„Mój młodszy o 10 lat mąż w przeddzień 32. urodzin dostał ataku serca i zmarł. Dziękuję losowi, że byłam jego żoną”

kobieta która spotyka się z młodszym mężczyzną fot. Adobe Stock
„Bardzo tęsknię za mężem, a jednocześnie jestem wdzięczna losowi za te lata, które były nam dane. Za to, że po długiej samotności mogłam zaznać radości bycia żoną i matką. Za to, że dane mi było zaznać tylu wspaniałych chwil przy boku mężczyzny, którego naprawdę kochałam”.
/ 24.11.2021 15:24
kobieta która spotyka się z młodszym mężczyzną fot. Adobe Stock

Myślałam, że to jakaś kpina… On był ode mnie ponad 10 lat młodszy. Ja, sporo po trzydziestce, stara panna albo jak kto woli – singiel. Byłam z tym pogodzona – poukładałam swoje życie wewnętrzne, zaakceptowałam samotność i wytłumaczyłam sobie samej, że jako singiel też mogę być szczęśliwa, mimo że nie będę miała dużej rodziny.

Kpina, nie kpina, trzeba mu przyznać, że był przystojny. Spotkaliśmy się na ślubie mojej siostrzenicy, spodobał mi się od pierwszego wejrzenia. Łypałam na niego przez kilka pierwszych godzin. Nie zdziwiłam się więc, gdy podszedł do mojego stolika. Pewnie zauważył, jak się na niego gapię… Zrobiło mi się głupio.
– Mam na imię Paweł – przedstawił się, wyciągając rękę i uśmiechając się ciepło.
– Marta, miło mi – odparłam, recytując grzecznościową formułkę i zastanawiając się, co powinnam mu powiedzieć.
– Czy mogę cię prosić do tańca?
Zaskoczona, pokiwałam głową i pozwoliłam pociągnąć się na parkiet. Niemal całą noc przetańczyliśmy razem.

Nazajutrz czułam się dziwnie. Byłam pewna, że wszyscy goście weselni o niczym innym nie rozmawiają…Trochę byłam na siebie zła, że dałam się ponieść emocjom i zbałamuciłam chłystka – przystojnego i, wnioskując po rozmowach, nad wyraz dojrzałego, ale jednak chłystka…

Nie mieściło mi się w głowie, że młody, ambitny mężczyzna może się oglądać za sporo starszą od siebie kobietą. Stąd przypuszczenie, że może on po prostu ze mnie zadrwił… Dlatego też nie odebrałam kilku telefonów od niego.

Zadzwonił parę dni później

Wiedziałam, że to on, bo przy pożegnaniu wymieniliśmy się telefonami. Sama w sumie nie wiem dlaczego, biorąc pod uwagę różnicę wieku. Ale gdy zadzwonił po raz trzeci, postanowiłam, że odbiorę.
– Halo?
– Marta? Przepraszam, że tak cię niepokoję, ale mówiłaś, że w wolnych chwilach zajmujesz się wystrojem wnętrz, a mój kolega otwiera właśnie restaurację i szuka dobrego projektanta. Od razu pomyślałem o tobie, bo szczerze mówiąc obejrzałem w Internecie tych kilka lokali, o których mówiłaś, że są twoim dziełem – wyrzucił z siebie jednym tchem. – No więc temu koledze zależy na czasie i pyta, czy byłabyś w stanie zobaczyć ten lokal dziś albo jutro wieczorem?
Nieco uspokojona, ale i trochę zawiedziona, pomyślałam sobie, że wszystko w porządku, skoro chodzi tylko o interesy, a nie amory…
– Jasne – odpowiedziałam. – Mogę nawet dzisiaj. Gdzie jest ten lokal?
Paweł podał nazwę ulicy, wytłumaczył, o który budynek chodzi i obiecał, że będzie czekał przy wejściu.

Z bijącym sercem szykowałam się na to spotkanie, sama sobie wytykając głupotę, naiwność i nie wiadomo co jeszcze. Bo przecież chodziło tylko o interesy. No ale chociaż się z nim zobaczę…
Gdy pomachał mi z daleka, poczułam jak miękną mi kolana.
– Cześć, Paweł – uśmiechnęłam się na powitanie. – Co to za lokal?
– Zaraz zobaczysz – odparł z tajemniczym uśmiechem i otworzył przede mną drzwi.

Wewnątrz panował półmrok, ściany były w stanie surowym – gołe cegły, ale na środku pomieszczenia stał stolik, nakryty na dwie osoby. Spojrzałam na Pawła pytająco.
– Zanim weźmiesz się do pracy, musisz zjeść dobrą kolację – powiedział.
Kolacja była przepyszna, a Paweł rozbrajający… Przyznał się, że ten wystrój wnętrz był pretekstem, choć rzeczywiście jego kumpel liczy na moją radę.
– Wiem, że jesteś ode mnie trochę starsza i pomyślałem, że możesz nie potraktować poważnie mojego zaproszenia na kolację. A ja bardzo chciałbym zabrać cię gdzieś od czasu do czasu. Co ty na to?

Co ja na to? Miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Rozpromieniłam się tylko i ten uśmiech wystarczył Pawłowi za odpowiedź. Nasza znajomość stopniowo rozwijała się i dojrzewała do prawdziwego uczucia. Przestałam zadręczać się kwestiami różnicy wieku, w końcu co ludziom do tego? Jeśli mogę być szczęśliwa, to ze względu na jakieś głupie konwenanse na pewno z tego nie zrezygnuję…

Po roku znajomości Paweł poprosił mnie o rękę

Z radością zgodziłam się zostać jego żoną.

Moje życie zmieniło się nie do poznania, byłam radosna, wszędzie towarzyszył mi uśmiech i czułość Pawła. Pięć lat małżeństwa minęło jak z bicza strzelił. Urodziły nam się dwie wspaniałe córeczki. A w przeddzień swoich trzydziestych drugich urodzin Paweł dostał ataku serca i zmarł… 

Bardzo tęsknię za mężem, a jednocześnie jestem wdzięczna losowi za te lata, które były nam dane. Za to, że po długiej samotności mogłam zaznać radości bycia żoną i matką. Za to, że dane mi było zaznać tylu wspaniałych chwil przy boku mężczyzny, którego naprawdę kochałam, że mogłam przy nim budzić się i przy nim zasypiać, że mogłam mu gotować i dawać się rozpieszczać. Byłam wdzięczna za nasze córki…

Oczywiście, było mi bardzo ciężko pogodzić się z tym, że to wszystko tak nagle się skończyło. Zostałam sama z córeczkami. Ale nie rozpaczałam. Nie miałam czarnych myśli, nie miałam pretensji do świata, do Boga, że zabrał mi ukochanego. Dziękowałam mu za to, że mi go dał. Chociaż na tak krótko…

Więcej prawdziwych historii:
„Matka ciągle obwinia mnie o rozwód, bo ktoś powiedział ojcu o jej romansie. Ona jest pewna, że to byłam ja”
„Nakryłam męża w łóżku z nianią naszych córek. Zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą”
„Syn narzeka, że go kontroluję. Mam do tego prawo, bo całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”
„Związałem się z alkoholiczką. Co tydzień obiecywała mi, że przestanie pić. Ja wciąż wierzę, że się zmieni”