Polki częściej migrują niż mężczyźni

smutna kobieta fot. Fotolia
"Gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzję o wyjeździe, na pewno nie zmieniłabym zdania. Teraz żyję godnie. Polska nigdy nie będzie w stanie mi tego zapewnić." - mówi pani Kamila.
smutna kobieta fot. Fotolia
2/3 Polek rozważa wyjazd za granicę do pracy. Główne kierunki migracji to Niemcy, Wielka Brytania i Norwegia. Dlaczego tam? W grę wchodzi bliska odległość od kraju ojczystego (Polska-Niemcy), duża liczba rodaków (Anglia) oraz spore szanse zarobkowe (Norwegia). Nie jest tajemnicą, że przyczyną wyjazdów do zachodnich krajów UE są też liczne pakiety socjalne, na które liczyć mogą na przykład samotne matki. Polki migrujące trudnią się najczęściej pracami sezonowymi oraz związanymi z opieką nad dziećmi i ludźmi starszymi. Co więcej, okazuje się że w XXI wieku to kobiety częściej opuszczają rodzinny dom i wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszego życia. 

Czy Polacy są w stanie przemieszczać się w obrębie własnego kraju w celach zawodowych? Dlaczego muszą migrować za granicę? 

 

Kto częściej wyjeżdża – kobiety czy mężczyźni?

Jeśli chodzi o płeć, to migracje były kiedyś typowo męskie. Teraz to kobiety są dużo bardziej aktywne. Zmienia się też pewnego rodzaju status kobiet na rynku pracy. Kobiety dzisiaj zastępują mężczyzn w wielu dziedzinach i zaczynają dominować. Często występują takie sytuacje, kiedy to mąż zostaje z dziećmi, a żona wyjeżdża do innego miasta do pracy, bo tam jest popyt na jej usługę i to ona jest takim słoikiem, nie mąż. Dochodzi tutaj do pewnego rodzaju równouprawnienia migracji, co określa się jako feminizację migracji.
- dr Maciej Duszczyk UW

 
Co 3 Polka nie chce wyjechać
Tylko co 3 kobieta nie zdecydowałaby się na wyjazd niezależnie od swojej sytuacji materialnej – podają badania Promedica24 Insight. Przyczyną niechęci do wyjazdów są głownie relacje rodzinne, obawa przed obcym krajem, kulturą i nieznajomość języka. Co z resztą? Poznaj historię 2 kobiet, które chciały i musiały szukać pracy poza granicami Polski. 

"Jeansy kupuję, jak stare porwą mi się na tyłku. Do fryzjera chodzę raz w roku..." poznaj historię naszej czytelniczki 

 

Kamila, 26 lat

Urodziłam dziecko w wieku 16 lat. Biologiczny ojciec nie przyznał się do ojcostwa. Potem znalazłam dorywczą pracę i samotnie wychowywałam syna. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, bo zarabiałam poniżej średniej krajowe, a alimenty z Funduszu też nie zaspokajały potrzeb (tych minimalnych). To pewnie moja wina, bo przecież nie mam wykształcenia i wpadłam w młodym wieku, ale muszę powiedzieć, że syn to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Potem poznałam Pawła. Przez internet, na chacie, czyli tam, gdzie większość nieszczęśników szuka drugiej połówki. Paweł na stałe mieszkał w Anglii. Był rozwódkiem, też miał dziecko. Spotkaliśmy się raptem 3 razy, dużo rozmawialiśmy, była chemia.

Po pół roku postanowiłam rzucić Polskę (to znaczy rachunki, opłaty za czynsz, okropną pracę, wszystkie problemy). Przeprowadziłam się do Pawła. Wprawdzie nie znałam języka, nie miałam też wielkiego doświadczenia, ale praca znalazła się nawet dla takiego wyrzutka losu jak ja. Opiekuję się rocznym dzieckiem Anglików. Są mili, nie wykorzystują i co najważniejsze – płacą.

Dodatkowo dostaję zasiłek dla samotnej matki, bo nie jestem w żadnym formalnym związku. Gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzję o wyjeździe, na pewno nie zmieniłabym zdania. Teraz żyję godnie. Polska nigdy nie będzie w stanie mi tego zapewnić. 

"Jeżeli urodzisz się słaby, to nie twoja wina. Jeśli umrzesz biedny, to twój błąd". Zgadzasz się?

 

Alicja, 41 lat

Zostawiłam dwoje dzieci i męża, i wyjechałam do Anglii za pracą, żeby poprawić nasz byt. Nie było nam łatwo, bo dzieci miały 10 i 12 lat. Znajomi pytali, dlaczego ja, a nie mąż. Po prostu dla mnie znalazła się praca. Jako sprzątaczka, ale zarobki mam większe niż w Polsce zarabiają nauczyciele moich dzieci. Pracuję w Anglii już od roku. Wracam na święta, na wakacje, na jakieś specjalne okazje. Rodzina się już przyzwyczaiła, mąż dobrze sobie radzi. Ale wiadomo, że dzieci tęsknią. No ale co mam zrobić? W Polsce nie ma dla mnie perspektyw.

Gdybym nawet znalazła jakąś pracę, to pewnie tyrałabym jak wół, a wypłata nie starczyłaby na podstawowe wydatki. Czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Decyzja o wyjeździe nie była prosta, ale się opłacało.

Już teraz stać nas na remont kuchni, łazienki i pokoju dzieci. Chcę jeszcze popracować chociaż rok za granicą. Potem wrócę na stałe, będę wyjeżdżać tylko do pracy sezonowej, bo pracując W Anglii, czy w Niemczech przez 4 miesiące, zarobię więcej niż w Polsce pracując codziennie przez rok. To wcale nie jest problem tylko osób bez wykształcenia. Za granicą poznałam wielu Polaków. Nie tylko tych, co to zarabiali na zmywaku, na budowie, czy ze szmatą w ręku. Znam też ludzi z mgr przed nazwiskiem. Jedni pracują tak jak ja, inni za biurkiem. Ale szanuję i tych, i tych, bo podjęli jedyną, słuszną decyzję. W Polsce nic nas nie czeka. Nic dobrego.