Tanorektyczki - spalone słońcem

kobieta w bikini na plaży
W USA lekarze odsyłają nadmiernie opalonych do psychoterapeuty. U nas czekoladowa skóra jest synonimem zdrowia i urody...
/ 16.05.2008 18:00
kobieta w bikini na plaży
Mocna opalenizna wcale nie jest modna. Gwiazdy takie jak Nicole Kidman są białe jak śnieg. A my nadal uwielbiamy godzinami leżeć na plaży. Nie straszny nam rak skóry ani jej przedwczesne starzenie. Siła przyzwyczajenia czy beztroska głupota?
Kiedy wracam z wakacji z bardzo delikatną opalenizną, zawsze słyszę współczujące pytanie: "Nie miałaś szczęścia do pogody?" – opowiada moja redakcyjna koleżanka. Tak jakby opalenizna była jedynym wyznacznikiem, czy miała fajne wakacje. Nikt jej nie pyta, co zwiedziła, co zobaczyła, jakie miała przygody.


Czy faktycznie największym skarbem, jaki można przywieźć z urlopu, jest opalenizna? Przecież to absurd! Jednak na dziewczyny, które na plaży co dwie godziny smarują ciało kremem z filtrem, patrzy się nadal trochę jak na kosmitki. Dlaczego cały czas nie udaje się wypromować mody na alabastrową skórę? Może jest tak, jak mówi mój chłopak: "Po prostu opalone ciało wygląda ładniej". Fakt, wtedy znikają drobne niedoskonałości i wydajemy się szczuplejsze. Ale mimo to zastanawia mnie, dlaczego tyle młodych dziewczyn zamiast cieszyć się wakacjami, smaży się na plaży na heban. Przecież to jest potwornie nudne zajęcie. Nad morzem można robić naprawdę wiele fantastycznych rzeczy: grać w piłkę, biegać, budować zamki z piasku, pływać, spacerować albo w cieniu czytać książkę.

Co to jest tanoreksja?
Odpowiada Iwona Pniewska, specjalista dermatolog:
Tanoreksja to uzależnienie się od opalania.
Skóra takiej osoby jest wyraźnie grubsza, ma przebarwienia, jest przesuszona,
a nawet się łuszczy. Zwykle choroba zaczyna się niewinnie. Po prostu dziewczyna chce wyglądać piękniej i szczuplej. Zaczyna więc opalać się na plaży lub w solarium. Część ludzi robi to, bo zauważa,
że słońce pomaga na trądzik i krostki stają się mniej widoczne. Ale kiedy jesienią skóra blednie, kłopot natychmiast
wraca. Więc zaczyna działać samonakręcający się mechanizm – dziewczyny starają się, aby ich ciało zawsze było opalone. W pewnym momencie nie potrafią już przestać. Jak alkoholicy lub nałogowi palacze. I choć wiedzą, że nałóg szkodzi, ignorują te wiadomości. Niepokój może budzić sytuacja, gdy dziewczyna chodzi do solarium przynajmniej raz w tygodniu i systematyczne - zwiększa czas opalania. Powody tego zaburzenia są skomplikowane. Upraszając, można je określić jako zaniżone poczucie własnej wartości. Nałogowe opalanie się jest więc próbą kompensowania sobie czegoś, czego brakowało im w dzieciństwie.

Według socjologa Tomasza Sobierajskiego o tanoreksji będzie coraz głośniej.
Na razie lekarze pierwszego kontaktu oraz dermatolodzy, z którymi kontaktowałam się podczas pisania tekstu, przyznają, że nie mają zwyczaju odsyłania bardzo opalonych dziewczyn do psychiatry. Natomiast w USA od czasu, kiedy stwierdzono, że 90 proc. nowotworów skóry powstaje w wyniku nadmiernego opalania się, tanorektyków coraz częściej wysyła się do psychoterapeuty. Dziewczyny, które eksperymentują na swoim ciele, nałogowo się opalają, głodzą, kolczykują, robią sobie wiele tatuaży. Tak naprawdę nie mają najmniejszego zamiaru zrobić sobie krzywdy. Na poziomie świadomym oczywiście. Po prostu chcą wyglądać piękniej. Jednak nieświadomie ryzykują zdrowie. Podłoża psychiczne tanoreksji są skomplikowane, ale po części podobne do anoreksji. Brak akceptacji swojego ciała, obsesyjna próba uczynienia go piękniejszym i w rezultacie utrata kontroli. Tak jak 36-kilogramowa anorektyczka nie potrafi się zatrzymać w odchudzaniu, tak opalona na heban tanorektyczka chce być jeszcze bardziej brązowa. Ich argumenty nawet brzmią sensownie: čTylko słońce ładuje moje baterie” albo čJesienią wariuję bez światła, więc muszę iść na solarium”. Ale to tylko sprytna racjonalizacja głębszego problemu, nieświadomy sposób na zaprzeczanie własnej chorobie.

Opalenizna postarza
Nie znajdziesz dziś sensownej gwiazdy, która byłaby strzaskana na skwarkę. Kate Blanchett, Kirsten Dunst, Eva Green (dziewczyna Bonda), Sophie Ellis Bextor oraz Nicole Kidman bardzo dbają o swoją porcelanową cerę. Naiprawdopodobniej żadna z nich nie chce zobaczyć na swojej twarzy przedwczesnych zmarszczek. Zbyt dużo inwestują w dobry wygląd, by mogły lekkomyślnie wystawić swoje ciało na słońce. Dziś mocna opalenizna kojarzy się ze złym gustem i zbyt długimi tipsami. Nawet dziewczyny na wybiegach są teraz raczej blade. Zapytałam Beatę Jastrzębską, która w agencji Mango Models zajmuje się modelkami, czy opalenizna w tej branży jest pożądana. – Czasem przychodzą do nas dziewczyny spalone na solarium. Mają doczepiane włosy, sztuczne długie paznokcie, są mocno umalowane – opowiada. – Mówię im wtedy, aby przyszły jeszcze raz, jak zbledną, bo mocny brąz zniekształca rysy i generalnie wygląda nieświeżo. Dziś nikt nie zatrudni strzaskanej na heban modelki. Klienci wybierają porcelanowe buzie, zwłaszcza w Japonii. Bo na takich makijaż prezentuje się lepiej. Nawet do sesji z kostiumami używa się fluidów nadających skórze kolor opalenizny albo programów w Photoshopie. Oba sposoby dają lepsze efekty niż solarium. Beata Jastrzębska wspomina historię jednego ze swoich modeli: – Spodobał się klientom, którzy chcieli go zaangażować do kampanii reklamowej. Następnego dnia pobiegł do solarium. Ale klient zawiadomił nas, że jeszcze raz chce spotkać się z modelem i ostatecznie potwierdzić zdjęcia. Kiedy jednak zobaczył efekty wizyty na solarium, natychmiast odwołał zlecenie.

Czego nie widać, tego nie ma?
Choć prasa kobieca od kilku lat alarmuje, informuje, edukuje, że latem musimy na plaży używać co najmniej filtra
z numerem SPF 25–30, to Polki nadal najchętniej kupują ten o minimalnej wartości. – Najlepiej sprzedają się kosmetyki z wartością poniżej SPF 12, natomiast wśród produktów dla dzieci kosmetyki ze zdecydowanie wyższymi faktorami – mówi Ewa Blocher, dyrektor sprzedaży i marketingu Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris. – To jest efekt dość przewrotnego myślenia, że niski faktor ochroni przed zgubnym działaniem promieniowania słonecznego, ale jednocześnie "nie zablokuje" opalania się. Olejek zaś dodatkowo przyspieszy ten proces.

Każda tanorektyczka chce mieć szybko i bez żadnych wyrzeczeń dwa w jednym: ochronę i opaleniznę. Niestety, SPF 6 nie ochroni jej skóry, mimo że myśli: "Jak czegoś nie widać gołym okiem, to tego nie ma" albo "Nawet jeśli innym się nie udało, to ja na pewno będę miała farta!". Wszyscy mamy tendencje do ignorowania nieprzyjemnych dla siebie informacji. Na przykład takich, że czerniak – spośród wszystkich nowotworów – powoduje najwyższy odsetek zgonów. Ludzie bagatelizują to, co dla nich niewygodne. Nie słyszą tego, czego nie chcą usłyszeć, np. że każde kolejne poparzenie skóry zwiększa ryzyko wystąpienia choroby. Specjalista dermatolog Iwona Pniewska opowiada o pacjentach ze zdiagnozowanymi niebezpiecznymi znamionami skórnymi, którzy mimo jej kategorycznego zakazu opalania nie stosowali się do zaleceń. Wielu z nich prezentowało bardzo przewrotny sposób myślenia: "Jeśli pielę ogródek w kostiumie, to się nie opalam". Bo opalanie to dla takich osób leżenie plackiem na plaży.

Zawodowa opalenizna
Doktor Iwona Pniewska opowiada o osobach, które z racji wykonywanego zawodu muszą mieć opalone ciało. Kilka razy przychodzili do jej gabinetu kulturyści, którzy próbowali wyłudzić lekarstwa stosowane podczas leczenia, np. łuszczycy. Środki te uwrażliwiają na promieniowanie UV i w konsekwencji przyspieszają opalanie. Ale stosowanie ich bez kontroli lekarza jest bardzo niebezpieczne. Pytam Alicję Klarkowską, dyrektor artystyczną "Urody", prywatnie trenującą fitness, dlaczego kulturystki muszą wyglądać jak Murzynki. Wspólnie wchodzimy na jeden z portali dotyczący kulturystyki. Tam oglądamy zdjęcia kobiet opalonych na niewiarygodnie intensywny brąz. – Na opalonym i nasmarowanym oliwką ciele lepiej prezentują się mięśnie. Dlatego blada osoba nie miałaby szans w konkursie. Prasa fachowa doradza zawodniczkom na kilka tygodni przed zawodami chodzić na solarium albo opalać się na plaży pięć razy w tygodniu po 30 minut. Bo same bronzery nie wystarczą! Musi być "baza" z prawdziwej opalenizny – opowiada Alicja Klarkowska. Stąd całe szaleństwo w tej branży. Czy podobnie jest z zawodowymi tancerkami? – pytam Edytę Herbuś, znaną z programu TVN "Taniec z gwiazdami". – Od czasu do czasu chodzę na solarium, ale staram się korzystać ze stopniowo brązujących skórę kosmetyków – przekonuje tancerka. Edyta nie chce zaserwować swojemu ciału zbyt szybkiego starzenia się.

Uwaga, nowotwory skóry!
Wakacje na Tajlandii czy w Maroku traktujemy tak, jakbyśmy wybierały się nad nasz Bałtyk. A przecież w egzotycznych krajach słońce dłużej i mocniej przypieka. Warto więc zabrać ze sobą więcej buteleczek z filtrami ochronnymi. Bo dziś opalanie to nie tylko szybsze starzenie się skóry, przebarwienia, ale też poważne choroby. Niektórzy pacjenci pytają Iwonę Pniewską, specjalistę dermatologa: "Czy lepiej opalać się na solarium, czy na słońcu?". – Wtedy mówię, że UVA odpowiada głównie za starzenie się skóry, natomiast UVB za nowotwory. I dodaję: "Wybór należy do ciebie!”. Czy jest szansa, że nasza świadomość wzrośnie i zaczniemy w końcu używać na plaży balsamów z SPF 30?
– Na to potrzeba czasu – mówi Iwona Pniewska. – W Australii kilkanaście lat temu rozpoczęto kampanię uświadamiania ludzi o zgubnym działaniu promieni słonecznych. Ale tam zapadalność na czerniaka była 40-krotnie większa niż w Polsce. Ludzie w Australii od dawna nie rozbierają się na plaży, a wszystkie części ciała, które wystają spod ubrań, smarują fotoprotektorem. Do lekarza zgłaszają się wcześnie, kiedy zmiany nowotworowe nie są jeszcze zaawansowane i można je całkowicie wyleczyć.

Tekst: Iwona Zgliczyńska

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA