Moja Europa - Nareszcie czujemy się potrzebni

Moja Europa fot. Robert Wilczyński
Tacy, jak Bożenka i Piotr – niedowidzący, żyją na marginesie życia. Nie są mile widziani przez pracodawców, nie mają środków do życia. Dopiero udział w dotowanym z Funduszy Europejskich kursie odmienił ich los.
30.08.2012 06:28
Moja Europa fot. Robert Wilczyński
Halo, tu Spółdzielnia Socjalna „Złota Rączka”! – Piotr Pilarski odbiera telefon. – Co potrzeba? Naprawić cieknący kran, zakonserwować przewody kominowe, skosić trawnik, umyć okna i posprzątać cały dom? Wyjeżdża pan na dwa tygodnie i wszystko ma być gotowe po powrocie? Oczywiście, zdążymy na czas. Proszę spokojnie odpoczywać!

Zaraz po odłożeniu słuchawki Piotr rozdziela pracę wśród osób, które należą do założonej przez niego spółdzielni. Bożenka umyje okna, Michał skosi trawnik i pomoże Bożence w sprzątaniu domu. Do konserwacji przewodów kominowych na umowę – zlecenie wynajmie profesjonalnego kominiarza, a cieknącym kranem zajmie się sam. W razie, gdyby naprawa okazała się poważniejsza, zwróci się o pomoc do zaprzyjaźnionego hydraulika.  

Po chwili znowu telefon. Dzwonią kolejni klienci. Ktoś prosi o ułożenie kostki brukowej przed garażem, ktoś inny
o pomalowanie mieszkania.

– To dlatego, że jesteśmy stosunkowo tani i solidni – cieszy się szef spółdzielni. – Istniejemy zaledwie dwa lata, a już mamy liczne grono stałych klientów.


Nie pozwolono mi uczyć się tego, czego chciałem

Dziś 39-letni Piotr jest pewnym siebie, uśmiechniętym, zadowolonym z życia człowiekiem. Ale jeszcze niedawno czuł się jak zbity pies. Urodził się z poważną wadą wzroku, znaczną krótkowzrocznością. Od dziecka nosił okulary, ale i tak nie widział przez nie tak dobrze, jak inne dzieci. Uczęszczał do szkoły podstawowej dla niedowidzących. Później dostał się do technikum energetycznego. Tu, po roku nauki, otrzymał pierwszy, poważny cios.

– Wezwał mnie okulista i stwierdził, że z taką wadą wzroku nie mogę chodzić do tej szkoły – wspomina mężczyzna. Musiał zrezygnować...

Jedyną możliwością, aby kształcić się dalej, była wówczas w Łodzi zasadnicza szkoła zawodowa dla niedowidzących, która uczyła dziewiarstwa. Zdobył ten zawód i nawet pracował w nim przez półtora roku. Potem jednak nie było zapotrzebowania na taki fach. Tym bardziej, że wszyscy niewidzący w tym mieście byli dziewiarzami i rynek był nimi nasycony. Szybko okazało się, że jedyną zaletą szkoły, którą skończył, było to, że poznał w niej kilka ważnych w jego życiu osób. Przede wszystkim żonę Agnieszkę, która z powodu wady wzroku ma pierwszą grupę inwalidzką i otrzymuje rentę. To ona przez wiele lat była ich jedynym źródłem utrzymania. Czasem Piotr dorywczo dorabiał sprzątaniem i drobnymi pracami naprawczymi. Przez około dwa lata, razem z żoną byli nawet zatrudnieni na etatach w firmie sprzątającej, funkcjonującej jako zakład pracy chronionej.

– Tam to dopiero był wyzysk! – Piotr łapie się za głowę. – Harowaliśmy od rana do wieczora na równi z całkiem sprawnymi osobami, a kierownik wciąż miał do nas pretensje. Doszło do tego, że zlecał nam więcej pracy niż innym, a płacił najniższą stawkę. W końcu i tak nas wyrzucił.

Ja szefem? Przecież to mną zawsze ktoś rządził...

– Bo my jesteśmy traktowani przez pracodawców jak ludzie gorszej kategorii – dodaje z żalem Bożena Lewandowska, która z trójką innych słabowidzących dołączyła do założonej przez Piotra „Złotej Rączki”. Poznali się, gdzieżby indziej, w zawodówce dziewiarskiej. Bożenka marzyła o pracy z dziećmi, chciała zostać przedszkolanką. Ale okulista szybko pozbawił ją złudzeń. I tak samo jak Piotr właściwie nigdy nie pracowała w wyuczonym zawodzie. Przez wiele lat wychowywała dwóch synów i była na utrzymaniu męża, ale się rozstali. Stanęła pod ścianą.

– Gdyby nie kurs przygotowujący do podjęcia pracy, nie wiem, co by dalej z nami było... – mówi w imieniu swoim, Piotra oraz wielu innych osób, które wzięły udział w zorganizowanym przez łódzki okręg Polskiego Związku Niewidomych szkoleniu współfinansowanym z Funduszy Europejskich.

– W ramach projektu Centrum Aktywizacji Społeczno-Zawodowej Niewidomych i Słabowidzących odbyły się trzy rodzaje szkoleń: obsługi komputera, nauki języka angielskiego oraz cykl zajęć pod nazwą „Idę do pracy” – mówi Henryk Ługowski, prezes PZN Łódź, koordynator projektu. – Były to spotkania m.in. z psychologiem, prawnikiem, doradcą zawodowym, wizażystą i rehabilitantem. Każdy mógł wybrać rodzaj kursu, w którym chciał uczestniczyć W sumie w szkoleniach wzięło udział ponad 120 osób. Wiele z nich podjęło później pracę. Dla wielu, zwłaszcza zupełnie niewidomych, sukcesem było samo to, że wyszli z domu, odważyli się spotkać z innymi ludźmi, poczuli, że są dla kogoś ważni.

Piotr zapisał się na szkolenia przygotowujące do podjęcia pracy. To właśnie tam, na zajęciach z prawa, pierwszy raz usłyszał słowa: „spółdzielnia socjalna”. Prawniczka mówiła, że on, ten słabowidzący, którego nikt nie chce zatrudnić, sam może taką spółdzielnię założyć. I pracować na siebie, a na dodatek dać jeszcze pracę innym.

– Ja szefem? Nie mogło to do mnie dotrzeć. Przecież to mną zawsze ktoś rządził i wydawał polecenia – wspomina dziś z uśmiechem.

Nie spał wtedy całą noc. Na następnych zajęciach z prawa dowiedział się, co i gdzie załatwić. Nie było łatwo, ale postanowił, że spróbuje. Razem z Bożenką, która skończyła kurs komputerowy, żoną, która wychowuje w domu dzieci i jeszcze dwiema koleżankami. Dużą pomoc w dopełnianiu formalności, a także z znalezieniu pierwszych klientów okazał „Złotej Rączce” prezes Ługowski. To dzięki niemu na przykład pozyskali kontrakt na mycie wszystkich okien w miejscowym szpitalu.

Klientów przybywało, zaczęli wierzyć, że się uda. Że mają własną firmę, pracują, zarabiają.
– Jasne, że nie są to kokosy – mówi Piotr. – Ale na skromne życie wystarcza. Najważniejsze, że wreszcie człowiek, jak inni, może pójść do pracy i robić coś z radością, z pasją. Że jego praca jest doceniana i po prostu czuje się potrzebny!

Warto wiedzieć
Zrealizowany w latach 2009–2010 przez Okręg Łódzki Polskiego Związku Niewidomych projekt o nazwie „Centrum Aktywizacji Społeczno-Zawodowej Niewidomych i Słabowidzących” był współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. Łódzki PZN stara się o dotację na kolejną edycję projektu. O zrealizowanych już, dotowanych przez UE projektach, można przeczytać na:
www.mapadotacji.gov.pl

Informację na temat dotacji z Funduszy Europejskich można uzyskać w każdym z ponad stu Punktów Informacyjnych znajdujących się na terenie całej Polski (adresy na stronie www.funduszeeuropejskie.gov.pl)  lub w Centralnym punkcie Informacyjnym: Warszawa, ul. Żurawia 3/5, tel. (22) 626 06 32 lub 626 06 33

Cykl „Moja Europa” powstał w ramach konkursu dotacji organizowanego przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Techniczna