Zdrowa woda - czy na ziemi jest jeszcze taka?

Czystą i zdrową wodę możemy znaleźć wyłącznie w butelkach myślimy sobie przeglądając półki sklepowe uginające się pod ciężarem tychże produktów. Okazuje się, że tak nie jest jak już wcześniej pisałem w artykule „jesteśmy nabijani w butelkę’.
/ 07.11.2008 23:55
Czystą i zdrową wodę możemy znaleźć wyłącznie w butelkach, myślimy sobie przeglądając półki sklepowe uginające się pod ciężarem tychże produktów. Okazuje się, że tak nie jest jak już wcześniej pisałem w artykule „jesteśmy nabijani w butelkę’.

Otóż raport Głównego Urzędu Statystycznego stwierdza - „W Polsce nie stwierdza się wód głębinowych wolnych od zanieczyszczeń, o składzie zbliżonym do naturalnego”. Cóż to stwierdzenie oznacza dla normalnego „zjadacza chleba”? Otóż ekspansja zanieczyszczeń powierzchniowych i lotnych jest tak intensywna, iż naturalne warstwy ziemi przestają pełnić funkcje filtracyjną. Ciecz płynąca w rzekach coraz częściej nie może służyć nawet do celów przemysłowych. Dzieje się tak, dlatego że Łódź, Gdańsk, Wrocław, Toruń czy lewobrzeżna Warszawa wciąż nie mają oczyszczalni ścieków. Spośród 860 polskich miast oczyszczalni nie posiada jedna trzecia. W 125 miastach działają wyłącznie oczyszczalnie mechaniczne, przestarzałe i nie gwarantujące dostatecznego stopnia oczyszczania. Z powodu braku oczyszczalni w stolicy każdego dnia do Wisły wpływa ponaZdrowa woda - czy na ziemi jest jeszcze taka?d pół miliona metrów sześciennych nieczystości. Czyżby nikomu nie zależało na tym, aby pić czystą wodę?

Dlatego też przypominam - człowiek składa się w 80% z wody, dlatego niebagatelne znaczenie dla naszego organizmu jest jej jakość.

W mózgu wody znajduje się 75% - serce 75% - płuca 86% - wątroba 86% - nerki 83% - mięśnie 75% - krew 83%. Truizmem jest stwierdzenie, że woda jest człowiekowi niezbędna do życia. Dobowe zapotrzebowanie dla ludzkiego organizmu wynosi 2,5-3 litry. W okresach letnich spożycie wzrasta a także w trakcie choroby potrzebujemy jej więcej niż zwykle. Tymczasem żadne miejskie urządzenia uzdatniania wody nie są w stanie usunąć z niej wszystkich zanieczyszczeń. Według obowiązujących w całej Polsce wytycznych dla służb sanitarnych, mają one kontrolować stężenie 40 składników wody pitnej, które w ilości ponadnormatywnej mogą szkodzić zdrowiu. Kontrola jednak odbywa się według zaleceń, wynikających z przewidywanych zagrożeń, tak więc stwierdza się obecność zaledwie 13-15 składników. W państwach zachodnich normą jest badanie stężenia 200 składników zawartych w wodzie. Można by, zatem zadać pytanie a co u nas z resztą, czyli 160 składnikami. Związki chemiczne zawarte w wodzie odkładają się w organizmie zatruwając nas powoli, lecz systematycznie, ponieważ pijemy wciąż taką samą wodę, na co dzień. Oczywiście organizm ludzki ma możliwości wypłukania niepotrzebnego balastu, lecz do tego jest potrzebna czysta woda. Co gorsza, aby pozbyć się ohydnego zapachu i smaku w ostatnim procesie „uzdatniania wody” wodę się chloruje. Przecież to oczywiste, pomyśli ktoś przyzwyczajony już do tego faktu. Ależ oczywiście, spieszę z odpowiedzią, lecz chlor to trujący gaz, a ostatnio okazało się, że jest oskarżany o to, że może wywoływać raka.
Raport Greenpeace ujawnił stosunkowo niedawno, że przypuszczalnie głównym winowajcą za zwiększenie się występowania raka piersi jest CHLOR. Badania wykazały, że kobiety zapadające na raka piersi mają w swoim tkankach więcej chloru niż osoby zdrowe. Badania na zwierzętach potwierdziły tą % - zależność.
Według Międzynarodowej Agencji Chorób Nowotworowych 59 związków chloru organicznego zasługuje na miano sprawców raka. Chlor organiczny może również powodować genetyczne mutacje, łączyć się z enzymami, wpływać na system immunologiczny. Sypiemy chlor do wody, ponieważ jesteśmy na 50 miejscu pod względem czystości wód powierzchniowych. Czy jeszcze ktoś pamięta taki oto fakt, że łososie europejskie odbywały tarło w górnym biegu Wisły i Odry? A dzisiaj to obie rzeki posiadają trzeci stopień zanieczyszczenia w polskiej trójstopniowej skali.

Klasyfikacja rzek w Polsce według zanieczyszczeń fizyko-chemicznych:
  • KLASA 1 - to woda czysta nadająca się do picia a także do wykorzystania przez przemysł spożywczy i farmaceutyczny. Okazuje się, że takich wód mamy w Polsce zaledwie 3%.
  • KLASA 2 - to woda nadająca się do hodowli zwierząt gospodarczych oraz do potrzeb rekreacyjnych i jest jej około 20%
  • KLASA 3 – to woda nadająca się tylko do zaopatrzenia zakładów przemysłowych z wyjątkiem przemysłu spożywczego i farmaceutycznego. Woda taka może być wykorzystywana do nawadniania terenów rolniczych i ogrodniczych i jest jej około 34%.
Czy teraz jest jasne, dlaczego wodę się chloruje?

Oczywiście posiadamy również tak zwane wody pozaklasowe (nadmiernie zanieczyszczone) i jest ich o zgrozo około 43%. Z roku na rok wody pozaklasowej jest więcej, ponieważ woda nie jest tylko zatruwana poprzez ścieki odprowadzane bezpośrednio do rzek, lecz również przez zatrucie atmosfery. Mało kto widzi w tym skalę zagrożenia. Dlatego też proponuję, aby sobie wyobrazić, że nasza kochana ZIEMIA wraz z atmosferą jest wielkim zamkniętym ekosystemem. Tak jakbyśmy znajdowali się w olbrzymim słoju z zakręconą pokrywką. Wody jest tyle, co przed milionami lat. Poddawana jest procesowi parowania i wraz z deszczem opada ona znów na ziemię. Tylko czasami w niektórych regionach jest jej mniej albo więcej, ale co najważniejsze nie ubyło jej ani kropli. Normalną rzeczą jest to, że przez te lata człowiek zanieczyszczając naszą naturę (atmosferę) zmienił jej skład chemiczny przyczyniając się w ten sposób do zatrucia rzek, jezior a także i gleby. Gdy poddano badaniom deszczówkę pochodzącą z okolic większej fabryki zawartość związków rozpuszczonych w wodzie przekroczył 500mg/l. Dla porównania w strumieniu górskim woda po przebadaniu posiada 20-40 mg/l związków rozpuszczonych w wodzie na litr. Po dotarciu do Wrocławia jest już ich 450 mg/l. Cieknąca kranówa w Warszawie posiada ich 380 mg/l, a norma opracowana przez WHO określa dopuszczalną ilości związków w wodzie na 100 mg/l. I cóż takiego wymyślił nasz pomysłowy rząd. Podniósł normę do 800 mg/l, dzięki czemu woda w Wiśle nadaje się do spożycia i jak sami widzimy długo jeszcze będzie ciekła z naszych kranów. Gdy proces zatruwania rzek nie zostanie powstrzymany to dorówna swoją zawartością (związków rozpuszczonych w wodzie) w ujęciach wód uzdrowiskowych, które zawierają ich aż 1000 mg/l związków mineralnych. Z tym, że raczej nie o mineralne związki tu chodzi, lecz raczej chemiczne, które zatruwają nasz organizm. Przecież już teraz to nie woda, lecz chemiczna zupa. Mimo to, gdy już uporamy się z zanieczyszczeniami i wodociągiem popłynie czysta zdrowa woda, to dotrze ona do naszych kranów w formie wołającej o pomstę do nieba. A wszystko przez to, że pod ziemią czyha następna bomba ekologiczna. Są nimi rury ołowiane i azbestowe zakopane przed laty i zapomniane jako wstydliwy temat. W takich miastach jak Warszawa istnieją kilometry takich rur. Są one nie tylko w stolicy, ale i innych mniejszych lub większych miastach. Co z nimi będzie? Czy zostaną wykopane i zastąpione innymi? Okazuje się, że nie ma możliwości, aby je wymienić. Po pierwsze jest to nieopłacalne, a po drugie obecnie niemożliwe. O szkodliwości azbestu nie ma co pisać, ponieważ literatury dostępnej w Internecie jest naprawdę sporo. W takim razie, jakie to rury zastosować, ponieważ jak się ostatnio dowiadujemy z prasy tak popularne obecnie rury PCW również stwarzają zagrożenie. A wszystko przez to, że woda jest bardzo dobrym rozpuszczalnikiem, dlatego też wypłukuje chlorek winylu, który w nich się znajduje. W Stanach Zjednoczonych dopuszczalne stężenie chlorku winylu w wodzie pitnej używanej przez krótki okres czasu określono na poziomie 2,6 mg/l. Natomiast przy dłuższych okresach korzystania z takiej wody (czyli codziennym) poziom chlorku winylu nie powinien być wyższy niż 0,046 mg/l dla dorosłych i 0,013 mg/l dla dzieci. Co na to polskie normy – lepiej nie mówić a raczej nie pisać.
PCW (ang. PVC), polichlorek winylu jest polimerem termoplastycznym otrzymywanym z chlorku winylu, znajduje szerokie zastosowanie do produkcji folii, pojemników i szeregu innych produktów codziennego użytku. Zawartość chloru w PCW wynosi 42%. Gdy jeszcze przeczytamy o tym, że chlor w postaci lotnej, czyli gazu jest również sprawcą powstawania dziur ozonowych można by pomyśleć, że jest to nasze cywilizacyjne przekleństwo. Oczywiście nie jedyne, a tylko jedno z wielu, jakie zafundował sobie człowiek.
Innym, równie istotnym problemem, jest stopień twardości wody, który zależy głównie od obecności jonów wapna i magnezu, w mniejszym stopniu żelaza, baru i magnezu. Stopień twardości wody określana jest na podstawie ilości CaCO3 w miligramach na litr. I tak woda miękka posiada poniżej 100 mg CaCO3 /l. Woda twarda - 100-300 mg/l a bardzo twarda: 300-500 mg CaCO3/l. O tym, czy mamy do czynienia z wodą miękką lub twardą przekonać się możemy sami, gdy obejrzymy tak popularny w naszych domach czajnik elektryczny, a o pralkach już nie wspomnę. Problem jest jeszcze większy, gdy weźmiemy pod uwagę wodę butelkowaną. Niejednokrotnie to, co znajduje się na etykiecie (związki mineralne) aby zachęcić nas konsumentów do jej zakupu nie jest potrzebne dla naszego organizmu, a jedynie stanowić może niepotrzebny balast, tak jak w wodzie cieknącej z kranu. Tak czy siak jesteśmy nabijani w butelkę. Chciałem dopisać pointę, ale jakoś nie mogę. Być może ktoś z was wpisując komentarz tego dokona.

Członek zespołu Antylicho Mirosław Mazur
źródlo: artez.pl

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Tagi: woda, chlor

Redakcja poleca

REKLAMA