Jak wziąć kredyt i nie zbankrutować

Jak wziąć kredyt i nie zbankrutować
Przyjdź do nas, a dostaniesz gotówkę od ręki – zapewniają banki. Proste? Tylko pozornie. Nawet jeśli załatwienie formalności rzeczywiście trwa jedynie chwilę, nie oznacza to jeszcze, że trafiłaś na rewelacyjną ofertę.
/ 14.04.2008 10:04
Jak wziąć kredyt i nie zbankrutować
Nie sztuką jest bowiem dostać pieniądze od ręki, lecz wziąć je na takich warunkach, by bank nie puścił cię potem z torbami. Aby tego dokonać, potraktuj starania o kredyt jak wojskową misję. My podpowiemy ci, co robić, by nie trafić na finansową minę.

Jak wybrać dobrą pożyczkę gotówkową
Nie daj się zwieść zwrotom „najtańsza”, „korzystna” lub „atrakcyjna”. Jakkolwiek bank nazwie swój produkt, i tak chodzi o jedno – zysk. Zanim więc zdecydujesz się, której instytucji zamierzasz płacić odsetki, porównaj co najmniej kilka ofert. Nie patrz przy tym wyłącznie na te sezonowe. Bez względu na to, czy pożyczka jest „świąteczna”, „jesienna”, czy też „szkolna”, tak naprawdę jest po prostu gotówkowa. To ty decydujesz, na jaki wydasz ją cel.
Warto wiedzieć:
Jeśli potrzebujesz pieniędzy na kilka tygodni, lepiej skorzystaj z karty kredytowej i spłać zobowiązanie przed końcem okresu bezodsetkowego. Spodziewasz się przypływu gotówki dopiero za parę miesięcy? W takim razie zadłuż się w ramach linii kredytowej (możesz ją otworzyć w ramach konta).

Jakie jest prawdziwe oprocentowanie
Bynajmniej nie takie, jakim kuszą cię reklamy. Bank z reguły chwali się tzw. oprocentowaniem nominalnym. To zaś nie uwzględnia wszystkich kosztów związanych z kredytem (np. prowizji, opłat za rozpatrzenie wniosku czy obowiązkowe ubezpieczenie).
Aby dowiedzieć się, ile naprawdę będziesz płacić, zażądaj od pracownika banku podania całkowitego kosztu kredytu i rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania, czyli w skrócie RRSO (przykładowe pełne oprocentowanie w skali roku).
Warto wiedzieć:
Wszystkie banki mają obowiązek ujawniać RRSO. By odwrócić od takich danych uwagę klienta, eksponują oprocentowanie nominalne, a RRSO podają bardzo drobnym drukiem, pod gwiazdką…

Na czym może jeszcze zarabiać bank
Na czym tylko się da. Może np. żądać opłaty za każdą zmianę warunków (tzw. aneks, jednorazowy koszt to ok.  150 zł). Jeśli bierzesz kredyt hipoteczny, z pewnością konieczna będzie wycena rzeczoznawcy (bank wyśle ci go za kilkadziesiąt do kilkuset złotych).
Warto wiedzieć:
Bank słono sobie liczy także za wysyłanie monitów (ok. 50 zł za każdy) lub podwyższenie kwoty kredytu (minimalna opłata to 200–300 zł). Zarabia nawet na prowadzeniu rachunku, na który wpłacasz raty.

Które warunki umowy wolno ci negocjować
Gdy bankowiec podsunie ci przygotowany wcześniej formularz umowy… nie podpisuj go! Zanim to zrobisz, przeczytaj dokument i dołączony do niego regulamin oraz taryfę opłat i prowizji. Pamiętaj, że zgodnie z prawem przysługuje ci czas na zastanowienie (możesz nawet zabrać wzory dokumentów do domu). Jeśli nie jesteś biegła w rozszyfrowywaniu finansowych formułek, poproś kogoś bardziej doświadczonego. Bez względu na to, czy będziesz czytać umowę sama, czy z fachowcem, weź pod lupę:
- marżę – to składnik oprocentowania, który nie ulega zmianie przez cały okres kredytowania. Co więcej, ponieważ marża jest po prostu zyskiem banku, masz prawo targować się o jej wysokość! Jeśli uda ci się obniżyć marżę choćby o kilka dziesiątych procentu, odsetki pomniejszą się nawet o kilka tysięcy złotych;
- wcześniejszą spłatę i zmianę waluty kredytu – powiedz, że chcesz, by te opcje były bezpłatne;
- częstotliwość, z jaką musisz dostarczać do banku rozmaite zaświadczenia (np. o zarobkach i zatrudnieniu) – zamiast biegać z nimi co pół roku, wystarczy, jeżeli zobowiążesz się do przynoszenia ich na żądanie banku.
Warto wiedzieć:
Jeśli zaciągasz duży kredyt w obcej walucie, zapytaj o możliwość negocjowania wysokości kursu waluty przed przelaniem pieniędzy na konto np. dewelopera. Mimo że jest to kłopotliwa dla bankowców opcja (na pewno sami ci o niej nie powiedzą), warto się przy niej upierać, bo pozwala zaoszczędzić nawet parę tysięcy złotych!

Czy kredyt dostanie także osoba zadłużona po uszy
Teoretycznie, żeby dostać kredyt, trzeba być wypłacalnym (mieć tzw. zdolność kredytową). Niektóre instytucje pożyczają jednak pieniądze także osobom o niskich dochodach, zadłużonym oraz tym, które mają lub miały problemy ze spłatą innych kredytów. Oferta skierowana do takich klientów uwzględnia jednak ryzyko. Wymaga więc kupowania drogich ubezpieczeń (np. od utraty pracy) albo ma po prostu niebotycznie wysokie oprocentowanie.
Warto wiedzieć:
Ponieważ maksymalne oprocentowanie kredytów konsumenckich (czyli tych do 80 tysięcy złotych) jest narzucone przez prawo, firmy pożyczkowe żądają horrendalnie wysokich opłat np. za dostarczanie dokumentów i pieniędzy do domu klienta. Gdy dodasz te wydatki do kosztów kredytu, okaże się, że pożyczyłaś gotówkę nie na kilkanaście, lecz na 60–70 procent!