Prezes idzie do mediów

Zakończyła się era ciszy medialnej prezesa Kaczyńskiego. Gdzie się nie obejrzeć, tam kolejny wywiad z byłym premierem, hojnym gestem oferującym spostrzeżenia Jarosława Kaczyńskiego co do otaczającej go rzeczywistości.
/ 12.10.2010 07:17

Zakończyła się era ciszy medialnej prezesa Kaczyńskiego. Gdzie się nie obejrzeć, tam kolejny wywiad z byłym premierem, hojnym gestem oferującym spostrzeżenia Jarosława Kaczyńskiego co do otaczającej go rzeczywistości.

Prezes jednoznacznie preferuje media pisane - w końcu dzięki prawu do autoryzacji można uniknąć niepotrzebnych wpadek, które inaczej bezlitośnie zarejestrowałyby kamery. Dzienniki, tygodniki - wszystkie skwapliwie rzuciły się korzystać z gotowości prezesa do rozmowy. Trudno im się dziwić - większość prezentowanych tam rewelacji należy do rzadkich perełek medialnych, jak mało których podnoszących sprzedaż i dodających czytelników, nawet jeśli tylko tych elektronicznych, zostawiających wpisy na forach.

Ostatnie dwa wywiady, ten dla Rzeczypospolitej i dla Newsweeka dostarczyły pozostałym mediom sposobów na zapełnienie czasu ekranowego. To tam, prezes Kaczyński podzielił się swoją opinią co do powodów przegranej w wyborach prezydenckich. Co ciekawe, winą obarczył bezpośrednio i konkretnie swój sztab wyborczy, który - wedle jego mniemania - wykorzystał jego osobistą tragedię, aby samemu podejmować decyzje prowadzące do wymarzonej wygranej. Jarosław Kaczyński twierdzi, że podczas trwania kampanii wyborczej brał bardzo silne leki uspokajające, które obniżały jego zdolność do podejmowania decyzji, sprawiając jednocześnie, że jego sztab był w stanie nim manipulować. To właśnie dlatego, bez jego wiedzy, na czele sztabu stanęła liberalna Joanna Kluzik - Rostkowska, wtedy też podjęto decyzję o nieporuszaniu w kampanii kwestii katastrofy smoleńskiej. Podjęte wtedy kroki, w mniemaniu prezesa niesłuszne, doprowadziły bezpośrednio do jego przegranej. Przegranej, która w innym wypadku nie miałaby miejsca. Gdyby on sam był świadom swoich decyzji.

Atakujący własnych ludzi, prezes Kaczyński wzbudził konsternację wśród swoich przeciwników politycznych, większość z których nie zadała sobie nawet trudu, aby jego słowa skomentować. Zawrzało jednak w szeregach samego PiS-u, którego przedstawiciele uważali do tej pory kampanię za stosunkowo udaną, mimo ewidentnej przegranej własnego kandydata. Zawieszona po kampanii Elżbieta Jakubiak zapadła się pod ziemię, jednak oficjalny głos zabrała właśnie Joanna Kluzik - Rostkowska. W ostatnim Newsweeku, broniąc swojego wizerunku, odważyła się ona bezpośrednio skrytykować słowa prezesa swojej partii. - Mnie Jarosław podczas całej kampanii może raz zasugerował, że bierze jakieś środki farmakologiczne. Widywałam go codziennie i w żadnej mierze nie sprawiał osoby, która nad sobą nie panuje. Nie wyglądał na człowieka ubezwłasnowolnionego przez farmakologię – powiedziała. Kluzik - Rostkowska skrytykowała prezesa dodatkowo, twierdząc, iż swoimi słowami przyczynia się on do gorszych notować partii. - Przez retorykę, którą przyjęliśmy po kampanii, tracimy. Traci Prawo i Sprawiedliwość, traci lider partii, sugerując, że nie był świadom swoich zachowań podczas kampanii. – dodała.

Najprawdopodobniej tym jednym wywiadem, Kluzik - Rostkowska przypieczętowała jednoznacznie swój los we własnej partii. Trudno jest uwierzyć, że po tak bezpośrednich słowach nie zostanie z niej wyrzucona lub przynajmniej zawieszona. Nawet ona, w udzielonych wcześniej wypowiedziach, przyznaje, że po zawieszeniu Elżbiety Jakubiak, jest następna na liście do odstrzału. Tylko, jak już prezes wyrzuci tych, do tej pory stojących za nim murem, kto jeszcze zostanie aby go bronić?

Fot. mwmedia

Redakcja poleca

REKLAMA