Polskie gwiazdy chcą do Hollywood

W Polsce osiągnęli już wszystko. Chcieliby rozwinąć skrzydła. Marzą o karierze w Hollywood. Uczą się angielskiego, chodzą na castingi, szukają agenta, który poprowadzi ich karierę w Fabryce Snów.
/ 06.10.2010 07:41

W Polsce osiągnęli już wszystko. Chcieliby rozwinąć skrzydła. Marzą o karierze w Hollywood. Uczą się angielskiego, chodzą na castingi, szukają agenta, który poprowadzi ich karierę w Fabryce Snów.

Borys Szyc jest obecnie jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Nie wstaje z łóżka za mniej niż 15 tysięcy złotych za dzień zdjęciowy. Puszy się jak paw, gardzi współpracą z aktorami-amatorami doprowadzając co niektórych do łez. W Polsce może stawiać warunki, w Hollywood co najwyżej ustawiać się w kolejkach na casting, a i to niekoniecznie, ponieważ za Oceanem nikt nie jest zainteresowany reprezentowaniem jego interesów. Wykształcenie jest ważne, lecz talent i pracowitość są jeszcze ważniejsze. Czy Johnny Depp i Brad Pitt studiowali aktorstwo? Nie. To aktorzy z przypadku, którzy pomimo tego, że znajdują się w czołówce najbardziej pożądanych hollywoodzkich sław, swój warsztat doskonalą do dziś. Natomiast polskie gwiazdy jak słusznie zauważył Bernard Hiller (u którego nauki pobierali m.in. Kate Hudson, Michelle Pfeiffer, Jeff Goldblum, George Clooney, Cameron Diaz, czy Chace Crawford) spoczywają na laurach zaraz po odebraniu dyplomu, tak jak Borys Szyc, który z roku na rok gra coraz gorzej, coraz wyżej zadzierając głowę. Jeszcze nie tak dawno chwalił się tabloidom, że zagra epizod w filmie Bruce’a Willisa. Chełpił się rolą w „Criminal Empire of Dummies” (w tym samym filmie zagrały Weronika Rosati oraz Danuta Stenka), a teraz zrzedła mu mina, bo Bruce Willis nie ma w planach wyprodukowania żadnego obrazu, a jego rola w filmie Cliffa Dorfmana okazała się na tyle znikoma, że postanowiono ją wyciąć w końcowym montażu. Więcej pokory panie Borysie. Jak powiedział niegdyś brytyjski pisarz Gilbert Keith Chesterton – tylko ona rodzi olbrzymów.

Fot. MWmedia

Tomasz Karolak – kolejny absolwent szkoły teatralnej w Warszawie, mizerny aktorzyna na siłę promowany przez TVN, który jakiś czas temu śmiał wymierzyć policzek Michałowi Żebrowskiemu i Emilianowi Kamińskiemu. Kolejny z naprawdę wybujałym ego, który zbyt wcześnie pochwalił się swoimi sukcesami za Oceanem. Właściwie to jednym sukcesem i to takim tyciusieńkim. Karolak w filmie Aarona Schneider „Aż po grób” zagrał typa spod ciemnej gwiazdy. No i powiało wielkim światem. Aktor podsycał plotki o swojej karierze w Hollywood, która na dobrą sprawę utknęła w martwym punkcie, bo spotkał go ten sam los co Szyca. Z dnia na dzień wylano na niego kubeł zimnej wody, gdy okazało się, że w jednej z wersji montażowych filmu nawet nie uwzględniono jego wątku. „Aż po grób” wejdzie do polskich kin 22 października. Z Karolakiem, czy bez... Jak myślicie?

Fot. MWmedia

Na Hollywood apetyt mają też Edyta Herbuś i Marta Żmuda-Trzebiatowska. Pierwsza z nich chce najpierw wziąć lekcje aktorstwa w szkole Bernarda Hillera. Słusznie. Nie od razu Kraków zbudowano. Druga ma już za sobą epizod u boku Jane Seymour i Mandy Moore w komedii romantycznej Dermota Mulroneya, twórcy obrazów „Mój chłopak się żeni” i „Pretty Man, czyli chłopak do wzięcia”. Przy okazji swojej wizyty w Stanach aktorka została bohaterką dokumentu "Marta goes to Hollywood". Adekwatniejszą nazwą tego dokumentu byłoby jednak "W tę i z powrotem". Marta przybyła do Hollywood, zobaczyła jak wygląda praca na planie, no i wróciła do Polski bez żadnych propozycji filmowych. Premiera „Love, Wedding, Marriage” zapowiadana jest na 2011 rok. Czy zobaczymy w nim Martę? Wątpliwa sprawa. W największej internetowej bazie filmowej na świecie IMDB na próżno bowiem szukać jej nazwiska w obsadzie filmu...

Na swoją pozycję w Hollywood od kilkunastu lat niezmordowanie pracuje Izabella Miko. Portale plotkarskie skupiły się na tym, że w obrazie Kurta Voelkera „pompował ją od tyłu William Baldwin”. Jakby jednak nie było to ona pojawia się epizodycznie w różnych amerykańskich produkcjach. Na swoim koncie ma też kilka głównych ról, w tym w drugiej części tanecznego hitu „W rytmie hip hopu”. Do jej największych niepowodzeń można zaliczyć udział w superprodukcji "Starcie Tytanów". Samo pojawienie się u boku Liama Neesona, Ralpha Fiennesa i Sama Worthingtona jest godne pozazdroszczenia. Niestety nie mogliśmy się przekonać jak Miko wypadła w roli boginii Ateny, ponieważ została wycięta. Aktorka nie poddaje się. Małymi kroczkami pnie się do przodu. W 2011 zobaczymy ją w filmie wojennym "Age of Heroes" (fot. izabellamiko.com).

To nie jest tak, że Hollywood robi na złość polskim aktorom. Były czasy, kiedy nasze rodaczki święciły trymufy w Fabryce Snów. Pola Negri, właściwie Barbara Apolonia Chałupiec, była wielką gwiazdą kina niemego, ogromną konkurencją dla amerykańskiej aktorki Glorii Swanson. Romansowała z Charliem Chaplinem i Rudolphem Valentino. Uchodziła za symbol seksu. Na trwale zapisała się w historii światowego kina. Swoją międzynarodową karierę rozpoczęła od występów w filmach niemieckich. Dopiero później przyszedł czas na Hollywood. 

Fot. Filmweb.pl, Imdb.com

Joanna Pacuła do dziś pojawia się w amerykańskich produkcjach. W zrobieniu kariery pomógł jej związek z Romanem Polańskim oraz przyjaźń z Elżbietą Czyżewską. To dzięki Polańskiemu rozpoczęła karierę modelki dwukrotnie pojawiając się na okładce Vogue. Za jego wstawiennictwem powierzono jej rolę rosyjskiej agentki KGB w filmie "Park Gorkiego". Elżbieta Czyżewska umawiała ją na castingi oraz przedstawiała ludziom z branży. Joanna Pacuła zaprzepaściła jednak szansę zrobienia kariery na własne życzenie odrzucając role w "Nagim instynkcie", który umocnił pozycję Sharon Stone oraz w "9 i 1/2 tygodnia", który otworzył drzwi do kariery Kim Basinger. Mimo to Pacułę nawet dziś można zobaczyć w amerykańskich filmach, co prawda kategorii B, ale jednak. Dagmara Domińczyk to z kolei aktorka młodego pokolenia, która w wieku 34 lat może się poszczycić rolami u boku m.in. Salmy Hayek, Jareda Leto i Johna Travolty w filmie "Samotne serca", Guya Pearce'a i Jamesa Caviezela w obrazie "Hrabia Monte Christo", Rutgera Hauera w dramacie "Memento", a także rolę w horrorze Roberta Harmona "Oni". Dagmara podobnie jak Izabella Miko od najmłodszych lat próbuje awansować do grona pierwszoligowych hollywoodzkich gwiazd. Kto wie, może kiedyś przyjdzie na nią czas.

Izabella Scorupco była dziewczyną Bonda. Alicja Bachleda-Curuś coraz lepiej poczyna sobie za granicą nie tylko dzięki związkowi z Colinem Farrellem. Aktorka poszła śladem Poli Negri ropoczynając swoją międzynarodową karierę w niemieckich produkcjach. Gdyby nie rola w amerykańsko-niemieckim obrazie "Trade" być może nie zostałaby zauważona i nie trafiłaby na plan "Ondine", na którym poznała Farrella. Byłoby świetnie, gdyby aktor pomógł jej rozwinąć skrzydła w Hollywood. Zasłużyła na to swoją pracowitością i determinacją.

Fot. MWmedia, Filmweb.pl, 123nonstop.com

Do polskich gwiazd, które mają szansę zabłysnąć w Fabryce Snów zaliczyć można także Agatę Buzek, której w tym roku na festiwalu Berlinale przyznano tytuł Schooting Star 2010 dla najbardziej obiecujących, wschodzących gwiazd europejskiej kinematografii (wcześniej laureatami tego konkursu byli m.in. Rachel Weisz i Daniel Craig - nazwiska te są chyba wystarczającym dowodem na to, jak dobrze może teraz potoczyć się kariera Agaty). Swoich sił w wielkim świecie próbuje także Karolina Gruszka, która ma za sobą znaczącą rolę w dramacie historycznym Giacomo Battiato oraz epizod w "Inland Empire" Davida Lyncha. Małą karierę za Oceanem robi Zuzanna Szadkowski, która zaczynała od gościnnych występów w serialach "Rodzina Soprano" oraz "Prawo i porządek: Zbrodniczy Zamiar", aż w końcu trafiła na plan "Plotkary" zyskując sławę jako Dorota.

W Hollywood jak najbardziej jest miejsce nie tylko dla polskich kompozytorów i operatorów, lecz także aktorów. Nasze gwiazdy, poza nielicznymi wyjątkami, chciałyby jednak mieć wszystko od zaraz, tak jak Doda - abstrahując od tego, że nie jest aktorką, a piosenkarką - która uważa, że gdyby urodziła się w Stanach byłaby większą gwiazdą od Madonny. Maciej Zakościelny zamiast się zaprzeć i chodzić z castingu na casting powrócił do Polski z podkulonym ogonem. Anna Mucha zamiast kontynuować naukę w nowojorskiej szkole Lee Strasberga, przerwała ją i powróciła do Warszawy (w szkole tej nauki pobierali m.in. Mickey Rourke, Julia Roberts, Angelina Jolie, Scarlett Johansson, Al pacino). Tak samo uczyniła Weronika Rosati, która co jakiś czas podobnie jak Szyc i Karolak ośmiesza się trąbiąc o swoich rzekomych wielkich rolach w zagranicznych produkcjach. Polskim gwiazdom brakuje cierpliwości i pokory. Gwiazdorząc i zachłystując się swoimi niewielkimi sukcesikami niczego nie osiągną. Chcieć to móc. Móc to chcieć. Tylko, że im - wbrew temu co mówią - chyba nie za bardzo się chce, bo przecież bez pracy nie ma kołaczy.

Redakcja poleca

REKLAMA