Okiem taty - Pierwsze jedzonko

Posadzili Daniela na bujak. Przypięli „pasami bezpieczeństwa”. Z cichym pyknięciem odkręcili słoiczek zawierający papkę jabłuszkową. Zgodnie z instrukcją potrzebną porcję przełożyli do miseczki (na razie pół słoiczka). Po czym na role się podzielili: Mama karmiła, a Tata zdjęcia robił...
/ 08.09.2008 22:59
Posadzili Daniela na bujak. Przypięli „pasami bezpieczeństwa”. Z cichym pyknięciem odkręcili słoiczek zawierający papkę jabłuszkową. Zgodnie z instrukcją potrzebną porcję przełożyli do miseczki (na razie pół słoiczka). Po czym na role się podzielili: Mama karmiła, a Tata zdjęcia robił...

Daniel od razu rozpoznał w czym rzecz, zauważył, że to coś nowego, jakaś ciekawa zabawa, więc oczywiście, zgodnie z wszechobecnie panującym prawem niemowlaków: co do buzi to i w rączkę! Oczywiście łyżeczka z jabłkiem miała ulubiony żółty kolor, więc tym chętniej ją łapał oburącz. Nim jeszcze dotarła do buzi, już trzymał ją w swoich łapkach i jabłuszko z niej zbierając, pakował sam do ust. To, że nie zawsze trafiał i kleista papka lądowała na ubraniu, na śliniaku, na bujaku a przede wszystkim wokół buzi, aż po nosek – to było najmniejsze zmartwienie. NajważniejszeOkiem taty - Pierwsze jedzonko, że zabawa była, a jak trafiło wprost do ust, no to jeszcze przy okazji było smaczne!

Dzióbek sam się otwierał do kolejnej porcji, co pozwoliło sądzić, że jednak ta nowa forma posiłku smakuje. Na dodatek udało się uniknąć radosnego „prfffffff” - podczas trzymania zawartości w buzi. Dzięki temu uniknęło się opryskania musem jabłkowym na twarz i ubranie. Właściwie, to poza umorusaniem się wszędzie wokół, ze szczególnym uwzględnieniem łapek, ubrania i połowy twarzyczki, posiłek przebiegał w miłej i grzecznej atmosferze, co zostało rzecz jasna udokumentowane.

Na potrzeby nakręcenia filmu, trwającego dwie i pół minuty, Rodzice zdobyli się na przeogromny wysiłek woli, jakim było utrzymanie w tym czasie powagi, aby prychnięć i wybuchów śmiechu nie było słychać w dość czułym mikrofonie. Potem jednak już radośnie można było i komentować i reagować na poczynania Malucha.

O ile jednak pierwszy posiłek był serwowany wspólnie, o tyle drugi już, zarządzeniem Mamy miał być podany w okolicach południa dnia następnego. To oznaczało z kolei przerażającą wizję: samodzielnie nakarmić zawartością słoiczka Młodego, bez żadnej asysty, pomocy. Niemalże misja niemożliwa do wykonania, zwłaszcza zanim jeszcze Daniel do takich posiłków się przyzwyczaił.
Okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny, gdy go już za rogi wziąć. Młody usadowiony został na bujaku, po czym Tata wziął się na sposób, w miseczkę stojącą obok nałożył deserek, ustawił ją tak, by można było swobodnie jedną ręką wybierać posiłek, a drugą przyblokował rączki Młodemu. I cóż się stało? Daniel zaabsorbowany smacznym posiłkiem, chętnie otwierając buzię do kolejnej porcji i zlizując resztki cieknące z brody, nawet nie zauważył, że nie może podnieść rączek do góry. Dzięki temu prawie cała zawartość słoiczka wylądowała w małym brzuszku. Na koniec wystarczyło tylko obetrzeć umorusaną buźkę i było po wszystkim.

Tata odetchnął – nie będzie tak źle. Ale czekało jeszcze jedno wyzwanie, które miało nadejść lada moment... Odmieniona kupka!!!

Rafał Wieliczko