Jak zyc z tesciami

Monika1984r
napisał/a: Monika1984r 2007-12-03 19:27
wczoraj znowu byla awantura wiec powiedzialam jak tak nie pasuje ze ytle daje to dam teraz tyle ile wyjdzie na osobe Andevi noja tesciowa powiedzial mojej mamie przy mnie w oczy ze bedzie dziecko kaleka i zebysmy lepiej nie mieli dzieci kurcze az moja mama wyszla i jusz powiedzialaze jak bede tu mieszkac to mnie nie odwiedzi nawet na chrzcinach nie byla
a jak poszlam do szpitala to mojemu mezowi w glowie zaczely przewracac i byly miedzy nami klutnie teraz cale szczescie ze tak nie jest przemowilam mu do rozumu
kurcze czego tak jest w zyciu a szwagirerka by chciala zeby brat sobie zniszczyl zycie i to caly czas chce zrobic bo ona sie czepila zonatego i ma z nim dziecko a on ja kopnal w dupe i wrtocil do zony i dzieci
andevi
napisał/a: andevi 2007-12-03 23:45
No widzisz, Moniczko? I jeszcze nie rozumiesz? Masz kochajacego meza, masz matke, ktora staje za Toba, masz dziecko i pelna rodzine.Szwagierka tego nie ma.A ludzie zdolni sa do zazdrosci! Nie prawda? Po prostu kobita wije sie sama ze swoimi problemami, no to wyzywa sie, a na kim, na slabszym! Jakby miala kota, to pewnie kota by bila, a tak ma kozla ofiarnego w postaci Ciebie. Nie walcz, szkoda zdrowia. Nie wiem, moze sprobuj pojednac sie z mama i u niej mieszkajcie jakis czas, poki sie swego nie dorobicie? Nie dziwie sie, ze mama nie chce Cie odwiedzac w domu tesciowej.Moja tez nie chciala, czula sie bardzo skrepowana bedac gosciem kogos, kto ciagle na nia krzywo patrzyl i krytykowal, do tego w obcym jezyku, ktorego nie rozumie. Trzymaj sie cieplo i nie spalaj sie na darmo, potrzebna jestes dziecku.Pa!
P.S.
dzidzia sliczna, jak ma na imie?
napisał/a: patrycja6 2007-12-04 10:16
też mam problem z teściami a głównie z teściową i siostrami męża.moje bagno trwa już prawie 8 miesiecy.dałam się namówić mężowi żebyśmy po ślubie wprowadzili się do jego rodziców i to był mój błąd wyremontowaliśmy sobie cały dół zrobiliśmy sobie osobną kuchnie włożyliśmy w to mnóstwo kasy i nikt nam przy tym nie pomógł nawet nikt nie przyszedł pomóć posprzątać a były tam dosłownie gruzy włożyliśmy w to mnóstwo pieniędzy.wszystko zaczeło się zaraz po ślubie nie mieliśmy żadnej pomocy od teściów w weselu nie dali nam złotówki zal do nich zaczął narastać ze strony moich rodziców zawsze mieliśmy pomoc i may do tej pory gdy moj mąż szedł o szpitala w ten sam dzień mówiąc swojej matce o tym ona wyjechała sobie na wakacje bo stwierdziła że strasznie długo na nie czekała nikt nie odwiedził go w szpitalu siostry też nie jedna stwierdziła że do jej męża przyjeżdza kolega z wojska którego długo nie widział i nie może przyjechać gdyby nie ja to pewnie leżał by w tym szpitalu przez 9 dni sam jak palec dodam że jeżdziłam do niego codziennie w 8 miesiącu ciąży autobusem i musiałam na przystanek dojeżdżać a oni mieli autobus pod nosem i stwierdzili że nie mają czym przyjechać mąż przestał się do nich odzywać a oni wytłumaczyli sonbie to tak że to przez moih rodziców którzy go burzą bo widzieli że nam pomgają no i zaczeło się psuć było jeszcze wiele sytuacji nie moge ich sćierpieć siedze sama z dzieckiem zamknięta w pokoju do kuhni wole nie wychodzić bo jest przechodna teściowa stwierdziła że nie przyjdzie na chrzciny swojej wnuczki bo są u moich rodziców nie moge ich zrozumieć i sobie z tym poradzić nienawidze ich nie chce juz mieć z nimi żaadnego kontaktu nigdy nie myślałam że spotka mie taka sytuacja duszę się wtym domu a jak na złość nie możemy znaleźć mieszkania
andevi
napisał/a: andevi 2007-12-04 13:49
Pati, no to twoja tesciowa jeszcze wieksza luzaczka niz moja! Z tymi wakacjami to wyskoczyla, nie powiem...
Nie wiem, dlaczego tak jest, ze jak sie mieszka u jednych rodzicow, to i z drugimi dobrze byc nie moze.
Wiesz, jak ja przyjechalam do Holandii i zamieszkalam u moich tesciow, sama musialam sobie wysprzatac i umeblowac pokoik. Swoja droga, byla to klitka 2m x 2m, a wczesniej mieszkaly tam koty(no coz, Holendrzy maja naprawde bzika na punkcie zwierzat, traktuja je lepiej jak ludzi).Okienko pokoiku wychodzilo na dach nad kuchnia, i co tylko je otworzylam, to zawsze mialam jakiegos kociego goscia na swojej poscieli, fuj! Zaslony nie byly prane moze ze 20 lat, klaki kurzu, nie malowane, podlogi nie bylo, no i smierdzialo kotem. Do tego tesciowie zawsze na noc wylaczali ogrzewanie, wiec marzlam tam jak w psiarni. Dali mi co prawda porzadne lozko z nowym materacem, ktory maz(wtedy jeszcze narzeczony) zreszta kupil.Potem, jak sie wyprowadzalismy, tesciowa uparla sie, ze to jej materac i mamy go oddac:)
Od mojej pracodawczyni dostalam stara komode i szafke z szufladkami, i to byly moje pierwsze meble.
Dom jest wielki, parter i pietro, ogrodek, kuchnia w przybudowce z wejsciem na ogrodek.Tesciowa miala sypialnie na gorze, uzywala jej tylko w nocy, caly dzien natomiast siedziala w salonie na dole i ogladala telewizje.Tesc byl chory, nie schodzil z kanapy na dole.Mezus mial osobny pokoj, z komputerem, i tam spedzal wiekszosc swojego zycia.Na dol schodzilismy tylko po to, zeby cos zjesc. Lazienka byla na gorze, ale pozal sie Boze, jak ona wygladala! Na ukrainskim dworcu za komuny bylo moze czysciej...
Po slubie zajelismy dwa pokoje, ten malutki i pokoj meza.W malutkim zrobilismy sypialnie, tzn.na podlodze polozylismy dwa materace, bo wiecej by tam juz nie weszlo. No a w wiekszym byla szafa ubraniowa, komputer, biblioteczka.Ten pokoj tez nie byl za duzy:) Gdy urodzil sie maly, znow przemeblowalismy.W malutkim chcielismy na poczatek urzadzic dziecinny, no ale tesciowa miala fobie na punkcie okna w tym pokoiku, ktore wychodzi na dach, wiec bala sie zlodziei, ktorzy mogliby tym oknem wejsc.Zawsze nam tam wparowywala i zamykala okno, w buciorach po poscieli, a jakze... Wiec ostatecznie urzadzilismy tam gabinet, z latwym dostepem do okna:)) Komputer sie tam przenioslo, biblioteczka, fotel - i tyle.W wiekszym natomiast zrobilismy kacik dla malego, lozeczko, komoda, kupilismy wersalke dla nas.
Pol roku po moim przyjezdzie zmarl tesc.Tesciowa zabrala sie wtedy za generalny remont domu, powyrzucala prawie wszystko, nas nie pytajac nawet o zdanie.Urzadzila tez dom po swojemu. Z tym, ze nasze pokoje sami musielismy remontowac, zeby bylo smieszniej! No, zeby jej oddac honor, to posluchala sie, i okienko w lazience oraz drzwi do lazienki pomalowalismy tak, jak my chcielismy. Wyremontowala lazienke, ale nadal nie zrobila ani brodzika, ani wanny, woda rozlewala sie po calej lazience, jak ktos bral prysznic.O kabine nie mozna sie bylo doprosic. No i lazienka musiala byc zimna, stale otwarte okno. Kapalismy wiec dziecko u siebie w pokoju.Na podlodze mielismy wykladzine, wiec jak sie woda rozlala, trudno bylo zebrac...
Kuchnie mielismy wspolna.Jakos nie moglo sie mamusce zmiescic w glowie, ze my jestesmy osobna rodzina i chcemy sobie osobno gotowac.Gotowala rownolegle, a jak nie bralismy, to potrafila caly obiad do kosza wyrzucic.W ten sposob wymuszala, ze to ona bedzie nam gotowac. Nigdy sie nie umowila, nie spytala, tylko takie podjazdy, a potem obrazanie sie i wyrzucanie.Maz nie raz z nia rozmawial, no ale nie dalo sie dojsc do porozumienia. A potem skarzyla sie do mojej rodziny, ze ja jej wogole gotowac nie pozwalam, wiec ona nie je gotowanego, tylko na suchych bulkach zyje, albo do sasiadki chodzi na zupe.Myslalby kto, biedna sierotka zdominowana przez zla synowa, ktora z jej wlasnej kuchni nie pozwala jej korzystac! A jak mowilismy, zeby gotowala tylko sobie, skoro ma ochote na swoje przypaluchy i zupki na bazie konserwantow, to sie wykpiwala, ze ona woli cos z chlebem, albo ze gotowanie dla jednej osoby za duzo by ja kosztowalo. Jak zapraszalismy do nas na obiad, to zawsze ona juz byla po obiedzie.I tak zle, i tak niedobrze.Po prostu wymuszala, zeby to ona nas karmila.A ja zawsze chorowalam na jej wikcie, maz tyl jak wyborowy tucznik.Poza tym u nich nigdy nie bylo wspolnego stolu, kazdy jadl gdzie i kiedy podadlo, nigdy razem. Tony slodyczy, chrupkow, orzeszkow.Wszystko tluste, zero warzyw, surowek nawet nie znaja,wszystko frytowane albo spalone na starej margarynie.
Jedyna moja radoscia tam byl ogrodek.Tesciowa jest zbyt leniwa, by cos uprawiac, zreszta kompletnie nie zna sie na kwiatkach, pokrzywe z selerem myli, no coz...
Tak wiec oddala ten skraweczek ziemi mi pod opieke.No ale! jak juz wykarczowalismy, nawiezlismy nowej ziemi, obsialismy i zaczelo rosnac, to nam niszczyla.Bo jej sie nie podobalo, ze nasturcja pnie sie po plocie albo ze zaslania brudna sciane, bo na tej scianie ona sobie zaplanowala wystawke maszkaronow.Poza tym musielismy tak ten ogrodek urzadzac, by bylo po jej, a wiec kwiatki tu, warzywa tam - zupelnie bez glowy. No a jak w zimie zeszlego roku dostalismy mieszkanie, to przeciez cebulki moich kwiatow zostaly w ziemi.Prosilam ja, by zostawila je, a ja sobie na jesieni wykopie i zabiore.Nie, zniszczyla wszystko zaraz na wiosne, zakryla plytami betonowymi, na kwietniku zrobila piaskownice(swoja droga, wychodek dla kotow).No coz...
Zawsze decydowala za nas, nie pytajac o zdanie. Nawet z naszym slubem.Na cywilny zapraszalismy gosci ze strony meza, bo oni niewierzacy.Nikt nie przyszedl.Okazalo sie, ze tesciowa odwolala i zaprosila ich w naszym imieniu na koscielny! Wesele zrobili nam przyjaciele, ktorym wczesniej dalismy liste gosci z naszej strony, spodziewalismy sie gora 10 osob, w tym gosci z Polski.Tesciowa sprosila wszystkich swoich pociotkow, rozsiedli sie przy stole dla Panstwa Mlodych, nie bylo juz przy nim miejsca ani dla mnie, ani dla mojej matki czy chrzestnej, a jak sie upomnialam, to zignorowali.Moja rodzina musiala siedziec na tarasie. Do tego jeszcze krytykowali, ze nie takie jedzenie, ze tylko jedno ciasto, ktorego sie zjesc nie dalo itp.. A sami nawet prezentow nie przyniesli, nawet zlamanego kwiatka, nie mowiac juz o wlaczeniu sie w przygotowania do wesela. Przyszli na gotowa wyzerke, a na mszy siedzieli oczywiscie w pierwszym rzedzie z minami jak na pogrzebie i nawet na podniesienie nie wstali.Popisali sie, nie powiem!
Podobnie bylo z urzadzaniem moich urodzin czy Swiat.To tesciowa spraszala mi gosci na glowe, oczywiscie swoich gosci, a ja musialam uwijac sie sama w kuchni i kolo tych gosci latac. Tak wiec po porodzie, gdy przyszlo do odwiedzin u dziecka, zapowiedzielismy, ze nikogo nie przyjmiemy, a jak przyjda, to sie wyprosi, bo nie my zapraszalismy. Mialam trudny porod, dziecko 10 dni w szpitalu, ja na ginekologii, a tu jest taki zwyczaj, ze juz w pierwszej dobie po porodzie zwalaja ci sie goscie na glowe. Ze odwiedziny u dziecka urzadzimy miesiac po i sami zaprosimy.Zaprosilam MOJE kolezanki, Polki. Dziewczyny przygotowaly sie, i z prezentami, i z kamera wideo, a tesciowa zobaczyla, ze ja MAM swoje towarzystwo i ona mnie towarzysko uszczesliwiac na sile nie musi swoimi ciotkami-plotkami.
Wychowywanie mojej tesciowej trwalo dlugo, i czy cos osiagnelam? Stale musialam bronic swoich granic.Ona sama jest osoba bez zasad, bez planu, wiec i zasad drugiego nie szanuje.A jest mistrzem manipulacji.Jak cos sie wali, umyka jej spod kontroli, to sie wykpi, zaprzeczy,zawrzeszczy, byle sie tylko do bledu nie przyznac. Przy tym prymitywna, prostacka, skleta. Co innego czlowiek prosty, niewyksztalcony, ale o dobrym sercu, a co innego glupi prymityw, do tego uparty. No ale moj maz kocha ja, jak sie kocha matke, zlego slowa na nia powiedziec nie da, a na zlosliwosci i glupote przymyka oczy. A moze ma taka postawe, ze nie warto walczyc, bo matka i tak po swojemu zrobi? Od czasu, jak tu mieszkamy, tesciowa byla u nas moze trzy razy.Zawsze zaproszona. No wiec chyba tego sie nauczyla,by nie wpadac bez zapowiedzi, jeszcze z tuzinem pociotkow.My bylismy u niej tez pare razy, ale na palcach jednej reki mozna policzyc ile. Jak maz ma ochote wybrac sie do matki, to jezdzi najczesciej sam.

A ze szwagierka tez mam niezle przejscia, ale to juz na inny post.
napisał/a: mortonka 2007-12-04 16:27
witam was
jak czytam wasze posty to jak by ktoś opisywał moje przejścia z teściową i jej córką. Czym zasłużyłyśmy na takie traktowanie tym że opieramy ich kalekich synków którzy nie umieja nic zrobić koło siebie ? A może tym że dałyśmy ich synusiom piękne dzieci?
Sama nie potrafie odpowiedzieć na to pytanie ale czasem myślę że kiedyś zemszczę się za takie traktowanie.Ważne jest to żeby się nie dać i mieć swoje zdanie i walczyć o swoją rodzinę bo te szkarady nie mogą znieść że komuś się wiedzie nienajgorzej i chcą to zepsuć.Dziewczyny głowa do góry będzie dobrze.Pozdrawiam
Monika1984r
napisał/a: Monika1984r 2007-12-04 21:31
andevi i reszta dziewczyn naprawde my musimy chyba najgorzej cierpiec przez przez te tesciowe i szwagierki
Dzis myslalam ze mnie cos trafi moge zniesc ze mnie maly klepnie ale dzis przegiol uderzyl moja slicznotke ma na imie Weronika
Syn mojej szwagierki ma 2 lata a taki z niego gagatek ze kazdego bije i wrzeszczy itp jutro jej powiem ze tak to nie bedzie i jak jeszcze raz sie tak przytrafi to zobaczy
JA tez siedze sama pokoju tutaj czuje sie bezpieczniej przynajmniej nie ma tych fladr je tak nazywam My tez mamy taki pokoj rze szkoda gadac niedosc ze wsadzilismy kase w remont tego pokoju to jeszcze jak nas nie bylo w zimie przez tydzien 2 lata temu to nam przemarzla sciana i teraz w tym roku mielismy problem z grzybem jeszcze moja tesiowa nie pozwwala nam grzac w pokoju a tu jest poprostu tak zimno ze ciezko da sie wytrzymac w czasie ciazy to musialam grubo chodzic ubrana zeby mi bylo cieplo
A najlepsza mam chyba opinie na osiedlu np robilam z tesciem pierogi to dowiedzialam ze tesc mnie trzymal za noge wiec zostalam jego kochanka itp kurcze az sie iechce pisac bo nerwy sie psuja
Bym mieszkala u mojej mamy ale u niej nie ma miejsca wiec narazie musze jakos tu wytrzymac
martonka masz racje
andevi
napisał/a: andevi 2007-12-04 23:29
Moniczka, to ze dwulatki bija i gryza, to nic dziwnego.Jesli matka nie uczy go rozladowywac swoich emocji w cywilizowany sposob, to Ty naucz, jestes w koncu ciocia:) Moze maly chce w ten sposob zwrocic na siebie Twoja uwage? No, przynajmniej nie bedziesz obojetna, a ze nakrzyczysz albo bedziesz zla, to jemu w to graj! Oczywiscie, ze nie powinnas tolerowac takiego zachowania.Ale nazwij jego emocje i pomoz mu je rozladowac.Np powiedz: "Widze, ze sie zloscisz.Moze pobiegamy, zeby zlosc wygonic?" Swoja droga, pomysl zaczerpniety z grudniowego numeru "Twoje Dziecko" - ja taka madra to nie jestem:)
Dwuletnie dziecko duzo rozumie.A jak obrocisz w zart, troszke atmosfery magii, wejscia w swiat fantazji, to przynosi lepszy efekt niz karcenie i skarzenie do matki.I Bron Cie Boze porownywania dzieci ze soba!

Mortonka, a o jakiej zemscie Ty mowisz? Zobaczysz, ze jak tesciowa w koncu padnie na zawal albo wylew, albo inne chorobsko nie daj Boze jej sie przyplacze, to Ty pierwsza bedziesz ja obslugiwac, bo corunia raczki umyje:(

Agulaole, a Ty nie wiesz, ze Babcie ZAWSZE wiedza najlepiej? I nie probuj tego za wszelka cene zmieniac, ale badz troche podstepna -tak po kobiecemu - i wykorzystaj to! Ja ujelam swoja tesciowa raz w taki sposob:
Czerwona skarpetka zafarbowala mi cale biale pranie noworodka.No klapa, co tu teraz zrobic? Spytalam tesciowa(?!), doradzila mi dobrze, odplamilo sie.Podziekowalam jej, tak szczerze.Kobieta byla mi wdzieczna co najmniej przez tydzien i nie dokuczala:)
Monika1984r
napisał/a: Monika1984r 2007-12-05 11:09
ja probuje z nim rozmwiac i mu tlumaczyc nigdy nie porowny\walam ich do siebie mowilam ze ona jest mala i nie wie jak ma sie bawic moze ty ja nauczysz i wczesniej naprawde to skutkowalo przy mnie byl inny niz przy matce ze mna i z mala sie bawil ale teraz po tych awanturach nie mozna z nim rozmawiac bo zaraz wyciaga na mnie reke i chce mnie bic ona poprostu mu pokazala ze zamiast rozmawiac to trzeba bic i krzyczec
Wiem ze jezeli z nim znowu bede sie bawila to sie zmieni ale co ja zrobie jak przyjdzie matka i nos w tv wsadzi a on robi co chce a ona mu nic nie powie ja jej uwagi juz nie zwracam bo mam dosyc jej tlumaczenia a ona mi odpowie ze tak przeciez robi he smieszne ja go nigdy nie karce ani na niego sie nie dre tylko mu mowie i do tej pory bylo ok a teraz to nic nie pomaga
napisał/a: mortonka 2007-12-05 11:58
hej
Andevi pewnie masz racje bo jak angina ją położyła to ja koło niej brykałam a córcia miała ją głęboko w d.....Ale mój 5 letni syn potrafi jej powiedzieć że jest niesprawiedliwa bo uważa tylko tamtych wnuków (czyli dzieci córki) albo że przychodzi do nas tylko jak coś chce(mieszkamy w jej domu w wykonczonej piwnicy)a tak to nie wie gdzie mieszkamy potrafi nawet cały tydzień do wnuków nie przyjść a moi chłopcy nie lubią do nich chodzić bo nic tam nie mogą ani wchodzić do pokojów ani bawić się tylko w kuchni mają siedzieć gorzej niż ich pies.
Monika1984r
napisał/a: Monika1984r 2007-12-06 21:11
wiecie co tak jest zawsze ale ma kochajaca coreczke ktora przy ostatniej klutni jej sliwke podbila ale coz kochajaca coreczka ktora mamusie ma gleboko w .... tylko zeby pilnowala dziecko dawala jej jesc itp i jeszcze wpiernicza sie tam gdzie nie trzeba by chciala wszystkimi rzadzic ja powiedzialam ze nie bedzie sie wpierniczac nikt w moje zycie i wychowanie mojej coreczki i od tamtej pory mam swiety spokuj z roznymi uwagami na temat wychowywania i pielegnacji dziecka od nich
a tesciowej nienawidze tak bardzo zebym jej nie wiem co zrobila ale kiedys jej powiedzialam ze jeszcze przyjdzie i bedzie chciala pomocy od nas a ona ze tak nie bedzie to dobrze ale napewno jak by byla chora to corka by miala ja gdzies
czasem trace sily ale nie moge sie podac bo mam coreczke i meza ( nieraz jest wkurzajacy i nadopiekunczy) ale ich kocham
magdamir1
napisał/a: magdamir1 2007-12-07 14:38
Moniczka glowa do gory musi byc dobrze i radze ci jak najpredzej stamtad uciekajcie choc wiem ze to nie jest takie proste.Trzymaj sie mocno. :)
napisał/a: akae25 2007-12-07 23:26
rozumiem Ciebie doskonale podobnie miałam z teściową tylko , że ja wytrzymałam zaledwie 2 miesiące i poszłam jak długa z stamtąd... i nie robie z siebie sierotki marysi jak to ktoś napisał... jak możesz wyprowadż się bo to wypływa tylko negatywnie na Ciebie i jak sadze podważanie tego , że jesteś dobrą mamą... musisz porozmawiać z mężęm .. mój mnie zrozumiał z czasem sam zauwazył zachowanie matki względem mnie .. ja za wszystko płaciłam sami się utrzymywalismy dawałam nawet im pieniązki za mieszkanko"jak na stancji" zeby nie było pretensji.. i co i tak były i tak i obrażanie się z nieznanych mi jak dotąd przyczyn...