„Myślałam, że mam swoje picie pod kontrolą. Musiało dojść do tragedii, żebym zrozumiała, że mam problem”

Alkoholizm fot. Adobe Stock
Nie jest mi łatwo, sama wychowuję córkę, ciężko pracuję, aby związać koniec z końcem. Ważny jest dla mnie relaks. A nic nie rozluźnia jak alkohol.
/ 16.11.2020 10:55
Alkoholizm fot. Adobe Stock

Mam 39 lat, niezłą pracę i piękną czternastoletnią córkę Karolinę. Każda samotna matka wie chyba, jak trudno jest wychowywać dziecko w pojedynkę. Jeśli po pracy mam jeszcze czas, żeby sprawdzić jej lekcje, to jest dobrze, a gdy starcza mi do tego dnia na relaks, to jest luksusowo!
Takich dni nie miewam jednak dużo; dopiero po 19 wracam z pracy, zanim posprzątam i coś ugotuję, jest już późny wieczór. Lubię usiąść sobie wtedy z kieliszkiem wina i odetchnąć.

Czasami piję nieco za dużo

Właściwie to wypijam zwykle sama pół butelki wina. A jeśli mam być zupełnie szczera, to czasem i całą. No ale jak inaczej się zrelaksować po ciężkim dniu? Najważniejsze, że troszczę się o córkę, nigdy nie zaniedbuję pracy ani obowiązków domowych. Karolina rozwija się dobrze i jest moją największą pociechą. W szkole ma sporo obowiązków, dlatego i ona często wraca dopiero wieczorem. Czasem pozwalam jej w weekendy nocować u koleżanek, niech ma coś z życia!

Mój ojciec był bardzo surowy i wiem dobrze, jak to źle wpływa na psychikę, gdy ktoś cię ciągle sztorcuje i kontroluje. Karolina nie przechodzi nawet za bardzo nastoletniego buntu, o którym tyle się mówi. Owszem, nie chodzimy już razem na spacery czy do kina, ale chyba każda dorastająca dziewczyna potrzebuje trochę przestrzeni. Zresztą mam tyle pracy, że w wolnej chwili wolę się zrelaksować przy winie, niż chodzić po parkach. Po prostu nie mam na to siły.

Słońce, winko, dobra książka… To jest relaks!

Brak czasu wolnego bardzo mi ostatnio doskwierał, dlatego ucieszyłam się, gdy w końcu dostałam upragniony urlop. Tak się szczęśliwie złożyło, że i Karolina pojechała wtedy z koleżanką pod miasto, więc bez skrupułów mogłam skoczyć na kilka dni na naszą działkę. Słońce, winko, dobra książka… Super!

Na działce mamy kilku dobrych znajomych, więc z radością świętowałam urodziny jednego z nich. Choć przyznam, że kac męczył mnie potem straszliwy. Taki, że dla przyzwoitości poczekałam do południa i dopiero wtedy otworzyłam butelkę wina.

„Jestem na wakacjach” – tłumaczyłam sobie w duchu. Było tak przyjemnie! Cały rok czekałam na taki relaks.

Dwa dni później, kiedy wróciłam z działki, imieniny miała sąsiadka z sąsiedniej ulicy. Wprawdzie aż tak dobrze się nie znałyśmy, ale przyjemniej kogoś odwiedzić, niż siedzieć samemu. Żeby nie robić przykrości gospodyni, dałam się namówić na drinki zakrapiane wódką. Ani się obejrzałam, a we dwie wypiłyśmy całą butelkę. Potem dowlokłam się do domku i dopiłam jeszcze resztkę wina, które miałam.

Jak wypoczywać, to na całego! Takie motto przyświecało mi, gdy każdego dnia chodziłam lekko lub bardziej wstawiona. W końcu przyszło mi wrócić z działki. Cały dzień byłam nieszczęśliwa, bo nie mogłam napić się – prowadziłam samochód.

Wieczorem w domu odbiłam sobie to dwiema butelkami wina, i postanowiłam, że przyjemnie skończę ten tydzień, i jutro też się zabawię. Kolejnego dnia nadrabiałam kulturalne zaległości – oglądałam filmy i czytałam książki. Raz po raz dolewałam sobie po kieliszeczku, ot tak, dla relaksu.
Wino skończyło się i popijałam wodę, by rano uniknąć kaca. Trzeźwiałam, zastanawiając się, czy zejście po następną butelkę wina to zły pomysł.

Nagle coś mi się przypomniało. Karolina! Miała wrócić już wczoraj! Natychmiast opuścił mnie wspaniały nastrój. Szybko wygrzebałam z torebki telefon. Wyładował się prawdopodobnie już jakiś czas temu, bo zupełnie o nim zapomniałam przez ten tydzień. Podłączyłam do ładowarki i zobaczyłam kilkanaście nieodebranych połączeń i kilka odebranych (zupełnie nie pamiętałam, żebym z kimś rozmawiała!). Zadzwoniłam pod obcy numer.
– Dzień dobry, tu Zalewska – zaczęłam.
– O Boże, dobrze, że pani wreszcie oddzwania! Tu mama Patrycji, koleżanki Karoliny z klasy. Rozmawiałyśmy już, ale domyślam się, że pani nie pamięta?
– Rozmawiałyśmy? Eee, chyba nie…

Tragedia z udziałem mojej córki 

To było dla mnie jak prysznic lodowatej wody. Kobieta westchnęła.
– Proszę pani, Karolina zabrała na działkę litr wódki i dwa wina. Dziewczyny zatruły się, na szczęście moja Patrycja wypiła tylko kilka kieliszków, ale Karolina kompletnie przeholowała.
Serce mi zamarło.

– Jak to?! I teraz dopiero mi pani o tym mówi?! – wrzasnęłam.
– Próbowałam wcześniej, ale była pani w takim stanie… Ja się o tym dowiedziałam wieczorem, ale jak do pani zadzwoniłam, to bełkotała pani i nie dało się kompletnie z panią porozumieć. Potem miała pani wyłączony telefon – kobieta nie była zbyt sympatyczna. – Karolina trafiła do szpitala, a potem miała być odwieziona do domu, ale powiedziałam lekarzom o pani stanie i uznaliśmy, że lepiej, żeby została u nas. Póki pani nie… nie wytrzeźwieje – skończyła.

Kotłowało się we mnie tyle emocji! Po pierwsze, byłam wściekła na obcą babę, że mnie poucza i jeszcze zabiera mi dziecko. Po drugie, byłam w szoku że wcześniej rozmawiałyśmy. Przecież od razu pojechałabym do Karoliny!

Przede wszystkim jednak zrozumiałam nagle, że jeśli ja nie przestanę chlać, to niewykluczone, że moja córka zacznie. A właściwie już zaczęła!
– Boże, co ja narobiłam! – zaszlochałam i z wściekłością wyrzuciłam kieliszki i butelki po winie do kosza.

Byłam zdeterminowana, żeby wytrzeźwieć. Dla Karoliny. Od tamtej pory chodzę regularnie do AA, a córka do poradni dla rodzin osób uzależnionych. Z każdym dniem jesteśmy obie silniejsze.

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA