„Gdzie jest moja siostra?” We-Dwoje recenzuje

W dzisiejszych czasach bardzo często dziecko, zamiast sięgnąć po książkę, woli oglądnąć bajkę na ekranie. A przecież „z telewizorem trzeba rozważnie, wybierać to, co naprawdę uczy, albo to, co śmieszy”. Niestety, chyba zbyt łatwo zapominamy, że każdy z nas ma w sobie „własny ekran: wyobraźnię” – może więc, jak pisze dalej w swoim wierszy Stanisław Grochowiak, to ona powinna zostać „czarodziejką zwykłych rzeczy”? („Telewizor”).
/ 30.03.2009 12:22
W dzisiejszych czasach bardzo często dziecko, zamiast sięgnąć po książkę, woli obejrzeć bajkę na ekranie. A przecież „z telewizorem trzeba rozważnie, wybierać to, co naprawdę uczy, albo to, co śmieszy”. Niestety, chyba zbyt łatwo zapominamy, że każdy z nas ma w sobie „własny ekran: wyobraźnię” – może więc, jak pisze dalej w swoim wierszu Stanisław Grochowiak, to ona powinna zostać „czarodziejką zwykłych rzeczy”? („Telewizor”).

Ciekawszy niż słowo bywa obraz – twierdzą niektórzy. Można do nich również zaliczyć Svena Nordqvista, szwedzkiego pisarza i ilustratora książeczek dla dzieci. Bajeczka „Gdzie jest moja siostra?” nie jest zwykłą pozycją dla najmłodszych. Nordqvist zaprasza bowiem czytelnika na wspaniałą podróż po krainie detali, które wciąż wydają się nam umykać. Tekst? W tej książce jest jedynie dodatkiem – sam autor przyznał, że najpierw stworzył ilustracje, a po jakimś czasie uzupełnił je o słowa. Uroku dodają właśnie barwne obrazy, które pobudzają naszą wyobraźnię i aż się proszą, by raz za razem wymyślać inną, ale własną, opowieść.

Jest, ale jej nie ma. Lub też raczej… nie widać jej! To znaczy, gdy się dobrze przypatrzymy, (podobno!) dojrzymy niewielką czarną kropeczkę. Nosek Myszki? A może oczka? Gdzieś schowała się siostrzyczka! „Wciąż jej nie ma, ciągle trzeba ją szukać, tu i tam, pod i nad, wszędzie i w kółko”. Ruszamy więc i my na pomoc, wskakując, jako pasażer na gapę, do podniebnego balonu o kształcie gruszki. Świat z góry wydaje się być mocno zniekształcony, ale i wyjątkowo intrygujący. Patrzymy, momentami przecierając oczy ze zdumienia…

„Gdzie jest moja siostra?” We-Dwoje recenzuje

Kogo tam widać? Ot, starsza pani gra (patelnią?!) w ping-ponga. Chwileczkę… z zieloną żabą? A raczej, wielgachną ropuchą! A co robi babcia z dziadkiem? Walczą na łyżki, schowani w niedużych filiżankach. Grupa mnichów gra w golfa na polu do piłki nożnej. Oj, nieładnie… jeden z zakonników niegrzecznie wystawił tyłek. No dobra, kilka mniej „politycznie poprawnych” rysunków jest (choćby pani chmurka z cygarem), całość ma jednak olbrzymi urok. Nie dziwi więc zachwyt, jaki bajeczka wzbudza (w Szwecji Nordqvist dostał za nią w 2007 roku nagrodę Augustpriset w kategorii książek dziecięcych).

„Gdzie jest moja siostra?” pod względem plastycznym jest doskonale opracowana. Przewracając kolejne strony, podążamy cały czas za obrazem, tak jakbyśmy naprawdę wędrowali wraz z bohaterami trasą ich poszukiwań małej Myszki – chociaż płaszcz na jednej stronie chwilę później może się już okazać fragmentem wzgórza. Cała „historia opowiada o młodszym bracie szukającym siostry, który zniknęła. Aby szukać tam, gdzie należy, musi przypomnieć sobie, jak ona myśli i co najbardziej lubi robić. By ją odnaleźć, musi ją znać. Podczas poszukiwań wspomina to, co się wcześniej wydarzyło…” – tak w skrócie opisał pomysł na opowieść jej autor.

Sven Nordqvist kreśli nie tylko obraz, ale i słowo. Sama treść może się jednak okazać zbyt trudna dla mniejszych dzieci. Ale „Gdzie jest moja siostra?” zawiera dużo filozoficznych myśli. Dorosły wie doskonale, że „z prawdą nie jest prosto. Może być prawdziwa i nieprawdziwa zarazem”, ale najmłodsi mogą mieć problem z nadążaniem za słowem. Jak jednak wyjaśnił autor: „tekst miał być na tyle samodzielny, aby dziecko i bez niego mogło mieć radość z książki”. Tutaj się zgadzam. Ilustracje same w sobie pochłaniają naszą uwagę.

Polecam! Zagłębiając się w malowane „pędzlem” Nordqvista obrazy, trafiamy do magicznej krainy – pełnej osobliwych tajemnic i skarbów. Nudzić się nie sposób!

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA