SLOW FOOD

ślimak, slow food
Moda na życie w tempie ślimaka
/ 17.04.2008 12:16
ślimak, slow food
Większość z nas żyje w ciągłym pośpiechu, dzieląc dobę między pracę a sen. Nie mamy czasu nie tylko dla rodziny, ale też na chwilę relaksu czy aktywny wypoczynek. Jadamy byle co i byle jak. Tradycyjny obiad zamieniliśmy na zupkę w proszku lub kanapkę z baru fast food. Zamiast usiąść przy stole z dziećmi czy przyjaciółmi, przegryzamy coś w biegu. Nawet w weekendy! Taki tryb życia nie służy dobremu samopoczuciu ani zdrowiu, ani umacnianiu rodzinnych więzów. Świetnie zdają sobie z tego sprawę członkowie międzynarodowej organizacji Slow Food, którzy stanęli w obronie tradycyjnej żywności i prawa do smaku.

W obronie smaku
Organizacja Slow Food została powołana do życia w 1986 roku w odpowiedzi na mnożące się bary typu fast food. Jej założycielem był włoski krytyk kulinarny Carlo Petrini, dla którego impulsem do promowania tradycyjnego jedzenia stało się otwarcie w centrum Rzymu restauracji McDonald. Symbolem ruchu został – niespieszący się i żyjący w zgodzie z naturą – ślimak. Początkowo Slow Food działał tylko we Włoszech, wspierał lokalne produkty i drobnych wytwórców, ale wkrótce zdobył zwolenników na całym świecie. Obecnie ma działaczy w ponad 100 krajach. Pod koniec 2002 roku trafił też do Polski. Stowarzyszenie stawia wyżej od produktów wytwarzanych przemysłowo żywność produkowaną zgodnie ze starymi recepturami. Takie wyroby są nie tylko smaczniejsze, ale i zdrowsze.
Organizacja skupia też miłośników odtwarzania i ratowania dawnych receptur oraz smaków. Smaków, które są znane od setek lat, ale niestety odchodzą w zapomnienie.

Ratujmy, co się da!
Jednym z projektów Slow Food, noszącym nazwę Arka Smaku, jest ochrona ginących gatunków roślin, odmian owoców i warzyw, a także zwierząt hodowlanych. Takich jak na przykład krowa rasy czerwonej żyjąca jedynie w Małopolsce. Daje ona mleko o niepowtarzalnym smaku i wysokiej zawartości tłuszczu. Albo kura zielononóżka kuropatwiana znosząca wyśmienite jajka. Pod ochronnym parasolem Slow Food znalazły się też m.in.: stare odmiany jabłoni z okolic Raciechowic, kapusta Charsznicka, polska owca górska, karp zatorski, a także ziemniaki indyjskie z Peru, śliwki slatko z Bośni i Hercegowiny oraz wanilia z Madagaskaru.
Zapaleńcy ze Slow Foodu jeżdżą także po świecie, odwiedzając regionalnych, lokalnych wytwórców. Wspierają ich w stosowaniu i ochronie starych, sprawdzonych receptur. Na przykład na staropolskie kukiełki, czyli bułeczki produkowane jedynie przez Władysława Kowalika w podkrakowskich Liszkach. Przypominają one włoską ciabattę, ale mają wyborniejszą skórkę. Tajemnica ich niepowtarzalnego smaku zaś tkwi w sposobie wyrabiania ciasta i jego wypieku w piecu opalanym drewnem. Wyjątkowe są też soki owocowe robione przez Andrzeja Płonkę spod Kalisza. Wytłacza się je wyłącznie na wiklinowych prasach, tylko ze świeżo zebranych owoców.

Slow lepszy niż fast
O tym, jak wyśmienite, a także cenne dla naszego dziedzictwa kulturowego są produkty rekomendowane przez Slow Food, można się przekonać na organizowanym co dwa lata Salonie Smaku w Turynie. Zjeżdżają się tam wytwórcy, restauratorzy i smakosze z całego świata. To właśnie tam Europa poznała naszego oscypka, który jako pierwszy polski produkt trafił do Salonu Smaku. Spotkał się tam z bardzo dobrym przyjęciem. Nie bez powodu. Bo jak na prawdziwy salon przystało, wszystkie prezentowane tam wyroby biją na głowę te serwowane przez fast foody, a nawet te sprzedawane powszechnie. Tradycyjne produkty mają bowiem pełny, naturalny smak. Niezmieniony substancjami aromatyzującymi, niewzmocniony – będący jedynie wypadkową wysokiej jakości składników i tradycyjnej technologii. Ale co ważniejsze, są zdrowsze, bo bogatsze w składniki odżywcze. Nie znajdziemy w nich tanich zamienników, wypełniaczy, sztucznych barwników czy konserwantów. Nie zawierają też niebezpiecznych dla zdrowia nasyconych tłuszczów ani zbędnego cukru. Rekomendowane przez Slow Food produkty przegrywają z ogólnie dostępną żywnością tylko w jednej kategorii – cenowej. Bo niestety są dość drogie, a przez to mało dostępne.

Ślimak ruszył do miasta
Dla zwolenników Slow Foodu ratowanie starodawnej kuchni, czyli tak naprawdę naszej historii, to za mało. W 1999 roku w Orvieto spotkali się więc zwolennicy idei slow – merowie kilku włoskich miast – którzy stwierdzili, że można ją rozszerzyć na styl życia, a nawet zarządzania miastem. Doszli do wniosku, że człowiekowi i otaczającej go przyrodzie najbardziej zagraża prędkość. Ten pośpiech powoduje, że nie mamy czasu na to, by delektować się życiem i zadowalamy się byle czym. Tak powstała idea Miast Cittaslow, gdzie całe społeczności żyją w zgodzie z naturą. Przeciwstawiając się wyścigowi szczurów głoszą pochwałę odpoczynku i pracy w zgodzie z własnym rytmem wydajności. Są to miasteczka do 50 tys. mieszkańców. Na początek wprowadzono tam obowiązek zamknięcia przynajmniej części ulic dla ruchu samochodowego. A także zakaz wstępu na lokalny rynek supermarketów i sieci barów fast food. Zaczęto odnowę zabytków oraz rekonstrukcję i rozwój miejscowego rzemiosła. Postawiono też na promowanie własnych wyrobów, np. w San Daniele na sławną prosciutto (szynkę). W Polsce jak na razie do Międzynarodowego Stowarzyszenia Miast Cittaslow przystąpiły: Biskupiec, Bisztynek, Lidzbark Warmiński i Reszel. Ich samorząd i mieszkańcy skupili się najbardziej na ochronie środowiska i dóbr kulturowych. Włoskich przedstawicieli Cittaslow odwiedzających Warmię i Mazury już urzekła lidzbarska dziczyzna i reszelskie koronki i hafty.

Jedzenie godne zaufania
Produkty rekomendowane przez Slow Food można kupić np. w delikatesach (sieć Alma, Piotr i Paweł) oraz sklepach ze zdrową żywnością. Niektórzy producenci prowadzą również sprzedaż wysyłkową. Ponieważ jednak na etykiecie wyrobów nie znajdziesz informacji, że mają akceptację Slow Foodu (taka jest zasada organizacji), trzeba po prostu wiedzieć, które warto kupować. A oto lista wybranych produktów polecanych przez Slow Food:
► oscypek, bundz owczy i bryndza – Władysław Klimkowski, Józek Wojtyczka, Jędruś Zubek, Wojtek Komperda
► kiełbasa lisiecka – Stanisław Mądry
► miody pitne – Gronowy, Koronny, Am, Maliniak, Jabłkowy, Wójczyc – Pasieka Jaros, Maciej Jaros
► nalewki – Wiśniowa Staropolska, Jaśminowa – Nalewki Staropolskie, Karol Majewski
► bułki kukiełki, chleb żytni z łopaty na zakwasie – Piekarnia, Władysław Kowalik
► miód wrzosowy – Pojezierze Drawskie, Miody Drahimskie
► sok z czarnej porzeczki, z truskawki, z wiśni – Krzysztof Maurer
► olej rzepakowy, lniany – Olejarnia Gałkowski
► konfitura malinowa z rumem, wiśnie korzenne – Anna Langowska
► żur staropolski, borówki z gruszką – Vitapol
► ciasteczka owsiane, rogaliki z powidłami – Consonni, Halina i Zdzisław Bartelakowie


7 zasad, które warto wprowadzić w życie od zaraz
Nawet jeśli nie bardzo stać cię na żywienie się produktami "slow" albo w ogóle nie jesteś smakoszem (a szkoda!), warto byś wybrała co lepsze "kąski" z filozofii organizacji. Gdy przeprowadzisz w swoim życiu kilka prostych zmian, zauważysz, że będziesz zdrowsza i pogodniejsza. Oto kilka pomysłów, które możesz zastosować bez trudu. Choćby od jutra!
1. Zamiast biec do pracy, idź szybkim krokiem. Serce pracuje wtedy równo i nie narażasz się na gwałtowne przyspieszenie tętna.
2. Nie rób trzech rzeczy naraz. Zajmij się jedną, a do kolejnej przejdź, gdy skończysz poprzednią. Taki rytm pracy jest mniej stresujący i pochłania mniej energii.
3. Zamiast jeść zupki w proszku czy sięgać po półprodukty, przygotowuj dania z jak najmniej przetworzonych składników. Wybieraj świeże, sezonowe warzywa i owoce (ew. mrożone), sama miel mięso (gotowe często zawiera ulepszacze), piecz ciasta.
4. Wątpliwej jakości wędliny zastąp pieczonym lub gotowanym kawałkiem mięsa.
5. Posiłki jedz, siedząc przy stole. Dokładnie je gryź i przeżuwaj. Dzięki temu łatwiej będziesz trawić i nie nabawisz się wrzodów.
6. Delektuj się smakiem i aromatem potrawy. To pobudza przewód pokarmowy do wydzielania soków trawiennych. A zatem przyspiesza trawienie.
7. Nie zapominaj o celebrowaniu posiłków. Chociaż w weekend nakryj ładnie stół i zasiądź wraz z rodziną lub przyjaciółmi do niedzielnego obiadu. Wspólne biesiadowanie i rozmowy budują więzi. I są naprawdę przyjemne.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA