„Oskarżyłam kolegę syna o kradzież pieniędzy, chociaż sama je zgubiłam. Nie umiem powiedzieć prawdy i przyznać się do błędu”

Kradzież pieniędzy fot. Adobe Stock
Powiedzieć prawdę, przyznać się, czy nie? Tak mi wstyd...
/ 30.12.2020 03:58
Kradzież pieniędzy fot. Adobe Stock

Mamo, miałaś mi dać pieniądze! – mój syn stanął w drzwiach kuchni z miną pełną pretensji. Odmierzałam właśnie mąkę do ciasta, więc spojrzałam na niego nieuważnie.
– Przecież mówiłam ci, że położyłam je na szafce w przedpokoju – rzuciłam przez ramię. – Obok twoich kluczy do domu, po to, żebyś o nich nie zapomniał!
– Ale tam ich nie ma – stwierdził Norbert ponuro.
– Jak to: nie ma? Poszukaj dobrze! Muszą tam leżeć! – byłam pewna, że jak zwykle mój syn spojrzał nieuważnie i od razu przybiegł do mnie, żebym to ja zajęła się poszukiwaniem jego pieniędzy. A ja nie miałam przecież na to czasu!
– Mówiłem, że nie ma, to nie ma! – Norbert poszedł niechętnie popatrzeć jeszcze raz i po chwili znowu do mnie wrócił.
– Ale jak ja znajdę!… – zaczęłam groźnie, otrzepując dłonie z mąki.

Sto złotych wyparowało

Poszłam tam i okazało się, że syn ma rację – pieniędzy na szafce nie było. „Na pewno je tutaj kładłam!” – usiłowałam sobie przypomnieć, co po kolei robiłam. Wyjęłam stówę z portmonetki i w pierwszej chwili chciałam położyć ją Norbertowi na biurku, ale zrezygnowałam, kiedy zobaczyłam, jaki ma na nim bałagan. Porozrzucane książki, zeszyty, jakieś komiksy i pogniecione kartki… „Nawet jej tutaj nie zauważy” – pomyślałam. Lepszym pomysłem wydało mi się więc położenie banknotu przy kluczach do domu, które syn zawsze ze sobą zabiera.

– Tylko od razu schowaj je do portfela, a nie gdzieś do kieszeni! – upomniałam Norberta.
– Dobrze, dobrze… – zbył mnie, nawet nie odrywając wzroku do telewizora, na którym oglądał jakiś serial. Oglądał go z kolegą… „A potem obaj stali przez jakiś czas w przedpokoju!” – oświeciło mnie nagle.

Znałam tego Pawła, był w jednej klasie z Norbertem i przychodził do nas co jakiś czas. Grzeczny, cichutki, nigdy do tej pory nie miałam do niego żadnych zastrzeżeń. No cóż, ale jak wiadomo okazja czyni złodzieja…
– Słuchaj, czy mi się wydaje, czy ojciec tego twojego kolegi ostatnio stracił pracę? – zapytałam Norberta.
– No, o ile wiem, to tak… – odparł zdziwiony. – A dlaczego pytasz?
Spojrzałam na niego znacząco.
– No wiesz, chodzi o te pieniądze z przedpokoju…
– Myślisz?! Nie, Paweł by tego nie zrobił! – odparł od razu syn, ale po jego minie poznałam, że jednak nie jest co do tego na sto procent przekonany…
– Spróbuj załatwić tę sprawę sam, zapytaj go, postrasz, że jakby co, to zadzwonię do jego rodziców – zadecydowałam.

Oskarżyłam niewinne dziecko

Norbert zgodził się, choć niezbyt chętnie. Wiedziałam, że będzie mu głupio zapytać kolegę o to, czy nie wziął „przypadkiem” jego pieniędzy, ale nie było innego wyjścia. Szczerze mówiąc, naprawdę miałam nadzieję, że chłopak się przyzna i odda to, co nie było jego. Oczywiście tak się nie stało...

– Paweł mówi, że niczego nie brał! – Norbert wrócił do domu z taką informacją. – I co teraz?
– Nic, będę musiała pogadać z jego rodzicami! – stwierdziłam. Zadzwoniłam. Odebrała matka. Liczyłam na to, że doceni mój takt.
– Wiem, że musi państwu być teraz ciężko, ale..
– Nie zrobi pani z mojego syna złodzieja! – przerwała mi. – Paweł mi o wszystkim powiedział, on nie wziął tych pieniędzy! – krzyknęła i odłożyła słuchawkę.

„Tak, jasne…” – pomyślałam. No cóż, musiałam przeboleć te sto złotych i dać Norbertowi drugi banknot zaznaczając, że pewnie w tym miesiącu nie kupię mu obiecanej gry komputerowej, bo za co? Syn, oczywiście, zdenerwował się przez to okropnie i wiem, że pokłócił się z Pawłem, nazywając go publicznie w szkole złodziejem. „No cóż, przecież jest złodziejem!” – myślałam.

Do dnia, w którym nie odsunęłam szafki na buty w przedpokoju… Nie robię tego często, właściwie nie robię tego nigdy, bo i po co? Szafka jest stara i w niezbyt dobrym stanie. Jeszcze by się rozleciała od przestawiania. Tamtego dnia jednak wpadł mi za nią list z rachunkiem za wodę. Nie miałam więc wyjścia, musiałam ją odsunąć. A za szafką znalazłam nie tylko kopertę, ale i... sto złotych!

Nie umiem się przyznać

„Dlaczego wcześniej nie przyszło mi do głowy, że mogło za nią wpaść?” – pomyślałam zaskoczona. Już chciałam biec do Norberta i powiedzieć mu, że zguba się znalazła, jednak się powstrzymałam. Znalezienie pieniędzy oznaczało bowiem, że nie ukradł ich Paweł, a co za tym idzie… Kolega mojego syna został oskarżony niesłusznie. Miałam się do tego przyznać? Musiałabym go przeprosić. Może znowu by zaczął do nas przychodzić i za każdym razem, patrząc na niego, przypominałabym sobie, jaka byłam niesprawiedliwa.

A Norbert? Jak mój syn by przyjął to, że rzuciłam fałszywe oskarżenie na Pawła i zniszczyłam ich przyjaźń? Przyznam, że nie miałam odwagi poznać odpowiedzi na te pytania. Na razie ukryłam przed Norbertem fakt, że pieniądze się znalazły. Czuję się z tym fatalnie, ale nie umiem powiedzieć mu prawdy.

Więcej prawdziwych historii:
„Moja żona to despotyczna wariatka. Poświęciłem dla niej wszystko, a ona nawet nie chce mieć ze mną dzieci”
„Przez pomyłkę lekarzy myślałam, że umieram. To były najgorsze dni mojego życia, za które nikt nie odpowiedział”
„Zięć wysyłał moją córkę na wojnę, bo zarabiała tam najlepiej. Ja bałam się o jej życie, a on balował za jej pieniądze”
„Zakochałem się w Magdzie, ale przespałem się z jej przyjaciółką. Obie zaplanowały ten test, którego nie zdałem”

Redakcja poleca

REKLAMA