Przyczyna tego sezonowego przerzedzania czupryny leży w hormonach – wiosną i latem pod wpływem działania promieni słonecznych ich wydzielanie wzrasta i w efekcie włosy rosną wyraźnie lepiej. Na jesień cykl życia tych nowych włosów się kończy i stąd częstsze wypadanie, które ustaje samoistnie.
Jeśli mamy włosy wyjątkowo rzadkie, warto jednak na jesień zainwestować w terapię wzmacniającą – najlepiej doradzi profesjonalista w salonie fryzjerskim. Leczenie zwykle nie oddziałuje na samo wypadanie włosów, gdyż te, które wypadają są już martwe od kilku tygodni. Jednak pobudzające działanie na krążenie krwi w skórze głowy stymuluje cebulki, a tym samym zapobiega dalszemu obumieraniu.
Zanim jednak popadniemy w panikę warto przeprowadzić prosty test badający rozmiar „katastrofy”. Przed myciem (włosy niemyte 3 dni) przeczesujemy je raz wyprostowanymi palcami lekko pociągając. Włosy pozostałe w dłoni wykładamy na kartkę papieru. Czynność powtarzamy pięć razy starając się pokryć całą powierzchnię głowy. Jeśli na papierze jest mniej niż 10 włosów, wypadanie jest całkowicie w normie. 10 do 15 oznacza typową sezonową zmianę, którą można złagodzić przyjmowaniem preparatów witaminowych, np. na bazie skrzypu. Więcej niż 15 włosów to znak znacznej utraty i wskazanie do zastosowania terapii miejscowej, np. w postaci masek czy lotionów do wcierania.