Zupełnie nowa dieta

Z ciężkim sercem dzielę się z Wami nowymi zasadami na chudnięcie. Bo stare już się przeterminowały. Teraz jest wszystko inaczej, znowu…
/ 23.11.2010 07:01

Z ciężkim sercem dzielę się z Wami nowymi zasadami na chudnięcie. Bo stare już się przeterminowały. Teraz jest wszystko inaczej, znowu…

Oczywiście prawdopodobnie za rok będzie kolejna rewolucja i powiedzą, że nie, owoce już nie są zdrowe, a najlepsze na talię są frytki. Dlatego najmądrzejsze z kobiet zostaną przy zdrowo rozsądkowym podejściu, znaczy jedz z umiarem, rozmaicie i „nieśmieciowo”, dużo się ruszaj i dbaj o witaminy. Niemniej jednak, dla porządku dziennikarskiego oraz wszystkich tych, które potrzebują konkretniejszej diety niż zdrowy rozum, przytaczamy nowe „odkrycia dietetyków”:

Węglowodany jednak tak

Kiedyś mówili, że mają stanowić 60% diety, potem przyszedł Atkins i powiedział wywalić całkowicie, na końcu stanęło na ograniczaniu. Bo niby właśnie od ziemniaków, ryżu, makaronu, chleba tyjemy najwięcej. Teraz nastąpił powrót do źródeł - wedle badań społeczeństwa, ci co jedzą pięć porcji węglowodanów dziennie - szczególnie tych pełnoziarnistych - są średnio 2,5 kilo chudsi od proteinowców. Orzeczono również, że na dłuższą metę bez zdrowej energetycznej dawki skrobi żyć się nie da.

Żółtka jak najbardziej

Straszyli, że cholesterol, że obciążenie diety, że kaloria, tymczasem w Wielkiej Brytanii pewna grupa odchudzających się jadła po dwa jaja dziennie i po 12 tygodniach schudła tyle samo co grupa głodująca bez jajek. A w żółtku jest białko, wapń i żelazo, przy znacznie mniejszym cholesterolowym obciążeniu niż w czerwonym mięsie.

W nocy też wolno

Mówili, że tylko do szóstej, a potem głodówka. Że wieczorne jedzenie zostaje w spodniach. Że to niezdrowe dla trawienia. Że chodzenie w nocy do lodówki musi skończyć się wagową katastrofą. Tymczasem, Międzynarodowy Dziennik Otyłości opublikował badania mające świadczyć, że nasz metabolizm działa całą dobę i jedzenie o północy nie jest bardziej kilogramotwórcze niż jedzenie w południe. Ważny jest tylko całkowity balans kalorii.

Alkohol pomaga

Puste kalorie, piwny brzuch, same koszmary w tym kieliszku… Ale jest promyk optymizmu - kobiety pijące umiarkowanie - np. 2 kieliszki wina dziennie czy dwa małe piwa - tyją znacznie mniej niż abstynentki. Alkohol w rozsądnych ilościach ma bowiem spowalniać enzymy trawiące, ograniczając tym samym ilość przyswajanego pokarmu.

Kaprysy trzeba zaspokajać

Bycie zaciętym i rygorystycznym nie musi wcale sprzyjać talii. Bo ponoć prędzej czy później, umęczeni męczennictwem ulegniemy i wtedy naprawdę zaczniemy się objadać. Jeśli będziemy jednak zaspokajać ochoty na słodkości czy inne małe grzeszki z rozsądkiem raz dziennie i bez napadowego jedzenia, to waga nie powinna drgnąć.
 

Redakcja poleca

REKLAMA