Wyzdrowieć siłą woli?

Pozytywne myślenie czyni cuda. Wiara w pokonanie choroby, optymizm i chęć życia bardzo pomagają w powrocie do zdrowia.
/ 16.03.2006 16:57
 
Kilka lat temu znany amerykański kolarz, Lance Armstrong, niespodziewanie zwołał telekonferencję prasową. Ogłosił na niej całemu światu, że wykryto u niego nowotwór. W dwa lata później (w 1998 roku) świat obiegła inna wiadomość: Lance Armstrong, któremu lekarze nie dawali większych szans na przeżycie, nie tylko pokonał chorobę, ale wraca do aktywnego uprawiania sportu, intensywnie przygotowuje się do mistrzostw świata. Zajął w nich jedno z czołowych miejsc. A w 1999 r. wygrał najtrudniejszy z wyścigów kolarskich – Tour de France. Do dziś ściga się na rowerze.
Ostatnio także u nas kilka znanych osób – między innymi prezenter telewizyjny Kamil Durczok, Daria Trafankowska, bohaterka serialu "Na dobre i na złe", pisarka Katarzyna Grochola – publicznie "przyznało się" do choroby nowotworowej i opisało swoje zmagania z nią. Trochę wcześniej zrobili to Krzysztof Kolberger, Jan Kobuszewski, Krystyna Kofta.
Każda z tych osób inaczej przeżywała swoją chorobę, zmagała się ze swoimi problemami, różnymi wątpliwościami, cierpieniami. Jest jednak coś, co ich wszystkich łączy – olbrzymia wola walki, niezłomna wiara w wyzdrowienie. Czy to możliwe, aby pozytywne myślenie miało aż tak duży wpływ na proces leczenia, pomagało w pokonywaniu choroby?

Chcieć to móc
Wielu doświadczonych lekarzy, zwłaszcza onkologów, zadaje sobie nieraz pytanie: "Dlaczego jeden pacjent odzyskuje zdrowie, a inny nie, choć u obu rokowania i leczenie były takie same?" - Ludzie są w stanie dokonać wspaniałych, wręcz niewyobrażalnych rzeczy, jeśli tylko uwierzą, że oni sami mają wpływ na sytuację - mówi Ewa Maciocha, psychoterapeuta z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Zwykle choroba spada na nas znienacka, zaskakuje. Zawsze budzi lęk, co jest zupełnie zrozumiałe. Ale jednych ten lęk obezwładnia, innych natomiast mobilizuje do działania. A przebieg leczenia zależy przede wszystkim od naszej postawy.

Jedność duszy i ciała
Większości z nas wydaje się, że człowiek składa się z dwóch niezależnych od siebie części – ciała i duszy. Tymczasem lekarze nie mają wątpliwości, że nasza psychika i ciało są ze sobą ściśle związane i uzależnione od siebie.
Wszyscy wiemy, że dolegliwości fizyczne odbijają się na naszym stanie ducha, czyli na psychice. Podobnie przeżycia psychiczne (te dobre i te złe) mają bezpośredni i bardzo konkretny wpływ na zachodzące w organizmie procesy fizjologiczne. Jeśli choruje dusza, to również ciało nie funkcjonuje dobrze. I odwrotnie. Silne napięcie, stres potrafią dosłownie ściąć z nóg nawet bardzo silnego zdrowego mężczyznę – mówi Ewa Maciocha. – Podobnie przygnębienie, poczucie beznadziejności osłabiają zdolności obronne organizmu, a więc zmniejszają także szansę na pokonanie choroby. Po prostu nasza psychika, nasze myśli mają wielki wpływ na pracę systemu odpornościowego. Istnieją naukowe dowody na to, że u osób cierpiących np. na depresję system odpornościowy zmniejsza swoją aktywność. Jego komórki nie mnożą się tak szybko jak zazwyczaj. Znacznie spada poziom przeciwciał walczących z chorobami.

Zaakceptuj chorobę
Bardzo ważny jest stosunek do choroby, i to od samego początku. Nie wolno jej traktować jako kary za całe swoje życie czy za grzechy. Bo żadna choroba nie jest ani karą, ani dopustem bożym, choć może sprawić, że w jednej chwili cały świat zaczyna walić się w gruzy. Tak często bywa w przypadku nowotworu. Wiadomość o jego wykryciu wielu chorych traktuje jak wyrok.
Bez woli pokonania choroby, bez gotowości do zmagania się z nią, cierpienie jest jeszcze większe, a leczenie mniej skuteczne. W podjęciu tej trudnej walki bardzo pomaga zaakceptowanie swojego nieszczęścia i pokora wobec niego. Brak akceptacji choroby rodzi poczucie bezradności, krzywdy, wyzwala w człowieku bunt. Pojawiają się wtedy pytania: "Dlaczego ja? Dlaczego to mnie właśnie spotkało coś takiego?" To tylko pogarsza sytuację, pogłębia cierpienie. Zbuntowani lub pogrążeni w "beznadziei" ludzie całą swoją energię zużywają na zmaganie się z rozpaczą, a wtedy może zabraknąć im siły do walki z chorobą.

Optymizm leczy
Lekarze twierdzą, że w wielu przypadkach na terapię lepiej reagują chorzy w poważnym stanie, jednak pełni optymizmu i wiary w zwycięstwo, niż pacjenci, których stan oceniono jako lżejszy, ale oni sami są zrezygnowani, nie wierzą w sukces. Dlaczego tak się dzieje?
Niektórzy psycholodzy mówią, że "sposób chorowania" zależy od naszej osobowości. Jeśli człowiek jest otwarty, ciepły, pełen optymizmu, zawsze łatwiej zwycięża. Ktoś, kto dostrzega w życiu tylko trudności i problemy, niepotrzebnie traci siły na ich rozpamiętywanie i pogrąża się w rozpaczy. Tak samo jest z chorobą. Nie wolno jej traktować jako kolejnej przeciwności losu, na którą nie mamy wpływu – przekonuje Ewa Maciocha. - Taka postawa załamuje siły obronne organizmu. Trzeba podejść do choroby jak do swego rodzaju wyzwania.
Wiara we własną moc sprawia, że organizm szybciej zdrowieje. I nie chodzi wcale o jakieś "cudowne uzdrowienie". Po prostu człowiek nastawiony optymistycznie lepiej reaguje na zabiegi i na leki. Jego siły odpornościowe skuteczniej zwalczają to, co dla organizmu jest niekorzystne. Trzeba powiedzieć: "Jestem ważny dla siebie samego, dlatego robię różne rzeczy, żeby pomóc mojemu organizmowi".

Tekst: Emilia Borkowska
Konsultacja: mgr Ewa Maciocha, psycholog, psychoterapeuta

Kwietniowa "Vita" w nowej szacie graficznej - już w kioskach! A w niej dodatek "Diety"!

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!