I żyli długo i szczęśliwie

„I żyli długo i szczęśliwie” – tak wygląda najbardziej popularne zakończenie bajek traktujących o miłości, która poprzez góry, doły, tysiąc zakrętów, przewroty z obrotem i jazdę bez trzymanki w końcu dotarła do upragnionego celu. Celem tym jest rzecz jasna połączenie się w szczęśliwą parę, niekoniecznie związaną związkiem małżeńskim, ale na pewno jakimś tam, mniej lub bardziej ściśle zasupełkowanym związkiem.
/ 10.06.2010 07:38

„I żyli długo i szczęśliwie” – tak wygląda najbardziej popularne zakończenie bajek traktujących o miłości, która poprzez góry, doły, tysiąc zakrętów, przewroty z obrotem i jazdę bez trzymanki w końcu dotarła do upragnionego celu. Celem tym jest rzecz jasna połączenie się w szczęśliwą parę, niekoniecznie związaną związkiem małżeńskim, ale na pewno jakimś tam, mniej lub bardziej ściśle zasupełkowanym związkiem.

Bajka kończy się sakramentalnym „i żyli długo i szczęśliwie”, które pozostawia wielkie i nieograniczone pole do popisu dla naszej wyobraźni. Jak będzie wyglądało to „długo i szczęśliwie” królewicza na białym rumaku (albo czarnym, cóż to szkodzi) przybyłym z daleka, który porywa w swój świat bajkowy Kopciuszka lub inną waleczną Dziewicę Orleańską?

Jakoś nigdy bajki nie kończą się recydywistycznym „i żyli krótko i nieszczęśliwie”. Bo tak bajki z nieustalonej reguły kończyć się po prostu nie mogą. Nie powinny. Taki koniec zarezerwowany jest dla prozy życia, nie dla baśniowych przypowieści.
Koniec jak z bajki zdarza się nielicznym szczęśliwcom i tylko potwierdza regułę.
Bo w życiu jest, jak już wyżej wspomniałam albo „krótko i nieszczęśliwie” – to przypadek drastycznie pechowy, albo ”krótko i szczęśliwie” – jak się dobrze zastanowić to jest to jeszcze bardziej tragiczne, niż wersja pierwsza. Może też być „długo i nieszczęśliwie” – ojej, zmieniam zdanie, to jest o wiele bardziej przerażające od poprzedniego wariantu.
Co możliwość, to mniej ciekawa przyszłość. Ech, życie, życie…
Pozostańmy więc przy oryginalnym „długo i szczęśliwie” i pozwólmy bajkom na rozpostarcie skrzydeł marzeń i życiowego optymizmu.
Takimi optymistycznymi i dającymi nadzieję na lepsze jutro bajkami, mającymi za zadanie wpoić w przyszłe pokolenia od samej kołyski wiarę w sens miłości, związków międzyludzkich i rodziny zachwycano się kiedyś na szeroką skalę. Dzisiaj ździebko mniej, a to za sprawą bardziej „mocnych w gębie” i z lepszą siłą przebicia mediów (prasa, Internet).
Współczesną bajkę o idealnej rodzinie, co to wciąż wytrwale „”żyje długo i szczęśliwie” uprawia zawodowo na międzyplanetarną skalę familia Jolie – Pitt. Jak w bajce, po wielu przeciwnościach losu i życiowych perypetiach (ex narzeczone, ex związki) jakoś zdołali dostosować wspólny krok do nowej drogi życia, adoptowali tuzin dzieci ze wszystkich zakątków ziemi, sami osobiście powili ich trójkę w tym bliźnięta.
Dbają o wartości rodziny. Snują przypowieści o dobru dzieci. Bajdurzą o wartościach, o priorytetach ballady nucą. Jest czego posłuchać, co pooglądać.
No i nagle w bajkowy reality show Angeliny i Brad’a wkrada się plansza z bezlitosnym „Przepraszamy za usterki, za chwilę dalszy ciąg programu”. Coś zgrzytnęło. Kryzys małżeński. Świat o nim trąbi fanfarami mediów. Uff. Zażegnany. Jeszcze nie tym razem. To jeszcze nie koniec bajki. Mamy szansę na obejrzenie jeszcze doprodukowywanych na bieżąco odcinków telenoweli.
Jak długo potrwa? Ile serii zdołają jeszcze wyprodukować. Tego nie wie nikt. Nawet oni sami. Bajki bajkami, a życie robi swoje. No niestety.
Ale, może, jednak… Wierzycie w bajki?

AL

Redakcja poleca

REKLAMA