"Mroczna noc" - We-Dwoje.pl recenzuje

Moda na powieści w typie Twilight Stephenie Meyer ma się bardzo dobrze. Z każdej witryny księgarskiej wyziera na nas nowe dzieło o zagubionej pannie, w której z wzajemnością zakochuje się wampir/wilkołak lub osoba o nadprzyrodzonych zdolnościach.
/ 20.06.2011 01:02

Moda na powieści w typie Twilight Stephenie Meyer ma się bardzo dobrze. Z każdej witryny księgarskiej wyziera na nas nowe dzieło o zagubionej pannie, w której z wzajemnością zakochuje się wampir/wilkołak lub osoba o nadprzyrodzonych zdolnościach.

Nie inaczej jest z książką Geny Showalter Mroczna noc. Pierwszy tom trylogii opowiada o nieśmiertelnych wojownikach. Strażnicy bogów Olimpu popadli w niełaskę, gdy zabrali Pandorze puszkę, zabili strażniczkę i wypuścili na świat demony. W konsekwencji na świecie zapanował chaos, a rozzłoszczeni bogowie rzucili na swoich wojowników klątwę – każdy z nich musiał żyć z wewnętrznym demonem.

Żyjący we własnym piekle nieśmiertelni egzystują więc we współczesnym Budapeszcie i próbują chować się przed światem. Jednym z bohaterów jest Maddox, noszący w sobie demona chaosu. Jego wybranką i muzą okazuje się Ashlyn Darrow, która posiada niezwykły dar – słyszy wszystkie rozmowy, jakie kiedykolwiek odbyły się w danym miejscu. Umiejętność ta doprowadza jednak dziewczynę do szału. Postanawia więc wybrać się na Węgry, by poszukać wsparcia i pomocy w sekcie nieśmiertelnych. Tam właśnie spotyka swoje przeznaczenie – Maddoksa, mężczyznę swoich marzeń.

Gdy zaczęłam czytać książkę, byłam zachwycona – nieśmiertelni wydawali się postaciami z krwi i kości. Jednak gdy tylko pojawiła się postać Ashlyn, a Maddoks zmienił się z silnej, wyrazistej  osobowości w upojonego miłością nudziarza, mój odbiór książki zdecydowanie się zmienił. Dawałam jej co prawda jakieś marne szanse, ale nikły rozwój akcji, wątpliwy wątek miłosny i próba doprawienia powieści soczystymi opisami utwierdziła mnie jedynie w słusznym przekonaniu o braku wartości tej książki. Na początku cieszyłam się, że być może chętnie sięgnę po następne tomy. Niestety, przeliczyłam się.

W mojej opinii, za dużo jest na rynku księgarskim powieści czerpiących praktycznie z tych samych motywów, powielających te same (dodajmy uczciwie, nudne) schematy.  Cóż z tego jednak, gdy książki te cieszą się wielką popularnością, zarabiają dla wydawców pieniądze, a z autorów czynią nową rzeszę celebrytów.