„Podobno od zdrady, gorsza jest tylko budowa domu. Moje małżeństwo zawisło na włosku przez nasze megalomaństwo”

para buduje dom fot. iStock, stockfour
„– Na niczym się nie znasz, po co się uparłaś, żeby kupić taki drogi projekt? Ten dom jest dla nas za duży, źle policzyłaś koszty – krzyczał. – Nie potrafisz nawet dopilnować majstra, nie widziałaś, że po pijanemu krzywo zbudowali komin?”.
/ 12.03.2024 14:11
para buduje dom fot. iStock, stockfour

Siedzę cicho w kuchni i udaję, że pracuję przy laptopie. W tle słychać radosne popiskiwanie Natalki, która w pokoju obok bawi się ze swoim ojcem.

Na niczym się nie znasz

– Tatusiu, poczytaj mi i masz tu siedzieć, aż usnę – szczebioce mała.

Nie chcę im przeszkadzać, bo dawno się nie widzieli, a poza tym wolę nie drażnić Adama swoją obecnością, nie widzieć jego smutnych oczu. Udaję więc, że pracuję, ale nasłuchuję, jak Natalka cieszy się z wizyty ojca i rozmyślam nad naszym przegranym małżeństwem.

Jutro rano mała obudzi się i jak zawsze będzie popłakiwać, że taty nie będzie aż do soboty. Co myśmy zrobili z naszym życiem, dlaczego w imię głupio pojętego honoru, krzywdzimy nasze dziecko? Przecież mamy cudowną córkę, rozpoczętą budowę wymarzonego domu, ale nie potrafimy zapomnieć o tym, że powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów.

Adam, mój ciągle jeszcze mąż, nie mieszka z nami od kilku miesięcy. Przychodzi tylko w weekendy, żeby odwiedzić Natalkę. Kryzys w naszym związku zaczął się razem z budową domu. Kłopoty ze znalezieniem solidnych ekip budowlanych, konieczność załatwiania wielu spraw w urzędach oraz ciągły niepokój o to, czy starczy nam pieniędzy sprawiły, że kłóciliśmy się coraz częściej. Lista pretensji Adama w stosunku do mnie była długa.

– Na niczym się nie znasz, po co się uparłaś, żeby kupić taki drogi projekt? Ten dom jest dla nas za duży, źle policzyłaś koszty – krzyczał. – Nie potrafisz nawet dopilnować majstra, nie widziałaś, że po pijanemu krzywo zbudowali komin?

Ja także nie pozostawałam mu dłużna.

– Sam sobie ich pilnuj, to ty wynająłeś tę ekipę, mówiłam, żeby nie oszczędzać na fachowcach.

– Sam muszę o wszystkim pamiętać i dopilnować pracy na budowie, a przecież pracuję w terenie, a ty jesteś na miejscu – powtarzał ciągle.

– Skoro jestem taka beznadziejna, to sam sobie buduj i sam sobie tam mieszkaj, ja mam dość, obrzydła mi ta budowa i ten dom – powiedziałam rozżalona.

– Jak ci coś nie pasuje, to przecież możemy się rozstać, dobrze nam zrobi odpoczynek od siebie – odparł.

Było mi przykro, że tak łatwo nam przyszło się rozejść. Adam po prostu się spakował i wyprowadził do służbowego mieszkania. Nie zatrzymywałam go.

„Nie to nie, bez łaski” – myślałam. Ja zostałam z córką w wynajętej kawalerce. Byłam przekonana, że to tymczasowe rozwiązanie i że się pogodzimy, ale oboje jesteśmy uparci, toteż żadne nie chciało pierwsze wyciągnąć ręki do zgody.

Tak trwaliśmy w zawieszeniu przez kilka miesięcy, bo nie mieliśmy odwagi zaproponować jakiegoś wyjścia, to jest rozwodu bądź próby odbudowania tego, co nas kiedyś łączyło. Spędziliśmy przecież razem kilka cudownych lat w zgodzie i miłości, zanim zniszczył nas kryzys. Teraz Adam przychodził do Natalki, usypiał ją i wychodził. Zamykałam za nim drzwi i zaczynałam płakać, ale moja urażona duma nie pozwoliła mi go prosić, aby został.

Stało się, to już naprawdę koniec

– Adam chyba kogoś ma – oznajmiła mi życzliwa znajoma. – Widziałam go z Anetą, tą blondynką, co sprzedaje u nas w osiedlowym.

– A tak, ona mu się podobała już dawno temu, zanim my zostaliśmy parą – odparłam wzdychając.

„Stało się, to już naprawdę koniec” – myślałam. Znałam Anetę, wiedziałam, że nie zwiąże się z żonatym facetem.

– Powinniśmy postanowić co dalej – powiedział mąż przy następnej wizycie.

– Pewnie chcesz rozwodu? Masz prawo ułożyć sobie życie beze mnie, ja ci nie będę przeszkadzała – odparłam hardo, choć gardło miałam ściśnięte z żalu.

– Skoro nie widzisz innego wyjścia, to skończmy to wreszcie – odpowiedział.

– Musimy się jakoś podzielić, mamy przecież wspólny majątek no i dziecko... Chciałabym, abyś miał z Natalką dobry kontakt, ona cię potrzebuje – mówiłam, nie patrząc na Adama.

– Wykończę dom i przepiszemy go na Natalkę, tak chyba będzie sprawiedliwie – powiedział. – Złóż pozew w sądzie, bo ty pracujesz obok, a ja musiałbym brać wolne.

– Jak chcesz – odparłam.

Tamtej nocy nie mogłam w ogóle spać

Zrobiłam sobie mocnego drinka i oglądałam stare zdjęcia. Przypomniałam sobie, jacy byliśmy szczęśliwi w czasie swojego ślubu i potem gdy urodziło nam się dziecko. Jak to możliwe, że to wszystko tak się rozsypało? Zrobiło mi się żal, ale decyzja już zapadła, Adam kazał mi złożyć pozew w sądzie.

Odwlekałam to, wynajdowałam sobie tysiąc powodów, żeby tam nie pójść. Trzeba też było przygotować Natalkę, porozmawiać z nią. Wcześniej trochę ją okłamywałam, tłumaczyłam, że tata musi pracować daleko, ale kiedyś na pewno znowu będzie z nami mieszkał. Ona w to wierzyła, podobnie zresztą, jak ja. Trudna to była rozmowa.

Ja nie chcę, nie chcę – płakała, tupiąc nóżką. – Pani Jadzia mówiła, że jak rodzice kochają swoje dzieci, to się nie rozchodzą, tylko razem mieszkają.

Pani Jadzia to nasza sąsiadka, która opiekuje się Natalką, gdy ja muszę dłużej zostać w pracy i ma na małą duży wpływ.

– My zawsze cię będziemy kochali – próbowałam jej tłumaczyć.

– Kłamiesz! – złościła się.

Następny dzień był dla nas koszmarny

Dorota, przyjedź szybko, Natalka zniknęła, na chwilę spuściłam ją z oczu na placu zabaw i nie mogę jej znaleźć – płakała przez telefon sąsiadka Jadzia.
Natychmiast zawiadomiłam Adama. Szukaliśmy jej, pytaliśmy przechodniów, niestety nikt jej nie widział.

– Chodźmy na policję! – rozpaczałam. 

– Nie martw się, na pewno ją odnajdziemy – pocieszał mnie mąż.

Uświadomiłam sobie, jak mi go brakowało. Nagle usłyszeliśmy dzwonek. W drzwiach stała Aneta, sprzedawczyni ze sklepu osiedlowego, trzymała za rękę... Natalkę.

– Jakaś kobieta przyprowadziła ją do sklepu – opowiadała. – Podobno mała błąkała się po osiedlu i płakała.

– Dlaczego odeszłaś od pani Jadzi?  – zapytałam Natalkę.

Szukałam tatusia, widziałam taki samochód, jakim on jeździ – mówiła.

– Nie wolno tak robić, baliśmy się o ciebie – tłumaczyłam jej.

– Przecież mnie już nie chcecie – odparła pochlipując. – Moja koleżanka raz mieszka z mamą, a raz z tatą, ja tak nie chcę.

– Nie płacz, najważniejsze, że cię znaleźliśmy – przytuliłam ją, po chwili poczułam, że Adam obściskuje nas obie.

– No proszę, jaka fajna z was rodzinka i po co się kłócicie? Widać, że się kochacie i żadne z was nie chce rozwodu.

Spojrzałam na Anetę i zrozumiałam, że to nie jest moja rywalka. Nie mówiłaby tak, gdyby chciała być z Adamem. Tamtego wieczoru razem z mężem usypialiśmy Natalkę.

– Mogę dziś z wami przenocować?  – spytał mąż.

– Oczywiście – odparłam.

A potem znów się posprzeczaliśmy, tym razem o to, które z nas ma spać z małą.

– Może przenieśmy ją na nasze łóżko, tam zmieścimy się we troje, weźmiemy ją w środek – zaproponowałam nieśmiało.

– To się nazywa kompromis – ucieszył się Adam.

Tamtej nocy Natalka spała spokojnie. Ja też czułam spokój, zwłaszcza gdy Adam dotknął w nocy mojej ręki. Delikatnie uścisnęłam jego palce, nie cofnął dłoni. „Będzie dobrze” – myślałam zasypiając.

Czytaj także:
„Zaangażowanie męża skończyło się na zrobieniu dziecka. Zamiast prowadzić wózek z córką, wolał wozić się z kochankami”
„Znalazłam portfel pełen pieniędzy. Już miałam plan na tę kasę, ale sumienie dało mi po łapach”
„Usłyszałam jak mąż ćwierka kochance do uszka miłosne frazesy. Wściekłość mnie oślepiła i puściłam drania w skarpetkach”

Redakcja poleca

REKLAMA