 1.

Całego filmu „9 Songs” opowiadać nie będziemy, jednak przypatrzymy się niektórym scenom. Tym instruktażowym, oczywiście. Jakie wnioski?
  • Sypialnia? Owszem. Jednak czasem warto opuścić dobrze nam znany teren. Fotel w salonie lub wanna także mogą być przyjemnym miejscem seksualnych ekscesów.
  • Seksem człowiek powinien się delektować, co jednak nie wyklucza tzw. szybkiego numerku od czasu do czasu.
  • Raz ona powinna być stroną dominującą, innym znów razem on. Ważne, by było jakieś urozmaicenie.
  • Kobieta w dzisiejszych czasach może wymagać, by mężczyzna zajął się jej osobą oraz mówić (nawet używając nieco bardziej wulgarnego słownictwa), na co w danej chwili ma ochotę. Jednak bawiąc się w jego obecności wibratorem musi liczyć się z tym, że partner poczuje się niepotrzebny i zbędny.
  • Całowanie miejsc intymnych drugiej osoby to nie zboczenie, a jedynie przejaw bliskości w związku. I ciekawy pomysł na grę wstępną.
  • Gwarancja bezpieczeństwa? Prezerwatywa. Nie ma „tylko ten jeden raz”.
  • Gadżety i łóżkowe dodatki? Jeśli obojgu odpowiadają, czemu nie? Mając pełne zaufanie do drugiej osoby, możemy pozwolić sobie na więcej. Choćby zasłonić oczy partnerce i… namówić, by oddała się swoim fantazjom. My w tym czasie możemy zająć się pieszczeniem jej ciała. Ono jest całe nasze. Zniewolone…
  • Wspólne czytanie literatury erotycznej także wzbogaca życie seksualne.
  • Wizyta w klubach z nagimi tancerkami? Jednym odpowiada, innym już nie. Nie należy robić nic na przekór sobie po to, by sprawić przyjemność partnerce/partnerowi. Każdy powinien znać swoje granice i ich nie przekraczać.
Instruktażowa lekcja seksu – część 1.

Mocny to film. Bardzo dosłowny, bez upiększeń. Niektórych wiele by mógł nauczyć, choć bez wątpienia znajdą się osoby, które poczują się zbulwersowane treścią. Ale też z obrazu Winterbottoma można odczytać wyraźne przesłanie. Ciągłe eksperymentowanie nie przybliża ludzi, a oddala - bliskości nie buduje się bowiem jedynie przez szukanie nowych wrażeń. Może się okazać, że będąc z kimś, zaczniemy odczuwać samotność. Wówczas, nawet najlepszy seks nie pomoże.

„9 Songs” reż. Michael Winterbottom/SPInka

(a.)

Redakcja poleca

REKLAMA