Kobiety kochają cierpieć!-przewrotne co?

napisał/a: ~Anulon 2007-08-02 16:17
Moja Droga Mari,

Dziekuję za odpowiedź.

Jak zwykle, troszke rozwiałaś chmury nad moja głową ;) (pozytywnie:)

Fakt, jestem młoda i to niestety na tyle, żeby sobie życie komplikować tymi moimi nieszczęsnymi wątpliwościami :|

* Co do problemów - obyś miała rację :)
* Disco - być może jutro - zaprosiłam go do mnie do domu na weekend (mieszkanie lśni jak nigdy ;D hih) i pewnie poszalejemy na parkiecie,
* Co do calowania - hmm.. ;)

Do niczego poważnego nie zobowiązuje (nie wiem o co "poważnego" Ci chodzilo) ale.. jestesmy ze sobą prawie 5 miesiecy i jesli ja w pewnym momencie nie chcę (po prostu nie mam ochoty) Go pocałować, On tego nie rozumie i mina mu blednie..

Myślę, że Go ranię dlatego, że mam te nieszczęsne wątpliwości i nie wiem co z nich wyniknie - jeśli dojdę do wniosku, że nie chcę z Nim już być to to na pewno będzie dla Niego bolesne. Chcę się bawić, ale też nie Jego kosztem.

Kurcze, ale to zakręcone wszystko ..
napisał/a: Mari 2007-08-09 20:34
Anulonku Słoneczko wklejam dla innych ;) cytat:
" - czy na początku znajomości ma się zawsze "opory", trzyma dystans? Ja miałam ten dystans, ale jednocześnie normalnie z Nim gadałam, o wszystkim właściwie".

Tobie się wydaje,że rozmawiałaś i rozmawiasz ze Swoim Milusim "normalnie".
Nie, moim zdaniem Ty Go i Jego Rodzinę "pochłaniasz" Całą Sobą!
Jesteś Nimi zachwycona jak wynika z Twojego opisu.

Tak ,zgadzam się z Tobą co do taty...Szkoda tylko ,że mamie nie udało się Go nauczyć okazywania uczuć..
Mojej Mamie też nie wyszło,może nie zdawały sobie sprawy,jakie to ważne dla dziecka.Dlatego Ja tego błędu nie popełniłam.Gdyby One to zrobiły..
Obie ! Ty i Ja szłybyśmy przez życie pewnie i z werwą, a tak nękają Nas :
uczucia :niedowartościowania,zagubienia,niepewności.
Ja pochodzę, mogę to teraz stwierdzić z całą stanowczością z patologicznej rodziny.Mój ojciec nie szanował mojej ukochanej Muśki...Mamuśki.
Widziałam,czułam to już jak miałam siedem latek.Zamknęłam ten rozdział i zapomniałam .
W swoim małżeństwie i w wychowaniu Córeczki postawiłam na partnerstwo,szacunek i miłość.
Oj wojowałam z Sobą ,wojowałam...i jeszcze mi się zdarza zastanawiać?:czy dobrze powiedziałam,poradziłam...Brak Mi było wzoru! do naśladowania...Ja po prostu odkrywałam Amerykę, nie wiedziałam,czy np.pozwalając Córuni w wieku 15 lat na wyjście do dyskoteki do godziny 3 nad ranem to dobrze ,czy źle?..,albo taka głupota: czy jak zapytam Męża o pozwolenie Mi poprowadzenia
tira autostradą (jechaliśmy wówczas z Jego szefem) tooo..się ośmieszę ?,czy go zdenerwuję... Takie głupoty, a tak denerwujące i zabierające Nam pewność Siebie.

Anulonku Ty porównujesz,patrzysz,oceniasz...i dobrze .
Uczysz się życia,zdobywasz doświadczenie.
A co do wątpliwości jakie Cię nękają nie pozbędziesz się ich nigdy,zawsze będzie się po głowie przewracać...a może...ojej...a może inaczej to mogłam zrobić?

Ten Typ tak ma! ,to znaczy Ty i Ja. Hi,ale mi sie rymło

A więc bierz życie za fraki ,myśl ,kochaj ,planuj...zawsze zgodnie z tym co Ci podpowiada intuicja.Szanuj Siebie .Zawsze dąż do tego abyś była szczęśliwa.
Przy Tobie szczęśliwej uchowa się też Twój zakochany w Tobie Chłopak !.

1000 buziaczków
jana_J
napisał/a: jana_J 2007-08-22 11:55
Dziękuję Mari za zaproszenie na ten wątek
Obawiam się jednak, że tutaj nie psauję, nie ja została zdradzona i w sumie nawet nie zdradziłam, ale... na dzień dzisiajszy nie potrafię powiedzieć jak to ze mną będzie.
Może streszczę wszystko w najbardziej możliwy sposób:
- 4 lata naprawdę udanego małżeństwa, dwie połówki, dwoje prawdziwych przyjaciół i kochanków - życie jak z bajki.
- rok temu zmarła moja teściowa, z którą mieszkaliśmy i ktora "kierowała" moim mężem tak żeby mi nic nie brakowało (widzę to teraz z perspektywy czasu) - naprowadzała go jak ma się zachowywać, opieprzała jak coś robił nie tak itp. - było super;
- ostatni rok też był super, wszystko było nadal jak z bajki - nie żebym mwierzyła, że tak będzie cały czas, ale było
- życie miałam usystematyzowane, zaplanowane i wszystko toczyło się zgodnie z moimi planami, pełna harmonia, owszem sprzeczki były, ale zaraz się godziliśmy, bo szkoda życia na kłótnie (w sumie teraz też tak jest, ale tych kłótni jest więcej i o byle co)
- od kwietnia mamy psa, trochę czasu mi zajęło zanim uporządkowałam sobie wszystko, zmiana obowiązków itp. - wiem to się wydaje śmieszne, ale dla mnie poukładany dzień był ważny, nie że nie było w nim niespodziewanych rzeczy - były i to duzo, ale "panowałam" nad wszystkim - nad całym swoim życiem i wydawało mi się ża tak będzie wiecznie.
Nie było dla mnie innych facetów poza moim mężem, myślałam, że obrączka daje mi to bezpieczeństwo, że żaden inny facet się mną nie zainteresuje, mnie nie interesowali inni faceci, a jednak...
... jakiś czas temu poznałam na gg kolesia, koleżeńskie rozmowy itp. - nic, żadnych podtekstów (ja z resztą nigdy nie ukrywałam, że mam męża). Kumpel potrzebował fachowej pomocy "finansowej", a że mogłam mu pomóc więc się spotkaliśmy - czysto "służbowo", ale okazało się, że wpadliśmy sobie w oko. Z mojej strony było to tylko na zasadzie "świetny gościu" i nic więcej, ale nabraliśmy ochoty żeby się spotkać - na kawę, za "usługę finansową". Na tym spotkaniu wszystko potoczyło się trochę inaczej. ON probował mnie złapać za rękę, przytuilić (rozmawiało nam się też super - te same marzenia, plany itp. - tak jak ja i mój mąż). Poczułam się jak na pierwszej randce z moim mężem, tylko że... heh poczułam w końcu te motyle i mętlik w głowie gotowy jak nic :confused: W końcu pozwoliłam się przytulić i złapać za rękę, to było bardzo przyjemne i miłe, ale jak chciał mnie pocałować odwróciłam się - nie pozwoliłam. Byłam z siebie dumana :D
Rozmowy na gg zaczeły schodzić na inne tematy i tak jakoś się zaczeło to wszystko toczyć w złą stronę. On zaraz po naszym pierwszym i jak narazie jedynym spotkaniu "prywatnym" wyjechał na wyspy. Myślałam sobie, że przez te 2 ms. zanim on wróci wszystko się zerwie i uspokoi, ale...
... w moim małżeństwie zaczęło się psuć, w sumie to już wcześniej - zanim go poznałam. Mąż zaczął popijać piwko i niechodzi tu o ilości, ale o częstotliwość. Wieczorem telewizor, popołudniu z resztą też. Zaczeliśmy się częściej kłócić o drobnostki. Myślałam - kryzys przedurlopowy, zmęczenie materiału, na urlopie wszystko się naprawi. Odpoczniemy, bedziemy mieli siebie tylko dla siebie i wszystko wróci do normy. Trochę sie pomyliłam :( Na urlopie mąż pił (bo przecież ma urlop), raz się pokłóciliśmy feste - z płaczem itp. i wtedy usłyszałam:
że to wszystko moja wina, że on pije bo ja nie chcę się kochać z nim (co jest bzdurą, nie chciałam jak miał wypite za dużo), że jestem zimna, zero sexapilu, że nie paraduję przed nim w sexi bieliźnie itp. że się zmieniłam od czasu jak jest pies, że nie potrafię się pozbierać (a ja już wracałam na prostą) i że w ogóle wszystko moja wina. Sięgło mi się też za moją rodzinkę itp.

Kurcze nie da się tego wszystkiego tak streścić :mad:

On zaczął się użalać nad soba, że jest dupa, że wszyscy go wykrzystują (głównie moja rodzina, co fakt faktem się zdarza), ale on jest taką dobrą duszą i niestety nie potrafi odmówić innym (poza mną!). Co jeszcze dochodzi?? Jak teściowa chorowała to rozumiałam, że zasypiałam sama a on czuwał przy niej - rozumiałam to jak najbardziej i popierałam. Ale po jej smiercie to się nie zmieniło. Ja nadal zasypiam sama, a on przychodzi w nocy, jak skończy oglądać TV (mimo, że w sypialni też mamy TV) :(
Eh nie będę się dalej rozpisywać w razie czego odpowiem na wszystkie pytania jakie chcecie znać...
pozdrawiam i proszę - nie potępiajcie mnie. Również za to, że cholernie chcę się spotakać we wrześniu z tym kolesiem z gg (Daniel). Wiem co powinnam zrobić, ale... uh, głupia jestem i tyle!!
jana_J
napisał/a: jana_J 2007-08-22 11:57
Anulon - nic na siłę, masz czas.
A do mojego wpisu dodam jeszcze, że ja mam 25 lat, a mąż 33 chociaż nie wiem czy to ma jakieś znaczenie. Zawsze wydawało mi się, że nie ma, ale teraz...
napisał/a: Mari 2007-08-22 20:32
jana82 mam na razie tylko same pytania,pytania..,a wszystkie
prowadzą właśnie do Twojego Przyjaciela...

-jaki stosunek miał Twój mąż do rozmów na GG ,bo chyba powiedziałaś
Mu skąd się znalazł Twój Przyjaciel?
-co mąż na tą pomoc Twojemu przyjacielowi?
-jak odebrał Jego wizytę u Was?
-czy Mąż pytał o relacje pomiędzy Tobą a Przyjacielem?

a Moje wrażenie z Twojego opisu?

jana82 Twój mąż czuje się zagrożony....,"zdradzony" przez Ciebie(choć
Ty nic jeszcze nie zrobiłaś!) i po prostu zaczyna uciekać w używki ,na razie piwo,ale to początek...
To ,że śpi osobno ,a jednak próbuje przychodzić do Ciebie świadczy
o tym,że jeszcze ma nadzieję ,że wrócisz do Niego!
On już się powoli widzi na pozycji tego przegranego,choć jeszcze nie dopuszcza całkiem tych myśli do siebie!

Jeśli kochasz Go bierz się za Siebie! i przeprowadź poważną rozmowę ze Sobą ,
a następnie z Mężem.Pamiętaj ,że On według mnie jest tym któremu należy
podać mocne ramię! i od Ciebie zależy czy to zrobisz.


jana82 zawsze będziemy miały motylki i te kochane zaćmienie przy nowym facecie ,który w dodatku się Nam podoba!.Czy nie miałaś ich ,gdy spotykałaś Męża na pierwszych randkach?.Szkoda,że natura Nam nie daje tych motylków ciągle ,ale pomyśl..,jak pogodzisz się ,wyjaśnisz wszystko z mężem,którego znasz w pełnym tego słowa znaczeniu one mogą wrócić i to ze zdwojoną siłą!

Miłość prawdziwa charakteryzuje się tyn,że wraca!,po burzach,zwątpieniu właśnie tak!

jana82 z opisu męża jaki przedstawiłaś wynika,że jest to facet o jakiego
Ja walczyłabym ,ponieważ jest osobą wrażliwą ,czułą i uczynną a zarazem strasznieczułą na zranienie.Przemyśl to.

proszę co sądzisz o moim osądzie...ja gdybam, nie znam Was i na pewno po jednym
Twoim poście nie jestem w stanie wiedzieć wszystko!,może się bardzo mylę?
to Mnie wyprostuj i napisz w czym się ze Mną nie zgadzasz

przepraszam jeśli się mylę :(
napisał/a: Mru 2007-08-22 22:14
Witaj Jana82,

Ja tez mam pytania.

Jak Twoj maz przezyl smierc matki? W jakich byl z nia relacjach? I co z Jego ojcem?

Jak wyglada zawodowa sytuacja Twojego meza? Lubi swoja prace? Zadowala go finansowo? Czy Ty zarabiasz wiecej?

A co do Waszego wieku. Jestes Jana ciagle bardzo mloda osoba. Jeszcze nie raz spodoba Ci sie jakis facet. Tylko skad mozesz wiedziec, czy on po paru latach nie zasiadzie na kanapie ze zgrzewka piwa? Byc moze z bardziej blahych powodow niz Twoj maz? Bycie czarujacym na GG lub przy kawie toz to latwizna. Zwiazek, to cos w rodzaju sportu ekstremalnego :).

Pozdrawiam Cie serdecznie i Ciebie Mari tez...
M.
jana_J
napisał/a: jana_J 2007-08-23 09:01
Jeszcze nie skończyłam czytać waszych postów a już się boję
Najpierw odpowiedzi do Mari:
1. Mojemu mężowi powiedziałam, że to syn znajomej mojej kumpeli ze studiów, o rozmowach na gg mój mąż nic nie wie (ma dobre serce, ale by tego nawet wtedy nie zrozumiał, pisałam Ci że on ma zaraz głupie myśli itp.)
2. pomoc - pomocą - wyglądało to jak przysługa dla koleżanki, za którą ja jeszcze dostałam kasę;
3. spotkaliśmy się w mojej pracy - on go nawet na oczy nie widział;
4. temat zamnkął się po ostatecznym rozliczeniu finansowym za usługę.

Co do reszty Twojego postu Mari masz świętą rację! Wiem co powinnam zrobić, wiem że powinnam pogadać ze sobą i walczyć. Właściwie to już zawalczyłam i zaczęło nam się układać. Wiem, że on jest super facetem w końcu za niego wyszłam za mąż
Ja się poprostu w tym wszystkim pogubiłam totalnie :(

Odpowiedzi do Mru:
Droga Mru, ojciec mojego męża umarł jak on miał 12 lat :( Całe swoje życie mieszkał z matką i był do niej bardzo przywiązany. Po ślubie mieszkaliśmy z nią. Ona umarła na raka, bardzo się męczyła i śmierć była dla niej "ulgą". Przeżył to niewątpliwie, ale wiedzieliśmy jak to się skończy już co najmniej pół roku przed jej śmiercią. Jakoś się na to nastawialiśmy, chociaż wiadomo, że nie można przejść nad czyjąś śmiercia do porządku dziennego. Ale jakoś mąż się z tym uporał. Zawodowo jest raczej usatysfakcjonowany - ma dobrą pracę, zarabia 2 x więcej niż ja i jedyne co go boli (tzn. o czym czasem gada) to to że jest "głupek, robol" itp., że ja osoba wykształcona siedzę z robolem (jest mechanikiem i ja osobiście uważam, że nie ma niczego ujmującego w jego pracy o czym mu mówię zawsze jak tego typu temat wypływa).

Wiem, że na gg ludzie mogą być całkiem inni niż w realu. Doskonale wiem co powinnam zrobić - olać totalnie tamtego i być z mężem, cieszyć się naszą miłością itd. Nie powiem jakiś czas temu "porozmawiałam" z mężem, chociaż to nie była taka rozmowa jaką ja chciałam, ale chyba on coś zrozumiał. Widać, że zaczął się starać, chociaż sam pewnie nie do końca wie, dlaczego miał "znowu o mnie zawalczyć" :) Ale udaje mu się to. Gorzej jak "poczuje" pifko, bo nie kończy się wtedy u niego na jednym. Też z drugiej strony to nie to, że chodzi nachlany w 4 litery, ale... We mnie zaraz wzrasta "agresja" jak widzę go napitego :( On wtedy ma jeszcze głupsze myśli niż normalnie i gada głupotu, czepia się mnie o pierdoły, a nawet jeśli to po mnie spłynie (na zewnątrz) to on i tak uważa że się na niego obraziłam i się dalej czepia. Po prostu wmawia mi to. Zobaczymy jak będzie dalej.
I teraz 2 moje sprzeczności emocjonalne:
Walczę o moje małżeństwo, rozmawiam z mężem, nie siedzę już cicho jak obserwator, tylko od razu mu mówię, że to jest "cacy" a to "fe". Zaczęło to działać, ale... no właśnie zawsze musi być to "ALE" - ten drugi. Wiem, że powinnam zerwać tę znajomość jeszcze zanim on wróci do Polski (to było by najlepsze i najskuteczniejsze) tylko, że jakaś cząstka mnie totalnie tego nie chce. Nie wiem co ja sobie wyobrażam. Nie chcę skrzywdzić męża, a jednocześnie baaardzo chcę się spotkać z tamtym (nie żeby zaraz z nim się kochać czy coś takiego) - po prostu super mi się z nim gada itp.
Oh walnijcie mnie czymś ciężkim!! :mad: Jestem beznadziejna, wiem. Mam takie mieszane uczucia. Jednego się nauczyłam i stosuję to już w zyciu - nie odpowiadam na żadne zaczepki na gg, nie chcę kolejnych takich problemów. Tylko jak wyrzucić z głowy i... sama nie wiem czy serca tego drugiego?? Pomóżcie mi proszę. Małżeństwo wiele dla mnie znaczy, ale mimo że wiem co powinnam zrobić, nie porafię i z drugiej strony nie chcę.
Muszę iść do psychiatry bo na psychologa to chyba już dla mnie za późno :(
napisał/a: Mari 2007-08-23 13:11
jana82 ulżyło Mi.. :eek: ,miałaś dobry pomysł z przedstawieniem Przyjaciela.
Więc masz prostą drogę..do poprawiania troszkę "popsutych " relacji
między Tobą a mężem.
Rób to delikatnie!. Pozwól w Waszych rozmowach..na większe zaangażowanie
Męża..Ty zapytaj,rzuć jakiś temat,ale nie naciskając za bardzo..,czekaj
co On na ten temat ma do powiedzenia..Jeśli nie powie np dziś ,to na pewno
wracając do tematu za tydzień,miesiąc powie.
On musi sobie ułożyć w głowie na nowo i musi uwierzyć w Ciebie,że Twoja Miłość do Niego nie wygasła,że kochasz Go.

Uwierz Mi to naprawdę dobra metoda.
Mi się udało ,aż po pół roku dopiero,też nie wiedziałam do czego to doprowadzi.
Teraz wiem ,że warto było.

Co do piwa Mój wtedy pił zaczynając od rana 3 do 5 sztuk.
To samo robi Twój, ale przestanie jak uwierzy w Ciebie!, jak Cię odzyska!

Rozmowy...przypomnij Sobie ile na początku mieliście z Sobą do przegadania:
nieraz nocy brakowało!.Wiadomo ,że po kilku latach znamy się doskonale,rozmawiamytylko o bieżących sprawach.Zapominamy powoli przez codzienność o gadaniach...ówczesnych
bzdurnych marzeniach,planach.Nasze rozmowy są konkretne,rzeczowe,na temat.

A dlaczego nie wrócić powoli do tych szalonych chwil ,kiedy oprócz Nas nie
istniał świat?.

Psycholog jana82 jest Ci nie potrzebny:),uwierz Mi.
Wyrzućcie z Waszego związku nudę,powiedz mężowi,że masz ochotę poszaleć z Nim
np. po lesie,górach czy weź Go na działce...kiedy właśnie będzie bardzo zapracowany i pochłonięty tą czynnością..

Zobaczysz nie będziesz myślała o nikim innym jak o Swoim Kochanym Mężu :D

pozdrawiam cieplusio
jana_J
napisał/a: jana_J 2007-08-24 10:40
Mari napisal(a): Rozmowy...przypomnij Sobie ile na początku mieliście z Sobą do przegadania:
nieraz nocy brakowało!.Wiadomo ,że po kilku latach znamy się doskonale,rozmawiamytylko o bieżących sprawach.Zapominamy powoli przez codzienność o gadaniach...ówczesnych
bzdurnych marzeniach,planach.Nasze rozmowy są konkretne,rzeczowe,na temat.

A dlaczego nie wrócić powoli do tych szalonych chwil ,kiedy oprócz Nas nie
istniał świat?.

Wyrzućcie z Waszego związku nudę,powiedz mężowi,że masz ochotę poszaleć z Nim
np. po lesie,górach czy weź Go na działce...kiedy właśnie będzie bardzo zapracowany i pochłonięty tą czynnością..


Droga Mari

Wczoraj mieliśmy 4-tą rocznicę ślubu. Wszystko było super. Przyjechał po mnie do pracy, pojechaliśmy na obiad. Jak wróciliśmy poszliśmy na spacer z psem (żeby się wybiegał i nie przeszkadzał potem :D ). Kochaliśmy się, całowaliśmy jak szaleni i było pięknie.
Jednak martwi mnie inna rzecz. Napisałaś o rozmowach i właśnie tu zauważyłam wczoraj problem (tzn. widizałam go już wcześniej). Rzeczywiście kiedyś nocy nam brakowało. Wiem, że jak ludzie się dopiero poznają to tematów do rozmów jest co niemiara, a po czasie wkrada się rutyna, codzienność, bieżące sprawy. Jak siedzieliśmy wczoraj w restauracji to zauważyłam, że nie za bardzo mamy o czym gadać. Ja nie chciałam o pracy, o moich rodzicach, czy remontach, które chcę zrobić w domu gadać, bo ile można :confused: I nagle pomyslałam "hej facet, też mógłbyś się wysilić i coś powiedzieć, a nie czekać aż ja zarzucę jakiś temat". Dobrze, że pojawiła się osa, która umoczyła skrzydełko i nie mogła lecieć przez chwilę :D
Nie powiem, dzień był bardzo udany i miły, ale te rozmowy... mam nadzieję, że z czasem wszystko wróci do normy. Cisza nie jest krępująca, ale ile można nie wiedzieć o czym gadać :confused:
Zobaczymy co czas pokarze. Narazie się staram. Kocham go i chcę z nim być. A Przyjaciel... heh rozmawialiśmy w poniedziałek, we wtorek puścił sygnał i cisza. To mnie nie martwi aż tak, ale wiem, że on się odezwie, bo teraz pracuje i wiem, że ja nie powinnam się wówczas odezwać. Może i tak zrobię. Wiem, że to byłoby najlepsze rozwiązanie ;) Zobaczymy, czas pokarze...

Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie
napisał/a: Mari 2007-08-24 14:12
Jana82 co do rozmów...My też mieliśmy problem z tym.
Kochana wiesz Ja przez przypadek, bo nie mogłam sobie dać radę z odpowiedzią na jeden z wątków na tym forum zapytałam o radę! i zaczęło się!.
Analizowanie...,sprzeczne Nasze racje..., wyciąganie najlepszej rady...
Tak rozkręciliśmy się w tych wydać by się mogło nic Nam nie dających rozmowach,że teraz już nie jest nam potrzebne forum :).
Tak bardzo Nam przypadły do gustu rozmowy,że jak któreś za długo zniknie gdzieś np pójdę tylko do pokoju?, to Mój Mężuś zaraz Mnie szuka!, a przecież tak niedawno mogłam zniknąć na 4 godziny i byłam tylko witana słowami :gdzie byłaś?,kochanie mogłaś zadzwonić! i koniec ,po sprawie.

Jana82 nie znam Twojego Ukochanego,ale może to byłby dobry pomysł!.
Może złapie choć na chwilę to i zainteresuje go ten temat.
Mój Mąż bardzo dużo zrozumiał przez to forum : ;)
zrozumiał, że my pragniemy kilka razy dziennie przytulenia,zbereźnych słówek :D ,zapewnień ,że jesteśmy najukochańsze na świecie, a nie zapewnienie raz na np miesiąc ,że Nas kochają!,że problemy ,które dla Nas były nie do wytrzymanie są tak błahe w porównaniu z innymi ludzkimi losami....

Jana82 wyczułam,że Ci tego było brak ,nie zaprzeczysz?! :p

Powoli ...jeszcze nie raz na początku się będziesz w Sobie "gotować", ale nie wybuchaj, przyjdzie lepsze !,tylko hamuj..napięcia.A o Swoje domagaj się w sposób spokojny,stanowczy i przemiły.Później stanie się Twoim nawykiem.Pamiętaj nie zbieraj w sobie żali nigdy! i patrz na męża uważnie ...
Zawsze wyjaśnijcie problem na gorąco,znajdźcie wyjście!
Ja melduję mężowi z uśmiechem,gdy psuje Mi się humor?że "włącza mi Skarlet Ohara "-to takie Nasze hasło i bawimy się w czułe słówka.
Jest to czasami tak zabawne ,że pokładamy się ze śmiechu!

życzę Ci pomyślnych łowów męża!

pisz o postępach..
napisał/a: magja9 2007-08-28 13:53
lady napisal(a):Niczego bardziej nie pragne, jak tylko wyprowadzic sie stamtąd, ale on tego nie chce, on przywykl do zycia na pewnym poziomie i nie chce z tego rezygnowac,wszystkie rachunki pokrywa tesc. Poza tym marzy mu sie domek jednorodzinny i chce go wybudowac, wiec szkoda wyrzucac pieniadze w błoto itp. Ja to nawet nie mam spięć ze swoją tesciową, ale wkurza mnie strasznie jej podejscie do życia- taka typowa kura domowa bez zadnych zainteresowan, nie wiem czy mu cos mówi na mój temat, bo jak diabeł święconej wody, boi sie rozwodu w rodzinie.
Niedawno wróciliśmy do domu i zgadnij gdzie on pobiegł? Oczywiscie do rodziców! Nawet obiadu nie zjadł. Fakt ze sie nie odzywamy do siebie, ale jesc to mu jeszcze bym dała...

Wiesz lady, masz naprawde dobre zycie. Po prostu nie zostalas Pania Domu. On marzy o domku jednorodzinnym (A TY?), tesc placi rachunki (A TY?), tesciowa - kura sie krzata w kuchni (A TY?). Albo sie wyprowadzcie albo dolacz do nich. Nie sa potworami, zdaje sie ze nie bija i nie pija, tesc umie zarobic, tesciowa umie prowadzic dom, kurcze, to w koncu sa jakies zalety. To nic zlego ze maz jest zwiazany ze swoimi rodzicami, wbrew temu co mowia niektorzy, znacznie gorzej gdy jest wykorzeniony, sklocony, pelen uraz do swojej rodziny. Mam wrazenie ze sama sie ustawiasz w roli rywalki matki, po co? Przeciez on z matka nie bedzie spac, miec dzieci, kochac sie pod prysznicem itd. A ze lubi pojsc z nia pogadac? No i dobrze. Ty tez pogadaj. Spytaj o zdanie, poradz sie, powiedz: ja mysle troche inaczej ale dzieki za te rade, mamo. Albo zostan u was i zapros do siebie przyjaciolke itd. Takie zwiazki gdzie dwoje ludzi siedzi razem w domu i przesyla buziaki, bardzo szybko sie wypalaja.
napisał/a: ~milax 2007-08-31 14:20
Dużo myślałam o sobie i o tym czego mi brakuje w naszym małżeństwie.Brakuje mi jego słów-miłych komplementów, które pozwoliłyby mi poczuć się kobietą- JEGO KOBIETĄ.
Tak tego mi brakuje najbardziej. Nie seksu czy wspólnie spędzonych weekendów tylko jego SŁÓW!!!

Powiedziałam mu o tym.
Jego odpowiedź była prosta- "taki już jestem, nie mówię za dużo." A ja nie potrafię tego zrozumieć...
Były wczoraj ostre słowa i płacz.Powiedział,że powinnam o siebie zadbać,że przez to siedzenie w domu zdziczałam...
Chyba ma racje bo odkąd urodziłam pierwsze dziecko zostałam przy garach i ważny jest tylko dom, dzieci i żeby obiad był smaczny i na godzinę.Przytyłam i nie chodzę do fryzjerki bo za te pieniądze mogę kupić coś dzieciom. Pewnie większość z Was powie: sama się w to wpakowałaś sama do tego doprowadziłaś,że zaczął oglądać się za innymi.
Pewnie macie rację.
Ale ja robię to dla dzieci i dla Niego. Chcę żeby czuł się szczęśliwy wracając do domu po pracy gdzie czeka na niego obiad i poobiednia kawa. Czy to źle!!!
Jeśli chodzi o seks to raczej on się tego domaga. Kiedyś było odwrotnie,to ja miaam większą ochotę na igraszki, więc nawet potrafił mi odmówić.Ale właśnie od około trzech lat od tego czasu jak wyczytałam w jego smsach słowa kierowane do tamtej,że ją kocha, że teski za nią, że będzie czekał za nią tak długo jak tylko trzeba będzie- to coś się ze mną stało i nie mogę się przemóc żeby mu powiedzieć że chcę się z nim kochać, nawet jak mam na to wielką ochotę!!!Mam jakąś psychiczną blokadę i po prostu mu tego nie mówię.czasem odwraam się i po cichu płaczę.
Dlaczego?Nie potrafię zapomnieć, niby wybaczyłam ale chyba nie do końca.A w głowie wciąż siedzą te SŁOWA, słowa na które to ja czekałam i wciąż czekam.....

Pozdrawiam[/QUOTE]
OJEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :confused:
To prawie jak moja historia i moje uczucia tyle, że nie jesteśmy małżeństwem i nie mamy dzieci. Także brakuje mi Jego słów i gdy to mówię to słyszę "taki już jestem" :( Blokade mam straszną nawet kiedy mam ochotę na zbliżenie nie potrafię sie wystarczająco rozlużnić i przestać myśleć o kryzysie między nami. I tak samo nie potrafię zapomnieć choć (wybaczyłam) tego jak kiedyś mnie ranił słowami. Nie zdradził mnie nigdy ale słowa czasami są gorsze.
P.S. Fajny wątek prowadzony przez dojrzałe i doświadczone osoby czytam i uczę się od was ale jednoczesnie w wielu postach czytam jakby o sobie. Pozdrawiam wszystkich uczestników tego wątku no i Autorkę rzecz jasna :)