Gdy zostajesz samotną matką

kobieta, matka, samotna matka, dziecko, dziewczynka
W Polsce co piąte dziecko wychowuje się bez ojca. Opowiada mu wtedy, jak bardzo jest dla niej ważne, i zapewnia, że ona na pewno nigdy się nie wyprowadzi.
/ 03.04.2009 14:51
kobieta, matka, samotna matka, dziecko, dziewczynka
Magda rozstała się z ojcem Ani jeszcze przed jej urodzeniem. Szybko okazało się, że samotne macierzyństwo to wyzwanie często ponad jej siły. Przetrwała najgorsze chwile, teraz jest z siebie dumna, że dała radę.

Chociaż w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba rozbitych rodzin w Polsce zwiększyła się o połowę, temat samotnego macierzyństwa wciąż budzi wiele emocji. Do dziś opinia publiczna nie jest łaskawa dla matek, samodzielnie stawiających czoło rodzicielstwu. Kobieta, która wychowuje dziecko bez męża? Pewnie „wpadła” z przypadkowym partnerem! Stereotyp samotnej matki jest prosty. I jak wszystkie stereotypy – całkowicie rozmija się z prawdą. Dla Magdy, trzydziestoletniej specjalistki do spraw logistyki, dwie kreski na teście nie były niespodzianką. W końcu już od jakiegoś czasu oboje z mężem starali się o dziecko. Ale kiedy jej brzuszek zaczął się zaokrąglać, jednocześnie coraz wyraźniej było widać, że jej małżeństwo nie przetrwa próby, jaką będzie pojawienie się niemowlęcia.
– Miałam wybór: mogłam być z kimś, kto się nie nadaje na ojca, albo zostać sama. Wybrałam mniejsze zło. Rozstaliśmy się, gdy byłam w piątym miesiącu ciąży. Nie wstydzę się, że jestem samotną matką, przeciwnie, jestem dumna, że dałam sobie radę – mówi.

Wykreślić z życiorysu
Najtrudniejsze są pierwsze dni po rozstaniu, kiedy błyskawicznie przechodzisz kurs samodzielności. Musisz nauczyć się wnosić wózek z zakupami i śpiącym dzieckiem, znaleźć drogę do każdego urzędnika w mieście, szybko poradzić sobie z nocną gorączką albo biegunką malucha.
– Już w czasie ciąży wszystko robiłam sama: badania, pobieranie krwi, zakupy dla noworodka. Ale po porodzie wydawało mi się, że ta góra obowiązków nie ma końca. Przez pierwsze tygodnie chodziłam z podkrążonymi oczami i zaciśniętymi zębami, jak automat do karmienia i przewijania – opowiada Magda.
Większość samotnych matek deklaruje, że pierwszy okres po rozstaniu najchętniej wykreśliłyby z życiorysu. Tłumaczą, że kiedy jest się samemu, każdy drobiazg urasta do rangi tragedii. A każda radość niesie ze sobą smutek, jeśli nie ma się z kim nią podzielić. Pierwszy uśmiech dziecka, pierwszy kroczek, pierwsze wypowiedziane „ma-ma”. Komu o tym powiedzieć? Koleżance? Ponoć samotność boli najbardziej nie w tych złych, ale w tych najpiękniejszych chwilach...

Błędne koło samotności
Przez dwa lata po porodzie Magda starała się poświęcić swojej córeczce każdą chwilę. Decyzję o własnym rozwoju odkładała na później, kiedy Ania będzie mogła poradzić sobie bez mamy. Ale gdy wreszcie ten czas nadszedł, okazało się, że pogodzenie samotnego macierzyństwa z karierą zawodową graniczy z cudem.
– Nie miałam z kim zostawić małej. Moja mama nie żyje, dziadkowie z drugiej strony nie uczestniczyli w opiece nad Anią. Żadne przedszkole nie przyjmie dwulatki. Żłobek? Na miejsce trzeba czekać latami. Owszem, moje szanse wzrosłyby, gdybym miała pracę, ale przecież, aby pracować, musiałabym z kimś zostawić Anię! Błędne koło, z którego nie ma wyjścia – mówi Magda.
Były dni, kiedy płakała, nie wiedząc, co zrobić bez pracy i pieniędzy. Kraść? Chodzić po śmietnikach? Woli nie powtarzać myśli, które wtedy przychodziły jej do głowy. Tłumaczy, że gdy człowiek zastanawia się, co kupić dziecku: jedzenie czy skarpetki, to bierze pod uwagę każde wyjście. Kiedy po kilku miesiącach starań znalazła i pracę, i miejsce w przedszkolu, poczuła, jakby złapała pana Boga za nogi. Mogła wyjść do ludzi, zacząć zarabiać. Czy bała się, że sobie nie poradzi? Przecież miała niezłą praktykę!
– W moim życiu nie ma miejsca na: „Nie chce mi się”. Wiadomo, nieraz były dni, kiedy nachylałam się nad śpiącym niemowlęciem i tłumaczyłam, że nie wykąpię go, bo nie mam siły. Ale z drugiej strony wiem, że jak nie sprzątnę, to się wieczorem przewrócę o zabawki. Jeśli nie zmyję, nie będziemy miały w czym zjeść obiadu. Nie mogę odpuścić – powtarza Magda.

Dwa etaty na dobę
Za oknem jeszcze jest ciemno, kiedy dzwoni budzik. Magda przez ostatnie lata nauczyła się jednego: żadnego przestawiania zegarka, żadnych pięciu minut dodatkowej drzemki. Odrzuca kołdrę i już jest na nogach. Szybki prysznic, skok w spodnie i koszulkę. Biegiem do kuchni, łyk kawy, śniadanie dla siebie, kakao dla małej. Wreszcie można budzić Anię. Teraz chwila próby: jeśli obudzi się w dobrym humorze, reszta poranka pójdzie jak z płatka. Jeżeli wstanie lewą nogą, będzie gorzej: ubieranie i karmienie zaspanej trzylatki to dla każdego nie lada wyczyn.
– Kiedy jesteś samotną, pracującą mamą, nie możesz nic zaplanować. Po prostu się nie da. Wystarczy, że mała rano obudzi się z rozpalonym czołem, a wszystkie wcześniejsze plany idą w łeb. Wtedy zamiast do pracy jedziemy do lekarza, a ja tylko modlę się, żeby mój szef w nowej pracy okazał się bardziej wyrozumiały niż ten wcześniejszy.
Pogodzenie pracy i wychowywania małego dziecka to kolejne z wyzwań samotnego macierzyństwa. Kiedy mama wychowująca dziecko w pojedynkę zaczyna pracę, doba staje się za krótka, a obowiązki rosną z godziny na godzinę. Nie masz siły dosłownie na nic. Do tego co chwilę potykasz się o niespodziewane przeszkody.
– Któregoś dnia wróciłyśmy do domu. Otworzyłam drzwi, pstryknęłam kontaktem, a tu ciemnica. Za oknem listopad, wieczór, zimno. Usiadłam na korytarzu. Nie wiedziałam, gdzie mam pójść z małą. Zapomniałam opłacić rachunek. Po prostu. Do dziś pamiętam kwotę: to było głupie 117 zł. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jeśli czegoś zapomnę, to nikt mi o tym nie przypomni – mówi Magda.
Codzienne obowiązki: sprzątanie, zakupy, opłaty za gaz i światło mogą przysłonić radość z macierzyństwa. Szczególnie wtedy, kiedy z pomocą nie kwapią się ani ojciec dziecka, ani państwowe instytucje.

Rachunki samotnej matki
– Pani? Po zasiłek? – urzędniczka po drugiej stronie biurka wyniośle podnosi brwi. – Przecież tu jest napisane, że ma pani zasądzone alimenty. Że nie są ściągalne? Każda z was tak mówi!
Wnoszenie wózka czy szybkie zbicie gorączki dziecka to nie jedyne umiejętności przydatne w życiu samotnej matki. Dodatkowo powinna ona nauczyć się nie płakać z bezsilności, gdy po raz kolejny odchodzi z kwitkiem z biura opieki społecznej, z urzędu pracy, wreszcie – z sali sądowej, gdzie często jest traktowana jak zwykła naciągaczka.
– Nie jeden raz udowadniałam przed sądem, że nie chcę alimentów wydawać na siebie. Musiałam tłumaczyć, dlaczego każdej zimy muszę kupić nowe, większe buty dla dziecka. Ale nawet kiedy wygrałam sprawę o zasądzenie alimentów, tak naprawdę nic się nie zmieniło.
W naszym kraju nikt nie może zmusić ojca dziecka, aby łożył na jego utrzymanie. Wystarczy, że on wykaże na papierze, że sam jest na utrzymaniu rodziców, albo że spółka, jaką prowadzi, jest zupełnie nierentowna – opowiada Magda.

Nie planuję tych rozmów
Kiedy rodzice się rozstają, sala sądowa staje się dla nich dobrze znanym miejscem. Rozprawa rozwodowa, rozprawa ustalająca opiekę nad dzieckiem, rozprawa o alimenty... Dobrze, jeśli byłym partnerom uda się porozumieć bez udziału adwokatów. Często pomagają rodzinne mediacje. Ale, niestety, jeszcze częściej dziecko staje się narzędziem rozgrywki. Mama smyka ma trudne zadanie: pokonać własne emocje, własny żal, rozczarowanie, chęć zemsty. Bo bardzo łatwo, mszcząc się na byłym partnerze, skrzywdzić malucha.
– Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pytanie o tatę w końcu padnie. Na razie mała ma dopiero trzy lata, więc nie zastanawia się, dlaczego inne dzieci mają tatusiów, a ona nie. Ale pewnie wkrótce zacznie nad tym myśleć. Trudno jest znaleźć dobry sposób, aby powiedzieć Ani prawdę i jednocześnie jej nie zranić. Ale kiedy zapyta, kim jest jej tata, nie będę mogła odmówić odpowiedzi – mówi twardo Magda. Magda jest zdania, że dla dobra dziecka, jeżeli ojciec chce spędzać z nim czas, matka nie ma prawa stawać między nimi. Ale jeśli nie pojawia się w ogóle...
– Na szczęście mam brata, dzięki czemu Ani nie omijają zabawy typu huśtanie czy noszenie na głowie. W jej słowniku nie ma słowa: „tata”, ale jest za to dużo wujków! – Magda z czułością odgarnia włosy córeczki. Nie ukrywa, że nie tylko Ania potrzebuje w swoim życiu męskiej czułości. Ale decyzja o nowym związku nie jest łatwa.

Nowy mąż dla mamy
Według psychologów najgorszym wyjściem dla każdej kobiety jest nabranie po porodzie przekonania, że jej życie już się skończyło, że od tej chwili musi żyć wyłącznie dla dziecka. Jednak czy samotna matka może pogodzić wychowanie dziecka i własne życie osobiste? Gdzie szukać partnera? Jak przedstawić go dziecku?
– Na razie nie myślę o kolejnym związku, ale jestem pewna, że już niedługo uda mi się ułożyć moje życie na nowo. Choć wiem, że to nie jest takie proste. Mój przyszły partner musi spełnić surowe kryteria. Przecież będą go oceniać dwie kobiety, a nie jedna! – śmieje się Magda. Po chwili znów poważnieje i dodaje: – Nie wejdę w żaden nowy związek, jeśli nie będę miała stuprocentowej pewności, że to już będzie na zawsze. Już nigdy w życiu nie zafunduję mojej Ani kolejnego porzucenia.

Redakcja poleca

REKLAMA