„Był szarmancki, romantyczny i finansowo zależny ode mnie. Ale przez myśl mi nie przeszło, że chce się ożenić dla kasy”

kobieta którą narzeczony chciał wykorzystać finansowo fot. Adobe Stock
„Na wakacje polecieliśmy na Bali. To właśnie tam mi się oświadczył. – Jesteś miłością mojego życia. Wkrótce dam ci wszystko, czego zapragniesz – mówił, wręczając mi pierścionek. Z tego szczęścia aż zapomniałam, że właściwie sama go sobie kupiłam…”.
/ 04.01.2022 16:45
kobieta którą narzeczony chciał wykorzystać finansowo fot. Adobe Stock

Jestem typową córeczką bogatego tatusia. Jedyną, wyczekaną… Mama opowiadała mi, że gdy przyszłam na świat, ojciec wprost oszalał z radości. Wziął mnie na ręce i obiecał, że da mi w życiu wszystko, co najlepsze. I dotrzymał słowa. Dorastałam w pięknym, wielkim domu, uczyłam się w najlepszych szkołach, miałam prywatnego kierowcę, bonę i nauczycieli angielskiego i francuskiego… Kiedy potrzebowałam pieniędzy, tata wyciągał portfel i dawał mi tyle, ile chciałam. Kiedy byłam głodna, zabierał mnie do najlepszych restauracji, a gdy mówiłam, że muszę zmienić garderobę, jechaliśmy do sklepu. To był naprawdę cudowny czas.

Żyłam jak księżniczka i czułam się jak księżniczka. Wszyscy chcieli się ze mną przyjaźnić. W szkole od najmłodszych lat otaczał mnie wianuszek koleżanek, wpatrzonych we mnie jak w obrazek. W liceum dołączyli do nich koledzy… Miałam mnóstwo adoratorów. Mogłam zmieniać chłopaków jak rękawiczki. I robiłam to. Przyzwyczaiłam się do tego, że zabiegają o moje względy. Flirtowałam z nimi, dawałam im nadzieję, a na koniec… kosza, bo żaden nie przypadł mi na dłużej do gustu. Szalałam w klubach i na imprezach. Często wracałam do domu nad ranem. Ledwie zdałam maturę.
Ojca trochę to zdenerwowało. Nie robił żadnych awantur ani wymówek, za to wysłał mnie na studia menedżerskie do Londynu. Na prywatną uczelnię. Myślał, że jak zmienię środowisko, oderwę się od swojego dworu, to zmądrzeję i wezmę się do nauki. Wyszło zupełnie odwrotnie.

W Londynie jest tyle pokus! No i mieszkają tam fantastyczni ludzie, z którymi można się świetnie zabawić. Nie miałam więc czasu siedzieć nad książkami. Dwa pierwsze lata jakoś zaliczyłam, ale na trzecim stracili cierpliwość i wyrzucili mnie z hukiem. Ojciec wściekł się wtedy nie na żarty. Bałam się, że każe mi wracać do Polski albo odetnie od pieniędzy, jednak jakoś go przekonałam, aby tego nie robił. Wytłumaczyłam, że jak się teraz wybawię, to od następnego roku akademickiego poświęcę się już tylko studiowaniu. Zgodził się, nie potrafił mi niczego odmówić. Dziś tego żałuję, bo gdybym wróciła do domu, to pewnie nie spotkałoby mnie to wszystko. Jednak wtedy szalałam ze szczęścia…

Wiodłam beztroskie życie. W dzień spałam, w nocy się bawiłam. Miałam przyjaciół z całego świata. Zaliczyłam z nimi chyba wszystkie znane londyńskie kluby. Najbardziej jednak lubiłam chodzić do „Egg”. To właśnie tam poznałam Rafała. Od razu zwróciłam na niego uwagę, bo niewielu Polaków stać było na zabawę w „Jajku”. On był tam częstym gościem. Piekielnie przystojny, starszy ode mnie dziesięć lat, błyskotliwy, zawsze świetnie ubrany. Przychodził w doborowym towarzystwie, zamawiał najdroższe drinki. Nie ma co ukrywać, zaimponował mi. Chciałam poznać go bliżej, ale on nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Owszem, był miły, szarmancki, lecz to wszystko.

Takie zachowanie mnie bardzo zaskoczyło. Do tej pory mężczyźni na wyścigi zabiegali o moje względy, a teraz było odwrotnie. Wkurzało mnie to, ale i trochę intrygowało. Sprawiło, że postanowiłam zdobyć tego faceta za wszelką cenę. Wreszcie któregoś razu zaproponował mi randkę. Nie wahałam się ani chwili.
– Dlaczego tak długo zwlekałeś z tym zaproszeniem? – zapytałam go.
– Bo najpierw myślałem, że jesteś tylko pustą, głupią panienką z bogatego domu, którą nie warto zawracać sobie głowy. Ale teraz już wiem, że się pomyliłem – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Tym mnie znokautował!

Czułam, że do siebie pasujemy. Oboje byliśmy młodzi, piękni, no i mieliśmy kasę. Rafał twierdził, że zajmuje się inwestycjami finansowymi. Nie podał żadnych konkretów, ale przyjęłam to bez zastrzeżeń. Szczegóły mnie zresztą nie interesowały. Liczyło się tylko to, że szło mu świetnie. Zapraszał mnie przecież do najlepszych restauracji, obsypywał kwiatami. A po miesiącu bliższej znajomości zabrał mnie w romantyczną podróż do Włoch. Byliśmy w Wenecji i oczywiście w Weronie. To był cudowny tydzień. Po powrocie nie wyobrażałam już sobie życia bez Rafała.

Wkrótce potem nieśmiało napomknął, że chwilowo ma trudności finansowe, bo zainwestował wszystkie pieniądze w kupno jakiejś ziemi nad morzem.
– Chyba będę musiał wrócić do Polski i tam przeczekać zły okres – westchnął. Przestraszył mnie. Nie chciałam się z nim rozstawać. Nie przeżyłabym tego!
– Nigdzie nie pojedziesz! Przecież możesz na razie zamieszkać u mnie. A o pieniądze w ogóle się nie martw. Mój tatuś jest bardzo hojny… – oznajmiłam mu. Początkowo nie chciał nawet słyszeć
o takim rozwiązaniu. Twierdził, że nie pozwoli, aby kobieta go utrzymywała, bo to poniżające. W końcu jednak się zgodził.
– To naprawdę świetny interes. Za kilka miesięcy, najdalej rok nie będę musiał martwić się o przyszłość – obiecywał.

Niczego nie sprawdzałam, o nic nie pytałam. Bo po co? Przecież miał pieniądze, tyle że nie mógł ich na razie ruszyć. Był taki przekonujący… No i kochałam go. Od tamtej pory to ja za wszystko płaciłam. Niemało zresztą, bo Rafał lubił żyć w luksusie. Markowe ciuchy, drogie kosmetyki, kolacje w ekskluzywnych restauracjach. Żeby nie czuł się upokorzony, dałam mu nawet upoważnienie do swojego konta. Na wakacje polecieliśmy na Bali. To właśnie tam mi się oświadczył.
– Jesteś miłością mojego życia. Wkrótce dam ci wszystko, czego tylko zapragniesz – mówił, wręczając mi pierścionek. Z tego wielkiego szczęścia aż zapomniałam, że właściwie sama go sobie kupiłam…

Po powrocie z Bali postanowiłam przedstawić Rafała rodzicom. Pojechaliśmy do Polski. Na przywitanie wręczył mamie olbrzymi bukiet róż, ojcu trzydziestoletnią whisky. Umiał zrobić wrażenie. Miał nienaganne maniery, pięknie się wysławiał. W trakcie przystawki swobodnie gawędził o finansach, przy zupie rozprawiał o malarstwie, a przy drugim daniu o książkach… Przy deserze wspomniał, że jak już spienięży tę swoją ziemię, to planuje kupić dom na Malcie. Ale oczywiście to ja zdecyduję, gdzie ostatecznie zamieszkamy

Mama była zachwycona, lecz ojciec się najeżył. Jakby podejrzewał, że coś mi zagraża. Nic dziwnego, znał się na ludziach. Jednak obie go zakrzyczałyśmy. Mama stwierdziła, że na pierwszy rzut oka widać, że chłopak pochodzi z dobrej rodziny, jest wykształcony, obyty w świecie. Ja wrzeszczałam, że świetnie go znam, i nie pozwolę, by ktokolwiek zniszczył mi przyszłość. Koniec końców tata uległ i zgodził się na ślub. Jak zwykle nie potrafił mi odmówić.

To miało być piękne wesele. Jak z bajki. Wszystko było już przygotowane, goście zaproszeni. Po sukienkę pojechałam aż do Paryża. I wtedy doszło do tragedii. Ojciec nagle zmarł. Rano jak zwykle wyszedł do firmy, ale już do niej nie dotarł. Zawał! Bardzo przeżyłam jego śmierć. Nie miałam głowy do żadnego ślubu, a już zwłaszcza do wesela. Od razu powiedziałam o tym Rafałowi. Nie był zachwycony.
– Skoro nie chcesz hucznej zabawy, to nie. Rozumiem to. Ale chociaż się pobierzmy… Twój tata na pewno by chciał, żebyś była szczęśliwa – namawiał mnie. Nie wiem dlaczego, ale mu nie uległam. Do tej pory robiłam wszystko, czego ode mnie zażądał, lecz wtedy czułam, że muszę postawić na swoim. Myślę, że to zasługa mojego ojca. Z zaświatów chronił mnie przed popełnieniem największego życiowego błędu. I ochronił. Na szczęście…

Po odwołaniu ślubu Rafał zrobił się dziwnie nerwowy. Zaczął naciskać, żebym jak najszybciej załatwiła sprawy spadkowe. Broniłam się. Mówiłam, że chcę najpierw w ciszy i spokoju uporać się ze swoją żałobą. Nie chciałam myśleć o żadnych formalnościach. Lecz mój facet się uparł.
– Nie ma na co czekać. Musimy przecież wiedzieć, na czym stoimy – tłumaczył. Przekonał mnie. Doszłam do wniosku, że wcześniej czy później i tak będę to musiała załatwić, więc może lepiej mieć to z głowy.

Poszliśmy z mamą do kancelarii notarialnej. Odczytywanie testamentu trwało chyba z godzinę. Okazało się, że ojciec zapisał mi w spadku majątek wart… nieważne ile, ale bardzo dużo. Rafałowi aż się oczy zaświeciły. Nie potrafił ukryć podniecenia. Może gdyby zachował spokój, siedział cicho, dalej wierzyłabym w te jego bajki. Jednak nie wytrzymał. Chciwość go zgubiła. Jeszcze tego samego dnia kategorycznie zażądał, żebym jak najszybciej umożliwiła mu formalny dostęp do majątku.
Byłam zaskoczona. Tłumaczyłam, że chcę się poradzić prawników, bo czuję się zagubiona. Ale on nie musi się o nic martwić. Bo skoro jesteśmy razem, to przecież ze wszystkiego będzie mógł korzystać.
Nie chciał o tym słyszeć.
– To mi nie wystarcza! Nie zamierzam być dłużej na twojej łasce! Albo będzie tak, jak chcę, albo odchodzę. I więcej mnie już nie zobaczysz! – wrzasnął.

Przyznaję, zaszokował mnie. Nigdy się w ten sposób nie zachowywał. Zawsze był taki czuły, ciepły, szarmancki… A teraz aż się gotował ze złości i groził, że mnie zostawi! I to wszystko z powodu pieniędzy! Mężczyzna, który naprawdę kocha, nie stawia takiego ultimatum. Wiedziałam o tym.
– Porozmawiamy o tym za kilka dni – zdołałam tylko wykrztusić.
– Daj mi znać, jak podejmiesz decyzję – odparł, a potem stwierdził, że na razie wyprowadza się do kumpla. – Myślałem, że mnie kochasz, chcesz spędzić ze mną życie… A ty? Najpierw odwołujesz ślub, teraz nie chcesz mi zaufać w sprawie pieniędzy… Bardzo mnie zraniłaś! – powiedział, gdy stał już w drzwiach.

Prawdopodobnie liczył na to, że go zatrzymam i zgodzę się na wszystko. Nie zatrzymałam go. Musiałam sobie wszystko spokojnie przemyśleć. Dopadły mnie złe przeczucia. Powoli docierała do mnie myśl, że Rafał wcale mnie nie kocha. Że chce się ze mną ożenić tylko dla kasy. Próbowałam ją odrzucić, ale wciąż powracała. Może to znowu była sprawka taty. Chciał, żebym wreszcie przejrzała na oczy. Postanowiłam sprawdzić Rafała. Dla świętego spokoju. Chciałam uwolnić się od podejrzeń i tej dręczącej mnie myśli. Wynajęłam prywatnego detektywa. Gdy po tygodniu poszłam się z nim spotkać, miałam jeszcze cichą nadzieję, że przekaże mi dobre wiadomości. Niestety…

Było dokładnie odwrotnie. Okazało się, że mój ukochany wcale nie jest tym, za kogo się podaje. Pochodzi z rodziny alkoholików, skończył tylko gimnazjum i nie ma grosza przy duszy. Ma za to bardzo nieciekawą przeszłość. Żył z oszustw. Naciągnął wiele kobiet. Nawet wyrok za to dostał. W zawieszeniu, bo zeznawać zdecydowała się tylko jedna ofiara. W Polsce zrobiło się dla niego za gorąco, więc wyruszył za granicę…. Byłam zdruzgotana. Moje marzenia o szczęśliwym życiu u boku Rafała prysły jak bańka mydlana. Przepłakałam dwa dni i dwie noce. Nie chodziło mi już nawet o pieniądze, które na niego wydałam w Londynie i potem tu, w Polsce. Czułam się zraniona i upokorzona. Tak bardzo go kochałam. A on? Okazał się zwykłym oszustem.

Gdy trochę się uspokoiłam, zaprosiłam go do siebie. Przyjechał bardzo szybko. Uśmiechnięty, pewny siebie. Z wściekłości rzuciłam się na niego z pięściami. Krzyczałam, że nigdy mnie nie kochał, a zależało mu tylko na moich pieniądzach. Nawet nie zaprzeczył, nie próbował się tłumaczyć. Spakował swoje rzeczy i się wyniósł.

Od tamtego czasu minęło kilka tygodni. Ciągle nie mogę się otrząsnąć po znajomości z Rafałem. Chodzę do terapeutki, bo sama bym sobie z tym nie poradziła. Kiedy poczuję się lepiej, pojadę na długie wakacje gdzieś daleko. Byle nie na Bali…

To też może cię zainteresować:
Moja najlepsza przyjaciółka uwiodła mojego ojca! Nie wierzę, jak on mógł polecieć na taką gówniarę!
Moja wychowanka zawsze w ciążę na obozie. Teraz jej rodzice domagają się ode mnie alimentów
Pracowałam w agencji towarzyskiej. Miałam żyć jak w bajce, ale cudem wyrwałam się z koszmaru

Redakcja poleca

REKLAMA