Są na świecie dobrzy ludzie...

Zapach choinki, śnieg za oknem... Myślą, że to wspaniałe uczucie, gdy razem z mamą wygląda się pierwszej gwiazdki na niebie. One tego nie znają...
/ 20.12.2006 13:56
Przyjechały do Warszawy na zaproszenie redakcji i Fundacji Przyjaciółka. Jadzia Bolińska – studentka matematyki stosowanej, i Monika Sokołowska – studentka pedagogiki. Obie, ze średnią w indeksie bliską piątki, wyprzedziły w tym roku innych wychowanków domów dziecka ubiegających się o stypendium.

Najlepsze z najlepszych, czyli nasze stypendystki 2006
Jadwiga Bolińska
– 21 lat, studentka II roku matematyki stosowanej na Politechnice Gdańskiej. Skończyła Technikum Ekonomiczne w Inowrocławiu. Trzykrotna finalistka konkursu matematycznego „Euklides”, laureatka olimpiad ekonomicznych, wyróżnienie w międzynarodowym matematycznym konkursie „Kangur”. Dom Dziecka w Inowrocławiu.

Monika Sokołowska – 24 lata, studentka IV roku
pedagogiki w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Średnia ocen – 4,85. Skończyła Liceum Ekonomiczne we Wrocławiu. Cel i marzenie
– praca w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Dom Dziecka „Przyjazny Dom” we Wrocławiu.

10 tysięcy! – dla nich fortuna. Złagodzi studencką biedę, pozwoli spełnić marzenia i dobiec do celu – dyplomu wyższej uczelni. Dziewczyny aż piszczą z radości, gdy nasza redaktor naczelna i szefowa fundacji do stypendium i gratulacji dołączają torby markowych kosmetyków. – O, Boże! Ale super! – wołają jedna przez drugą, a oczy im błyszczą ze szczęścia. Zwiedziły redakcję, poznały redaktorów, grafików... Ciekawiło je, jak się tworzy „Przyjaciółkę”. – Fajnie tu u was – orzekły.

Nie mam żalu do mamy
Przy obiedzie na warszawskiej Starówce łatwiej było powrócić do wspomnień z dzieciństwa. Obie wolałyby, żeby było inne, ale przecież niczego już zmienić się nie da. Było, minęło, pretensji do losu nie mają. Znają gorsze przypadki. – Domy dziecka nie są takie złe – mówią. 14-letnią Jadzię prosto ze szpitala odwieziono do placówki opiekuńczej kilka dni przed Gwiazdką. Po raz drugi chciała odebrać sobie życie. – Nie miałam już siły... – kwituje krótko pytania: Dlaczego?! Nigdy nie poznała biologicznego ojca. Ojczym znęcał się, bił, maltretował. Mimo że starała się być grzeczna i nie sprawiać kłopotu. – Mama chora, na rencie, bała się żyć sama, nie mam do niej żalu... – opowiada.
– Wiem, że cierpiała... Strasznie ją kochałam... – w oczach łzy. – Nauczyła mnie czytać, jak miałam pięć lat... Była szczęśliwa, gdy przynosiłam ze szkoły dobre oceny. Dla niej się uczyłam... Byłam jej jedyną radością... Mama Jadzi zmarła w lutym tego roku, miała 46 lat.
Romuald Jaskólski, dyrektor domu dziecka, dobrze pamięta wysoką i chudą nastolatkę, którą bez wyroku sądu rodzinnego dostarczono ze szpitala. Był wówczas wychowawcą, w okresie Bożego Narodzenia pełnił dyżury.
– Staraliśmy się oderwać myśli dziewczynki od domu i wciąż graliśmy z nią w karty – przypomina sobie. – Jadzia wszystkich po kolei ogrywała. Od razu dało się zauważyć, że to umysł niepospolity – bystry, logiczny. Dyrektor nie kryje dumy z wychowanki, laureatki ogólnopolskich matematycznych i ekonomicznych olimpiad. – To nasz orzeł, wzór i autorytet dla młodszych – dodaje. – O drugiej w nocy zwykle paliło się u niej światło, bo siedziała nad książkami, a rano dobudzić się było nie sposób.
– Nie zdobyłabym matury, gdybym w końcu nie trafiła do domu dziecka – zamyśla się Jadzia. Zdała ją z wyróżnieniem, na piątkę z plusem. Na studia, jako laureatka olimpiad, dostała się bez egzaminu.

Każdy może pogubić się w życiu
Monika nie widziała swojej mamy od wielu lat. Wie, że żyje i jest zdrowa. Okrężną drogą dowiaduje się, co u niej i u starszych braci słychać. Nie chce się narzucać, skoro wszyscy o niej zapomnieli. Myśli o mamie często. Myśli tylko dobrze. Pamięta, jak dbała, żeby nie byli głodni. O nic nie ma żalu.
– Nie poradziła sobie i tyle – mówi. – Każdy może pogubić się w życiu... Monika docenia, że matka walczyła o nich w sądzie. Na pewien czas do niej wracali.
Miała dwa latka, kiedy po śmierci taty pierwszy raz trafiła do placówki. Ponownie odwieziono ją do domu dziecka, gdy była już w pierwszej klasie. Jakaś obca rodzina chciała ją przysposobić, ale mama się nie zgodziła, a i Monika nie chciała być z obcymi.
– Zawsze bardzo tęskniłam za mamą... – wyznaje drżącym głosem. Za trzecim razem, już jako nastolatka, została w domu dziecka na dobre. Do dzisiaj ma tu swoje miejsce, do którego wraca na ferie, święta, wakacje.
– Chyba mnie tam lubią, choć kiedyś nieźle dałam im w kość – wspomina.
– E tam, kto by pamiętał jakieś wygłupy, te bunty przeciwko całemu światu... – mówi Ziuta Zieniewicz, wychowawczyni Moniki. – To wrażliwa dziewczyna, która doznała tylu traumatycznych przeżyć, że pod ich ciężarem dorosły by się załamał. Zdolna, inteligentna, pracowita, tylko trzeba ją było nieco zmobilizować...
Monika nie zdała w trzeciej klasie liceum i – jak mówi – mocno ją to trzepnęło. – Ale pani Ziuta i inni wychowawcy wierzyli we mnie, zaparłam się więc i matura poszła jak z płatka – opowiada. – To był mój napęd, ta wiara ludzi we mnie.

Laptop od premiera i nowa nadzieja
Monika przymierza się już do pracy magisterskiej. Będzie pisała o dzieciach z domu dziecka. Martwiła się, że nie skończy studiów w terminie, ponieważ od kwietnia nie dostanie już wsparcia z pomocy społecznej – 480 zł miesięcznie. Teraz wstąpiła w nią nadzieja. I w urzędzie wrocławskim obiecano jej mieszkanko...
Jadzia jest w nieco lepszym położeniu. Też ma tylko 480 zł, ale nie płaci za akademik. Wystąpiła przed maturą w programie TV „Dajcie im szansę” i rodzina z Gdyni zaoferowała jej pokój u siebie. Po tym programie także Marek Belka, ówczesny premier, podarował Jadzi nowiutkiego laptopa. W przyszłym roku Jadzia zacznie też studiować ekonomię. Stypendium przeznaczy na szlifowanie angielskiego, kupno oprogramowania, kurs prawa jazdy, trochę zaoszczędzi. Po studiach marzy jej się praca w strukturach Unii Europejskiej.
Co będzie za pięć lat? Nie zastanawiają się długo: – Praca! Mieszkanie! Mąż? Dzieci? Życie!
Na święta pojadą do swoich: dawnych wychowawców, przyjaciół. Nigdy nie zapomną, kto im podał rękę, kto nauczył marzyć...

Już od 9 lat przyznajemy stypendia!
Od dziewięciu lat przed każdą Gwiazdką przyznajemy stypendia dwojgu najzdolniejszym wychowankom domów dziecka, którzy podjęli studia. Mamy już 18 stypendystów! Większość z nich bez naszej pomocy finansowej nie spełniłaby swoich aspiracji. Za każdym razem mamy kłopot, jak wybrać najlepszych z tak wielu zgłoszeń. W tym roku, jak i w poprzednim, stypendia ufundowała firma Henkel. Dziękujemy!

Zdzisława Jucewicz

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!