Dieta dla chorego na nowotwór – wywiad z dietetykiem

doktor Aleksandra Kapała ze Szpitalnego Zespołu Żywieniowego w Centrum Onkologii - Instytucie w Warszawie
Jak powinna się odżywiać osoba, u której zdiagnozowano nowotwór? Na pytania odpowiada doktor Aleksandra Kapała ze Szpitalnego Zespołu Żywieniowego w Centrum Onkologii – Instytucie w Warszawie.
/ 03.12.2012 10:14
doktor Aleksandra Kapała ze Szpitalnego Zespołu Żywieniowego w Centrum Onkologii - Instytucie w Warszawie

Podczas walki z chorobą nowotworową osoba chora spotyka się z wieloma lekarzami, poddaje się różnym zabiegom. Wizyta u lekarza onkologa, radioterapia, chemioterapia są oczywiste. Tymczasem oprócz tego chory powinien dodatkowo skorzystać z porady lekarza zajmującego się żywieniem lub doświadczonego w onkologii dietetyka, który dobierze odpowiedni jadłospis na czas leczenia i po nim.

Dla Programu „Jestem przy Tobie” kilku rad udziela doktor Aleksandra Kapała ze Szpitalnego Zespołu Żywieniowego w Centrum Onkologii – Instytucie w Warszawie.

Jestem przy Tobie: Pani Doktor, czy prawidłowe odżywianie w trakcie choroby onkologicznej jest ważne?

AK: Jest bardzo ważne! Choroba nowotworowa to ogromny energetyczny koszt. Pacjent nie dość, że zachorował, musi być leczony w określony sposób, który jak wiadomo nie jest obojętny dla organizmu, to jeszcze się boi i wszystko bardzo przeżywa. Trzeba mu więc dostarczyć takich substancji i wartości odżywczych, i w takiej ilości, żeby mu pomóc, a nie zaszkodzić. Przede wszystkim trzeba dostarczyć niezbędnych kalorii potrzebnych do życia, do funkcjonowania mózgu, serca.  Poza tym trzeba odżywić strategiczne narządy z punktu widzenia choroby – szybkości gojenia się ran pooperacyjnych, zdrowienia po chemioterapii i radioterapii (regeneracja śluzówki czy szpiku), prewencji niewydolności nerek, wątroby. To wszystko można zrobić odpowiednio manewrując składnikami odżywczymi w diecie. Trzeba dostarczać tzw. dobrych, wartościowych kalorii we właściwych ilościach.

JpT: Jakie korzyści wynikają z odpowiednio dobranej diety?

AK: To przede wszystkim utrzymanie ogólnej sprawności i zapobieganie niedożywieniu. Poza tym prewencja różnych uciążliwych objawów, typu wzdęcia, nudności, pobolewania w jamie brzusznej. Szybsze gojenie się ran, poprawa odporności i dzięki temu krótszy pobyt w szpitalu, co dla pacjenta jest przecież bardzo ważne. Dodatkowo to korzyść dla szpitala, bo przecież pacjent, który rozwija powikłania będące wynikiem niedożywienia, takie jak np. złe gojenie się ran pooperacyjnych czy infekcje, ma wydłużoną hospitalizację, a to przecież kosztuje.

JpT: Kiedy pacjent powinien się zgłosić do dietetyka?

AK: Najlepiej, gdyby pacjent był przygotowywany do leczenia onkologicznego jeszcze przed jego rozpoczęciem. Nawet dwa tygodnie przed rozpoczęciem chemioterapii można dużo zrobić. Można wtedy przygotować organizm, dostarczyć właściwych składników: białka, witamin, mikroelementów, które z pewnością zostaną zużyte w trakcie leczenia. Przygotować chorego do leczenia, żeby je przetrwał w jak najlepszym stanie. By z powodu niedożywienia i jego powikłań nie było konieczności przerwania czy odraczania leczenia onkologicznego.

JpT: A jak powinno wyglądać żywienie w trakcie chemioterapii?

AK: Żywienie w ogniu leczenia jest szalenie ważne. Mamy całe spektrum diet: od normalnych lekkostrawnych jadłospisów, przez diety półpłynne, płynne czy wreszcie wspomaganie jadłospisu doustnymi dietami medycznymi. Obowiązuje jedna zasada: organizm musi otrzymać odpowiednią dla konkretnego chorego ilość i jakość kalorii. Często w trakcie chemioterapii pacjent nie jest w stanie jeść, ze względu na nudności, wymioty, zapalenie śluzówek. Ale nie możemy doprowadzić do sytuacji, że pacjent nic nie je, bo może to doprowadzić do tzw. metabolizmu katastroficznego. Wtedy organizm zaczyna zjadać własne białko, żeby mózg czy serce mogły pozyskać glukozę, bo to są organy, które bez niej nie funkcjonują. A to oznacza ubytek najpierw  pokładów tkanki tłuszczowej, a potem mięśni. Więc trzeba zrobić wszystko, żeby do takiego momentu nie dopuścić.

Zobacz też: Umiar zabija, czyli o diecie wegetariańskiej dla chorych z nowotworem

JpT: Czy dieta przed i w trakcie leczenia onkologicznego powinna się jakoś różnić od tej po chemioterapii?

AK: Wszystko zależy od typu chemioterapii i od rodzaju leczenia. Są schematy mniej i bardziej toksyczne. Są takie terapie, po których pacjent po dwóch godzinach idzie do pracy, i bardzo toksyczne, które wymagają nawet żywienia pozajelitowego. Dobierając dietę musimy wziąć pod uwagę: jaki to pacjent, na jakim etapie choroby, jaki jest jej stopień zaawansowania, jaki jest rodzaj leczenia i jaki etap leczenia. Trzeba się zorientować, co pacjent w danej chwili przyjmuje – ilość i jakość kalorii – i co mu możemy zaproponować. Bo często z powodu dolegliwości podczas radioterapii i chemioterapii, bardzo zawęża się możliwość przyjmowania posiłków. Pacjent już nie jest w stanie zjeść dwudaniowego obiadu, z powodu bólu, nudności, jadłowstrętu, czy po prostu załamania psychicznego.

JpT: Czy dieta powinna być dostosowana do rodzaju nowotworu?

AK: Tak i nie. Dietę trzeba dostosować do stanu odżywienia chorego, kliniki nowotworu i objawów ze strony przewodu pokarmowego, z którymi mamy do czynienia.
Inne objawy mają kobiety z rakiem piersi, a zupełnie inne pacjenci z rakiem żołądka, czy jelita grubego – gdzie doustne odżywianie może być nie lada problemem. Dieta musi być też dostosowana do zakresu leczenia. Niektóre sytuacje wymagają bardzo specjalistycznego prowadzenia żywieniowego. Poza tym po zakończeniu leczenia onkologicznego postępowanie z chorym też będzie różne: bardzo specjalistycznej diety wymaga pacjent z ileostomią, a pacjentki z nadwagą/otyłością z rakiem piersi, czy trzonu macicy, wymagają diet redukcyjnych.

JpT: A dlaczego leczenie otyłości jest tak ważne?

AK: M.in. dlatego, że część nowotworów jest estrogenozależna. U kobiet to jest np. rak piersi i  trzonu macicy, czy jajnika. Tkanka tłuszczowa produkuje własne estrogeny, a wiadomo, że hormony te stymulują wzrost komórek rakowych, które mają receptory dla estrogenów. Dlatego zawartość tkanki tłuszczowej u kobiety, która przechorowała np. raka piersi powinna być na dolnej granicy normy. Leczenie otyłości to w tym wypadku prewencja wznowy choroby nowotworowej! Związek z otyłością wykazuje także rak jelita grubego, wątroby, trzustki, prostaty czy nerki. Oczywiście nie odchudzamy nikogo w trakcie chemioterapii, ale po jej zakończeniu i pewnym odpoczynku, nadwagę trzeba redukować.

JpT: Czy dobór diety powinien być indywidualny, czy wystarczy żywić się tak, jak inna osoba z takim samym rozpoznaniem?

AK: W dietetyce wszystko jest bardzo indywidualne. Nowoczesna dietetyka to matematyka. Musi być oparta na pomiarach, wyliczeniach i właściwym sposobie prowadzenia chorego. Wszystko ma znaczenie: wiek, płeć, w przypadku kobiet – czy jest w wieku prokreacyjnym i zamierza mieć dzieci, czy nie, choroby współistniejące (cukrzyca, niewydolność nerek, niedokrwistość, niewydolność wątroby), jaki jest rodzaj i stopień zaawansowania choroby, jaki rodzaj i etap leczenia.  Dietę trzeba dostosować do statusu ekonomicznego pacjenta, do tego, czy on będzie w stanie sam sobie gotować, czy ktoś mu w tym pomoże. Trzeba wziąć pod uwagę kwestie wyznaniowe czy preferencje żywieniowe. Jeżeli ktoś od 25 lat jest wegetarianinem, to nie ma sensu zmuszać go, żeby nagle zaczął jeść mięso. Można w życiu nie jeść mięsa, ale nie można nie jeść białka. Trzeba go tylko czymś zastąpić i to należy uwzględnić w diecie. Poza tym inna będzie dieta dla pacjenta, który po zakończonej terapii jest wyleczony, a inna dla pacjenta paliatywnego, u którego możemy jedynie wydłużyć jego życie i poprawić jego jakość. I tu właściwe prowadzenie żywieniowe jest fundamentalne i musi być odpowiednio dobrane.

Zobacz też: Jak wspierać przewlekle chorego?

JpT: Czy są jakieś badania potwierdzające wpływ diety na zapobieganie nowotworom czy na przebieg leczenia?

AK: Są całe pokłady takich badań. Największą instytucją medycyny żywieniowej w Europie jest ESPEN (European Society for Clinical Nutrition and Metabolism), a w Polsce POLSPEN, która jest ogromnym źródłem wiedzy na temat medycyny żywieniowej i która przeprowadza mnóstwo badań. Obecnie toczy się ponad 20.000 badań w różnych zakątkach świata nad różnymi interakcjami między żywnością a chorobami onkologicznymi.

JpT: Co pokazują te badania?

AK: Dzięki nim wiemy, że żywność wpływa na różne etapy rozwoju nowotworu. Wiadomo, że są związki pomiędzy wpływem substancji zawartych w żywności, a np. blokowaniem receptorów, których pobudzenie sprzyja rozwojowi nowotworu. Wiemy też, że niektóre substancje mają działanie antyangiogenne, czyli takie, które utrudnia rozwój naczyń krwionośnych. Guz jak nie jest unaczyniony, to się nie rozwija. Są badania, które potwierdzają wpływ substancji zawartych w żywności na tempo podziału komórek nowotworowych, na możliwość ich przerzutowania. Np. sulforafan zawarty w brokule – wiadomo, że wiąże się ze szkieletem komórki rakowej i utrudnia podział komórki. Oczywiście nie wiemy jeszcze wszystkiego, ciągle badamy tą „misterną sieć wpływów” między żywnością a nowotworem, ale na pewno jest w tym przyszłość. 

JpT: Jakie błędy żywieniowe najczęściej popełniają osoby zmagające się z nowotworem w trakcie terapii onkologicznej?

AK: Jeden model zachowania, według mnie niebezpieczny,  to tzw. „dieta mix”. Pacjenci jak wyczytają w internecie, że coś jest zdrowe, to miksują sobie z tego sami jadłospisy. I wtedy przez cały dzień nie jedzą nic konkretnego, tylko po trochu wszystkiego (co opisano jako antynowotworowe) i nic się nie trzyma norm. Efekt jest taki, że pacjent, który zmaga się z ogromnym wydatkiem energetycznym jakim jest choroba, jest po prostu niedożywiony. Drugi model – bardziej ze strony rodzin niż pacjentów – „jedz, bo jesteś chory”. I zaczyna się wpychanie w człowieka wszystkiego, co przyjdzie do głowy, że jest zdrowe. A w polskim rozumieniu, zdrowsze to bardziej tłuste. Więc pacjenci są żywieni smażonym kotletem schabowym czy fasolką po bretońsku z boczkiem. Przynosi to tylko dodatkowe cierpienie, bo wiadomo, że przewód pokarmowy jest mniej wydolny. Jedzenie produktów ciężkostrawnych może dodatkowo sprowokować ból, wzdęcia, nudności samym swoim wyglądem, zapachem, czy smakiem. Produkty smażone nie są polecana dla nikogo – ani dla osoby zdrowej, ani dla tego, kto nie chce zachorować na raka, a tym bardziej nie dla chorego w trakcie radio- czy chemioterapii. Zdarzają się też tacy pacjenci, którzy robią totalne przesunięcia na rzecz pewnych grup składników odżywczych, np. eliminują białko lub cukry, a prawda jest taka, że przesada w każdą stronę odbija się negatywnie na naszym zdrowiu.

JpT: A czy zdarza się, że pacjenci zaczynają pochłaniać ogromne ilości warzyw i owoców, bo to przecież witaminy i na pewno są zdrowe?

AK: Z tym jest niestety problem, bo chęć ze strony chorego jest, ale możliwości mogą być zawężone. Może to być spowodowane jadłowstrętem, problemami z żuciem
czy połykaniem. A poza tym soki w surowych warzywach i owocach mogą nie być tolerowane przy zmienionej zapalnie śluzówce po radio- czy chemioterapii.

JpT: Czy dieta w chorobie nowotworowej, nawet najlepiej dobrana, może zastąpić inne leczenie, np. chemioterapię, radioterapię?

AK: W żadnym wypadku! Absolutnie nie! Pokuszę się o nawet takie zdanie, że ktokolwiek kto mówi, że za pomocą diety wyleczy z raka, powinien być pociągnięty
do odpowiedzialności. To powinno być ścigane i karane. Na podstawie obecnej wiedzy medycznej, nie ma takiej diety, która zastąpiłaby chemioterapię, radioterapię, operację chirurgiczną, czy jakiekolwiek inne konwencjonalne, klasyczne metody leczenia onkologicznego. Natomiast na pewno prawidłowo zbilansowany jadłospis jest bardzo ważną częścią terapii wspomagającej onkologię. Czasami właściwe żywienie wręcz warunkuje możliwość leczenia onkologicznego. Podobnie jak terapia leczenia bólu onkologicznego czy psychoonkologia. Nie ma w świetle wiedzy medycznej takiej diety, która wyleczyłaby z raka. Jest to WYŁĄCZNIE terapia wspomagająca. Niestety w Polsce jest to dziedzina mocno zaniedbana. Między innymi dlatego, że lekarze nie zajmują konkretnego stanowiska w tej sprawie jest cała masa „szarlatanerskich” praktyk, mających na celu wyciągnięcie pieniędzy od zazwyczaj zdesperowanych ludzi.

Lek. med. Aleksandra Kapała pracuje w Oddziale Chemioterapii Dziennej i w Szpitalnym Zespole Żywieniowym Centrum Onkologii - Instytutu w Warszawie. Jest specjalistką chorób wewnętrznych i absolwentką podyplomowej dietetyki. Prowadzi Poradnię Dietetyki Onkologicznej w Warszawie przy ul. Kruczej 51 lok. 103. Jest współzałożycielką Grupy Inicjatywnej ds. Żywienia w Onkologii, członkiem ESPEN i POLSPEN.

Zobacz też: Dlaczego warto rozmawiać o swojej chorobie?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA