„Moja mama za wszelką cenę próbuje zeswatać mnie z synem przyjaciółki. Nie rozumie, że to moje życie i moje wybory”

Mama chciała mnie zeswatać fot. Adobe Stock
Nie jestem starą panną, tylko singielką. Moja mama nie może tego zrozumieć i wciąż umawia mnie z synem swojej przyjaciółki. Znalezienie chłopaka byłoby prostsze, gdyby nie te jej zabiegi...
/ 05.01.2021 12:12
Mama chciała mnie zeswatać fot. Adobe Stock

Był sobotni wieczór. Cisza, spokój, pełen luz przed leniwą niedzielą. Już o szóstej wzięłam gorącą kąpiel, potem zrelaksowana rozsiadłam się w ulubionym pluszowym fotelu. Właśnie sięgnęłam po najnowszą porcję magazynów, gdy do pokoju zajrzała moja kochana mama.

– Co tak siedzisz? – spytała. – Nie wybierasz się nigdzie wieczorem?
– Wybieram – skłamałam szybko, żeby tylko nie wysłuchiwać kolejnego kazania na temat zgubnych skutków życia w pojedynkę.

Nie jestem starą panną, tylko zadowoloną singielką

Mama się ucieszyła, lecz i tak wygłosiła swoją mowę o tym, że w moim wieku od dawna była już mężatką, a kiedy jeszcze nią nie była, co sobotę chodziła na potańcówki.

Teraz młodzi nie potrafią się bawić – narzekała. – Potrzebują wielkich sal, ostrych świateł, mocnych głośników, gdy tymczasem mojemu pokoleniu wystarczył kawałek podłogi, stary adapter i czarna płyta. 

„Gdzie się podziały tamte prywatki? Gdzie te dziewczyny, gdzie tamten świat?” – mama z rozrzewnieniem zanuciła fragment przeboju Wojtka Gąsowskiego. – Wiesz, właśnie przy tej piosence...

Tę historię znałam na pamięć. Przy „Prywatkach” tato poprosił mamę do tańca, a potem powiedział, że zrobi wszystko, żeby została jego żoną. Tak też się stało. Na koniec dodała, że gdybym nie siedziała tyle w domu, już dawno znalazłabym sobie chłopaka i razem z nim cieszyła się życiem

Mama wciąż narzekała, że nie mam chłopaka

W pokoju zapanowała nieprzyjemna cisza. Myślałam, że na tym kazanie się skończy, lecz się pomyliłam. Mama nie dała tak łatwo za wygraną i zmieniając taktykę, przystąpiła do ponownego ataku. Nagle okazało się, że mój wieczór w domu był jej jak najbardziej na rękę. 

Razem z tatą wybierała się na próbę chóru, a tymczasem o ósmej miał przyjść Artur, syn jej najlepszej przyjaciółki.

– A on tu po co – jęknęłam.
– Jak to po co? – mama zrobiła słodką minkę. – Nie zauważyłaś, że bojler w łazience przecieka? Rano spotkałam Artura w piekarni, napomknęłam mu o tym i on natychmiast zaofiarował pomoc. Złoty chłopak, złote serce i ręce...

Artura znałam od dawna. Był w porządku, a nawet bardziej niż w porządku. Problem polegał na tym, że ostatnio nasze mamy próbowały nas ze sobą na siłę zeswatać. Owszem, syn pani Irenki był przystojnym blondynem, tyle że ja marzyłam o chłopaku z urodą południowca. Ale nie będę im się przecież zwierzała, jaki ma być mężczyzna moich marzeń.

Równo o ósmej rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Do przedpokoju wjechały najpierw dwie ogromne torby z jakimś żelastwem w środku, a za nimi wszedł zdyszany Artur.

– Słyszałem, że coś się u was popsuło – powiedział.
– Coś? – zdziwiłam się. – To ty nie wiesz co? Podobno obiecałeś naprawić bojler.
– Bojler? – Artur zrobił wielkie oczy.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu, a potem, jak na komendę, zaczęliśmy się śmiać.

Artur na wszelki wypadek sprawdził jednak nasz bojler. Jak się należało domyślać, był oczywiście szczelny i działał bez zarzutu.

Mama chciała zeswatać mnie z synem przyjaciółki

Na huczne przyjęcie z okazji trzydziestopięciolecia ślubu moich rodziców Artur został zaproszony oczywiście „przez przypadek”. Nie powiem, nawet mi to było na rękę, bo nie musiałam się martwić o partnera do tańca.

Mama jednak mogła to inaczej rozegrać. Później, również „przez przypadek”, naszym matkom zdarzyło się kupić bilety do kina i „spontanicznie” nam je ofiarować.

– Kochani, nie macie ochoty wybrać się na komedię romantyczną? – z czarującym uśmiechem spytała nas pani Irena. – My jesteśmy już trochę za stare na takie piękne bajki.

– Dlaczego za stare? – spytał Artur, puszczając do mnie oko.
– Ojej, jeśli pójdziemy do kina, to stracimy odcinek „Ojca Mateusza” – wyjaśniła rzeczowo moja mama. – Zapomniałyśmy o nim, kupując bilety.

Słysząc to, Artur wziął od nich bilety. „Naiwny facet dał się jednak nabrać!” – pomyślałam. I prawdę mówiąc, chętnie wbiłabym mu w tym momencie widelec w plecy.

W niedzielę wieczorem Artur zajechał pod nasz blok punktualnie o wpół do siódmej.

Z dumnie uniesioną głową pomaszerowałam za nim do samochodu. W kinie zwierzyłam mu się, że moja mama doprowadza mnie do obłędu, ale kocham ją, dlatego cierpliwie znoszę wszystkie te hece. A ona zapewne myśli, że nie dostrzegam jej podchodów i intryg szytych grubymi nićmi.

– Moja nie jest lepsza – roześmiał się Artur. – Czy wiesz, że na trzydzieste urodziny ofiarowała mi obrączki!
– Nieźle! Szkoda, że nie z panną młodą w pakiecie – zachichotałam rozbawiona pomysłem pani Irenki.
– Z panną młodą to może nie, ale za to ze wskazaniem na odpowiednią pannę – wyjaśnił wesoło.

Światła w sali kinowej zgasły, seans się rozpoczął, Artur otoczył mnie czule ramieniem, a ja odruchowo przytuliłam się do niego. „Może mama ma rację? – pomyślałam. – Może powinnam przychylniej spojrzeć na Artura?”.

Zaczęłam zastanawiać się, czy faktycznie nie dać Arturowi szansy?

Do domu wróciłam po dziesiątej. Mama powitała mnie stwierdzeniem, że zbyt wcześnie. Na końcu języka miałam ciętą odpowiedź, ale nie zdążyłam nawet otworzyć buzi, gdy zasypała mnie tysiącem pytań.

– Czy ja jestem na posterunku policji? – westchnęłam zrezygnowana.
– Trudno się z tobą rozmawia – mama spojrzała na mnie z wyrzutem. – Samotne życie najwyraźniej ci nie służy.

Obrażona wycofała się do sypialni. No i dobrze! Może wreszcie da mi spokój! Przynajmniej na jakiś czas.

Myliłam się. Kilka dni później mama i pani Irenka zastawiły na nas kolejną pułapkę. Tym razem była to zabawa charytatywna urządzana przez naszego proboszcza. Obie zgłosiły nas do pomocy w zorganizowaniu i sprzedaży fantów.

Kiedy się o tym dowiedziałam, wpadłam w furię. Wrzeszczałam na mamę bez opamiętania.

Wypomniałam jej, że traktuje mnie jak dziecko i wtyka nos w nieswoje sprawy, że przez nią nigdy nie nabiorę pewności siebie i rzeczywiście spełnią się jej czarne proroctwa – zostanę starą panną.

Gdy opadło pierwsze wzburzenie, zadzwoniłam do Artura. On też już został poinformowany o balu.

– I co, idziemy? – spytałam, słysząc jego wesoły głos.
– Oczywiście! – oznajmił. – Cały dochód ma być przeznaczony na rzecz potrzebujących. Szczytny cel. Jeżeli tylko zechcesz, jestem gotów.

Poza tym kolega mi opowiadał, że razem z żoną chodzą na imprezy urządzane przez proboszcza i zawsze jest świetnie.

Potwierdzam, kolega mówił prawdę. Od balu minęły dwa dni, a ja wciąż nóg nie czuję, bo przetańczyłam całą noc. 

W życiu tak dobrze się nie bawiłam. Ponadto zdarzyło się coś jeszcze...
Kiedy orkiestra zaczęła grać „Gdzie się podziały tamte prywatki”, Artur przytulił mnie mocno do siebie i właśnie wtedy tradycji rodzinnej stało się zadość, bo nagle poczułam, że tańczący ze mną chłopak nie jest mi obojętny.

On musiał poczuć to samo, bo gdy piosenka się skończyła, spytał nieśmiało, czy może jednak zaczęlibyśmy się spotykać z własnej inicjatywy.

Mama jednak miała rację

No dobrze, niech im będzie – wiedzą, co robią
Do domu wróciłam w doskonałym nastroju. Nawet ciekawa wszystkiego mama nie zdołała go popsuć. Jak rasowy detektyw zadawała podchwytliwe pytania, ja odpowiadałam grzecznie.

Jednak kiedy padło sakramentalne: „Umówiliście się może na następny raz?”, postanowiłam się z nią trochę podroczyć.

– A po co mielibyśmy się umawiać? Przecież ty robisz to lepiej niż profesjonalna swatka.
– Nie swatka, tylko matka – poprawiła mnie obrażona. – Jeszcze mi kiedyś za to podziękujesz! I Irence też!

Podeszłam do niej, przytuliłam ją mocno, a ona popatrzyła na mnie zaskoczona. Tego się nie spodziewała.

– Mamo... Miałaś rację, Artur jest wspaniałym chłopakiem. Myślę jednak, że sama też bym to w końcu odkryła.
– Pewnie tak, ale kiedy, dziecko drogie? Koło czterdziestki?

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Moi bogaci rodzice nie zgadzali się na mój ślub z 'kundlem z domu dziecka'. Postawiłam na swoim i nie żałuję”
„Wzięłam ślub w tajemnicy przed rodziną. Mój mąż rozpłynął się w powietrzu bez rozwodu, a chłopak chce się oświadczyć”
„Marzyłam o tym, by być żoną, ale on tego nie rozumiał. Dopiero moja choroba sprawiła, że się oświadczył”

Redakcja poleca

REKLAMA