Zarówno Edyta Górniak, jak i Patrycja Kazadi pokazały nam się w natapirowanych czarnych strzechach - ta pierwsza klasycznej, okrągłej aureoli a la Bob Marley, ta druga wystudiowana na japońską gejszę… w stylu reggae. Faktycznie uczesanie jest na czasie i widywane nie tylko u specjalistów w temacie, takich jak Macy Gray czy Lenny Kravitz, ale i na wystudiowanych nimfach z pokazów mody. Niewątpliwie najlepiej w wersji afro wyglądają włosy czarne i bardzo ciemne brązowe, ale rudości i blondy też mogą się obronić, pod warunkiem, że tapirowanie będzie dokładne i intensywne.
Wzorując się na przykładzie Edyty można pobawić się w rzeźbienie niesfornej czupryny za pomocą wsuwek i spinek - np. zebrać włosy do tyłu przy skroniach zostawiając wysoki przód, zaś tylną część podwijając w rodzaj luźnego koka. Asymetria, wymykające się spod kontroli mini spirale, grzywka - to wszystko elementy jak najbardziej trendy.
Do afro świetnie też pasują wszelkie kolorowe akcesoria - opaski, gumki, grzebienie, koraliki, wstawki ze sztucznych włosów, sztuczne kwiaty czy wstążki kontrastujące z naturalną barwą włosów. Dzięki nim można nie tylko ozdobić głowę, ale także odgarnąć włosy z twarzy, uformować artystycznie, czy wręcz wtopić się w image „funky” albo rolę romantyczki.
Warto jeszcze dodać, że afro noszą i kobiety, i mężczyźni, a dopasować do niego można nawet słynnego boba. Na jesiennym tygodniu mody w Paryżu na afro postawił Louis Vuitton, bardzo udanym rezultatem (na fotografii). Oczywiście, w kwestii stylizacji warto zacząć od fryzjera, bo nieład zwykle wymaga najwięcej fachowości.
Źródło: mwmedia.pl, www. nymag.com
Agata Chabierska