Czarne chmury nad głową Mai Sablewskiej?

Czarne chmury zawisły nad menadżerską karierą Mai Sablewskiej. Spod jej skrzydeł uciekła najpierw Doda, później Edyta Górniak, aż w końcu przyszedł czas na Marinę Łuczenko. O co chodzi?
/ 22.02.2011 07:43

Czarne chmury zawisły nad menadżerską karierą Mai Sablewskiej. Spod jej skrzydeł uciekła najpierw Doda, później Edyta Górniak, aż w końcu przyszedł czas na Marinę Łuczenko. O co chodzi?

Kulisy odejścia Dody są nam wszystkim bardzo dobrze znane. Kością niezgody pomiędzy nią a Mają okazała się Marina, obiecująca młoda piosenkarka, która wydawała się być świetnym materiałem na gwiazdę. Jak jednak doskonale wiemy jej kariera stanęła w miejscu zanim na dobre zaczęła się rozkręcać. Marina pośpiewała sobie to tu to tam, pobywała na salonach, związała się, a może już nawet rozstała z Mrozem, lecz swoimi kompozycjami nie wstrząsnęła polską sceną muzyczną. Do jej największych osiągnięć należy infantylny “Glam Pop”, który miał być jak powiew świeżego powietrza, lecz który okazał się nieświeżą imitacją stylu Ke$hy. Marina jest nietrafioną inwestycją, lecz to nie Maja, a ona sama zrezygnowała z usług swojej menadżerki.

Piosenkarka poszła śladem Edyty Górniak i zakończyła współpracę z Mają wysyłając do mediów swoje oświadczenie, w którym oskarżyła ją o zaniedbywanie obowiązków menadżerskich. Na odpowiedź Sablewskiej nie trzeba było długo czekać. Maja zarzuciła byłej podopiecznej nie dotrzymywanie terminów i skupianie się na życiu osobistym, zamiast na pracy oraz twórczości artystycznej. Gdzie leży prawda? Pewnie gdzieś po środku. Sablewska w końcu od niedawna zajmuje się sędziowaniem w nowym muzycznym show TVN-u, dzięki czemu znalazła się w centrum zainteresowania, a nawet dorobiła się grupki fanów, co rozsierdziło to uwielbiającą skupiać na sobie uwagę kapryśną Górniak (podobno to główny powód zakończenia tej szytej grubymi nićmi przyjaźni - Maja nie miała bowiem prawa wyjść z cienia swojej sławnej podopiecznej).

Kolejne przyjaźnie Sablewskiej dobiegły końca, lecz menadżerka nie ma na co narzekać. Dzięki swojej obrotności spadła na cztery łapy. Udział w X-Factor nie tylko wzbogaci jej konto o 40 tys. złotych miesięcznie, lecz także przyniesie jej status celebrytki oraz podsunie pod nos nowe talenty. Skoro jednak nie poradziła sobie z przywróceniem blasku Edycie Górniak, którą zamiast do studia nagraniowego wysłała na parkiet "Tańca z gwiadami", a także nie rozkręciła kariery Mariny, to czy uda jej się wypromować nowe gwiazdy, skoro sama chcąc nie chcąc stała się jedną z nich? Bo czy menedżerka powinna być sławniejsza od swoich podopiecznych?

Fot. MWmedia