Dzieci szklanego ekranu

Młode gwiazdy szklanego ekranu rolą w znanym serialu już w wieku przedszkolnym otwierają sobie drogę do świata show-biznesu, od małego zyskując status i niemal gażę profesjonalnej gwiazdy.
/ 08.09.2009 11:21
Młode gwiazdy szklanego ekranu rolą w znanym serialu już w wieku przedszkolnym otwierają sobie drogę do świata show-biznesu, od małego zyskując status i niemal gażę profesjonalnej gwiazdy.

Skąd się bierze ta popularność telewizyjnych dzieci? Może stąd, że rola aktorska dla dziecka to nic innego jak kolejna zabawa, którymi wypełniony jest czas w przedszkolu czy domu, dlatego występowanie przed ekranem wychodzi mu bardziej spontanicznie i naturalnie niż niejednemu dorosłemu aktorowi, chcącemu pokazać swój aktorski kunszt od jak najbardziej profesjonalnej strony. Brak tremy i potrzeby przypodobania się widzom – oto główne argumenty przemawiające za coraz większą popularnością dziecięcego biznesu na ekranie, ale dość niebezpiecznego – bo nikt nie zapewni młodego aktora, że rola rozkosznego syna czy córeczki nie pozostanie jedyną, jaką kiedykolwiek zagra.

Młodociane niewypały aktorskie
Dzieci szklanego ekranu
www.wik.com.pl

Najsławniejszy dzieciak filmu, czyli Macaulay Culkin, odtwórca roli Kevina w serii „Kevin sam w domu”, zapowiadał się całkiem nieźle: uroczy blondynek, który w drastyczny, widowiskowy, ale skuteczny sposób ratuje siebie i dorobek swych rodziców przed włamywaczami, zakończył swoją karierę aktorską tak naprawdę na tej postaci. Potem już było tylko gorzej – w tym nominacje do Złotej Maliny za kolejne nieudane wcielenia aktorskie, w których pojawiał się już nie jako słodki chłopczyk, ale mężczyzna, którego widzowie nie zaakceptowali. Dla wszystkich pozostał po prostu małym, pomysłowym i zapomnianym przez rodzinę chłopcem, do którego nie pasowały już inne wcielenia - szczególnie te spod znaku narkotyków i alkoholu, które stały się przez kilka lat codziennością aktora.

Dzieci szklanego ekranu
www.filmpolski.pl

Przypadki dziecięcych niepowodzeń aktorskiej kariery miały miejsce także w Polsce: znany z „Podróży za jeden uśmiech” czy „Stawiam na Tolka Banana” Henryk Gołębiewski był młodocianą gwiazdą PRL-owskich produkcji dla młodzieży, ale podobnie jak w przypadku Culkina – skończyło się tylko na roli sympatycznego łobuziaka. Ostatnio jego aktorski wizerunek próbowano „reanimować” rolą w „Edim”, ale niestety – bez skutku. Z kolei u Filipa Łobodzińskiego, również odtwórcy ról w serialach „Stawiam na Tolka Banana” oraz „Podróży za jeden uśmiech” nie ukrywa dzisiaj, że przygoda aktorska była dla niego – podobnie zresztą jak dla braci Kaczyńskich – tylko jednorazową zabawą i nie wiązał on nigdy z występowaniem w filmach większych planów, skupiając się od początku na szlifowaniu dziennikarskiego fachu – dzisiaj jest cenionym dziennikarzem muzycznym.

Dojrzewanie na ekranie, czyli amerykańskie „Ich pięcioro”...

Dzieci szklanego ekranu
www.popcorner.pl

W USA – i u nas – dużą popularnością cieszył się w latach 90. serial „Ich pięcioro”, opowiadający o losach piątki osieroconego rodzeństwa, które musi sobie poradzić z przyspieszonym kursem dorosłości i samodzielności. Początkowo niezbyt popularny, już kilka tygodni po starcie na kanale FOX stał się jednym z najbardziej popularnych seriali w Ameryce. Atutem było pokazanie tylko dorastających, młodych ludzi, pozbawionych kompletnie wsparcia dorosłych. Najmłodszą postacią w serialu był mały Owen, którego dorastanie, począwszy do okresu niemowlęcego, można było obserwować przez 6 sezonów. Jednak najbardziej podczas kręcenia serialu zmieniła się Lacey Chabert, która z podlotka przeobraziła się w młodą kobietę, a zmiany – jak to u kobiet – były mocno... naoczne. Serial był jednak pozbawiony dziecięcego uroku młodych aktorów – większość z nich, oprócz małego Owena i nastoletniej Claudi (Chabert), była już dwudziestoparolatkami, którzy musieli się ostro napracować, by utrzymać rodzinę – sielankowości dzieciństwa, jaką widać w polskich produkcjach tego typu, gdzie każde dziecko otoczone jest miłością lub przynajmniej wsparciem rodziny, w „Ich pięciorgu” nie było i może dlatego stał się tak popularny.
Serial okazał się jednak trampoliną dla wielu aktorów grających w nim role: Jennifer Love Hewitt, Mathew Foxa (głównego bohatera serialu „Lost”), Neve Campbell („Krzyk”) i samej Chabert („Zagubieni w kosmosie”).

… i polska „Rodzina zastępcza”

Dzieci szklanego ekranu
www.img.interia.pl

Z kolei jedną z najbardziej znanych dziecięcych gromadek jest przyszywane rodzeństwo z serialu „Rodzina zastępcza”. Emitowany od roku 1999 tasiemiec pozwolił na obserwację, jak bardzo występujące w nim dzieci – zarówno mentalnie, jak i fizycznie – zmieniły się z rozkosznych maluchów w nastolatków. Serial przyciągał nie tylko ciepłą, rodzinną atmosferą, ale właśnie dzięki dziecięcym kreacjom młodych aktorów: Moniki Mrozowskiej, Oli Szwed, Aleksandra Ihnatowicza, Misheel Jargalsajkhan i Sergiusza Żymełki, bez których wszystkie zabawne perypetie nie miałyby tyle uroku.
Karierę z tej piątki rozwija dzisiaj tak naprawdę tylko Ola Szwed, pokazująca się coraz częściej w innych serialowych produkcjach oraz różnego rodzaju show i na okładkach tabloidów jako bohaterka romansu z synem Tomasza Stockingera. Znana bardziej jako celebrytka, mniej jako ceniona aktorka – podczas emisji serialu widać było, jak Ola zmienia się z niewinnej, naturalnej dziewczynki w niemal wampa, co rzutowało widocznie na jej grę aktorską. Jej koleżanka z planu, Monika Morozowska, znana jest z ról w kilku filmach, w których wystąpiła w ostatnich latach, ale bez rewelacji – najgłośniejsze w jej karierze okazały się dwie sesje do „Playboya”, w których wzięła udział.
Reszta dzieci, czy też dorosłych już dzisiaj osób, albo zrezygnowała z występowania w serialu (tak jak Misheel, która podjęła studia medyczne we Wrocławiu czy Olek – on również przedłożył zajęcia na SGH nad popularność), albo dalej w nim występuje, korzystając z uroków rozpoznawalności i pierwszej, uczciwie zarobionej gotówki. Póki co nic nie wskazuje na to, żeby „Rodzina...” miała być zdjęta z anteny, dlatego aktorzy mogą być póki co spokojni o swoją karierę.

Być dzieckiem, ale zarabiać jak dorosły
Każda praca wymaga jednak odpowiedniej zapłaty, aktorstwo to zawód jak każdy inny – jak to wygląda wśród polskich, młodych gwiazd ekranu? Gdy w roli menadżera aktora występuje rodzic, żądania finansowe mogą być czasem zatrważająco wysokie.

Dzieci szklanego ekranu
www.m-jak-milosc.pl

Jednym z najbardziej rozchwytywanych dzieci w polskim show-biznesie jest jedenastoletnia Julia Wróblewska, która ma za sobą kilka ról w filmach i serialach, m.in. w „M jak miłość”, „Na Wspólnej” czy „Tylko mnie kochaj”, a już niedługo zobaczymy ją znowu na kanale TVN w serialu „Nawrócony”. Za dzień filmowy dostaje ok. 4 000 złotych – może to niewiele, gdy takich dni zdjęciowych jest kilkanaście w roku, ale i tak nie zmienia to faktu, że niepełnoletnie dziecko tylko za to, że pojawi się w kasowym hicie i zagra tak, jak zechce, zarobi więcej niż niejeden profesjonalny aktor.
Pozostali dziecięcy aktorzy zarabiają odrobinę mniej, ale i tak konkretne pieniądze: Julia Królikowska, notabene córka Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej, serialowej Grażyny Lubicz, za miesiąc na planie „wyciąga” ok. 7 000 zł, Gabriela Jóżełkowicz (Antosia Wilk z „Na Wspólnej”) - 8 000 zł, Krystian Domagała (Mateusz Mostowiak z „M jak miłość”) - 10 000 zł czy Emilia Stachurska (Zuza Skalska z „Niani”) - 15 000 zł miesięcznie. Gaże amerykańskich dziecięcych aktorów idą już w setki tysięcy dolarów.

Czy jest to „zdrowe” zjawisko? Wciąganie dziecka do pracy dorosłego, kiedy ono jeszcze ma czas, a przede wszystkim ochotę bawić się z rówieśnikami w przedszkolu, zamiast zrywać się na plan zdjęciowy z rana i na cały dzień znikać kolegom z oczu? Gra aktorska jest, owszem, kolejną zabawą dla takiego dziecka, ale sztuczną i nagradzaną – nie lizakiem czy czekoladą, lecz sumą pieniędzy nieproporcjonalną do wymagań małego aktora. Ma się wrażenie, że dziecko przeskakuje w ten sposób pewien potrzebny etap w jego rozwoju – a to może kiedyś obrócić się przeciwko niemu, jeśli chcąc dalej rozwijać aktorską karierę, przekona się, że pasuje do niego tylko rola małej Basi z warkoczykami, której dwudziestokilkulatka za bardzo już nie przypomina.

Magdalena Mania

Redakcja poleca

REKLAMA