Co robić, gdy dziecko jest smutne i pogrąża się w sobie?

Upośledzenie umysłowe ujawnia się przed 18. rokiem życia fot. Fotolia
Jeśli twoje dziecko jest smutne i ma skłonność do pogrążania się w sobie, co możesz zrobić jako rodzic? Dowiedz się, skąd może brać się smutek dziecka, jak włączyć smutnego malucha we wspólnie wykonywane czynności i jak zaradzić smutkowi i przygnębieniu, które dręczą dziecko. Może się okazać, że to nie kwestia smutku, a poczucia aktywnego uczestnictwa w rzeczywistości.
/ 10.10.2011 16:28
Upośledzenie umysłowe ujawnia się przed 18. rokiem życia fot. Fotolia

Gdy dziecko jest przygnębione

Jaki jest prauraz dziecka smutnego i skłonnego do pogrążania się w sobie? Właściwie już to omówiliśmy. Jest to uczucie wykluczenia z biegu wydarzeń w świecie, uczucie bycia „poza”, „nienależenia do”, a więc w konsekwencji – nierozumienia tego, co dzieje się wokół. Dlatego też bardzo ważne jest zachęcanie takiego dziecka do możliwie świadomego udziału we wszystkim, co sami robimy, stosowne do wieku wyjaśnianie tego, co się dzieje oraz cierpliwe zwracanie uwagi na wzajemne zależności i związki znaczeniowe w tym wszystkim, co przeżywa. Naszym zadaniem jest uwolnienie go od przygnębiającego uczucia, że jest nic nierozumiejącym widzem.

Tak jak powiedzieliśmy, w przypadku takich dzieci nie jest to problem inteligencji, lecz ruchu. Wiele zależy od tego, czy uda się nam uniknąć błędu uważania ich za głupie ze względu na ich powolne reakcje, brak umiejętności zrozumienia sytuacji oraz trudności ze zrozumieniem pojęć. Dzieciom tym w najszerszym sensie brakuje umiejętności przeżywania w duszy procesów, przeżywania głębokich powiązań znaczeniowych pomiędzy czynnościami czy też wypowiedziami uczestników rozmowy. Nie potrafią one wewnętrznie swobodnie współporuszać się w procesach zachodzących w otoczeniu.

Zobacz też: Raport: Czy moje dziecko może mieć depresję?

Włącz dziecko w proces wytwórczy

Bardzo korzystny wpływ będzie miało włączanie dzieci w jakiś ciąg przejrzystych i praktycznych czynności bądź w proste i składające się z kilku faz procesy wytwórcze. Robimy to w ten sposób, że powierzamy dziecku wykonywanie jakiejś czynności, tak aby jednocześnie mogło obserwować czynność poprzedzającą i kolejną. Następnym razem zlecamy mu wykonywanie czegoś innego, potem jeszcze innego, by z biegiem czasu umożliwić mu doświadczenie czynnego uczestnictwa we wszystkich stadiach danego procesu. A później dziecko zostaje „szefem produkcji”. Matka lub ojciec wykonują wszystkie czynności zgodnie z jego poleceniami, ono zaś może samo zadecydować, którą z nich zajmie się osobiście.

Do tego rodzaju ćwiczeń znakomicie nadają się takie zajęcia, jak gotowanie i pieczenie lub – w przypadku dzieci starszych – ręczna przeróbka wełny: poczynając od prania i czyszczenia runa, czesania, farbowania, przędzenia aż po robienie na drutach czy tkanie.

Można też wymyślać krótkie historie i opowiadać je na zmianę z dzieckiem („Teraz ty opowiadasz. Co zdarzyło się potem?”). W zależności od wieku dzieci może to urastać do całych powieści w odcinkach. Ważne jest przy tym, aby ciąg dalszy jakiejś historii nie zaprzeczał temu, co już ustalono we wcześniejszych odcinkach, zatem aby król, który w poniedziałek był dobry i miłosierny, nie stawał się we wtorek straszliwym tyranem, a ludzie żyjący w nędzy nie wyruszali nagle w podróż do Ameryki luksusowym jachtem.

Polecamy: Przedszkolak, czyli pierwszy krok do dorosłości

Spacer z obserwacją

Warte polecenia jest też zajęcie następujące: co tydzień, zawsze tego samego dnia i o tej samej porze, wyruszamy z dzieckiem na spacer. Idziemy niezmiennie tą samą drogą i zatrzymujemy się na chwilę w tych samych miejscach: przy jakimś drzewie, w określonym miejscu ogrodu czy parku, na placu budowy. Kierujemy uwagę dziecka na różne szczegóły. Co jest jeszcze takie, jak było? Co uległo zmianie? Czy pojawiło się coś nowego? Jak postępuje praca przy budowie domu? Jakich prac dokonano w ogrodzie? Czy rozwinęły się pączki obserwowanej rośliny? Które kwiaty więdną najszybciej? Czy liście określonego drzewa zmieniły kolor?

Wędrujemy z dzieckiem od jednego miejsca postoju do drugiego. Wciąż od nowa tą samą trasą, za każdym razem uważnie obserwując i wymieniając uwagi na temat tego, co zauważyliśmy – tak jakby to, co robimy, było dla nas rodzajem rytuału. A jeśli nasz spacer będzie się odbywał zawsze w określony dzień tygodnia i o tej samej godzinie, to jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że będziemy często spotykać tych samych ludzi wykonujących te same czynności. Na przykład za każdym razem natkniemy się na pewnego mężczyznę, który właśnie wychodzi z domu i wsiada na rower. Możemy wspólnie z dzieckiem wymyślać różne historie związane z tym mężczyzną czy też z jakimiś innymi ludźmi.

Z wewnętrznym ożywieniem, skupioną uwagą oraz fantazją uczestniczyć w zdarzeniach świata – oto nasza dewiza. Musimy pomagać takiemu smutnemu i pogrążającemu się w sobie dziecku w zrozumieniu, że wydarzenia na świecie to nie jest w tym wypadku coś „odgórnego”, filozoficznego, oddalonego od własnych przeżyć. Wręcz przeciwnie: wydarzenia na świecie to konkretne, codzienne, doznawane zmysłami życie.

Nauka uczestnictwa w świecie

Obserwowane wydarzenia powinny pobudzać do aktywności „wewnętrznego kompozytora”. Jest to zupełnie oczywiste, że bezpośredni, uzdrawiający wpływ na dzieci mają zajęcia, w których poprzez zabawę uczą się one uczestniczyć w procesach społecznych, przebiegających według określonych, lecz zarazem elastycznych reguł. Chodzi więc o wzajemne „dostrajanie się”, o zamienianie się rolami, o przytomność ducha w reakcjach na to, co robi druga osoba.

Należy jednak postępować ostrożnie, bowiem takie zabawy są bardzo trudne dla dzieci smutnych. Nie wolno ich przeciążać, bo osiągnie się wynik przeciwny do zamierzonego. Należy z niezbędną wyrozumiałością dla ich słabości ostrożnie włączać je i – gdy trzeba – prowadzić. W słowie „włączać” wyraża się złota zasada postępowania z takimi dziećmi! Poza tym, gdy uwzględnimy to, o czym mówiliśmy wcześniej, wówczas sam nasunie się wniosek, że wszystko, co zmierza w kierunku zabawy w role, pantomimy, tańca, czyli to, co zawiera zarówno element naśladowania, jak i dialogu za pomocą ruchu, stanowi dla duszy dzieci smutnych najczystszy balsam. Pod jednym warunkiem – że sytuacje nie będą przerastały możliwości dzieci i że gdyby „odpadły”, będą mogły zaufać empatycznym umiejętnościom osoby prowadzącej.

Fragment pochodzi z książki "O dzieciach lękliwych, smutnych i niespokojnych. Duchowe podstawy praktyki wychowawczej" Henninga Köhlera (Impuls, 2009). Publikacja za zgodą wydawcy.

Redakcja poleca

REKLAMA