„Żegnaj, panie Muffinie” - We-Dwoje recenzuje

„Śmierć ukrywamy jako coś wstydliwego i nieczystego. Widzimy w niej jedynie absurd, niepotrzebne cierpienie, ból i strach, coś skandalicznego i nie do przyjęcia, gdy tymczasem jest ona kulminacyjnym momentem naszego życia, jego zwieńczeniem, tym, co nadaje mu wartość i sens” – napisała Marie de Hennezel w książce „Śmierć z bliska” (wyd. Znak).
/ 18.05.2009 09:13
„Śmierć ukrywamy jako coś wstydliwego i nieczystego. Widzimy w niej jedynie absurd, niepotrzebne cierpienie, ból i strach, coś skandalicznego i nie do przyjęcia, gdy tymczasem jest ona kulminacyjnym momentem naszego życia, jego zwieńczeniem, tym, co nadaje mu wartość i sens” – napisała Marie de Hennezel w książce „Śmierć z bliska” (wyd. Znak).

Lubię ten cytat. Uspokaja i pomaga zaakceptować śmierć jako część pewnego cyklu. Przychodzimy na świat wcale się o to nie prosząc, odchodzimy, nie mając większego wpływu na to kiedy i w jakich okolicznościach. Ot, jesteśmy tu tylko jakby mimochodem, w drodze gdzieś dalej - niczym podróżni, co przystanęli w swej wędrówce.

Niestety, w naszym społeczeństwie śmierć, zwłaszcza w rozmowie z dzieckiem, to wciąż temat tabu. Z jednej strony rozumiem rodziców, którzy boją się, że trudną tematyką zburzą spokój dziecka, z drugiej, zdaję sobie sprawę, że w ciężkich chwilach nie wiemy, jak się zachować i co powiedzieć. Wolimy więc milczeć i udawać, iż nasz synek czy córka nie zrozumiały zaistniałej sytuacji. A jednak najmłodsi prędzej czy później ze śmiercią się spotkają i po swojemu, w jakimś tam stopniu, ją przeżyją. Może więc lepiej nie bagatelizować procesu odchodzenia? Każdy z nas umrze. Ważne, by przeżyć swoje życie tak, by u kresu ziemskiej wędrówki nie żałować zmarnowanych szans.

„Żegnaj, panie Muffinie” - We-Dwoje recenzuje

Pan Muffin nie jest dziecięcym superbohaterem o nieziemskich umiejętnościach, a zwykłą świnką morską, która mieszka sobie w niebieskim pudełku przypominającym domek. Jego futerko przyprószyła już siwizna, a on sam czuje, że powoli czas zacząć się przygotowywać do swojej ostatniej podróży. I tak, czytając kolejne strony książeczki, towarzyszymy głównemu bohaterowi w ostatnich dniach jego życia, gdy choroba coraz bardziej pozbawia go sił…

Smutna to opowieść, choć nie przygnębiająca. Pan Muffin, zerkając na fotografie wiszące u niego na ścianach, wspomina dawne czasy. Ach, kiedy to było, gdy wraz z gromadką swoich rozczochranych pociech wyruszył w daleką podróż – aż na skraj świata! W międzyczasie chomik tylko biegał i biegał w kółko? „Lecz czy gdziekolwiek dotarł?”, zastanawia się główny bohater. On powodów do narzekania w życiu wiele nie miał. Żonę miał dobrą, dzieci udane, a i wciąż był przytulany przez swoją panią (w sumie, aż 7655 razy!). Do tego, zawsze mógł liczyć na kawałek ogórka lub garść smacznej trawy i mleczy. Czy miałby czego żałować? Teraz zbliżają się już jego siódme urodziny. Pan Muffin wie, że tyle żyją świnki morskie – czas więc, by przekonał się, co znajduje się po drugiej stronie. W skrzynce pocztowej główny bohater znajduje krótkie liściki. Co nas czeka po śmierci?
„Na pewno jest tak, że albo śmierć to odpoczynek, a wtedy nie ma się czego bać, albo przenosimy się gdzieś do wiecznego życia i tam żyjemy w szczęściu. A wtedy śmierć to coś, za czym warto tęsknić!” Nostalgicznie, jednak bez nadmiaru niepotrzebnych słów. Żegnamy pana Muffina, ale… czy na zawsze? „Zostawił po sobie wielką pustkę i wielką tęsknotę. Ale w głębi duszy będziemy zawsze razem”.

Książka pozwalająca oswoić dziecko z nieuchronnością przemijania. Ciekawy wstęp do dalszej rozmowy o starości, chorobie i śmierci.
Polecam!

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA