"Dwa dni w Paryżu" - We-Dwoje recenzuje

”„I jak podobał ci się film?” – wychodząc z kina przypadkowo podsłuchałam rozmowę dwóch koleżanek. „Sama nie wiem” – odparła ta druga. „Jakiś taki zbyt przegadany…”
/ 11.07.2008 11:32
”„I jak podobał ci się film?” – wychodząc z kina przypadkowo podsłuchałam rozmowę dwóch koleżanek. „Sama nie wiem” – odparła ta druga. „Jakiś taki zbyt przegadany…”

No tak. Mówią w tym filmie i mówią. A my przez dziewięćdziesiąt minut próbujemy nadążyć za słowotokiem dwojga głównych bohaterów (Julie Delpy i Adam Goldberg), i jeszcze coś z tego wszystkiego zrozumieć. By uniknąć rozczarowania, lepiej zawczasu się nastawić, że poza rozmowami o wszystkim i o niczym (z pogranicza kłótni dwojga znudzonych sobą osób), wielu zwrotów akcji w filmie nie ma. Ot, para trzydziestopięciolatków na krótką chwilę przyjeżdża do Paryża, by magia tego miasta ożywiła nieco ich związek.



Marion to Francuzka. Jack pochodzi ze Stanów. Jeszcze „tkwią” ze sobą, choć trudno jednoznacznie określić, czy łączy ich miłość, czy już tylko przyzwyczajenie…

On to typowy hipochondryk i neurotyk, schowany wciąż za obiektywem aparatu. Od pierwszych minut swego pobytu w Paryżu źle się w nim czuje. Stare miasto, będące siedliskiem wszelakich zarazków i bakterii, sprawia wrażenie zbyt zatłoczonego i hałaśliwego – z pewnością dalekie jest od mitu najbardziej romantycznego miejsca świata. Strach i niepewność dodatkowo potęguje u Jacka nieznajomość francuskiego. W jakimś stopniu jest osaczony przez obce, wpatrzone w niego twarze, które albo dziwnie na niego spoglądają, lub też wybuchają głośnym, szyderczym śmiechem. Nawet jego Marion zachowuje się inaczej niż zwykle… a uciec nie ma dokąd. Dwa dni trzeba w Paryżu spędzić.



Ona wracając do swojego miasta, od razu dostosowuje się do otoczenia. Staje się bardziej wyluzowana, otwarta i bezpośrednia w kontakcie ze znajomymi. Nie przeszkadza jej, że rodzina narusza granice intymności (w końcu matka z ojcem to dawni wyzwoleni hippisi, którym sprawy seksu nie są obce), a co chwilę gdzieś tam na mieście wpadają na jej dawnego faceta. Ale czy koniec związku musi oznaczać koniec znajomości? Ludzie się przyjaźnią, wysyłają sobie dwuznaczne smsy, a flirt to jedynie pewne urozmaicenie związku… i co w tym złego? Europa to nie purytańska Ameryka, gdzie każdy najbardziej ceni prywatność i swoją własność. Choć jak wkrótce mamy się okazję przekonać, sama Marion, z jej fobiami i problemami emocjonalnymi, również nadaje się na kozetkę do psychoanalityka.

Na Starym Kontynencie różnice kulturowe między tą dwójką wydają się bardziej wyraziste niż w wielonarodowościowym Nowym Jorku. Nagle okazuje się, że będąc w najbardziej romantycznym mieście świata też można odczuwać znudzenie sobą. A o powód do kłótni wcale nie tak trudno. Narasta frustracja i wzajemne pretensje. Wychodzą na jaw skrywane przed drugą osobą tajemnice. Coś, co kiedyś tak podobało się w naszym partnerze, teraz jedynie drażni i złości. Czy można uratować związek, gdy dwie osoby wydają się być na rozdrożu? Może lepiej rozejść się, pocierpieć przez chwilę, i za jakiś czas znów przez moment kochać i czuć się kochaną?

Nietypowa to komedia romantyczna. Zwłaszcza dla widzów przyzwyczajonych do amerykańskiego kina, gdzie Kopciuszek spotyka swojego księcia, a po chwilowych problemach wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. Tutaj nie ma miejsca na upiększanie i udawanie, że jak się kocha, to aż do grobowej deski. Mamy za to wiele trudnych pytań, wątpliwości czy życiowych dylematów. Być z kimś, czy nie być? Nawet, jeśli w związku są chwile, gdy mniej jest wzlotów jak upadków, a gdzieś „pomiędzy” wkrada się szara proza życia, warto przekreślać od razu łączącą kiedyś ludzi bliskość, czy też lepiej powalczyć o wspólne szczęście?



Związek hipochondryka z emocjonalnym popaprańcem to temat, wydawałoby się, jedynie dla Woody’ego Allena. A jednak Julie Delpy (scenarzystka, reżyserka, montażystka i aktorka w jednym) tym filmem udowodniła, że i ona potrafi wgłębić się w ludzkie relacje, nadając im komediowy rys, zaś w stereotypach zamieszczając głębszą prawdę o mężczyznach i kobietach. Szczere, autentycznie brzmiące dialogi, sprawiają, że można odczuć wrażenie, iż podglądamy przypadkową parę w podróży – nie dwójkę aktorów, którym przyszło spotkać się razem na planie. Świetnie i przekonywująco wypadają też w wyrazistych rolach drugoplanowych rodzice Marion (prywatnie, samej Julie Delpy!).

Francja ukazana w filmie pełna jest dziwaków. Ale czy tylko tam można spotkać takich popaprańców? Wciąż myślimy stereotypowo – o narodowościach, różnicach płciowych, zawodach, miejscach. Julie Delpy dowcipnie i błyskotliwie opisała stosunek współczesnego świata do kwestii miłości, wolnych związków, terroryzmu, uprzedzeń rasowych czy rodziny. Udało jej się jednak uniknąć banałów i uproszczeń.

Film kameralny, dla bardziej wymagającego widza. Powinien spodobać się tym, którzy lubią klimat filmów Allena z lat osiemdziesiątych. Oraz tym, co wciąż pamiętają uroczy „Przed wschodem słońca” (z samą Julie Delpy w roli głównej).

 Dwa dni w Paryżu 
 Dwa dni w Paryżu 


„Dwa dni w Paryżu”
„2 Days in Paris”
Reżyseria: Julie Delpy
Scenariusz: Julie Delpy
Obsada: Julie Delpy, Adam Goldberg
Czas trwania: 95 min.
Produkcja: Francja, Niemcy 2007
Dystrybutor: Kino Świat

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA