Gdy życie goni…

Wiadomy termin – rytm życia. Wolny czy szybki, każdy stara się dostosować go do siebie, czasami jednak wychodzi nam zupełnie na odwrót. Szalone tempo niesie i pomiata nami, jak jesiennymi liśćmi na wietrze. Z drugiej strony, może to tylko nasza wina, przecież to my i nikt inny decyduje, czy chcemy się poddawać temu wiatru, czy też kroczymy swoją drogą i gdy pragniemy przyśpieszamy, a gdy trzeba hamujemy.
/ 13.09.2010 07:11

Wiadomy termin – rytm życia. Wolny czy szybki, każdy stara się dostosować go do siebie, czasami jednak wychodzi nam zupełnie na odwrót. Szalone tempo niesie i pomiata nami, jak jesiennymi liśćmi na wietrze. Z drugiej strony, może to tylko nasza wina, przecież to my i nikt inny decyduje, czy chcemy się poddawać temu wiatru, czy też kroczymy swoją drogą i gdy pragniemy przyśpieszamy, a gdy trzeba hamujemy.

Dziwne, ale tak zwane studenckie życie zawsze goni. Szczególnie, gdy student znajduje się daleko od rodzinnego domu, w wielkim mieście, musi sam o siebie zadbać, wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i życie. Mało, kto też na to narzeka, do tego czasu większość ludzi już decyduje się na samodzielność. Przestaje się śnić czarodziejskie sny i marzyć o różowych migdałach. Rozsądny człowiek stawi przed sobą cele i stara się ich osiągnąć, dlatego wytrwale i ciężko pracuje. Dlatego życie mu leci. „Za pragnienia wiele płacę, a wiele pragnień mam…” – chyba tak dźwięczy tekst piosenki zespołu Carpe Diem?

Są i inne przyczyny, dlaczego studenci zawsze żyją w takim szalonym tempie. Chodzi przecież nie tylko o tempo mieszkańców miasta (w każdej większej stolicy odczujemy jak u nas tak naprawdę hamuje czas), ale i o rytm własnego życia. Zwykle się zazdrości studentom ich lat, wspomina się te lata najprzyjemniej, dlaczego? Bo studenci są po prostu zmuszeni żyć jednym dniem, zdążyć wszystko i jeszcze więcej, poznawać nowych ludzi, nowe rzeczy, uczyć się i rozwijać, uczęszczać na imprezy i hulać do białego rana. Często robią rzeczy ryzykowne, ale nie dlatego że są bardzo odważni, a dlatego że nie mają dość czasu, żeby się zastanowić, jakie to naprawdę jest. Idą do przodu, bo muszą, czują się samodzielni i za to płacą. Kto z dorosłych po 10 latach jeszcze żyje tak beztroskim, a jednocześnie nadzwyczajnie intensywnym życiem? Może Carrie Bradshaw? Na to trzeba mieć siły i to wiele. Z tego powodu mam do nich taki szacunek i myślę, uda mi się stać kolejnym wzorowym studentem (będę się starać!).

A tym czasem, moda też potrafi nas gonić? Dopędza na ulicy i każe:
– Idźcie do sklepów, kupujcie to, co jest modne, wydawajcie furę pieniędzy, zapychajcie tym szafę, a później nie zapomnijcie ponarzekać, że jest zbyt dużo wszystkiego, a ubrać oczywiście nie ma co.
Nie, to nie jej słowa i to nie ona nas goni. Najzwyczajniej w świecie Moda nie ma czasu na takie dyrdymały, żeby biegać za jedną, drugą, dziesiątą modnisią. Jest Ona zbyt zajęta nowymi kreacjami, kolekcjami, czy trendami.

Dosyć udawać, to my gonimy za modą i czas to uczciwie przyznać. Nawiasem mówiąc, nie jest to wielki grzech, z powodu którego musimy się strasznie wstydzić i męczyć nocami, czytając modlitwy. Jednak nosi się w sobie pewną odmianę zależności, tak jak palacze marzą o jeszcze jednym papierosie, my marzymy o kolejnym ciuszku. Uzależniamy się od rzeczy, wciąż myśląc o poprawieniu swego zewnętrznego wyglądu. Czy to nie jest smutne? Szczególnie, gdy kupujesz góry ubrań, za którymi właśnie, że gonisz, bo nie masz innego sposobu na stres, czy uczucie, że nadążasz za czasem, jesteś współczesna, piękna, pewna siebie, a szafa ci dokładnie pęka w szwach.

Hm…Kupować, żeby kupić? Czy kupić, żeby mieć? Czy nie jest to jednoznaczne? Chowasz to w końcu na dnie szafy, z pewnym uczuciem satysfakcji, a gdy przychodzi kolejna wyprzedaż nie możesz zahamować i znów wyciągasz rękę. Kolejna rzecz na sezon? O czym myślisz w tej chwili?

Redakcja poleca

REKLAMA