Survival w ZUS-ie, czyli jak nie zwariować

Podaję pokornie swój formularz i zastygam w uległej pozie. - Dlaczego wpisuje pani swój numer dowodu osobistego?! – urzędniczka ZUS potępiająco stuka długopisem w stosowną rubrykę. Patrzę na nią pokornie tłumacząc się, że przecież rubryka zatytułowana jest „nr dowodu osobistego lub innego dokumentu tożsamości”.
/ 02.12.2009 13:28
Podaję pokornie swój formularz i zastygam w uległej pozie. - Dlaczego wpisuje pani swój numer dowodu osobistego?! – urzędniczka ZUS potępiająco stuka długopisem w stosowną rubrykę. Patrzę na nią pokornie tłumacząc się, że przecież rubryka zatytułowana jest „nr dowodu osobistego lub innego dokumentu tożsamości”.

- A zarejestrowała wcześniej numer dowodu osobistego? – pada zniecierpliwione pytanie.
- Muszę rejestrować numer dowodu osobistego? – pytam autentycznie zdumiona.
- To chyba oczywiste ! – rozdrażniona już urzędniczka oddaje mi mój formularz – Niech poprawi. I niech weźmie druk – tutaj padała czteroliterowa nazwa – i od razu zarejestruje ten dowód osobisty. Następny!
Lekko chwiejnym krokiem docieram do stolika z wypełnionymi wzorami druków. Po czole leje się pot. Drżącą ręką biorę do ręki długopis. Mija już rok od czasu, kiedy zaczęłam chodzić po urzędach. I dalej dodaję nowe punkty do listy absurdów. Układam kodeks przeżycia, zasad i reguł, jakich trzeba przestrzegać. I wiem, nigdy, ale to przenigdy nie mogę opuścić gardy.

Survival w ZUS-ie, czyli jak nie zwariować

Po pierwsze: wszystko po cztery
Petent musi być cierpliwy. Kiedy udajesz się do stanowiska z drukami, weź od razu po 5 kopii każdego formularza, którego potrzebujesz. Jeśli jesteś pierwszy raz, weź od razu 10. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby jakikolwiek petent wypełnił cokolwiek bezbłędnie. Kiedy już myślisz, że wszystko jest dokładnie takie samo jak na formularzu, kiedy nie widzisz żadnej różnicy, urzędnik przyjmujący wniosek nagle odkryje brak stosownego przecinka, niepotrzebnie wpisany NIP czy też linię wykraczającą poza stosowną rubrykę. Jeśli przypadkowo okaże się, że wszystko spełnia ZUS-owskie wymogi, wtedy z nonszalancją w głosie oznajmi, iż wypełniony i wystany przez nas druk bez wątpienia jest drukiem… z zeszłego kwartału. A ty zostaniesz odesłany na koniec zniecierpliwionej kolejki.

Po drugie: czarne jest białe a białe różowe
Pamiętaj dobrze. ZUS ma zawsze rację. Nigdy nie myśl, że coś jest takie, jak sobie wyobrażasz. Nigdy nie myśl, że odgadłeś znaczenie rubryki, kolumny czy też przypisu. Nigdy nie sugeruj się tym, że suma wpisana w formularzu przykładowym jest sumą, jaka powinna znaleźć się na twojej kopii. Nie wpadaj w euforię, kiedy wydaje ci się być może coś rozumiesz. Nie okazuj też emocji, bo te mogą pozbawić ostatnich chętnych do pomocy. W ZUS-ie nie można być zbyt szczęśliwym. Zachowaj kamienną twarz, kiedy pani w informacji wyjaśni, iż w rubryce „skrócona nazwa człowieka” należy wpisać swoje nazwisko, a kolumna „dowód osobisty” wcale nie znaczy, że właśnie tam masz wpisać numer swojego dokumentu. Daj pani w informacji westchnąć w wyrazie potępienia dla twojej ignorancji. W takich miejscach warto jest mieć przyjaciół. Być może to ta właśnie pani będzie kiedyś w stanie uratować twoje życie. A przynajmniej zdrowie psychiczne.

Po trzecie: zabierz książkę
Nawet jeśli nie lubisz czytać. Nawet jeden z pierwszych pięciu numerków wcale nie zagwarantuje ci przyjęcia w pierwszych 3 godzinach od otwarcia urzędu. Na statystycznych 10 okienek otwarte są dwa, z czego pani w jednym ciągle kursuje pomiędzy punktem ksero, okienkiem informacji i niedostępnymi zwykłym śmiertelnikom pomieszczeniami na zapleczu. Jeśli masz numerek w pierwszej piątce, być może uda ci się podejść do okienka w pierwszych dwóch godzinach. Do tego czasu należy wyobrażać sobie, że jesteśmy w każdym innym miejscu niż w ZUS-ie. Książka powinna być wciągająca, lecz nie za bardzo, bo numerka trzeba pilnować, zarówno tego wyświetlonego, jak i papierowego. Jeśli przegapisz ten pierwszy, idziesz na koniec kolejki. Jeśli nie wylegitymujesz się papierowym, też możesz przegapić swoją szansę.

Po czwarte: zapomnij o dobrym wychowaniu
Bądź nieczuły na wszelkie prośby przepuszczenia kogokolwiek w kolejce. Ignoruj łzy, błagania czy próby szantażu. Bądź głuchy na obelgi. Przedstawiciele grupy „ja mam tylko jedno maleńkie pytanie” nie są ci życzliwi. Ba, pewnie po wyjściu z urzędu będą naśmiewać się z twojej naiwności i spokojnie załatwią to, o czym ty możesz tylko pomarzyć. Nie, kiedy tylko zabłyśnie twój numerek, ruszaj prosto do okienka. Chociażby i po trupach. Pamiętaj, ile czekałeś, przypomnij sobie, że musiałeś wziąć specjalny dzień urlopu. Pamiętaj, że szef nie był szczęśliwy. Pamiętaj, teraz albo nigdy.

Po piąte: kiedy już nie możesz, uciekaj!
Kiedy zawiedzie jednak już wszystko, kiedy na samą myśl o pójściu do ZUS-u będzie robić ci się niedobrze, kiedy regularne wizyty będą u ciebie wymagać terapii, uciekaj. Od ZUS-u uciec się nie da, ale ten obowiązek można scedować na innych. Bez problemu znajdziesz dzisiaj firmę, która odstoi za ciebie wszelkie kolejki, która rozumie rubryki i nawet je za ciebie wypełni. Ba, są tacy, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za wszelkie błędy i sami stawią się na wszystkie ewentualne kontrole.

Ja ostatnio zatrudniłam księgową. Za 150 złotych miesięcznie ona to wszystko robi za mnie. Nie byłam w ZUS-ie od września 2009. I ja, Szanowni Państwo, chociażby za to bardzo moją księgową kocham.

Marta Czabała

Redakcja poleca

REKLAMA