Zgorszenie publiczne

kobirta, plaża
I tak, po cichutku, koło historii zatoczyło krąg
/ 16.03.2009 10:02
kobirta, plaża
Niegdyś amerykańscy policjanci zatrzymywali feministki, które paliły biustonosze pod dostojnym Kapitolem, dziś ich polscy koledzy shaltowali turystki, które na bałtyckiej plaży odrzuciły staniki od bikini.

To właśnie usłyszałam w radiu. Radiu, które towarzyszy moim porannym wysiłkom, aby dowlec się do kubka z kawą i nie pomylić baterii witamin z czopkami. Co tam łykasz?, zapytał mąż widząc nieznaną białą kapsułkę. To? To jest preparat na porost piersi, odpowiedziałam szczerze i naiwnie. Czy to oznacza, że będziesz włochata?, zaniepokoił się facet już widząc mnie w roli Tarzana, a siebie w molestowanej Jane. Od tego mają mi urosnąć piersi! Głuche milczenie, które później zapadło było bardzo bolesne. No bo co u licha jest złego w łykaniu takich kapsułek? Czy miliony ludzi nie grają w totka? A nuż się uda!

Ciszę przerwało radio, z komunikatem, który przytoczyłam na początku. Dzielni i młodzi funkcjonariusze wlepili dwóm dziewczynom mandaty za opalanie się topless. Zapewne to, że jedna z nich była modelką nie tylko nie zaniżyło, ale podwyższyło wysokość mandatu. Ciężkie życie ma nasza policja, bo przecież taka goła pierś (nie mówiąc już o czterech!) groźniejsza jest od naładowanego magnum.

Można by było panów policjantów (ciekawe, jakby zareagowały na ten „sielski” obrazek panie), zapytać czy owe obnażone piersi były tym groźniejsze, że żadnej nie czepiało się głodne niemowlę. Niestety dziecko jako alibi również odpada. Pamiętam ocenzurowaną czarnym paskiem (na piersiach, rzecz jasna) skądinąd pyszną okładkę „Polki” Manueli Gretkowskiej, książki traktującej o macierzyństwie, o której sama autorka skandowała: Nałkowska - „Granica”, Gretkowska - „Macica”. Jeszcze świeższy jest dla mnie ocenzurowany czarnym malewiczowskim (bo nie malowniczym) kwadratem bilboard reklamujący kolejną biblię naszego narodowego guru czyli pana Coello. Czarna dziura zakrywała sutek, a tuż obok majaczyła rączka niemowlęcia. Jak na razie poza cenzurą są wizerunki Madonn (ale one też swoje przeszły…), za to prezydent Berlusconi zasłynął zasłonięciem szarfą piersi olejnego wizerunku Prawdy, który to wchodził mu w kadr, kiedy orędował w TV. Cóż należy się pocieszyć, że koniec końcem Prawda zawsze wyjdzie na jaw.

Dlaczego mężczyźni tak boją się naszych piersiątek? Możliwe, że przypominają im czasy, kiedy największy macho był bezbronnym niemowlakiem rozpaczliwie potrzebującym cycka. Gdyby mężczyźni sami pisali historię własnych narodzin utrzymywaliby, że niczym bogowie spadli z gwiazd i nie tylko byli wtedy silni i dorośli, ale aktowi narodzin towarzyszyła wielka, zaćmiewająca słońce erekcja.

Znałam kiedyś mężczyznę paranoika, który twierdził, że nawet gdy kobieta ma zamknięte oczy (ze wstydu, albo rozkoszy), to jej sutki go inwigilują czyli patrzą, patrzą, patrzą… Oraz oceniają. Nie jestem pewna czy był on jedyny w swoim gatunku. Możliwe, że feministki przed Kapitolem nie powinny palić staników, a miażdżyć okulary. I czym to mam się pocieszyć? Tym, że na kapsułkach piersi mi w ogóle nie urosną, więc tym wstydliwiej będę je zakrywać (ach te kompleksy). A może tym, że nie muszę chodzić - jeszcze - w czadorze?

A niech wszystkim panom da do myślenia, że kiedy na innej bałtyckiej plaży zamiast piaskowego ludka wzniesiono piaskowego penisa, to również podpadło pod paragraf „zgorszenie publiczne”. Więc jak, chłopcy, szykuje się jakieś ciach - ciach? I nie o wolności mówię, bo ta już została przycięta nam wszystkim.

Redakcja poleca

REKLAMA