Kampanijny taniec godowy

Ostateczny wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich, sprowadził kampanię wyborczą do dyskusji o tym, który z pozostałych kandydatów bardziej zasługuje na głosy oddane wcześniej na SLD.
/ 24.06.2010 10:19

Ostateczny wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich, sprowadził kampanię wyborczą do dyskusji o tym, który z pozostałych kandydatów bardziej zasługuje na głosy oddane wcześniej na SLD.

Czy Bronisław Komorowski, niby do SLD bliższy, dalej jednak zbyt konserwatywny, żeby w pełni się z partią Napieralskiego utożsamiać? Czy też może jednak Jarosław Kaczyński, który – w imię pozyskania elektoratu – zgodził się (oby na jak najdłużej) zapomnieć w końcu o wszechobecnej jeszcze w jego partii modzie na rozliczenie postkomunistów i wszelkich form współpracy z poprzednimi służbami?

Gospodarzem tego medialnego show stał się bezsprzecznie Grzegorz Napieralski, posiadacz 14 procent głosów z pierwszej tury. Z teatralnym uśmiechem i zalotnym wahaniem, Napieralski wciąż wmawia mediom, że szczerze nie ma pojęcia na kogo „odda” swoje głosy. Jeśliby wierzyć plotkom, ma chrapkę na fotel wicepremiera jeszcze w obecnej kadencji sejmu i dlatego sonduje partię Tuska. Ten jednak niewzruszenie trwa w przekonaniu, że Napieralski nie ma możliwości oficjalnie poprzeć Kaczyńskiego. I dlatego jest w stanie pójść na pewne ugody ustawowe. Na tekę wicepremiera mówi definitywnie nie.

Napieralski daje się więc adorować PiSowi. Prezes Kaczyński, jakby czując podatny grunt, już zadeklarował, że jest lewicowy. Człowiek, który jeszcze kilka lat temu chciał złożyć wniosek o delegalizację SLD jako partii, teraz publicznie deklaruję, że oto lewica polska stała mu się bliska ideowo. Także najbliższa świta Kaczyńskiego cudownie zmieniła formę swoich wypowiedzi, co rusz występując w mediach i określając współpracę z SLD jako „trudną ale możliwą”.
Póki co, nie wszyscy politycy SLD dali się ponieść fali teatralnego show. Wojciech Olejniczak jako pierwszy zadeklarował wsparcie w drugiej turze Bronisława Komorowskiego. Również lubiany ponadpartyjnie Ryszard Kalisz powiedział oficjalnie, że nie wyobraża sobie, aby jego partia mogła

oficjalnie opowiedzieć się za Jarosławem Kaczyńskim.

Czekamy jeszcze na Aleksandra Kwaśniewskiego, ale jeśli ten zdecyduje się na publiczne wystąpienie, raczej nie zaskoczy. Wydaje się, że Napieralski – jakkolwiek pozornie nie zdecydowany i czekający na odpowiednie argumenty – sam wie już, że oprócz poparcia Komorowskiego może jedynie wstrzymać się od oficjalnego głosu. Programowo, jego partię i PiS dzieli niemalże wszystko, łączyć mogą jedynie wspólne interesy i walka o więcej stołków. Udzielenie wsparcia PiS mogłoby równie dobrze oznaczać koniec kariery Napieralskiego w jego własnej partii. Takie poparcie byłoby ogromnym ryzykiem wobec jego własnej pozycji w SLD.

 

Nie trzeba być politykiem, żeby wiedzieć doskonale, że nawet jeśli podjęta zostanie tak kontrowersyjna decyzja, część wyborców i tak zagłosuje na Komorowskiego, ewentualnie wstrzyma się od głosu. Napieralskie będzie wahał się do ostatniej minuty, licząc że uda mu się ugrać jak najwięcej. Czeka nas jeszcze kilkanaście przemówień, dyskusji i politycznych zalotów. Czy któryś z kandydatów się złamie zobaczymy. Najprawdopodobniej jednak niespodzianek nie będzie. Wynik już 4 lipca. Zobaczymy.
 

Redakcja poleca

REKLAMA