Media kontra intymność

Media i intymność to wzajemnie wykluczający się paradoks. Ogólnodostępność mediów nie powoduje atmosfery sprzyjającej tworzeniu poufałości. Dąży raczej do upubliczniania strefy prywatności. Miłość w mediach zajmuje zdecydowanie inne miejsce. Często kreuje się ją nawet tam gdzie jej nie ma. Obecna jest wszędzie i traktowana ze szczególną wzniosłością.
/ 20.03.2010 10:25
Media i intymność to wzajemnie wykluczający się paradoks. Ogólnodostępność mediów nie  powoduje atmosfery sprzyjającej tworzeniu poufałości. Dąży raczej do upubliczniania strefy prywatności. Miłość w mediach zajmuje zdecydowanie inne miejsce. Często kreuje się ją nawet tam gdzie jej nie ma. Obecna jest wszędzie i traktowana ze szczególną wzniosłością.

Coraz częściej w świecie reflektorów pojawia się wizerunek - miłość jako wyznacznika szczęścia. Szczególnym  sprzymierzeńcem projektowania uczuć okazują się seriale telewizyjne. Utożsamiający się z nimi telewidz, uczy się jak powinno wyglądać „prawdziwe” uczucie, niejednokrotnie utożsamiając się z bohaterem. A to jak wiadomo w dużej mierze zależy od nas samych.

Media kontra intymność
   
Drugim rodzajem szeroko pojmowanej miłości, kreowanej przez media jest ta cielesna. Doradztwo w tej jakże intymnej sferze zaczyna się już na etapie szkoły podstawowej. Jej celem jest przede wszystkim chęć szerzenia świadomości, czyli jedno z głównych założeń dziennikarskich. Zdarza się jednak, że misja sprzyjająca zaspokajaniu ludzkiej ciekawości negowana jest przez rodziców. Przemiany, jakie zaszły w strefie intymności w ciągu ostatnich czterdziestu lat poczyniły  niewątpliwie ogromny postęp. Coś, co od wieków uchodziło za brak przyzwoitości, z czasem doczekało się ogólnej akceptacji. Szczególnie widać to na przykładach poradników skierowanych do młodych kobiet. Wysoką sprzedażą może poszczycić się zagraniczna kopia miesięcznika Cosmopolitan, kreującego wizerunek wyzwolonej kobiety, głównie dzięki łóżkowym sztuczkom. W ślad za amerykańskim odpowiednikiem poszły także inne wydawnictwa. Dużą popularnością cieszą się również portale internetowe skierowane do kobiet, w których moda, uroda i seks zajmują czołowe miejsca. Znawcy ars amandi udzielają wyczerpujących wywiadów o tym jak poprawić życie seksualne. Ilość tematów do omówienia jest jednak ograniczona, co potęguje wrażenie monotematyczności. Dziennikarze piszą przede wszystkim to, co ich czytelniczka chce przeczytać. Domaga się opowieści o tym, jak ma wyglądać pierwszy raz z mężczyzną i chciałaby posiąść wiedzę o tym jak sprawić, aby ta druga osoba nie odeszła. Teksty pełne sprawdzonych porad powstają na zawołanie. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce frazę, do tego umówić się na rozmowę z seksuologiem, zadać standardowe pytania, ozdobić właściwymi słowami, dorzucić roznegliżowane zdjęcie i poradnik gotowy. „Czujesz, że brakuje ci czasu a seks odstawiasz na specjalne okazje? Nie rezygnuj z tej formy „relaksu”.Dostrzegaj więcej sprzyjających okoliczności o seksualnym kontekście w swojej codzienności. To co seksowne nie zawsze jest od razu dostępne, spełnienie nabierze nowego znaczenia a codzienność stanie się ekscytująca. Stosując tych parę porad w waszym związku wciąż będzie iskrzyć, a namiętność nie opuści was na długie lata”.
   
Obietnica udanego współżycia jest tym, po co czytelnik sięga z wielką chęcią. Gorzej jeśli okaże się, iż mimo wyszukanych trików okraszonych piruetami na żyrandolu ukochana osoba odejdzie. Na to media na szczęście też znalazły radę. Podpowiedzą jak poradzić sobie w tej trudnej chwili w zamian oferując fora randkowe, gdzie za pomocą dwóch kliknięć czeka na nas nowa,  „wielka miłość”.
  
Media powodują iluzję braku upływającego czasu. Wiecznie młodo wyglądająca kobieta w kwiecie wieku zawsze może zakochać się po raz kolejny, wyjść za mąż i nie liczyć się z konsekwencjami. Najważniejsze, aby miała udane życie erotyczne i niczego nie żałowała. Młodszemu partnerowi zaimponuje doświadczeniem, starszemu pokaże na co ją stać. I tak bez końca. Można by pomyśleć, że uprawianie fizycznej miłości naprawdę stanowi najważniejszy sens życia. Odkąd ludzkość zaczęła panować nad przyrostem naturalnym, krytykowana niegdyś rozwiązłość stała się zaletą. Pokonywanie kolejnych barier powoduje całkowitą dowolność w doborze partnera i stanu cywilnego. Powszechność tej formy sprzyja uczuciowej demokracji, ale jednocześnie dotkliwie godzi w pielęgnowanie wartości. Związki trwają coraz krócej a decyzja o wspólnym zamieszkaniu zapada już na kolejnej randce. Panuje uczuciowy bałagan, który coraz częściej staje się przyczyną depresji i lęków przed kolejnym niepowodzeniem. Można śmiało powiedzieć, iż w zawiązki wchodzimy równie szybko jak z nich wychodzimy. Wierzymy ślepo, że może następnym razem się uda.
 
Intymność w mediach istnieje dzięki anonimowości. Ludzie ukrywający się pod pseudonimami pozostawiają sobie granicę prywatności. Chcą mieć gdzie się ukryć w razie gdyby ich uczuciowy ekshibicjonizm został źle zrozumiany. Najważniejsze żeby nie szkodzić sobie samemu, znać granice własnej intymności, tak aby nie godziły w system wartości. Są one bowiem tam, gdzie sami je sobie ustawimy.

Karolina Wojciechowska

Redakcja poleca

REKLAMA