Zabawa w Wesołym Miasteczku

Z pewnością wiele osób pamięta znany przebój „Kolorowe jarmarki”. Dziś baloniki na sznurku zastąpiły te na druciku, koniki bujane - kucyki Pony, za to… wata cukrowa wydaje się wciąż mieć tą samą słodycz. Przynajmniej w chorzowskim parku rozrywki.
/ 09.05.2008 14:20
Z pewnością wiele osób pamięta znany przebój „Kolorowe jarmarki”. Dziś baloniki na sznurku zastąpiły te na druciku, koniki bujane - kucyki Pony, za to… wata cukrowa wydaje się wciąż mieć tą samą słodycz. Przynajmniej w chorzowskim parkuŚląskie Wesołe Miasteczko rozrywki.

Śląskie Wesołe Miasteczko kusi licznymi atrakcjami. Informacja na oficjalnej stronie internetowej parku (www.wesole-miasteczko.pl) zachęca do wizyty: „Takiego drugiego obiektu w Polsce nie znajdziecie! Wspaniała rozrywka dla całej rodziny!” Tornado Coaster, Rainbow, River Splash, Horrorwood Extreme, Rock’n’Roll czy Funny Mouse intrygują już samymi nazwami. Korzystając z jednego dnia ładnej pogody w miniony weekend, postanowiłam osobiście sprawdzić, co kryje się za obco brzmiącymi słowami. Zaciekawiona, ruszyłam w świat barwnych karuzel i huśtawek.
Wesołe Miasteczko w Chorzowie ma swój urok. Kolorowe wiatraczki kręcą się na wietrze. Wciąż dobiega do nas gwar wesołych rozmów, śmiech i radosne krzyki. Gdzieś w tle słychać muzykę. W powietrzu pachnie frytkami i hamburgerami. Rodziny z dziećmi spacerują nieśpiesznie alejkami. Jednym słowem… czuć mocno odpustowy klimat. I też takie wrażenie pozostawiła na mnie kilkugodzinna wizyta w śląskim parku rozrywki.

Emocji, atrakcji i przeżyć nie brakowało nam od samego początku. Od momentu wyjechania z Katowic. Chorzowskie zoo, planetarium i wielki plac zabaw przyciągają nie tylko okolicznych mieszkańców, ale także turystów z pobliskich województw. Przyjezdnych wielu, stąd problem z zaparkowaniem samochodu może być duży. Nie brakuje jedynie fantazji niektórym kierowcom – auta zastawiają chodniki, trawniki czy przejścia, tarasując momentami swobodne poruszanie się po mieście. Szczęśliwie po 20 minutach i nam udało się dotrzeć na wolny parking, więc mogliśmy już ruszyć w kierunku widocznego z daleka diabelskiego koła.

Niestety, kolejna niespodzianka czekała na nas (i wiele innych osób) przy kasach. Sprawna i szybka obsługa raz dwa radziła sobie z kolejką, niestety… część ludzi po kłótni odchodziła rozczarowana od okienek. Śląskie Wesołe Miasteczko celowo wprowadza w błąd niejednoznaczną informacją na temat ceny wejścia. Zgodnie z cennikiem na stronie internetowej, w parku płaci się za korzystanie z poszczególnych atrakcji punktami. Kupując magnetyczną kartę wstępu za min. 25 zł, otrzymujemy 25 punktów.Śląskie Wesołe Miasteczko Wstęp pobiera 5 punktów. Nie jest podane, że każda osoba musi kupić oddzielną kartę – w praktyce, sam wstęp do parku kosztuje wszystkich 25 zł, z czego 20 zł należy wykorzystać na huśtanie się i jeżdżenie samochodzikami. Na teren obiektu za darmo wchodzą jedynie dzieci do lat 3. W ten sposób cztery osoby dorosłe wraz z jednym dzieckiem muszą zapłacić 125 zł już przy wejściu. Niewykorzystane punkty przepadają. Biorąc pod uwagę kłótnie przy kasach oraz ilość osób udających się do reklamacji, obowiązkowe karty wstępu w tak wysokiej cenie są niemiłą niespodzianką dla wielu rodzin. Na kartę z 25 punktami pięć osób nie wejdzie… nawet jeśli mają ochotę jedynie pospacerować po ośrodku. Plus wysokiej ceny? W majowy weekend, przy ładnej pogodzie, tłumów nie było. Uniknęliśmy więc stania w kolejkach.

Problemu z wykorzystaniem punktów (nawet za 100 zł) nie ma. Karuzele czy tory wyścigowe (w większości czynne) nie są tanią atrakcją – nie wiedząc kiedy, mój pięcioletni siostrzeniec wytracił wszystkie nasze punkty. Nam, dorosłym, pozostało jedynie obserwowanie karuzel z daleka. Karty magnetyczne zawsze można doładować, jednak… kolorowe zjeżdżalnie kuszą głównie najmłodszych. Wciąż, jak ktoś lubi mocniejsze wrażenia, czeka na niego zielony rollercoaster. Przejazd trwa niecałe 2 minuty (cena: 9 zł), ale właśnie te pędzące po trasie, składającej się z wielu zakrętów i dwóch pionowych pętli, wagoniki, są dla wielu największą atrakcją wesołego miasteczka. Nie skusiłam się. Zakręciło mi się w głowie od samego obserwowania śmiałków.

Jeśli chodzi o dzieci, koszt jednej przejażdżki to około 5 punktów (można spotkać karuzele nieco tańsze, są i droższe). Niestety widać, że liczy się czas – ledwo dziecko wejdzie do samochodzika, już musi z niego wysiadać. Dobrze, że kilka atrakcji jest darmowych: najmłodsi lubią bawić się w dmuchanych zamkach czy skakać po kolorowych piłeczkach. Także wejście do sali krzywych luster nie wymaga dodatkowych opłat.

Śląskie Wesołe Miasteczko dalekie jest od standardów europejskich. Obiekt zajmuje piękny teren (ze stawem pośrodku), widać jednak brak zainteresowania właściciela, by nieco zatroszczyć się o tak urocze miejsce. Klomby z kwiatami poprawiłyby ogólną estetykę. Gruntowna konserwacja i odnowienie niektórych huśtawek z pewnością nie zaszkodziłyby.
Także potrzebne są przytulne kawiarenki, gdzie można by posiedzieć przy kawie i nieco odpocząć – przy odrapanych i zniszczonych (z początkiem sezonu?!) stolikach można co najwyżej zjeść szybko frytki (tanie a smaczne).

Czy więc warto odwiedzić wesołe miasteczko? Z pewnością tak. Lata świetności ten Śląskie Wesołe Miasteczkoobiekt ma dawno za sobą, ale najmłodszym powinno się spodobać. Barwnie, gwarno. Niczym na jarmarku. Dziecko nie zwróci jeszcze uwagi na odrapane huśtawki – ważne, że w Chorzowie świat wiruje i mieni się kolorami.

Raz w życiu nie tylko można, ale nawet trzeba trafić w świat śląskich karuzel. Nieco kiczowaty, ale mający swój urok.

Niczym z wiersza Mirona Białoszewskiego:
„Każda bryka malowana
w trzy ogniste farbki
I trzy są końskie maści:
od sufitu
od dębu
od marchwi.
Drgnęły madonny
I orszak konny
Ruszył z kopyta.
Lata dokoła
Gramofonowa
Płyta,
Taka
płyta…” („Karuzela z madonnami”)

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA