"Na północ od Capri" - We-Dwoje.pl recenzuje

Już po raz trzeci mamy przyjemność stać się uczestnikami jedynej w swoim rodzaju wycieczki po słonecznej wycieczki, której przewodnikiem jest australijska dziennikarka, Penelope Green. Po zatłoczonym Rzymie i ciasno oplecionym mackami mafii Neapolu pora na spokojny azyl, wyspę Procidę, gdzie życie toczy się sennym tempem a z otwartych okien domów wyspiarzy pachnie świeżo usmażoną rybą. Czy to ostatni przystanek na mapie Włoch, którą już od kilku lat dzierży w ręku żądna przygód dziennikarka z Sydney?
Marta Kosakowska / 13.05.2011 07:14

Już po raz trzeci mamy przyjemność stać się uczestnikami jedynej w swoim rodzaju wycieczki po słonecznej wycieczki, której przewodnikiem jest australijska dziennikarka, Penelope Green. Po zatłoczonym Rzymie i ciasno oplecionym mackami mafii Neapolu pora na spokojny azyl, wyspę Procidę, gdzie życie toczy się sennym tempem a z otwartych okien domów wyspiarzy pachnie świeżo usmażoną rybą. Czy to ostatni przystanek na mapie Włoch, którą już od kilku lat dzierży w ręku żądna przygód dziennikarka z Sydney?

W dwóch poprzednich częściach trylogii Penelope Green („Rzymskie wakacje" i Neapol – moja miłość”) przyszła pora na powieść wieńczącą włoską eskapadę. Tym samym wraz z Penelope, jej nowym partnerem – Alfonso oraz jej obawami co do jej przyszłości na włoskiej ziemi, lądujemy na małej wyspie, położonej nieopodal Neapolu. Procida, bo tak nazywa się nowe miejsce zamieszkania Penny, zachwyca nowo przybyłych. Jednak wśród miejscowych panuje przekonanie, że choć wielu z nich szybko dosięga strzała amora i zakochują się w wyspie, to jedynie garstka, zgodnie ze swoimi zamierzeniami, dochowuje wierności temu uczuciu.

Pełna entuzjazmu Penelope, z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru, oprowadza nas po urokliwych zakątkach tej malowniczej wyspy, przy okazji uchylając nieco okiennice włoskich domów i zapoznając nas z mieszkańcami Procidy. Maluje słowami pejzaż miejsca, w którym żyje się powolnym śródziemnomorskim tempem, którego cezury dla miejscowych kobiet wyznaczają wypłynięcia i powroty mężów marynarzy. I tak w towarzystwie tej uroczej malarki spacerujemy wąskimi uliczkami, docierając do mariny i na targ, na którym w popołudniowym słońcu skrzą się łuski świeżo wyłowionych ryb i błyszczą skórki dojrzałych pomidorów i bakłażanów. Tym razem Penelope oprowadza nas nie tylko po swoim życiu, ale i po swojej kuchni. Zapiski z sennego życia Procidy przeplatane są pieczołowicie przytaczanymi przepisami na włoskie specjały. To właśnie jedzenie staje się bowiem głównym i najciekawszym bohaterem ostatniej części włoskiej trylogii Penelope Green. A przygody z życia Penny nie są już ani tak upajające jak za czasów jej rzymskiego odkrywania Włoch, ani tak pikantne jak podczas etapu jej przemierzania niebezpiecznych ulic Neapolu. Zyskały za to wyrafinowany, lecz nieco mdły, smak procidiańskiej mozzarelli.

 

Przeczytaj również recenzję poprzedniej części trylogii: Neapol - moja miłość

Fot. proszynski.pl

Redakcja poleca

REKLAMA