Okiem taty- efekty rozłąki

Tak się ostatnio składa, że nie spędzam za dużo czasu z synem. Wiadomo – musiałem wrócić do pracy (zastępstwo trzytygodniowe, ale jednak!), popołudniami też mam swoją redakcyjną robotę, więc pierwszą część dnia Młody spędza z dziadkami, a drugą z mamą.
/ 07.12.2009 07:40
Tak się ostatnio składa, że nie spędzam za dużo czasu z synem. Wiadomo – musiałem wrócić do pracy (zastępstwo trzytygodniowe, ale jednak!), popołudniami też mam swoją redakcyjną robotę, więc pierwszą część dnia Młody spędza z dziadkami, a drugą z mamą.

Tyle że nie bardzo z mamą w pokoju chce siedzieć i pozwolić mi spokojnie pracować. Oddelegowany do swojego pokoju po krótkiej chwili zaczyna płakać i głośno domaga się „tam!”, pokazując na mój pokój, po czym leci do mnie z powrotem... I zapłakane oczka na mnie podnosi, wyciągając rączyny w górę! No nie wziąć takiego, nie przytulić? Dobrze, że w ramach kompromisu pozwala na włączenie bajki i po prostu siedzi za moimi plecami. On ogląda, ja pracuję i jakoś tak razem przebywamy w jednym pokoju...

Okiem taty- efekty rozłąki

Oczywiście musi to być bajka i to taka, którą on wybierze – ostatnio wybór jest prosty: albo piesek Vipo albo Teletubisie i nic innego! Nawet jeśli mama próbuje od czasu do czasu przemycić inny program i obejrzeć coś swojego, to Daniel od razu reaguje. Łapie za pilota od telewizora, wyciąga rękę z nim w stronę ekranu, wciska losowe guziki i głośno krzyczy „nieeeeee!”
Gdy są dni, kiedy przebywa na wsi z dziadkami, dzwonią do mnie z mamą wieczorową porą. Przed spaniem. Standardowa rozmowa wygląda tak:
- Tata!
- Daniel! Cześć!
- Czeeeeśśś!
- Jak tam? Grzeczny jesteś?
- Taaaaaa....
- A kolację zjadłeś?
- Mmmmmmmm!
- A mama jest grzeczna?
- Nieeeee!
- Niegrzeczna? A może oszukujesz? Kto jest niegrzeczny, Danio czy mama?
- Mama!
- Aha. A teraz już będziesz spał?
- Paaał....
- To dobranoc! Papa!
- Papa!
Można pogadać z dzieckiem? Można!
Całe szczęście jednak, że mama kontroluje te rozmowy. Dzisiaj bowiem usłyszałem od niej pytanie:
- O której wstałeś?
- Około dziesiątej – przyznałem z lekkim zawstydzeniem, ale przynajmniej raz na tydzień, gdy rodzinki nie ma w domu, a ja mam całe łózko dla siebie, mogłem nie przejmować się budzikiem.
- Bo my dzisiaj obudziliśmy się o siódmej. I Młody bierze telefon, podaje mi i mówi „Tata!”
Jak to dobrze, że nie zadzwonili barbarzyńskim świtem!

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA