Przez dziurkę od klucza

kobieta, okno
Roman Polański na studiach w łódzkiej filmówce nakręcił czarno-białą etiudę pt. „Uśmiech zębiczny”
/ 24.03.2009 11:08
kobieta, okno
Oto mężczyzna (młody Andrzej Łapicki) stoi przy murze i z wysiłkiem wspina się na palce, by zajrzeć w małe, wysoko umieszczone okienko. A kiedy w końcu to mu się udaje na jego twarzy pojawia się ów „uśmiech zębiczny”.

Trudno uwierzyć, że po Big Brotherze cały kraj nie zaczął obnosić się z takim grymasem. Ale czy na pewno? Czy z ręką na sercu możemy uczciwie odpowiedzieć, że nie zdarzyło się nam nikogo podglądać? Będąc dziećmi zaglądamy w dziurkę od klucza, bo jesteśmy ciekawi, a dorośli (choć będąc dorosłą uważam, że wychodzi nam to przez przypadek) bywają bardzo dyskretni. Kiedy dojrzewamy naszą ciekawość zastępuje pożądanie. Nie możemy jego/jej dotknąć, to chociaż popatrzmy. Nakarmmy oczy. Gdy byłam nastolatką, jeden z moich kolegów zakochał się w sąsiadce. Nie mógł jej podglądać, bo mieszkała piętro niżej. Na odsiecz przyszło mu niechlujstwo budowlańców. Znalazł otwór przy rurze ciepłowniczej biegnącej przez cały pion. Co robił? Kładł się na podłodze i wąchał zapach perfum dziewczyny, które przedostawały się do jego pokoju. Raczej wzruszające niż niepokojące, prawda?

Dorastamy, a jeśli ktoś nakryje nas przy nachylaniu się do dziurki od klucza, od razu zyskujemy metkę voyera. Kogoś smutnego, samotnego, któremu podglądanie innych przynosi seksualną satysfakcję. Voyera raczej nie uważa się za osobę niebezpieczną, lecz irytującą. No i świat nie jest już tak wstydliwy jak kiedyś. Choć nie do końca poszły w odstawkę dawne obsesje religijne robiące z Wielkiego Nienazwanego voyera ponad wszystkich innych, który w dodatku nakrywszy nas na sprośności gotów jest spuścić szarańczę. Znam ludzi tak przeflancowanych mentalnie w dzieciństwie, że w zamkniętym, pustym domu boją się masturbować przekonani, że Wielkie Oko patrzy i to wcale nie życzliwie. Szkoda…

Czy można być mimowolnym podglądaczem? Pamiętam jak wracałam z podstawówki, i akurat do mnie przyczepiła się grupa kopulujących psów… Pewnie domyślacie się jak się czułam. Czy można być nieświadomym podglądaczem? A kim jestem, kiedy oglądam te wszystkie erotyki, podniecam się przy nich i rozładowuję? Stworzono cały biznes, aby zaspokoić nas, „nieświadomych” voyerów. Oczywiście, aktorzy doskonale wiedzą, że ich uściski będą oglądane. Sprawa ma się zupełnie inaczej z „cywilami”. Niech pocieszy ich to, że podglądacz się nie ujawni, bo to nie leży w jego kondycji. Prawdę powiedziawszy w dzisiejszych czasach bardziej podniecające (inspirujące?) jest wkradanie się do czyjejś poczty internetowej niż sypialni. Najlepszym dowodem na to jest sukces (znacznie przewyższający sukces powieści erotycznych) „Holly’s Inbox” Holly Denham (polskie wydanie: „Skrzynka majlowa Holly”, Prószyński i S-ka 2008). Cudze, prawdziwe sekrety interesują nas bardziej od cudzych ciał.

A jak to jest być podglądaną? Mieszkaliśmy kiedyś w trójkę z narzeczonym i wspólnym przyjacielem. Pokój był jeden, co nastręczało pewnych oczywistych kłopotów. Rozwiązaliśmy to logistycznie i po cichu wychodziliśmy kochać się na balkon. Gwiazdy, chód balustrady na piersiach, ciepło pożądanego ciała na plecach. Miało to swój smak. Nawet wtedy (szczególnie wtedy?), kiedy wracaliśmy do środka, a tam przyjaciel jakby czekając (na co?), palił w ciemności papierosa. Podglądał nas. Nie pamiętam już na ile mnie to rozbawiło, na ile zawstydziło. Parę lat później dowiedziałam się, że przyjaciel rozpowiada, że z nim byłam. Byłam nie tylko w sensie biblijnym, a w stadle. Czy to oznacza, że voyeryzm rodzi się w oczach, muska genitalia, ale możliwe, ze zagrzewa miejsca i w sercu? Nie sposób tego sprawiedliwie ocenić.

Redakcja poleca

REKLAMA