Okiem taty - Jak on może tak spać???

Przyznać trzeba, że Daniel mnie zadziwia! W kwestii zasypiania! Owszem, bywają dni, w które bardzo ciężko go uśpić, ale zazwyczaj większych z tym problemów nie ma. Choć o zasypianiu na leżąco można praktycznie zapomnieć. Zdarzy mu się co prawda zasnąć, jak je, ale są to sporadyczne przypadki. Najczęściej zasypia po odstawieniu szopki „jestem marudny, nic mi nie pasuje!” Wtedy to ani siedzieć nie chce, ani leżeć, ani być noszonym na rękach – no nic... Kwęka, wierci się, popłakuje... Nie tak, żeby faktycznie płakał, tylko czysto marudnie, żeby sprawdzić reakcję...
/ 21.07.2008 18:14
Przyznać trzeba, że Daniel mnie zadziwia! W kwestii zasypiania! Owszem, bywają dni, w które bardzo ciężko go uśpić, ale zazwyczaj większych z tym problemów nie ma. Choć o zasypianiu na leżąco można praktycznie zapomnieć. Zdarzy mu się co prawda zasnąć, jak je, ale są to sporadyczne przypadki. Najczęściej zasypia po odstawieniu szopki „jestem marudny, nic mi nie pasuje!” Wtedy to ani siedzieć nie chce, ani leżeć, ani być noszonym na rękach – no nic... Kwęka, wierci się, popłakuje... Nie tak, żeby faktycznie płakał, tylko czysto marudnie, żeby sprawdzić reakcję...

Bywa więc, że chodzi się z nim wokół mieszkania, on rozgląda się po kątach i gdy w pewnym momencie coś mu się spodoba, to zamiera z wzrokiem skupionym w miejscu, które go zainteresowało.

Po czym mija kilka chwil i nagle czuje się główkę opadającą, oddech wyrównany i Daniel śpi. Ale żeby jeszcze „normalnie” spał! Akurat! Gwarantuję, że w takiej pozycji, w jakiej on zasypia, żadne z nas nie czułoby się komfortowo. Powyginany niemożebnie, ręce rozłożone pod dziwnymi kątami, główka przyciśnięta mocno do piersi, lekko zadarta, jedno oko prawie przykryte skórą z policzka, pół nosa odgięte – no po prostu katorga!
Okiem taty - Jak on może tak spać???
Daniel zaś może tak bardzo długo. I chyba jest mu z tym dobrze. Ciepło, spokojnie... A spróbuj go później położyć do łóżeczka, na płaskie, znaczy się! Uuuu! Jak się nie wybierze dobrze momentu, jeśli nie wyliczy się fazy głębokiej snu, to od razu, rączki i nóżki wyrzuca w górę, pręży się, po czym - KLAP! - oczęta otwarte. Nie śpię! I nie będę! Przytul!

Jak się przytuli, to znów to samo: główka opada, oddech się normuje, w dzikiej, wykręconej pozycji, Daniel śpi. I obserwuj tu od nowa głębokość i częstotliwość oddechu, by wiedzieć, czy to jeszcze płyciutki sen, czy już jest na tyle głęboki, że można go spokojnie do łóżeczka położyć...
A jak już się uda to uffff! Nareszcie można odpocząć... Usiąść, bo człowiek zmęczony trzymaniem go, odsapnąć, jakąś kawę czy herbatę wypić i zabrać się za stertę leżących odłogiem pilnych, nie cierpiących zwłoki, obowiązkowych, koniecznych spraw...

Aha! Łudź, się łudź, jak mówi bajka o łodzi! Mija niewiele ponad półgodziny i w mieszkaniu daje się słyszeć „ułaaaaaaaa!”, co na nasze można tłumaczyć „tato, wstałem!” Z westchnieniem bierze się go na kolana i zabawia. O dalszym spaniu rzecz jasna nie ma już mowy, bo radosny jak skowronek i wypoczęty...

A zupełnie niedawno zostaliśmy we dwóch. Na całe popołudnie, wieczór, do późnej nawet nocy. Bardzo późnej, bo mama pojawiła się dopiero tuż przed północą. A Daniel, jak mało kiedy, nie spał praktycznie od siedemnastej. Sporo, jak na takiego malucha. Owszem, oczy może i zamknął , ale było tego raptem ze dwa razy po dziesięć minut. Oczywiście trochę marudny był, dał już nieźle w kość...

Dostał jednak jeść, a ja w międzyczasie poszedłem się wykąpać. Późno już było, gdy wychodziłem z łazienki, północ dawno minęła, generalnie – ze zmęczenia chodziłem już na autopilocie. I co się okazało? Daniel ani myśli spać! Włączył mu się znakomity humorek! Śmiech na pełną buziuchnę, gaworzenie pełnym głosem, wiercenie się i machanie łapkami w powietrzu – jednym słowem: radocha na całego! W perspektywie wstawania o szóstej rano do roboty to raczej mało pożądana kupka szczęścia. Ale cóż zrobić, przeczekać jedynie można i liczyć na to, że po ciemku mu się znudzi i zaśnie...

I pospał nawet do rana. Przepraszam – do świtu! Bladego świtu... Niczym w poemacie jakim: Ledwie pierwsze promienie słońca, blaskiem swym nieśmiałym dotykać jęły dachów i okien uśpionego jeszcze miasta... Daniel zerwał się z radosnym śmiechem, energią i ogólnie radością życia. Ja się z tego bardzo cieszę, super, że dziecko tak wesołe i żywiołowe, ale jak rany – nie przed piątą rano!!! Zwłaszcza, gdy trzeba wstawać do roboty i każda minuta porannego snu jest na wagę złota! Kto mu zegarek biologiczny ustawia??? I czy ktoś może wie, gdzie jest ta klapka, która pozwala dostać się do mechanizmu regulującego??? Czy jest tu jakiś zegarmistrz??? Na pomoc!!! Ja chcę spaaaaać!!!


Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA